niedziela, 25 czerwca 2017

W Bajecznym domu na Bajecznej.......................

Postanowiłam dzisiaj po długiej nieobecności w blogosferze się odezwać.Zachęcona przez panią admin piszę do was w piękna słoneczną niedzielę tego posta. Muszę się usprawiedliwić co nie co. Otóż nie bardzo miałam chęeci do wałkowania tematu jak to się żle porobiło w tym naszym panstwie od czasu nowej "dobrej zmiany" jak to  pięknie określono w programie nowych rządów. U mnie w moim życiu tak na prawdę się nic nie zmieniło. Jakoś sobie radzimy.Choroby które nękają moją rodzinę są z gatunku takich z którymi, da się jakoś przeżyć. Całe towarzystwo kociejsko-psiejskie ktore zamieszkuje z nami nasz dom też,sobie radzi jak może.Chorowała ostatnio Pusia i już ma teraz szlaban na całodzienne latanie po krzaczorach.Lapała takie ilosci kleszczy,że teraz chodzi na spacery z panem Michałem. Smiesznie wygląda moj mąż z kotem idącym za nim jak pies. Ona naprawdę jak piesek chodzi przy nodze. Dwa psy mojej córki Yoris i Sara zazdrośnie na to patrzą.Yoris znowu zgubił obrożę przeciw kleszczową ktora kosztowała bagatela 150 złotych. Czyli nie tak mało.Wolimy żeby sobie lepiej chodziły po naszym podwórku bo jest ogromnie dużo kleszczy.Na łakach i polach wokół domu. Robimy nowy taras.Już kilka dni pan układa nowe płytki. To jest prawie 40 m kwadratowych czyli niezła powierzchnia.Ale,będzie ladnie. Dużo nas jeszcze czeka pracy,aby pięknie zaaranżować taką powierzchnię i nie da się ukryć pieniędzy. Pewnie do przyszłego letniego sezonu dopiero zakończymy, wszystkie prace.To wszystko co było przedtem to była trochę prowizorka.Przed 6 ciu laty odszedł nasz zięć i wtedy wszystkie prace musiały zostać przerwane.Długo chorował i wszystkie wolne środki pochłonęła choroba . Podstępna choroba jaką jest cukrzyca.Miał tylko 47 lat.Walczył ale,niestety nie dał rady.Także tętniak ukryta bomba z opóznionym zapłonem dokonała reszty..Paweł bardzo lubił sobie siedzieć na tarasie i czytać lub marzyć a psy zawsze mu towarzyszyły. Kochał je bardzo a szczególnie Sarę piekna damę owczarka niemieckiego.W jego domu rodzinnym nie mógł mieć psa więc bardzo się cieszył,kiedy córka przyniosła do domu to cudo.Yoris pies młodszy to "prawie" labrador wzięty z schroniska.Cudny pies całe już osiem lat odwdzięcza się radoscią i miłością za swój dobry dom..Kocha nas wszystkich bezwarunkowo.I bardzo pilnie strzegą naszego domu.Mamy też rezydentów .Są to koty które dokarmia mój mąż.Kiedy jedna z nich kotka odeszła pewnego dnia bardzo to wszyscy przeżyliśmy.Przychodzą się najeść ale,są dzikie.Mają swoje życie.Bujna zielen która nas otacza jest taka obfita ,ze domu prawie z ulicy nie widać.Zyjemy tu jak  na zielonej wyspie.I jest nam dobrze,a jak bedzie dalej kto to wie? Napisała Hala cdn. na pewno ......

Obraz 144Zdjęcia-0014