piątek, 22 kwietnia 2016

Swiatowy Dzień Ziemi - czy szanujemy tą naszą przestrzeń i ziemię wokół nas?

Jak długo jeszcze ludzkość będzie w stanie utrzymać tą naszą piękna planetę ?Takie pytanie zadaje sobie pewnie wielu z was. Kiedy się patrzy i słyszy jak wielu spustoszen już dokonała cywilizacja to mamy prawo być zaniepokojeni. Przecież na tej ziemi będą żyli nasi potomkowie.Dzieci naszych dzieci,wnuki,prawnuki itd.Całe nasze pokolenia. Trzeba o tym mowić ,nagłasniać i tworzyć dobre warunki życia na naszej ziemi.Bo nawet jeśli ten skrawek ziemi koło ciebie ma jakiegos właściciela to ta przestrzen wokół,to powietrze jest twoje i tylko twoje czyli nasze. Nie chcę się wymądrzać,ale boli mnie bardzo jak mało o naszej przestrzeni wokól nas wiemy i mówimy.Kiedy dzisiaj popatrzyłam przez okno zobaczyłam ,że na skutek suszy strukturalnej swiat wiosenny nie ma takich barw jak miał jeszcze kilka lat temu. Zielony kolor wiosny jakiś taki bardziej jesienny.Nie ma już takiej soczystej zieleni.Klony które się wysiały koło domu mają kolor jesienny. Po prostu brakuje wody.W tym roku w zimie padał tylko dwa razy śnieg. I teraz wiosną jeśli już pada deszcz jest bardzo skąpy.Zlewne deszcze burzowe nic nie daja.To powinny być kilkodniowe opady ciagłe aby ziemia potrafiła się zregenerować i wrocic do własciwej struktury. Trudny temat bo jak pogodzic ogien z wodą.Mieszkancy ziemi chcą słońca ,ciepła a tylko nocą ewentualnie może sobie popadać. Szef z gory nie bardzo jest skłonny to wszystko tak ustawić / jeśli wierzyc w jego istnienie/.Ingerencja ludzi w klimat jest tak dalece posunięta ,że musimy wszyscy starać się sprężyć i zrobić wszystko aby ochronić naszą planetę.Każdy w swoim środowisku,domu,miejscu życia powinien oszczędzać przede wszystkim wodę.Woda to życie i to trzeba chronić. Właściciele domków jednorodzinnych powinni mieć przygotowane duze pojemniki na wodę deszczową do podlewania ogródka. Wiem ,że u naszych sąsiadów za Odrą jest to wymagane wyposażenie domów.I u nas też tak być powinno ,uważam moim skromnym zdaniem.I to by był mój mały głos na okoliczność Swięta Ziemi.napisała Hala cdn.

środa, 13 kwietnia 2016

Dzisiejszy dzień 13 kwietnia przed wielu ,wielu laty.Dlaczego go wspominam?

Dlaczego w tym dniu tak chętnie wracam do wspomnień ? Po pierwsze bo jestem już w takim wieku ,ze pamięć "wsteczną" mam uruchomioną na stałe. Po drugie bo lubię a po trzecie uważam ,że miałam ciekawe życie i winnam się swoimi wspomnieniami dzielić.I mam nadzieję ,że  kogoś tym zainteresuję i przeczyta. Przed  pół wieku z okładem urodził się w małym miasteczku górniczym Rydułtowy mój wspaniały syn..Ja jego matka jeszcze nie miałam 20 lat. Wyszłam za mąż za młodego oficera Wojsk Lotniczych i razem z nim wyjechałam do "leśnego garnizonu" gdzie pełnił służbę.Kiedy okazało się,że jestem w ciąży bardzo się martwiłam. Moje zdrowie od początku ciąży bardzo się pogorszyło .Ciąża była  zagrożona.Zaraz na początku ujawniło się zatrucie ciażowe i niewydolność nerek. A,że był to rok 1958 kiedy nie było żadnego usg ani ktt tylko trąbka i ucho lekarza. Po swietach Bożego Narodzenia w roku 1958 kiedy dostałam wysokiej temperatury zostałam odwieziona saniami do szpitala w Opatowie Kieleckim.Bardzo mnie wtedy zasmucił starszy pan doktór ktory powiedział mi,że to będzie cud jak uda się ta ciążę utrzymać. Pamiętam dobrze tego starszego pana doktora ktory studia medyczne konczył we Lwowie. Nazywał się dr.Ornatkiewicz i miał asystenta dr.Ołubca.Cudowni lekarze kiedy wystąpiłyjuż bóle zapanowali nad sytuacją.Rzucawka ustąpiła i udało się uratować moje dziecko.Leżalam w tym małym szpitalu prawie dwa miesiące.Wreszcie mogłam zacząc jeść i poczułam się lepiej.PoPostanowiliśmy ,że pojadę do mojej mamy i tam urodzę swoje dziecko. W szpitalu w Rydułtowach pracowała wtedy jako położna moja szkolna kolezanka a lekarzem był  też mój dobry znajomy brat kogoś z dalszej rodziny. Cały poród był książkowo patologiczny.Lącznie z koniecznoscią reanimacji dziecka.Jak to wtedy wyglądało ano: za nóżki i woda ciepla zimna i klaps i się udało . Po kilku minutach  usłyszeliśmy płacz mego synka.Co to była za radość.Siostra zakonna Palotynka szczerze się popłakała i póżniej mi opowiadała ,że bardzo się bała.Ale się goraco modliła i pomogło.Teraz kiedy słyszę pod jaką opieką sa młode mamy i dzieci to sobie myślę,że mają wielkie szczęscie ,że żyją w innym czasie.Czy to ,że my tak wiele i ciężko przeżyliśmy w życiu było dla nas dobre? Czy nam cos dało czy może zabrało to ze bylo nam tak cieżko?Nie wiem osądzcie sami.Ja wiem ,że kazdy na swój sposób przeżywa swoje życie.Moj syn wyrosł na wspanialego faceta .Dobrego człowieka i dzisiaj może to ja i mój maż powinniśmy wypic lampkę szampana aby uczcic ten dzien jego urodzin.Przepraszam za moje wynurzenia,tak jakos musiałam wyrzucić z siebie te wspomnienia.Bo ja miałam wtedy 20 lat.I kiedy słyszę o tych młodych mamach po 30 -ce i 40 ce które narzekaja ,ze tak trudno jest teraz rodzić dzieci to zwyczajnie jest mi smutno.Mam nowy komputer i o dziwo mogę pięknie się logować aby pisać posty.Jeste szcześliwa.Pozdrawiam wszystkich.Bądzcie dla siebie dobrzy na wiosnę..... napisała Hala cdn.

czwartek, 7 kwietnia 2016

Szczęśliwa a dlaczego ? zaraz się dowiecie...........

Udało mi się po kilku próbach i oto jestem.Jest to tak jakby wygrała los na loterii.Tak się cieszę. Czy wierzycie w sny? Moja mama bardzo w sny wierzyła ale, że sny miała zawsze niezbyt wesołe to i jej humor nie zawsze był radosny.Trudno ją było rozweselić,rozbawić.Tylko kiedy w jej pobliżu znalazły się dzieci zmieniała się w dobrą wrozkę i całą sobą ukazywała jak bardzo się cieszy.Kochała dzieci .Swoich wnukow i prawnuków wprost uwielbiała.Ale tez dzieci małe ktorych nie znała obdarzała zawsze wielka czułością.Kupowała zawsze ze swojej emerytury pudło cukierków i wafelki w czekoladzie i siadała sobie na ławeczce koło klombu pod blokiem i czekała. I nagle po chwili oblegała ja chmara dzieciaków a ona w środku radosna z ich towarzystwa.Bardzo jej tych chwil brakowało kiedy znalazła sie u nas wysoko na 6 tym piętrze w Warszawie. Dlaczego o tym piszę. Bo dzisiaj w śnie ,spędziłam w jej towarzystwie  prawie całą noc.Chodziłyśmy po naszym miasteczku,robiłysmy jakieś zakupy i bardzo nam było dobrze ze sobą. Dokładnie pamietam ten sen.Zapytałam mamę i jak ci tam mamo?Popatrzyła na mnie i powiedziała spokojnym głosem : dobrze ale,czekam na Ciebie. Spojrzałam na nią i nią i roześmiałam się.Bo kilka dni temu w internetowej zabawie mi wyszło ze umrę dopiero mając 102 lata. Sen dzisiejszy był tak realny,ze kiedy się obudziłam nie wiedziałam czy jestem w życiu czy na jawie. Ale jestem bardzo szczesliwa ,ze zobaczyłam swoją mamę w takiej dobrej kondycji.Przeciez ona 10 lat nie chodziła a dzisiaj ze mna chodziła po sklepach.Postanowiłam więc zagrać w Toto Lotka bo jednym z marzen mojej mamy było wygrać jakas konkretna sumę.Często mówiła mi ,że chciałaby moc wszystkim dać  tyle pieniędzy żeby było im dobrze.Zresztą jej ulubionym zajęciem z racji spotkan rodzinnych było wręczanie kopert z załącznikami.Była wtedy w swoim zywiole.To było clou programu naszych spotkan rodzinnych.Obawiam się jednak,ze ci dorośli juz teraz panowie nie bardzo to pamiętają a nawet jak pamiętają to jest to juz sprawa przebrzmiała.Mam nadzieję jednak ,że kiedy tym panom włączy się już pamięć wsteczna to sobie te chwile przypomna i zmówia choć jeden paciorek za dusze swojej  prababci. Sprawy polityczne i społeczne sa w naszym kraju takie trudne ,że tylko fajne rzeczy w  naszych rodzinach przynosza nam radość.Moje dwa prawnuki Filip i Julian bardzo zdrowo sobie rosna.Sa wspaniałymi wesołymi dziećmi i tylko trzeba zrobić wszystko aby mogli spokojnie żyć.Miałam pisać zupełnie o czym innym.Ale kiedy po tak długim oczekiwaniu o wej