niedziela, 27 maja 2012

To juz dwa lata............

Po dwu latach zamieszkiwania w nowym miejscu,mozna sie pokusic o krotkie podsumowanie tego czasu.Tym bardziej ,ze drzemia we mnie "rozlegle poklady pamieci wstecznej".Otoz,jestesmy zadowoleni tzn,ja i moj"general"Bramki to taka cicha bardzo spokojna wioska niedaleko Warszawy.Troche ludzi ma pewne opory,przed zamieszkaniem w tym miejscu -za sprawa  ogromnego masztu przekaznikowego wszystkich mozliwych mediow.Wiadomo w jaki sposob rozchodza sie fale radiowe,wiec my akurat oporow nie mielismy,przed zamieszkaniem w Bramkach.Jest nam tu dobrze.Mieszkamy w otoczeniu pieknej mozna nawet powiedziec "dzikiej przyrody".Z kazdego okna mieszkania jest zielono.Okno poludniowe to widok na pola ogrodnika,i step=autentyczny taki jak step Akermanski.Jedna trawa porasta druga.Zyje w niej duzo roznej zwierzyny.Z drugiej strony widok na las-dziki las nieskazony ludzka reka/poza ta ktora wyrzuca tam smieci/ale teraz,wsrod bujnej roslinnosci tego nie widac.Drzewa duze dorodne,bardzo zdrowe.Niedlugo beda prawdziwymi pomnikami przyrody.Sa deby,klony,lipy,brzozyczyli bardzo wartosciowy drzewostan.My posadzilismy drzewa iglaste,aby urozmaicic drzewostan.

Niedaleko w odleglosci 300 metrow piekny kosciolek pod wezw.Ojca Maksymiliana Kolbego polozony na gorce z biala fasada.Zarzadza nim i jest naszym wspanialym pasterzem proboszcz.Jego praca w naszej wspolnocie religijnej zasluguje na najwyzsze uznanie.Wspierany przez swoja przesympatyczna mame ,bardzo pieknie zapisuje sie,w naszych sercach i kartach historii naszej parafii.Jest tez piekny ,jasny przestronny cmentarz,tak,ze juz wiemy gdzie spoczniemy kiedy odejdziemy do "lepszego swiata"Mam tam juz dwie osoby z naszej rodziny-moja mame i ziecia.Wlasnie ciezka choroba i odejscie rok temu naszego ziecia bylo najtragiczniejszym naszym przezyciem.Wlasnie tak zyciu przeplata sie radosc i wielki smutek.

Medycy ktorzy sie nami opiekuja bardzo nam pomagaja.Sa zawsze dostepni.Pani pielegniarka ulatwia nam,dostep do lekarza.Jest mila sympatyczna osoba.Razem z lekarzami tworzy wspanialy zespol.

Inne sprawy bytowe tez,nas zadawalaja.Trzy sklepy ktore sie wzajemnie uzupelniaja w asortymencie towarow dobrze spelniaja nasze oczekiwania w tym wzgl.Mily personel ,co szczegolnie lubi moj maz ,gdyz to on glownie robi zakupy tworzy w kazdym sklepie mila atmosfere.Sa to miejsca przyjazne dla czlowieka.

Ostatnio mielismy przy okazji nadania nam odznaczen za dlugoletnie pozycie malzenskie blizszy kontakt z wladza miasta Blonie.Uroczystosc zoorganizowana perfekcyjnie przez kier.Urzedu Stanu Cywilnego i spotkanie z Burmistrzem miasta Blonie/ktory wreczal nam te medale na dlugo zapadnie w pamiec mojej rodziny.Bardzo to ciepli mili ludzie,bez niepotrzebnego zadecia ktorym sie czesto  cechuje spotkanie z jakakolwiek wladza.Bylo nam bardzo milo.Robilismy sobie pamiatkowe zdjecia.

Musze tez jeszcze na koniec wspomniec naszego milego sasiada Pana  W.Choc sam przeszedl tez wielka tragedie /odejscie syna/dalej jest milym pomocnym uczynnym sasiadem.Jak z tego mojego wspomnienia-podsumowania dwoch lat widac,ze "jest dobrze" co nie znaczy, ze nie moze byc lepiej..........cdn.Hala

sobota, 26 maja 2012

Moja pamiec o Dniu Matki..........

Mysle .ze wiele osob pomysli,ze ciagle zyje wspomnieniami ,ciagle gloryfikuje jakie Dnie,rocznice itd.Po co przeciez swiat idzie ostro do przodu ,nie trzeba tak sie ciagle ogladac wstecz.Ja jednak,mysle ,ze trzeba co nie co,ocalic od zapomnienia,czy sie to komus podoba czy nie.I dopoki sil mi starczy bede to robic.

Dzien Matki-zawsze do kad siega moja pamiec byl w moim domu ,dniem szczegolnym.Zawsze dzien ten byl obchodzony uroczyscie.Bardzo skromnie,ale zawsze sie roznil od zwyklej niedzieli.Byl lepszy obiad i byla babka z makiem .Mama byla mistrzynia drozdzowej babki z makiem.Ulubionym,ukochanym kwiatkiem mojej mamy byly margerytki.Te zwykle biale z zoltym srodkiem-polskie zlocienie.Przypominaly jej rodzinny ogrodek przed jej domem rodzinnym nz Ukrainie.Wiec w Dzien Matki bardzo sie staralam,aby kwiatki ktore jej darowalam byly choc troche podobne domargerutek,ktore jak wiadomo w ogrodach kwitna dopiero w koncu lipca.Laurki ktore przygotowywalam,ozdabialam suszonymi margerytkami.

Jeden Dzien Matki szczegolnie tkwi w mojej pamieci.Kiedys dawno temu przy okazji n-tej przeprowadzki sprzedalismy moje pianino.Bylo to z naszej strony bardzo nierozwazne.Moja mama nie mogla nam tego wybaczyc.Bardzo lubila kiedy jej gralam -szczegolnie piosenke o tytule"Najmilejsza w zyciu jest mi mama ja kocham ja........"Moi przyjaciele ze Slaska napewno ja znaja.Bolala nad tym ,ze juz nigdy jej nie zagram.I wtedy kiedy mama moja juz bardzo schorowana zamieszkala z nami w Warszawie,ja wpadlam przy okazji Dnia Matki na taki pomysl.Od naszej sasiadki pozyczylam keyborda i zagralam jej ukochana piosenke najladniej jak umialam.Maz kupil jej wtedy 7 pieknych czerwonych roz i razem zlozylismy jej zyczenia.Dlugo plakala ze wzruszenia.Powiedzial mi wtedy ,ze w calym swoim dlugim zyciu takich pieknych kwiatow od mezszczyzny nie dostala."Generala" akcje u mamy bardzo wzrosly.

Dla mnie ogromnie wzruszajace byly Uroczystosci Dnia Matki ,w przedszkolu i szkole gdzie uczeszczaly moje dzieci.Byly to dla mnie niezapomniane chwile.Te laurki robione dzieciecymi raczkami,te wystepy i przyjecia to cos nie do przecenienia.Wartosc bezcenna. Teraz zycie jest takie szybkie,wszystko robimy tak szybko,ciagle sie spieszymy,wiec chyba warto czasami poklonic sie fajnym wspomnieniom,o czasie ktory juz bezpowrotnie przeminal.Czego i Wam i sobie zycze..............cdn.Hala

piątek, 25 maja 2012

Jak pamietam moja mame...............

Jutro najpiekniejsze swieto -Dzien Matki.Postanowilam mimo ,ze ostatnio mam duze klopoty zdrowotne odwiedzic moja mame w miejscu jej spoczynku.Wezme moje kule wierne moje przyjaciolki i przy pomocy meza mysle ,ze jakos sie tam dostane  na cmentarz.Jest to jakies 350 metrow od naszego domu.Tylko ,ze jest to polna sciezka na skroty.Jak pamietam moja mame?takie sobie dzisiaj zadalam pytanie.Pamietam moja mame w roznych odmianach/przepraszam za kolokwializm/i osobach.Czasem byla piekna kobieta o golebim sercu,a czasem harda osoba twardo stapajaca po ziemi,nie znoszaca zadnego sprzeciwu.Byla osoba o licznych talentach,potrafila w zasadzie zrobic wszystko.Miala tylko slaby system nerwowy,nie potrafila w sobie wyrobic dystansu do spraw jakie nioslo jej zycie.To jak wiadomo jest wielka przeszkoda do zrobienia nawet skromnej kariery zawodowej.Kiedy zostawil ja mezszczyzna jej zycia,jej maz a moj ojciec.Nie potrafila dojsc do siebie.Wydawalo jej sie ,ze juz do niczego innego sie nie nadaje ,jak tylko do ciezkiej fizycznej pracy.Taka tez prace podjela - na kopalni wegla kamiennego.Pracowala ciezko z pelnym poswieceniem,aby zapewnic swemu dziecku dostatnie zycie.Pomagala jeszcze finansowo swojej matce na Ukrainie wysylajac przez bank jakies pieniadze niewielkie a ,tam bardzo znaczace.Od mego ojca niczego nie chciala.Powiedziala ,ze sama sobie wychowa swoje dziecko.Nie,wiem czy bylo to z jej strony sluszne.Nie mnie to osadzac.Ojciec zalozyl nowa rodzine,mial male dziecko /mego przyrodniego brata/.Jego wyposazyl finansowo bardzo dobrze.Ja musialam sobie radzic razem z moja mama.Kazde wakacje pracowalam aby  pomoc mojej mamie.Mama w pracy byla bardzo ceniona.To byly czasy Wielkiego Wspolzawodnictwa w pracy.Pracy na odbudowe Warszawe/calkowicie  bez wynagrodzenia/Mama byla przodownikiem pracy.Byla wyrozniana,i nagradzana finansowo.Mogla wtedy godniej zyc.W soboty i niedziele a takze urlopy spedzala w gospodarstwie zaprzyjaznionych ,gospodarzy.Pomagajac im w pracach polowych.Mowila mi czesto pozniej iz,ta praca fizyczna czesto ponad sily drobnej watlej kobiety-pomagala jej przetrwac.Bo przeciez byla mloda kobieta i hormony tez dawaly jej to odczuc.Teraz kiedy to pisze,tez mam lzy w oczach.

Kiedy wyszlam za maz i po roku urodzil sie moj syn.Byla dla mnie wielkim oparciem.Maz moj mial taka prace,ze w zasadzie w domu bywal gosciem.Ja wiec jechalam wtedy do mamy.Tam bylo nam dobrze bezpiecznie.Mama coraz bardziej niedomagala na zdrowiu.Lekarz chcial ja skierowac na rente inwalidzka lecz ona chciala miec pelna emeryture i pracowala do lat 60-ciu.Teraz juz nie wolno kobiet w kopalniach zatrudniac w tzw.pluczce ze wzgl.na wysoka szkodliwosc dla zdrowia.Ale moja mama wielka bohaterka pracy przepracowala tam 20 lat.Kiedy poszla na emeryture zostala oszukana przez tych ktorzy wystawiali jej wniosek emerytalny.Miala jako miejsce pracy wpisane pracownik powierzchni i wobec tego nie dostala emerytury z literka "G"czyli gorniczej.Ja akurat wtedy tez bylam bardzo zajeta swoimi sprawami rodzinnymi,wiec sie tym nie interesowalam.Sama emeryture dostala niska ale,byl dodatek za prace szkodliwa ktory/Pani premier Suchocka z swoim rzadem/zabrala za kilka m-cy.Po kilku miesiacach mama dostala I-sza grupe inwalidzka i troche jej ta emerytura wzrosla.Kiedy ja po latach probowalam cos wyjasnic.Okazalo sie ,ze woda zalala cale archiwa i dojsc prawdy byloby bardzo trudno.Trzeba pamietac,ze byly to czasy kiedy nie bylo wszech pomocnych komputerow.

Teraz po latach kiedy wspominam moja mame mam wrazenie,ze ani ja ani moja rodzina i wogole wszyscy ktorzy sie z nia zetkneli nie mieli pojecia jakim wartosciowym czlowiekiem byla moja mama.Przecie to byla dziewczyna z malego ukrainskiego miasteczka,z biednej rodziny.Wyjechala na Slask za mezem do  jego rodziny,jako synowa.Byla wojna, male dziecko.Nie znala wogole jezyka ktorym przyszlo sie jej poslugiwac.Wszystkiego musiala sie uczyc przy niezbyt przyjaznym otoczeniu.Jakos jednak dala sobie rade.W moim sercu zawsze pozostanie jako bohaterka zwyklego zycia codziennego..............cdn.Hala.....

środa, 23 maja 2012

6 dni pozniej............

Wczoraj napisalam dlugo o tym co mnie denerwuje.Caly moj wpis diabli wzieli.Polecial gdzies w zaswiaty.Mial tytul -5 dni pozniej.Dlatego kontynuacja nasuwa sie sama.Pisalam tam jak bardzo denerwuja mnie wiatry,ktore nawet przy bardzo ladnej pogodzie wieja jak oszalale.I pewnie moje malkontenctwo sie komus tam w gorze nie spodobalo i porwal muj wpis i juz chyba go nie odda.Dzisiaj pogoda jak marzenie .Galazki leniwie sie ruszaja,jest tak jak ja lubie.Chyba moje narzekania sie nie spodobaly.Jest pieknie i nawet w domu jest cieplej.Ostatnio bylo tylko 22C co jak sie raczej siedzi nie bylo za duzo.Owszem grube mury sa bardzo fajne na zime ,ale latem panuje chlod.Co owszem kiedy na dworze jest powyzej 25 C jest super jest wtedy mily chlod.Ale nasze lata malo maja dni o takich temperaturach.Boze!znowu zrzedze i narzekam.Wiecej optymizmu-moja droga..Co bedzie kiedy znowu to co napisalam zniknie?

"General"pojechal dzisiaj do W-wy do lekarza.Troche mu chyba bedzie goraco.Corka w pracy.Wnuczek na uczelni.Ja z calym zwierzyncem sama w domu.Pan W.od wczesnych godzin rannych siedzi na fotelu i sobie odpoczywa.Jest sielsko i anielsko.Spiew ptakow bardzo donosny.Odwdzieczaja sie za dokarmianie zimowe.

Przygotowania do Euro na finiszu.Wszyscy sie zastanawiaja jak spisza sie nasze chlopaki.Ja oczywiscie,mam w sobie jak zwykle niepohamowana chec do wspomnien.Dobrym moim znajomym byl kiedys pilkarzSt.Oslizlo.To byly lata kiedy druzyna Gornika Radlin byla bardzo mocna druzyna.Ojciec moj byl wielkim kibicem tej druzyny.My juz kiedy mieszkalismy w Warszawie tez za naszymi dzieciakami witalismy naszych pilkarzy kiedy wrocili z medalami do kraju.W tej chwili caly nasz narod jest bardzo glodny sukcesow.Chcielibysmy aby,nasza druzyna wyszla na tarczy z swojej grupy.Ale jak bedzie pokaze zycie.Te wszystkie nie powazne wypowiedzi roznych ludzi z swiata polityki,kultury i sportu nie,pomagaja w mobilizacji do osiagniecia sukcesu.To jest sport,a bramki sa dwie.Mnie tylko zastanawia jedno co bedzie juz po Euro-jak utrzymamy te piekne stadiony.Jakie imprezy tam sie beda odbywaly i czy przecietnego polaka stac bedzie na bilet na te imprezy.Bardzo bym chciala doczekac aby to nie bylo problemem zadnej polskiej rodziny czego i sobie i Wam serdecznie zycze...........cdn.Hala.

czwartek, 17 maja 2012

Ciezko wytrzymac............

To co dzieje sie ,od kilku lat w miesiacu maju w pogodzie ,jest wprost nie do wytrzymania.Ja od kilku lat prowadze na swoj uzytek taki dziennik ,codziennik gdzie notuje miedzy innymi jak jest pogoda .I juz od kilku lat obserwuje ,ze maj stal sie miesiacem wprost fatalnej pogody.Wieja silne wiatry i jest b.zimno.Maj dawniej byl miesiacem slonca,przeplatanego cieplym majowym deszczem-aby sie darzylo i mnozylo.Teraz temperatura nie przekracza 10 stopni.Gdzie te majowe spacery na majowe nabozenstwa przy kapliczkach?Tego juz nie ma -jak i wiele fajnych rzeczy zwiazanych z majem.Pozostalo tylko wieczorne grillowanie ,bo wtedy robi sie cieplej.Te krotkie wyskoki temperatury sugeruja nam ,ze lato juz bylo i to krotkie w koncu kwietnia.Kwiaty jednak blyskawicznie przekwitaja.Mysle ,ze to cos za szybko ,biegnie czas.Minuty jakos szybciej uciekaja,wszystko przemija zdecydowanie za szybko.Maj sie skonczy przyjdzie czerwiec i juz od 24 czerwca zacznie ubywac dnia.Co mozna jednak zrobic zeby zatrzymac to szybkie przemijanie czasu.Jest na pewno wiele na to sposobow.Ja preferuje jednak,ze nalezy oszczedzac czas.Czy ogladacie za duzo telewizji?Ktos kto oglada tv dluzej niz 5 godzin dziennie jest juz  prawie od niej uzalezniony.Jest to pozornie niewinne uzaleznienie ,bo wiemy ,ze nie wywoluje znaczacych ubocznych efektow.Ale wiemy,co dzieje sie z dziecmi,ktore ogladaja za duzo telewizji.Staja sie bierne,nie zinteresowane innymi aktywnymi zajeciami i szybko sie nudza.Niezadowolenie z zycia  jest u tych dzieci czesto demonstrowane i wobec kazdego,kto na to pozwoli.Przeciez w tv czesto sa programy ktore wrecz nie doceniaja naszej inteligencji.Sa po prostu,mialkie ,zeby nie powiedziec ,ze glupie.Teraz kiedy praktycznie,/mimo duzo wolnego czasu/ ograniczylam moje ogladanie tv zyskalam wiecej wolnego czasu.Moge go poswiecic na internet,ale tez,musze zachowac w tym umiar i rozsadek.Wiem ,ze w telewizji najbardziej pociagajace jest to,ze ujawnia najskrytsze marzenia naszego serca,pokazujac"bogate,nowe zycie,w ktorym uczestniczymy"Byc moze zaczniesz zyc przwdziwie,jesli nie pozwolisz,by twoje zycie przeciekalo ci przez palce.Czego sobie iwamserdecznie zycze.........cdn.Hala

środa, 16 maja 2012

Bylo -minelo jak sen zloty.............

Dzisiaj w srode pogoda,fatalna.Niedosc ,ze pada deszcz to jeszcze wieje,duje ,ze az ho.Jest tez bardzo zimno.Maj piekny miesiac minie szybko.Najdluzsze dni kiedy mozna sie cieszyc spacerami,przejda zupelnie niezauwazone przez nas.Ale jedna jest pociecha w tym wszystkim-zielen rosnie bardzo bujnie,jest soczysta.Cieszy nasze oczy.Swierki,srebrne jodly,daglezje maja kilku centymetrowe przyrosty.Rosna jak oszalale.Rosnie tez bardzo trawa.Moj "general" ma co robic.Zima walczy z sniegiem ,a wiosna i latem trzeba kosic trawe.Wczoraj odwiedzil nas nasz koziolek.Razem z sarenka ktora mu towarzyszyla urzadzili sobie przed naszymi oknami harce.Bardzo wesolo sie bawili.Nie wiemy skad do nas przychodza.Ale sprawiaja nam wielka radosc.Takie to sa uroki zycia na wsi.

Wczoraj probowalam sie podzielic zdjeciami z uroczystosci 12 maja na swoim blogu.Niestety bylo to niemozliwe. Nie moglam sobie z tym problemem poradzic.Nikogo kto moglby mi w tym pomoc nie bylo w domu.Moja wiedza ,jak sie okazuje jest w tym temacie bardzo mala.Poradzilam sobie jakos Nasza Klasa i Facebookiem ale na blogu nie potrafie pokazac zadnych zdjec.Wogole to po zainstalowaniu programu antywirusowego mam duze klopoty techniczne.Komputer chodzi bardzo wolno.Nie mam pojecia dlaczego?Wnuk i corka ktora jest znawczynia tematu nie maja dla mnie czasu.

Co do samego rodzinnego spotkania z okazji nadania nam odznaczen to musze powiedziec ,"Przebiegalo ono w atmosferze wzajemnej zyczliwosci i zrozumienia"/terminologia z komunikatow oficjalnych wizyt panstwowych/.Takie to teraz czasy .Wszyscy zabiegani,zapracowani.Kiedy maja dzien wolny od pracy,woleli by go spedzic na kanapie z pilotem w rece.Ale mysle jednak ,ze mlode pokolenie bedzie troche pamietac i zbyt pochopnie decyzji o rozstaniu podejmowac nie bedzie.Ale kto to tak naprawde,wie co bedzie?To co przygotowalam do jedzenia /slaski obiad/bylo bardzo chwalone i smacznie zjedzone.Zawsze kiedy robimy swiateczny obiad proszona jestem aby nie robic zadnych wynalazkow,tylko porzadny slaski obiad.Byl tez tort jak przystalo na taka uroczystosc.Teraz kiedy bedziemy odliczac kolejne rocznice-medali juz nie dostaniemy.Sami bedziemy je sobie musieli ufundowac.Ja i tak jestem z siebie dumna ,ze dalam rade i doszlam do szczesliwego finalu........cdn.Hala

niedziela, 13 maja 2012

wczoraj 12.maja..............

Wczoraj 12 maja 2012 roku moje zycie i mojej rodziny zatoczylo jakby kolo.Nastapilo podsumowanie okresu prawie 54 lat/za dwa miesiace/od kiedy zalozylismy podstawowa komorke spoleczna -jaka jest rodzina.W Urzedzie Miejskim Blonie mieszczacym sie w malym palacyku na ryneczku,pan Burmistrz Zenon Reszka wreczyl nam w imieniu pana Prezydenta RP Bronislawa Komorowskiego odznaczenia za dlugoletnie pozycie malzenskie.Byla to bardzo mila kameralna uroczystosc.Razem z nami odznaczenie to otrzymala jeszcze jedna para malzenska-Pani i Pan R.Bardzo sympatyczna ,przemila para jubilatow.Jak sie po blizszym poznaniu okazalo ,mamy wielu wspolnych znajomych z kregow Polskiej Siatkowki.Tak ,ze znowu sie okazalo jaki swiat jest maly.Mielismy o czym rozmawiac.Czyli los zgotowal nam mila niespodzianke-czulismy sie jakbysmy sie znali juz wiele lat.Pan Burmistrz  sympatyczny mlody czlowiek bardzo nas mile podejmowal .Byl toast szampanem i piekne dyplomy.A,ze jest kryzys niestety zalacznikow nie bylo.Robilismy sobie zdjecia.Niestety ja jako osoba bardzo nie fotogeniczna troche je popsulam.Czulam sie bardzo stremowana,nie moglam dojsc do siebie,czulam sie tak jakbym stala obok tego wszystkiego co sie dzialo ,wokol mnie.Bardzo sie cieszylam ,ze moja rodzina mnie nie zawiodla i byla z nami.Jednak dopiero teraz kiedy pisze te slowa wiem jak malo dalam im odczuc,ze sie ciesze z ich obecnosci.Jak malo dzielilam sie z nimi nasza radoscia.Bylam jakby ,"obecna" a"nieobecna".Przed moimi oczami caly czas przesuwal sie film z tych burzliwych w sumie lat.Ile kompromisu,wysilku,dobrej woli i milosci kosztowala nas droga ktora wspolnie z moim "generalem" przebylismy aby byc,tu w tym miejscu z cala nasza rodzina.Jest to niewatpliwie nasz wielki sukces.Dopiero w domu przy uroczyscie nakrytym stole,zrozumialam ,ze niepotrzebnie sie tak stresowalam.Teraz bardzo zaluje ,ze nie potrafilam sie wyluzowac i przezywac tych pieknych chwil,bardziej radosnie ,bardziej swiadomie.Poprzedniego dnia jak na zlosc moje dolegliwosci bolowe gwaltownie sie nasilily.Nie potrafilam sie wogole poruszac.Zmiana pogody i przeciazenia zrobily swoje.Nafaszerowalam sie wiec ,wszystkimi dostepnymi mi srodkami przeciw bolowymi.Skutek tego byl latwy do przewidzenia........Dopiero dzisiaj kiedy pisze te slowa,jestem w stanie sie odprezyc i uznac ,ze nadszedl juz czas do rozpoczecia nowego etapu naszego malzenstwa .Oby mniej burzliwe...........bylo to nastepne pol wieku...ha ha.Ale jedno moge obiecac,ze bede lepiej sluchac i probowac zrozumiec moje dzieci i wnuki,Przyjmowac serdeczna zyczliwosc moich przyjaciol ,pomagac tym w potrzebie.Bede prosic czesciej swoich znajomych o rade ,zaufam swojej intuicji .Bede sie smiala z swoich slabostek,zaakceptuje je z miloscia.Bede obserwowac nasze zwierzeta  i bede patrzec jak one sie sie ciesza z kazdej chwili.Odkryje ponownie sile spontanicznego dzialania i odruchu.Skupie sie na pozytywnych stronach sytuacji w jakiej sie teraz znalazlam.Bede sie cieszyc  i myslec jak wspaniale jest teraz moje zycie.Moze mi sie to uda.W mysl zasady -lepiej wczesniej niz pozniej.Bardzo bylbym szczesliwa ,aby mi sie udalo.Oczywiscie ,niespodziewane wydarzenia nas czesto zaskakuja.Trzeba to godnie znosic ,a bedzie wszystko dobrze......cdn.Hala

środa, 9 maja 2012

wirtualne spotkania............

Tak sie sklada ,ze tak naprawde realnych spotkan nie mam prawie zadnych.Znajomych w Warszawie,odwiedzam na laczach telefonicznych.Znajomych z lat dawnych spotykam w internecie.Po wystukaniu nazwiska trafiam na osobe ktora kiedys znalam.Moge do niej napisac poprzez portale spolecznosciowe Facebook czy NK.I jesli ta osoba zechce ze mna utrzymac kontakt to sie odezwie i jest to dla mnie wielka radosc.Ale czasem jest tak,ze nie mozna utrzymac kontaktu.Ale wtedy mowi sie trudno-i kocha sie dalej.Niestety z rodziny pozostala tylko niewielka garstka,w Polsce a ci za granica,zyja juz zupelnie innym zyciem.Nikt z nich nie ma interesu w tym aby utrzymywac kontakt z jakas tam ciotka z Polski.Na szczescie mam troche znajomych kolezanek i kolegow z lat szkolnych.Sa przesympatyczni,ale jeszcze aktywni zawodowo i nie wiele maja czasu na podtrzymywanie znajomosci.Ja chyba juz bardzo sie zestarzalam bo ciagle wracam do wspomnien,lat minionych,do swiata ktorego tak naprawde juz nie ma.Mysle ,ze to nie dobrze.Nalezy patrzec w przyszlosc a,nie ogladac sie ciagle do tylu.Niestety ja tak mam i co mam biedna poczac?Kiedys wychowywani bylismy w skromnosci.Ciagle nam mowiono - siedz w kacie tam cie tez znajda.Pokorne ciele dwie matki ssie i.t.p. porzekadla te w wielkim stopniu determinowaly nasze zycie.Nie znalismy takiego pojecia jak-poczucie wartosci.Powiedzenie-Kto sie wywyzsza ten chwaly nie godzien bylo naduzywane.Teraz z perspektywy minionych lat widze jak bardzo owczesne wychowanie mialo wplyw na moje zycie.Niestety,ale takze na zycie i wychowanie moich dzieci.Moj wzorzec postepowania i wychowania moich dzieci mial sie do wspolczesnych realii -jak piesc do nosa.Ja stalam z swoimi pogladami w miejscu a ,swiat parl do przodu.Nadgonic go bylo bardzo trudno.Mimo wszystko jednak moja rodzinajakos sobie poradzila.Kiedy poznalam pewna mloda osobe,ktora niebawem miala zostac czlonkiem mojej rodziny.Zdumiona bylam jej ogromnym poczuciem wlasnej wartosci.Nawet jakos tak nie odbieralam tego pozytywnie,ale z biegiem lat zrozumialam jak dobrze ,ze jej rodzice tak ja wychowali.Bo poczucie wartosci i godnosci jest bardzo gleboko zwiazane ze sposobem wychowania w domu rodzinnym.

Dwa dni temu moje kolezanki i koledzy uczestniczyli w ostatnim pozegnaniu jednego z naszych przyjaciol kaplana Czeslawa.Mial piekna droge zyciowa .Za jego ispiracja wybudowano piekna swiatynie w jednym z slaskich miasteczek.Byl tam pozniej dlugoletnim pasterzem-proboszczem az,do przejscia na emeryture.Jeszcze rok temu uczestniczyl w spotkaniu klasowym w 55 -ta rocznice Matury.Byl pogodnym,dowcipnym kolega.Coraz mniej klasowych kumpli bedzie sie spotykac na rocznikowych spotkaniach.Mysle jednak ,ze Bog bedzie laskawy i pozwoli sie jeszcze dlugo spotykac .....cdn........Hala

niedziela, 6 maja 2012

Jak nas wychowywano............

Ktos kiedys powiedzial ,ze okropna i bardzo trudna rzecza jestwychowywanie mlodego czlowieka.W glownej mierze wychowanie  naszych dzieci polega na intuicji.Wychowujemy ich tak jak nam sie zdaje najlepiej.Ale co moze wiedziec na temat wychowania dziecka mloda 19-letnia panienka.Nagle z dnia na dzien staje sie dorosla.Ona ma kogos wychowywac,odpowiadac za zdrowie malej istoty.Przeciez tak nie dawno sama byla dzieckiem.Zabieram glos w tej sprawie bo bardzo poruszyla mnie sprawa z Sosnowca.Ja tez bylam taka zupelnie nieodpowiedzialna mloda matka Mialam 20 lat kiedy urodzilam,swego pierwszego syna.Jakie mialam pojecie o wychowywaniu i postepowaniu z dzieckiem-zadne.Wtedy kobiety w ciazy nie byly objete taka opieka medyczna jak to ma miejsce teraz.Szczescie jesli z powodu jakiegos zaburzenia znalazly sie w szpitalu.Tam troszke mogla sie wiecej na temat swego stanu i dziecka,dowiedziec.Nie bylo jeszcze wtedy przed pol wiekiem temu,zadnych badan/usg,ktt/Literatura na temat,ciazy i wychowania dziecka byla bardzo uboga.Wszystko polegalo na intuicji.Glownym intuicyjnem napedem byla milosc.I wlasnie milosc do tego malego czlowieczka determinowala nasze postepowanie w stosunku do niego.Ja bardzoczesto mialam chwile calkowitego zwatpienia.Balam sie ,ze zupelnie sie nie sprawdze jako matka.Wyjechalam daleko od rodziny w warunki calkowicie spartanskie.Czasem popelnialam bledy,ktore mogly  miec skutki tragiczne na cale zycie.Opisze jeden taki przypadek.Pewnego razu kiedy maz moj wyjechal sluzbowo,poszlam po mleko do gospodarza ktory mieszkal jakies 150 metrow od naszego domu.W domu zostawilam mojego synka samego.Mial wtedy niecale 2 latka.Nakazalam mu by byl grzeczny.Kiedy wracalam z daleka widzialam juz jego czuprynke na podworku.Biegal w samych spioszkach po lodzie ktory sie topil i cieszyl sie ,ze rozpryskuje sie woda pod jego stopkami.Byl przeszczesliwy.Nie wiem w jaki sposob wtedy wyszedl z domu.Byc moze ,ze drzwi ja zostawilam otwarte.Ale kolo drzwi stal taboret.Bylam przerazona.Balam sie o konsekwencje tego wydarzenia.Balam sie ,ze dziecko moze zachorowac na zapalenie pluc po tej lodowej eskapadzie.Wystarczylo miec tylko minimum wyobrazni.Ja jej jednak nie mialam.Nawet moja mlodosc nie upowazniala do takiej glupoty.Potem juz kiedy powierzano mi moje wnukiciagle o tym pamietalam.mialam pisac o czyms zupelnie innym,a wyszlo jak wyszlo spontanicznie cos innego.cdn.....Hala

piątek, 4 maja 2012

jakby podsumowanie...........

Nie wiem co mysla administratorzy z Onet Bloog.pl Piszac na moim blogu ,ze awaria naprawiona.Wczoraj caly moj napisany prze ze mnie wpis polecial w kosmos .Dzisiaj Sprobowalam ponownie.Nie mam pojecia czy sie uda.Licznik odwiedzin stoi.Pisza do mnie znajomi poczta mailowa,ze kiedy chca sie dostac do bloga maja komunikat,ze takiego o takiej nazwie nie ma.Moze to jacys terrorysci przejeli serwery onetu.?Moze chca na nas wymusic w ten sposob oplaty za korzystanie z blooga na Onet.pl.?Nie wiem o co chodzi ,ale wiadomo jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniadze.No!ale poki co sprobuje podsumowac moj cykl o moich zwierzetach w moim domu

Kazdy kto choc raz byl uwielbiany przez psa lub adoptowany przez kota,prawdopodobnie nie potrafi wyrazic slowami jaka emocjonalna wiez,zaistniala miedzy nimi.Pzy kochaja nas bezwarunkowo,a koty pomagaja w naszym odkupieniu.Nasze wady i przewinienia nie przeszkadzaja im,dopoki czujemy sie dobrze w ich towarzystwie.Swoje zwierzeta nie tylko winnismy karmic i wyprowazac na spacer,ale tez nalezy je zaprosic do naszego zycia,otworzyc dla nich nasze serca.Zwierzeta potrzebuja nie tylko glaskania,przytulania,rozpieszczania.Pragna rowniez zabawy.Trzeba im poswiecic jak najwiecej mozemy,swego czasu,a otrzymamy w zamian bezgraniczne odddanie-o ktorym tylko w stosunkach miedzy ludzmi mozna marzyc.Rozmawiaj z swoimi zwierzakami,a nigdy nie zawioda zaufania jakim je obdarzysz.Smiej sie z ich zabaw-to dobre antidotum na stres.Psy szybko sie zaprzyjazniaja,sa lojalne i nie miewaja humorow.-Koty sa spontaniczne,ciesz sie chwila.To male liniejace,drapiace sie istoty,jakby z innego swiata.Wyslane do nas aby nas uczyc paradoksu "nic nie robienia" w szalonym swiecie,gdzie wszystko musi byc zrobione.Kulka futra zwinieta na biurku kolo mego komputera bezspornie udowadnia,ze imwiecej drzemiesz,tym czesciej doswiadczasz dobrego przebudzenia.To wszystko co napisalam to sa byc moze,wielkie banaly.Ale ,zycie jest banalne i za to je kochamy.Bledow nie poprawialam bo balam sie ,ze znowu wszystko co napisalam pofrunie w kosmos....cdn.Hala

wtorek, 1 maja 2012

nowy czlonek naszej rodziny...........

Kiedy po trudnych przezyciach zwiazanych z moja ciezka choroba i wszystkimi zawirowaniami w naszym zyciu,ktore temu towarzyszyly,-wyladowalismy w malej wiosce pod Warszawa.Zamieszkalismy w domu mojej corki i ziecia.Ja bylam przeszczesliwa od pierwszego dnia.Wreszcie widzialam horyzont.Zielone drzewa,pola a,nie szary blok ,gdzie wszyscy zagladali sobie do okien.Bliziutko do kosciolka na wzgorzu,na cmentarz/gdzie znalazla swoje miejsce moja mama/wszedzie blisko i wokolo dziki zagajnik z bardzo starymi drzewami.Akurat bylo to w maju i na polu widocznym z okna kwitly tulipany.Mialam wrazenie ,ze zamieszkalismy w raju.Lany tulipanow i zonkili,potegowaly to wrazenie.Bylo pieknie.W domu corkina podworki baraszkowaly dwa piekne psy.Sara ulubienica ziecia.Piekny owczarek niemiecki.I drugi mlody/wziety z schroniska/ prawie labrador-pies Joris.Moglismy sie z nimi bawic do woli.Bylo nam bardzo wesolo.Pewnego razu ja poczulam sie na tyle dobrze,ze wybralismy sie na spacer na cmentarz.Byla wczesna jesien i bardzo cieply dzien.Ja o dwoch kulach z wielkim wysilkiem pokonywalam,pol kilometrowy odcinek.Gdzies w polowie drogi przyplatal sie do nas maly zabiedzony kotek.Dziwnie umaszczony bialo ,czarno,bezowy w takie nieregularne latki.Chudzina taka bardzo malutka.Szla z nami mimo,ze ja odganialam ja swoimi kulami.Przed cmentarzem na podworzu koscielnym bawily sie dzieci.Szybko zainteresowaly sie kotkiem i zaczely sie z nim bawic.My poszlismy na cmentarz.Na cmentarzu sobie moglam wreszcie na laweczce odpoczac.Posiedzielismy dobra godzine ,zanim wyruszylismy w droge powrotna do domu.I co widzimy na drodze siedzi i czeka na nas znowu ten maly kotek.Idziemy w strone domu a,kotek za nami.Maz odgania go zawziecie i kiedy nam sie zdaje,ze juz go nie ma -znowu sie pojawia.Dzwonimy do corki ,zeby wypuscila psy,zeby go pogonily.Nic to nie daje.Kotek wskakuje na duza rozlozysta stara lipe,i pnie sie do gory.Ja histeryzuje ,ze przeciez koty trzeba sciagac z drzew i co my zrobimy.Bedziemy musieli wzywac strazakow.Corka z mezem zamykaja psy i ida po drabine.Sciagaja biednego kotka i wypuszczaja.,wyganiajac go z naszej uliczki /nomen omen nasza ulica to ulica Bajeczna/Ja poszlam do domu ale wyszlam na balkon nagle slysze miauczenie.Wychylam sie z balkonu i widze kotka blagajacego o ratunek.Przychodzi syn corki bierze kotka i wyrzuca go poza nasze ogrodzenie.Na nic po chwili kotek jest z powrotem.Bierze go corka na rece i postanawia go zaniesc kilka domow dalej do pani,ktora jest wlascicielka pokaznej gromadki kotow.Myslelismy iz,jest to moze jej kotek.Kotka ignoruje calkiem te koty,ktore sie jej ciekawie przygladaja i znowu wskakuje na drzewo ,ale nie bardzo wysokie.Wtedy corka sie zalamuje i mowi do kotka.Musisz niestety byc nasza.Prznosi to biedne trzesace sie stworzenie /jakby z innej planety/i mowi nam zabierajcie sobie tego kota,jak go przywlekliscie./Zapomnialam napisac ,ze to juz byla druga nasza zdobycz/Pierwszy byl jez.Kiedys Wam tez o nim napisze.Wracajac do kotka.Zoorganizowalismy duza miske jako kuwete i piasek i z zaciekawieniem patrzylismy jak sie kotek zachowa.Kotek pieknie kuwete wywachal i zrobil siusiu ,starannie je zagrzebujac.Dajemu ogloszenia kolo sklepu o naszym znalezisku .Nikt sie nie zglasza.Mamy wiec nowego czlonka naszej rodziny.Odbyla sie narada rodzinna nad imieniem dla kota.Syn mojej corki chcial by byla to Hellen,ale zostal przeglosowany.Rodzina powiedziala skoro babcia sie bedzie najwiecej nim zajmowac niech babcia wybierze jej imie.Corka ja obejrzala i stwierdzila ,ze jest  to kotka .Dostala imie Pusia.Po prostu krotko,zwiezle i na temat...........cdn.Hala