poniedziałek, 27 lutego 2012

zima jednak nie odpuszcza............

Wczoraj rano nie wierzylam oczom.Wrocila zima.Znowu zrobilo sie bialo i temperatura spadla ponizej zera.Dlatego ten nowy swiezy "puder"trzyma sie calkiem,calkiem.Teraz rano kiedy pisze te slowa jest u nas w Bramkach -2C.Mysle ,ze zima jeszcze raz pogrozila nam palcem.

To co podala dzisiejsza prasa i media w sprawie uzywania soli przemyslowej do solenia wedlin ,szynek miesa,serow i roznych innych przetworow spozywczych jest i powinno byc zakwalifikowane jako zbrodnia przeciw ludzkosci.Tak ,ja tak mysle.Moze ktos pomysli,ze to stwierdzenie jest na wyrost.Otoz,napewno nie.Wiemy co sol sypana na drogi potrafi zrobic z oponami samochodow i karoseriami.Co robi z nawierzchnia drog i rosnaca obok drog roslinnoscia.Po prostu ja zzera.Teraz kiedy prawie caly przemysl spozywczy jest w prywatnych rekach,jest to szczegolnie niepokojace.Ja wiem ze prywatni wlasciciele musza ciac koszty.Przeciez gdyby bylo inaczej nie mieli by za co budowac swoich kosztownych rezydencji,nowych basenow itd....Wycieczki zagraniczne do roznych egzotycznych miejsc,budowa jachtow,awionetek to kusi i nobilutuje w srodowisku .Trzeba jak najszybciej nadazyc.Wybudowac lub kupic letnia rezydencje w Toskanii.Wiem ze roznica w cenie byla bardzo atrakcyjna,miedzy sola techniczna a zwykla sola jadalna.Ale na Boga jakas etyka chyba zobowiazuje.Mysle ze CBS /choc nawiasem mowiac nie bardzo im ufam/wezmie sie do roboty i zrobi z tym porzadek.Odrebnym zagadnieniem sa kontrole Sanepidu.To prawda,czesto mozna z nimi sie dogadac-wiadomo jak.W latach 50-tych ub.wieku byla tzw.afera miesna.Wtedy sprawcy zostali bardzo surowo potraktowani.Mysle ze nie koniecznie,zaraz trzeba nowym aferzystom odbierac zycie.Ale przepadek mienia im sie nalezy.Oczywiscie kiedy bezspornie udowodni im sie ich wine przez sad.Droga jest daleka.Poki co bojkotujmy te plastikowe pseudo szynki ,poledwice balerony a bedziemy zdrowsi.Choc to co juz nas  w jakims stopniu dotknelo swoje juz zrobilo.Dlatego do lekarzy gastrologow nie mozna sie dostac.Zdaje sobie jednak sprawe ,ze moj glos w tej sprawie ma mala wage i nie spodziewam sie radykalnych zmian.Ale miec nadzieje trzeba miec zawsze.

Pokazalo sie slonce musze sie zajac moim kotkiem Pusia .Pora na codzienna zabawe w zajaczki.Juz sie przypominala,slodko miauczac.Byla nawet bardzo rozmowna.......cdn......Hala

 

sobota, 25 lutego 2012

co nowego w Bramkach.....

Wlasciwie to nie bardzo wiem.Moje wiadomosci ograniczaja sie jedynie do tego,co widze za swoim oknami.Poniewaz mamy okna na cztery strony swiata ,to czasem cos niecos mozna zobaczyc.Stopnial snieg  i na opuszczonej posesji ukazal sie oplakany widok.Duze smietnisko.Przykro mi bardzo,ze mieszkancy maja takie male poczucie estetyki i piekna i tak za nic maja apele o nie wyrzucanie smieci byle gdzie.

Moj "general"ktory jest glownym zaopatrzeniowcem naszej rodziny przyniosl dzisiaj newsowa wiadomosc.Otoz sympatycznemu wlascicielowi "Sklepu u Darka" urodzil sie upragniony syn.Ma  dwie coreczki i teraz doczekal sie syna.Czyli przybyl nowy mieszkaniec Bramek.Serdeczne gratulacje.Prowadzenie sklepu na wsi to bardzo ciezki kawalek chleba.Teraz,kiedy ludzie maja samochody a,markety dosyc blisko trzeba sie dobrze nauwijac aby,zdobyc klienta.Sympatycznemu Panu Darkowi serdecznie kibicuje,aby dal sobie rade i dalej sie pieknie rozwijal.Bedzie mu to bardzo potrzebne

Nasz mily sasiad Pan W jakos dochodzi do siebie po smierci syna.Jego krzatanina wokol domu jest dla nas wielce mobilizujaca.Myslimy jak on,starszy przeciez od nas moze?to i my mozemy i bierzemy sie do roboty.Wiatr ktory hula od kilku dni pieknie osuszyl teren i moze w tym roku nie bedzie w naszej piwnicy wody.Kotka Pusia otwarla sezon wiosenny.Wyszla na dwor i odrazu postanowila sprawdzic swoja kondycje.Zaliczyla dwa wejscia na drzewa,i wcale nie miala klopotu z zejsciem.Czyli z jej kondycja jest dobrze.Codzienne cwiczenia w lapaniu zajaczkow nie poszly na marne.Spotkala swoje znajome kotki,przywitala sie ,ale grzecznie wrocila do domu.Mysle ,ze jeszcze nieraz zaskoczy nas gwaltowna zmiana pogody,ale juz blizej lata jak dalej..........cdn.Halina

Co cie inspiruje.........

Moja inspiracja jest ogolnie mowiac samo zycie.Ono mnie inspiruje na co dzien i od swieta.Jego blaski i cienie.Poniewaz jestem osoba niepelnosprawna i  wieku  grubo po Balzakowskim mam juz swoje przemyslenia,ktore prosze pozwolic przytocze w punktach.Co czlowieka moze zainspirowac:

1.Wyobraznia

2.Zdolnosci tworcze-ciekawosc swiata,ludzi,rzeczy,podejmowanie wyzwan,odwaga w przekraczaniu pewnych granic.

3.Wytyczona droga-nasz szlak ktorym podazamy do celu.

4.Tworczy niepokoj.

5.Marzenia- do spelnienia.

6.Gotowosc do walki.

7.Odrobina chocby talentu.

8.Zapal -aby nie slomiany

9.Cel -jasno wytyczony,dobrze zdefiniowany.

10.Zrodlo z ktorego czerpiemy inspiracje:Teatr,sztuka,muzyka,literatura i wszelkie inne media.

11.Uwrazliwienie na piekno.

12.Spotkanie wlasciwej osoby na swojej drodze zycia.

Nie uzasadniam swojego wyboru.Ja tak mysle i mam nadzieje ze mi wolno.

piątek, 24 lutego 2012

Przedwiosnie.......... czy aby,na pewno?

Rano obudzila nas piekna pogoda.Pogodne niebo,slonce tylko wiatr troche jak na moje zyczenie zbyt duzy.Wszystko niestety okolo godziny 13-tej uleglo zmianie.Niebo sie zachmurzylo,wiatr duje jak szalony.Ogolnie byle jak.Wiem ,ze taka jest uroda przedwiosnia.Pogoda zmienia sie jak w kalejdoskopie.Dopiero jak sie ustali prawdziwa wiosna bedzie lepiej.Chociaz nie koniecznie Nasz klimat to jakis taki grymasny jest.Ale i tak kochamy te nasze polskie pory roku.Cieszy nas deszczowa wiosna/bo lepiej rosnie w polu/Krotkie lato nas denerwuje .Za to dluga zlota jesien to jest cos!I tak w kolko rok za rokiem nam ucieka .

W ubieglym tygodniu byl w Polsce Gordon Matthew Summer zwany Stingiem.Bardzo to ciekawa osoba na firmamencie gwiazd,swiatowej muzyki.Od 25 lat jego miejscem na ziemi jest scena.Jest dojrzalym powaznym muzykiem.Jego droga do kariery muzycznej rozpoczela sie dosc pozno.Najpierw probowal sie spelnic w roznych innych zawodach.Byl mleczarzem,pracowal na budowie.Wykonywal tez zawod urzednika od podatkow.Na koncu zostal nauczycielem w malym miasteczku.Uczyl wszystkiego po trochu.Jednak swoje miejsce znalazl w muzyce.Album "Roxanne" zapewnil mu wielka popularnosc.Jest czlowiekiem zrownowazonym .Nie powoduje skandali.To zyskalo mu sympatie i powazanie.Bierze udzial w wielu swiatowych akcjach charytatywnych.O swoje interesy dla dobra swojej rodziny tez potrafi doskonale zadbac.Dorobil sie kilku pieknych domow w roznych miejscach na swiecie .Ale pozostal skromnym facetem.U nas w Polsce byl juz 7 razy.Nigdy nie ma klopotu z sprzedaza biletow na jegowystep w Sali kongresowej w PKINCiekawostka jest fakt,iz w rodzinie ma polaka Stanislawa to jego wuj ktory jest mezem siostry jego ojca.Powiedzial w wywiadzie z Magda Molek  iz dumny jest bardzo z tego faktu,ze ma polaka w rodzinieJa czasem slucham radia i wnecie tez lubie go posluchac Starego Dobrego Stinga.Zeby tylko doba byla troche dluzsza.!!!Dzisiaj postanowilam przeczytac blogi nagrodzonych  w dorocznym konkursie na Onet.pl O swoich wrazeniach napisze niebawem..........cdn.Hala

czwartek, 23 lutego 2012

znajomi z internetu..........

Mysle,ze po blisko roku intensywnego uzywania internetu i logowania sie na roznych forach internetowych,moge podzielic sie swoimi spostrzezeniami.Wspaniale medium jakim jest internet sluzy wielu celom.Jest kopalnia wiedzy wszelakiej na rozne nawet najbardziej odlotowe pytania.Dzieki temu poznalam dokladnie historie miejsc w ktorych bylam i zylam.O niektorych sprawach nie mialam wogole zielonego pojeciaOkazuje sie ,ze mialam bardzo slabe pojecie o historii moich rodzinnych stron.Tyle lat tam mieszkalam,a dopiero teraz te strony odkrywam.Probowalam sie tez dowiedziec o stronach rodzinnych mojej mamy.W internecie sporo sie dowiedzialam o malym,zapyzialym miasteczku na Ukrainie/kiedys byla tam Polska/Poznalam takze bardzo ciekawa historie miejsca urodzenia mojego meza.Zywiecczyzna ,Bielsko-Biala ktore teraz na nowo odkrylam,zadziwilo mnie i wprawilo w nieklamany zachwyt.Na forum NK odnowilam znajomosc z kolezankami i kolegami szkolnymi.Troche niestety dzialalnosc tego portalu podupadla.Wiele ludzi zaniechalo logowania sie i prowadzenia czynnego udzialu.Sa bo sa na portalu ,ale nie uczestnicza ,nie koresponduja -albo bardzo rzadko.Troche mnie smiesza /tylkobardzo prosze nie obrazajcie sie/te codzienne odfajkowania swej obecnosci wierszykiem na komentarzu.Ja bardzo lubie poezje ale,rzadko ja czytalam.Teraz powoli sie z nia zapoznaje dzieki pieknym wierszom zamieszczanym przez znajomych na moim profilu.To tak naprawde moj jedyny kontakt z poezja i bardzo go sobie cenie.Podziwiam internautow,za ich godna podziwu zdolnosc wyszukiwania pieknej poezji.

Z Facebookiem zaprzyjaznilam sie przypadkiem.Moje dorosle juz wnuki byly juz na fejsie/tak sie popularnie mowi/Wiec i ja ich babcia nie moglam sie tam nie znalezc.Chcialam byc z nimi,ale mysle ze za bardzo zachwyceni to chyba nie byli.Owszem ,zgodzili sie byc moimi znajomymi,ale nic po za tym.Nie prowadzimy ozywionej konwersacji na fejsie.Jestesmy tam tylko dalekimi znajomymi.Te rozne facebookowe pomysly to dla mnie czarna magia.Nie rozumiem niektorych polecen,roznych akcji,pytan.Ciagle cos zmieniaja to nie na moja skolatana glowe.Jest takie powiedzenie proste ale bardzo trafne:"jak babo nie potrafisz nie pchaj sie na afisz"Ja sie niestety ni e zastosowalam do tego i mam co mam.Bardzo sobie cenie rozne znajomosci z osobami poznanymi z Sandomierza Mojego kochanego Krolewskiego Miasta.Szczegolnie mam wielki podziw dla ludzi mieszkajacych teraz w Stanach.Jakie oni piekne zdjecia publikuja z wspanialych morskich zeglarskich podrozy.Poznaje tez Stany oczami mojej bratanicy ktora od roku przebywa w Stanach i wlasnie na fejsie publikuje swoje zdjecia.Jestem z niej bardzo dumna

Blooga na Onet bloog zaczelam pisac 9 kwietnia 2011 roku.Pisze to dla siebie kiedy mam jakis problem,kiedy mi smutno.Na poczatku mialam taki natlok wspomnien ktorymi musialam sie z kims podzielic.Pisalam wiec rozne wspomnienia,potem o dniu codziennym ,co takiego sie wydarzylo i jak zyjemy.Czasem zapedzam sie w klimaty tracace filozofia  czy dydaktyka.Bardzo tego u siebie nie lubie.Ale czasem emocje biora gore i mnie ponosi w takie dziwne klimaty.Walcze z tym,ale ze skutkiem miernym,bardzo miernym.Moj blog jest ascetyczny,surowy,pelen bledow ortogr,gramat,jezykowych.Nie robie korekty bo pisze od razu na czysto.Korektor urobil by sie po pachy.Jest podobno jakis program ktory odrazu poprawia bledy w komputerze ale nie wiem jak sie go instaluje.Takze polskich /ogonkow /nie moge robic klawisz "alt u mnie nie dziala.Tak ,ze ktos kto to czytama tego dosc.Pociesza mnie tylko fakt ze 1724 osoby weszly na mojego bloga i mysle ze choc kilka zdan przeczytaly.Na dzien dzisiejszy bylo 102 komentarze .Roznych/nie wszystkie czytalam/.Nie wiem czy jest  to dobry wynik czy slaby?Ale jaki by nie byl jest moj wlasny............cdn.Halina

poniedziałek, 20 lutego 2012

To nie moja sprawa........i inne....

Dzisiaj moderatorzy nas zachecaja aby podyskutowac,lub zajac stanowisko w sprawie naszego udzialu ,kiedy cos niepokojacego dzieje sie wokol nas.Otoz wiele razy,mialam watpliwa okazje byc swiadkiem przykrych wydarzen.Takie mam szczescie.I za kazdym razem przyrzekalam sobie ,ze nic nie bede widziec ,ani slyszec.Jedno takie zdarzenie szczegolnie zapadlo mi w pamiec.Bylo to juz dosc dawno temu w Warszawie.Wracalam z pracy autobusem.Nagle do autobusu wsiadl mlody mezszczyzna i podszedl do jednego z pasazerow i zaczal go walic piesciami w glowe,lzyc i kopac.Nikt w autobusie nie reagowal.Kierowca jednak zachowal sie bardzo przytomnie zablokowal szybko wszystkie drzwi autobusu i zatrzymal autobus.Mielismy szczescie z naprzeciwka jechal patrol policyjny,szybko zaraz nawrocil i policjanci podeszli do autobusu.Skuli faceta w kajdanki i zabrali.Przedtem jednak zapytali czy ktos cos widzial?Ja poniewaz bylam bardzo blisko potwierdzilam co sie dzialo i podalam swoje personalia.Kiedy doszlam do domu,nie zdazylam jeszcze mezowi opowiedziec co sie zdarzylo,jak zjawila sie juz policja.Wreczyli mi wezwanie na nastepny dzien na komende.Mieli wtedy taka zasade "dzis rozrabiasz jutro jestes ukarany".I tu nastapilo najgorsze.Na komendzie w obecnosci tego lobuza potwierdzono moje personalia i wysluchanojak to bylo.Martwilam sie od tej chwili tym ze jesli,on ma dobra pamiec i zapamieta sobie moj adres i inne dane,to co to bedzie.Pozniej dlugo po tym zdarzeniu kiedy czasem jechalam tramwajem a,przy naprawie torow czesto pracowali wiezniowie balam sie i ukladalam sobie w glowie czarne scenariusze.Czy warto reagowac? Kazdy musi z tego zdazenia wysnuc sobie swoj wniosek.Ja juz swoje wiem.

Bardzo zaniedbalam swoj alfabet Bylo od tylu S jak Sandomierz.Teraz R -przychodzi mi na mysl slowo ROZSTARGNIENIE.Jestem mistrzynia swiata w tym wzgledzie.Teraz jest juz lepiej bo duzo nad tym pracowalam,ale kiedys wierzcie,mi mocno komplikowalo mi zycie.Szczytem tego bylo takie zdarzenie:poszlam na dyzurke przy naszej jednostce i patrzac na mego meza w towarzystwie jeszcze kilku oficerow,grzecznie jego samego pytalam o majora B./taki mial wtedy stopien wojskowy/.Bardzo sie zdenerwowalam ,nie rozumialam z czego tak sie smieja? P-jak PODROZE-To jedno zmoich niedosciglych marzen.Podrozowac,zwiedzac swiat,byc globtroterem,poznawac nowych ludzi,byc obywatelem swiata.Skonczylo sie jak sie skonczylo.Jestem podroznikiem-takim palcem po mapie.Nasz piekny kraj zwiedzilam w miare dokladnie.Bylam tez pare razy we Lwowie i w dawnym NRD.Przeczytalam wiele ksiazek podrozniczych.Zaliczylam wszystkich liczacych sie w tym temacie autorow.Mozna wiec powiedziec ze bylam wszedzie,ale ze nie osobiscie? to juz inna sprawa.Tak ulozylo sie moje zycie.O-jak OBIETNICA.Czesto skladamy rozne obietnice .Niestety rownie czesto sa one bez pokrycia.Nie spelnione!.Szybko czesto zapominamy co obiecalismy komus a,co sobie?I jak wtedy wygladamy?Czasem choc bardzo bysmy chcieli byc slowni ,nie dajemy rady.Zalamujemy sie lub wycofujemy nasze obietnice a,zycie biegnie szybko dalej i juz nie jestesmy w stanie tego nadgonic.Zoatajemy w tyle z naszymi obietnicami i z zalem ze znowu cos sie nam nie udalo.Ja analizujac swoje zycie w tym wzgl.i bilansujac awoje zycie wyszlam na zero.Tyle samo zyskow,co strat. Dalszy ciag mego alfabetu od tylu niedlugo..........cdn.Hala

niedziela, 19 lutego 2012

starosc sie Panu Bogu nie udala.................

Temat wywolany przez moderatorow blog onet.plsklonil mnie do zabrania glosu na ten temat.Co jest lepsze ,bycie do konca z rodzina?Czy pobyt w domu opieki .Tak ,ulozylo mi sie zycie ,ze przez 10 lat opiekowalam sie razem z moim mezem moja mama.Na poczatku jeszcze troche chodzila,po kilku latach juz nie mogla.Byla z nami do konca.W grudniu dostala wylewu,przestala mowic,przestala jesc,byla juz calkowicie wycofana.Jednak byla.Miala 95 lat kiedy 13 stycznia  odeszla spokojnie w czasie snu.Kiedy po pogrzebie troche doszlam do siebie .Planowalam dluzszy odpoczynek,wyjazd do sanatorium,zajecie sie moim mezem,rodzina w wiekszym stopniu niz,dotychczas.Niestety nie bylo,mi to dane.Uleglam powaznemu wypadkowi,operacje,szpitale,rehabilitacja to byla moja codziennosc.Pozostalam niestety,osoba niepelnosprawna.Teraz ja wymagam calo dobowej opieki.Przeprowadzilam sie do corki.Mamy u niej wspaniale warunki lokalowe.Jednoczesnie zlozylismy dokumenty do domu emeryta wojskowego.Czekamy na miejsce.Jest to jednak bardzo dlugi okres czasu az,zwolni sie  miejsce.Dom emeryta wojskowego mial sie rozbudowywac.Mialy byc przygotowywane male kawalerki 2 pokojowe dla malzenstw.Z powodu kryzysu wszystkie plany upadly.Nic w tej sprawie sie nie dzieje.Zdajemy sobie sprawe,ze nasze plany moga byc nierealne.Ale mamy rodzine i chyba razem damy rade.Czasami sa pewne klopoty,niemoznosc porozumienia sie najczesciej w drobnych sprawach.Ale przy naszej wspolnej checi do kompromisu,jakos sie coraz lepiej dogadujemy.Teraz kiedy corka jest sama ,mysle ze i my jestesmy jej potrzebni.Mysle ze wybor czy dom opieki czy pozostanie w domu musi byc swiadomym wyborem.Nie mozna sie kierowac w tej sprawie chwilowymi emocjami.Sa to zby powazne sprawy.Moje wychowanie przebiegalo w domu wielopokoleniowym.Taki, wiec wzorzec wyssalam kolokwialnie mowia z mlekiem matki.Zawsze byla babcia-"oma' tak na Slasku mowilo sie na babcie i "opa" dziadek.Byly ciotki ,ich dzieci.Nieraz w domu bylo jak w ulu.Roznie bylo ,ale razem sie klocili i godzili.Razem plakali i razem sie cieszyli .Sa niestety sytuacje ,ze dom opieki jest jedyna mozliwoscia egzystencji starego czlowieka.Brak bliskiej rodziny,rodzina patologiczna,lub inne trudnosci w zapewnieniu opieki.Wtedy pozostaje dom opieki.Poniewaz nasze spoleczenstwo gwaltownie sie starzeje ,ludzie zyja dluzej trzeba ,zeby nasze rzady  i sejm podjely ten temat.Trzeba wesprzec kazda inicjatywe.Powinny powstac male domy opieki w kazdej gminie.Pomoc nalezy tym ktorzy podjeli by sie takiej inicjatywy.W Niemczech buduje sie wlasnie takie male lokalne domy opieki w ladnych okolicach.Senior zasluguje na takie specjalne potraktowanie.On juz swoje zrobil.Pracowal swoje 30 lat.Wychowal swoje dzieci,nierzadko takze prawnuki i teraz naleza musie dobre warunki egzystencji.Duze domy opieki takie molochy napewno nie spelniaja namiastki domu rodzinnego.Wlasnie takie male,kameralne domy prowadzone przez ludzi uwrazliwionych na drugiego czlowiekamaja w naszym kraju przyszlosc.Mysle ,ze powinien byc stworzony taki specjalny projekt ktory podjal by sie pilotowac ta sprawe i przy pomocy dotacji z Unii rozwijac takie inicjatywy.Oj! cos sie chyba zbytnio rozmarzylam......a moze nie..... cdn.Hala

piątek, 17 lutego 2012

Kotka Pusia i nie tylko............

Dzis Swiatowy Dzien Kota.Z tej,to okazji zlozylam juz zyczenia mojej Pusi.Ubralam ja w czerwona wstazeczke i dumnie z nia paraduje.Ma byc swiatecznie wiec jest.Zlozylam tez zyczenia pewnemu kocurkowi z Bielska Bialej.Mysle ,ze jego Pani mu je przekaze."general" poszedl do ogrodu i dla kotkow ktore nas odwiedzaja wysypal cala miske pysznego Whiskasa -miesne paszteciki.Przychodzi do nas taki sliczny kocurekczarny o pieknych zielonych oczach.Latem bardzo sie przyjaznil z nasza Pusia.Teraz kiedy Pusia w zaden sposob nie chce biegac po dworze ,on prowadza sie z inna kotka taka w czarno biale latki.Maz im czesto wsypuje kolo naszego ogrodzenia resztki jedzenia.Kiedy Naszej Pusi powiedzielismy ze to co ona zostawi dajemy kiciusiowi,zawsze choc odrobine zostawia dla kiciusia.Ci ktorzy zagladaja na mojego bloga od dawna ,wiedza skad wziela sie Pusia.Ja tylko przypomne ze,jest znajda z cmentarza.Jest nie wiadomo skad ?Jak z innej planety.Jej pochodzenie jest wielka tajemnica.U kogo byla swoje pierwsze pol roku?Tego nikt nie wie!!!Dla mnie kot to jedna wielka niewiadoma.Nigdy nie wiesz jak na Ciebie zareaguje.Czy da sie poglaskac.popiescic?.Psy maja radosc wypisana na mordce.Kot jest zawsze troche nieufny.Pusia lubi,zeby sie nia interesowac.Puszczac jej "zajaczki".Kiedy rozpakowywalam jeszcze pudla z roznymi bambetlami byla przeszczesliwa kiedy mogla sie w tych pudlach chowac.Skacze tez po szafach i regalach,im wyzej,tym lepiej.Daje nam wiele radosci.Juz sobie nie wyobrazam zeby jej nie bylo.Zycze tez wszystkim biednym kotkom ktore nie maja domu aby,go wkrotce znalazly i byly szczesliwe.Mam swietnych znajomych urocza pare z zagranicy ktorzy tez kochaja bardzo swego pieknego kotka.Jej tez skladam serdeczne zyczenia zdrowka,i dobrego humorku.   cdn......Hala

czwartek, 16 lutego 2012

kiedy przyjdzie wiosna........

Taraz kiedy sie juz nazimowalismy marzymy o wiosnie.I wyglada na to ze ciagle nam jest cos nie tak.Niestety jest to taka natura czlowieka.Stale mysli o tym czego chwilowo nie ma.Ale moze to jest tak wlasnie dobrze,ze przez to posuwamy sie do przodu a,nie zastygamy w bezruchu.Wyslalm do moich przyjaciol na NK piekny slajdzik wlasnie o wiosnie .Niech popatrza na kwiaty i sie ich widokiem rozwesela. Dzis jest "tlusty czwartek".Od rana wszystkie stacje tv przypominaja nam ze dzisiaj musowo trzeba jesc paczki  i inne slodkosci.Ja bede piekla faworki.Paczki to wyzsza szkola jazdy,aja niestety jej nie spelniam.Paczki beda z cukierni.Jak juz sie tak zaslodzimy to bedziemy myslec jak zgubic te zbedne kilogramy .I wtedy pomyslimy ze trzeba jeszcze kawalek drogi przed domem odsniezyc albo pojsc na spacer.Mnie pozostaje tylko stacjonarny rowerek.Ale dobre i to.

Wczoraj w Sosnowcu pochowano tragicznie zmarla mala Madzie.Mnie ciekawi tylko ile wsrod licznych zalobnikow na cmentarzu bylo lludzi ktorzy byli tam z potrzeby serca a ilu bylo  zwyklych ciekawskich gapiow.No ,tak ludzi zadnych sensacji nigdy nigdzie nie brakuje.Zauwazcie kiedy sie wydarzy jakis wypadek ilu zaraz jest gapiow.Jestesmy ciekawskim narodem.Lubimy sie interesowac sasiadami.Ale juz z pomoca kiedy trzeba jej udzielic,tak sie nie wyrywamy.Wolimy z daleka.Jest nawet na Slasku takie powiedzenie,ze rodzina ktora nie za bardzo zyje w silnej wiezi z sasiadami to rodzina "przed sia".Kto z Slazakow zabladzi na mojego bloga bedzie wiedzial o co w tym chodzi.Mysle ze jutro tez bedzie fajny dzien i przyniesie mile wiadomosci.Czego i Wam i sobie zycze.........cdn Hala

środa, 15 lutego 2012

hu,ha nasza zima zla..................

Smiac mi sie chce jak sobie przypomne nasze obawy co do zimy.Ze juz jej nie bedzie,ze gwaltowne ocieplenie klimatu i takie tam rozne gdybania.To wszystko mozna wlozyc miedzy bajki.Jest zima i tojaka.Najpierw prawie 3 tygodnie siarczystych mrozow,a teraz sniegi zawieje sniezne.Dzisiaj u nas w Bramkach dulo nieziemsko.Moj "general" musial pojsc do sklepu,wczoraj mu sie nie chcialo .Dzisiaj nie bylo -zmiluj.Skonczylo sie jedzenie dla naszej kotki Pusi.A dla niej Pan jest gotow na najwieksze poswiecenie.Co prawda do sklepu nie jest daleko ale,jednak.Ubral sie jak ,na wyprawe polarna i poszedl.Byl bardzo szczesliwy kiedy wrocil,ze dokonal wielkiego wyczynu.Bardzo sie cieszyl kiedy z troska i podziwem komentowalam jego wyczyn.Faceci tak maja musza byc ciagle chwaleni i podziwiani.Zreszta kto tego nie lubi?W Bramkach zrobilo sie jakos tak cieplej.Dzisiaj poniewaz byl wiatr nie czuc bylo okropnego smrodu ktory kilka dni temu odbieral nam oddech.To wina palenia w piecach c.o roznym opalem.I kiedy nie ma wiatru nie daje sie wytrzymac.Wczoraj czytalam ze w Zakopanem tez jest taki smog z killuset kominow dymiacych.Przeciez Zakopane jest nizej polozone i nad miastem tworzy sie czapa smogu ,gorzej niz na Slasku przy kopalniach.Wtedy kiedy wieje wiatr mozna wytrzymac.Ale kiedy jest flauta to jest klops/uzylam zeglarskich okreslen/Teraz kiedy pisze te slowa wiatr sie uspokoil i przestal padac snieg.General poszedl odsniezac schody ,ganek i taras.Pelne poswiecenie.Pies Joris kopie w sniegu tunele.To prawie labrador a te psy uzywane sa do ratowania ludzi ktorzy utkneli w snieznych lawinach.Widocznie maja to w genach.Sara sie tylko przygladala co on wyprawia.Taki widok dzisiaj mialam z mego okna.Nasz kotka Pusia lubi sie wylegiwac na fotelu kolo biurka na ktorym stoi komputer.Lubi  mi dotrzymywac towarzystwa.Bylabym zapomniala -mialam jeszcze jedna walentynke z zyczeniami az z dalekiego Aachen.Wczoraj byl naprawde fajny dzien.........cdn.Hala

wtorek, 14 lutego 2012

Fajny dzien............

Te Walentynki to jednak fajne swieto.Nawet dla osob w wieku grubo po balzakowskim.Jeszcze sie tak calkiem niewymiksowalismy  z zycia spolecznego.Jeszcze mamy w sobie ,/mimo calej listy chorob/radosc zycia.Kazda drobna przyjemnosc sprawia nam ogromna radosc .W moim domu "general "spisal sie na medal.Bylo sniadanie ladnie podane i zapalona swieca.Byl tez soczysty buziak.To bardzo duzo ,bo nie jest zbyt wylewny w okazywaniu uczuc.Potem usiadlam do komputera i na NK moj przyjaciel /o ktorym nic nie wiem blizszego/napisal mi na moim profilu dwa bardzo fajne okolicznoscioew wierszyki i przeslal serdeczne buziaki.Tym samym zapewnil mi dobry humor na reszte dnia.Jak malo trzeba zeby mnie usatysfakcjonowac.Tak ,to jest w pewnym wieku ze ciesza nas byle drobiazgi.Musze tez napisac kilka slow o tym jak dobrze jest miec tylu znajomych z dawnych lat.Z niektorymi osobami juz nie mielismy kontaktu pol wieku,a teraz piszemy do siebie,lubimy sie.Wysylamy sobie foty,powierzamy sobie rozne smutne i radosne sprawy z naszego zycia.Mysle ,ze tego nawet w najsmielszych marzeniach sie nie spodziewalismy.Trzeba tylko dobrych checi ,no i co tu mowic -czasu.Ja mamgo az,za duzo.Wiec pisze,czy sie to komu podoba czy nie.Czasem jestem zmartwiona brakiem odzewu na moje posty,boje sie ze kogos zanudzam.Ale co mi tam jest mi tak fajnie kiedy stukam w klawiature a moja kotka Pusia sobie obok na fotelu spi,lypiac na mnie od czasu do czasu swoimi pieknymi zielonymi oczami.Jest blogo,sielsko i anielsko.........cdn.Hala

poniedziałek, 13 lutego 2012

razem ,zawsze razem.............

Wczoraj przez media,przebiegla wiadomosc ktora mnie ogromnie zaciekawila i wzbudzila moje nieklamane zainteresowanie.Otoz w pewnym amerykanskim miescie zylo sobie malzenstwo.Byli razem z soba przez 65 lat,bardzo sie kochali,rzadko sie rozstawali.Z wyjatkiem czasu wojny kiedy Pan byl zolnierzem,zawsze byli razem.Kiedy Pani zachorowala Pan ostatnie jej dni spedzil przy jej lozku szpitalnym.I wtedy powiedzial jej pamietne slowa-nie martw sie kochanie juz niedlugo sie tam razem spotkamy.Rzeczywiscie po 88 minutach odszedl na rozlegly zawal serca.Jutro Walentynki dzien w ktorym slowa o dozgonnej milosci i slowo kocham jest wypowiadane przez wszystkie mozliwe przypadki.Dzien zakochanych.Piekne swieto swiezo importowane do nas.Mlodzi pewnie szybko go uznali.W tym dniu kupuja sobie drobne upominki,robia sobie wzajemnie rozne niespodzianki.Ja mimo swego wieku tez polubilam i zaakceptowalam to Swieto.Oczywiscie ja juz nie mam co liczyc na jakies Walentynki.Chociaz kto to wie?????/Moje poczucie humoru siegnelo szczytu/Chcialoby sie jednak aby deklaracje milosna skladane przy okazji Swiat mialy bardziej trwale podstawy..Odeszla znana aktorka i piosenkarka amerykanska Whitney Huoston.Lubilam jej spiew a,jeszcze bardziej podobala mi sie jako aktorka.Szcegolnie podobala mi sie w filmie "Zona pastora".Wiem ze jej zycie ,prywatne bylo jednym wielkim pasmem udreki.Za sprawa jej meza z gruntu chyba niedobrego czlowieka miala smutne zycie .Mysle ze i tak byla dzielna ze tyle lat wytrzymala u jego boku.Jak obludnie brzmialy jego deklaracje o milosci w stosunku do niej ,po jej zgonie.Walczyla z nalogami jak umiala ,ale nie na wiele pomogly jej wszystkie te kuracje odwykowe,pobyty w super klinikach.Ona nie miala kolo siebie nikogo kto by ja kochal naprawde.Wszyscy kochali tylko jej pieniadze.Teraz kiedy zabraklo pieniedzy zostala sama.To sie musialo tak skonczyc.Wiek 48 lat to nie wiek na odchodzenie do innego swiata .A moze tam teraz powstaje piekny chor kto to wie....................cdn Hala

niedziela, 12 lutego 2012

Jak dawali rade.............

Byc moze za czesto wracam  do wspomnien.Jest to chyba troche dla tego ze w moim zyciu nie dzieje sie za wiele ciekawego,godnego uwagi.Dzien za dniem uplywa wg.utartego schematu.Co tu duzo mowic jestesmy z mezem juz "starsi panstwo"Zero podrozy,zero nieoczekiwanych zdarzen ,poprostu nuda.Dzisiaj jednak postanowilam przyjrzec sie wczesnym latom piecdziesiatych ub.wieku i dawalam tytul swemu postowi:jak dawali rade.........Wlasnie,jak to bylo?Ja poszlam do pierwszej klasy w 1945 roku mialam wtedy skonczone 6 lat.Umialam juz czytac,nudzilam sie w domu wiec wyslali mnie do szkoly..Co pamietam tak dobrze jak dzis?.No "tyta" taki rog obfitosci z slodyczami ktory dostaje kazdy pierwszoklasista na Slasku.Zauwazcie ze bylo to krotko po wojnie.Jak oni zdazyli o tym pamietac i to przygotowac.Szkola pachniala czystoscia byla odnowiona.Wszystko przygotowane na powitanie uczniow.Wtedy byl taki schemat nauki.Klasy od 1-7 szkola podstawowa.Potem egzamin i przyjecie do klasy 8 a w 9 tej byla mala matura/tez egzamin.Potem klasa 10 i 11 ta.i duza matura..Od Klasy 5-tej uczylismy sie jezyka rosyjskiego.Dobrze nas uczyli bo jeszcze dzis pamietam bardzo duzo wierszy w jezyku rosyjskim.Zapoznawano nas dobrze z wielka literatura rosyjska i poezja.Uczylismy sie takze laciny.Tez jeszcze pamietam wiele z Aurea etas .to byl podrecznik do laciny.Byl tez jezyk angielski i kto sie przykladal to dobrze go poznal.I jakos temu biednemu panstwu po wojnie na to starczalo pieniedzy.Kazdego roku szkolnego byly co najmniej dwie wycieczki krajoznawcze.Wszyscy jechali i dzieci z rodzin biednych i zamozniejszych.Kiedy teraz widze zdjecia z wycieczek na forum klasy na NK to raduje mi sie serce i jednoczesnie sie zastanawiam-jak dawali rade.W szkole odbywaly sie ciagle jakies zawody sportowe.Nasi koledzy z klasy byli wybitnymi sportowcami.Pozniej studentami AWF.Kiedy w Katowicach powstal Palac Mlodziezy bylismy tam z naszymi klasami czestymi goscmi.Uczestniczylismy w roznych festiwalachi imprezach.Pamietam kiedy wysiadajac z pociagu w Katowicach z cala klasa zareagowalam na nazwe stacji ktora wolal konduktor Stalinogrod.Ja podbieglam i  krzyknelam"Jaki to Stalinogrod przeciez to Katowice"A konduktor dobiegl do mnie i mnie uderzyl w twarz.Jakis bardzo gorliwy to byl czlowiek.Ja juz mu wybaczylam,nie wiedzial co czyni.Nasi pedagodzy wspaniale dbali  zebysmy harmonijnie rozwijali nasza wrazliwosc na piekno i kulture.Jak bardzo pasjonowalismy sie konkursem Chopinowskim.Ja mialam w domu dobry aparat radiowy Tesle .Ile my godzin spedzalysmy na sluchaniu muzyki.Wtedy zwyciezca konkursu byl Polak Adam Harasiewicz.Wszystkie sie w nim kochalysmy byl naszym jakby to teraz mowili "idolem".Z naszego miasteczka wtedy tez rozpoczela swoja wielka kariere Lidia Grychtolowna.W kinie Wawel byly czesto jej koncerty dla uczniow.I zadnych biletow wszyscy mogli uczestniczyc w roznych imprezach za friko.Jak dawali rade.Bylismy wszyscy jednakowo nie zamozni.Moze byly jakies jednostki bardziej zamozne,ale my tego nie odczuwalismy wcale.Nosilismy mundurki ,bo chcielismy.Przymusu nie bylo /widac to na zdjeciach klasowych.Ale berety byly obowiazkowe.Ci ktorzy wczesniej przyszli do szkoly wyrzucali przez okno berety swoim kolegom i kolezankom bo wozny szkolny/wspanialy czlowiek/ sprawdzal te berety.Byl tez piekny szkolny chor.Mialysmy skromne ,ale bardzo ladne stroje.Uczono nas wszystkich polskich piesni patriotycznych,legionowych.Byly to podobno czasy straszne.Niestety ja nie moge przyznac racji tym wszystkim madralom wypowiadajacym sie na temat tego co dzialo sie w latach pwojennych.Mlodzi ludzie  ktorzy chcieli sie uczyc mieli wiele mozliwosci.Mogli rozwijac swoje umiejetnosci artystyczne.Przyklad pierwszy z brzegu nasza kolezanka  Marysia Walecki -solistka spiewajaca ONDRASZKA.Usia Porwol spiewajaca KARLIKA w Zespole Slask.Pilkarz Stanislaw Oslizlo,siatkarz repr.Polaki Olek Gediga.I ciagle wraca do mnie pytanie -jak dawali rade..........cdn.Hala

piątek, 10 lutego 2012

utracony swiat..............

Dzisiaj po kilku tygodniach rozmow i prosb telefonicznych z jedna z niewielu pozostalych osob z mojej rodziny-dostalam  droga internetowa zdjecie calej mojej rodziny.Zdjecie jest  z poczatku lat 50-tych ub.wieku.Zrobiono je z okazji slubu najmlodszej siostry mego ojca.Wychodzila za maz majac lat 17 za pilkarza  wielkiej nadziei miejscowego wtedy juz dobrego klubu pilkarskiego "Naprzod 23 Rydultowy".Byla to piekna para.Panna mloda bardzo ladna dziewczyna a Pan mlody to jakby teraz mlodzi powiedzieli przystojniak.Wielkie Ciacho.Wsrod gosci ,ajest ich niemalo,/okolo40 osob/rozpoznalam prawie wszystkich.Ja bylam wtedy malutka dziewczynka majaca gdzies okolo 10-12 lat nie moge tego dokladnie okreslic na zdjeciu.Teraz z tymi ktorzy jeszcze zyja/glownie za granica/juz sie zrownalam wiekowo.Patrze na ten swiat ktorego juz nie ma.Ci wszyscy ludzie weseli,uradowani jak to na weselu juz sa gdzies w innym swiecie.Dobrze ze chociaz mozna ich pieknie powspominac ogladajac takie piekne zdjecie.Babcia moja pieknie ubrana  w jakli /po chlopsku/.Jakla to taki kostium z dluga bluzka i dluga spodnica z bialym koronkowym kolnierzykiem.Dlaczego "po chlopsku/bo byla juz starsza zona za chlopem/.Wszyscy weselni goscie pieknie byli poubierani wg.owczesnej mody.Przypomniala mi sie taka historia ktora dotyczyla pana mlodego.Byl bardzo dobrym pilkarzem i kiedy ze strony  klubu Gornik Zabrze padla propozycja /jakby to teraz powiedziec/transferu do tego klubu.Rozpetala sie w rodzinie prawdziwa wojna.Mloda zona na nic sie nie zgadzala.Nie chciala zmiany swojego zycia.Zbyt byla przywiazana do swojej rodziny.Dom byl wielopokoleniowy i wszyscy mieszkali w jednym domu.Razem sie weselili,plakali i bylo im tak dobrze.Nie chcieli zadnych zmian.Wogole to cala ulica miala jakies z soba pokrewienstwo,blizsze,dalsze ale byli z soba jakos tam zwiazani.Teraz po tylu latach doczytalam sie w internecie wiele ciekawych rzeczy o malym miasteczku Rydultowy w ktorym mieszkalam do 19 roku zycia.Co prawda urodzilam sie w Rybniku /tam wtedy mieszkali moi rodzice/ Okupacje przezylismy w Skoczowie i od 1945 -tego roku-mialam wtedy 6 lat.Poszlam do szkoly w Rydultowach.Wszyscy mezszczyzni z rodziny pracowali na kopalni/oprocz mego ojca/.Kobiety prowadzily dom.Taka to byla slaska tradycja.Tego tez juz nie ma.Bardzo tesknie za tamtym czasem.Jeden z moich kolegow jak go poprosilam zrobil mi zdjecie mego domu w ktorym sie wychowalam i przyslal przez internet.Jak to zdjecie zobaczylam i ta roze w ogrodzie w ktora moj dziadek potrafil sie godzinami wpatrywac to dlugo nie moglam dojsc do siebie ze wzruszenia.Ale sentymenty na bok.Mam jeszce w planie opracowac piekna historie rodziny i ostro musze sie wziasc do roboty zeby sie nie skonczylona planach i zamierzeniach.Na razie zbieram wszystkie materialy ale idzie mi to bardzo trudno.Moze mi nie starczyc po prostu czasu.............cdn Halina

wtorek, 7 lutego 2012

Dobre miejsce..................

Minelo wlasnie poltora roku jak pozegnalam Warszawe.Zamieszkalam w malej wsi Bramki k.Blonia.Po 40 latach mieszkania w stolicy bylo to nielada wyzwanie dla mojej rodziny.Balam sie wszystkiego.Ale jednoczesnie bylam szczesliwa ze mam przed oczami,widokrag.Wszystkie okna w calym mieszkaniu wychodza na cztery strony swiata i wszedzie jest zielonoWarszawskie mieszkanie bylo na 6 tym pietrze z widokiem na szara sciane sasiedniego bloku.Cisza i spokoj jaka jest wokol nas z poczatku budzila w nas zdziwienie.I tylko dzwon z koscielnej wiezy bijacy rano na msze,w poludnie o 12 tej i wieczorem na msze swiadczy o tym ze mieszkamy wsrod ludzi.Moja kolezanka z Warszawy miala obawy jak bedzie z dostepem do lekarza.Ja tez mialam pewne obawy.Otoz nic z tego,sie nie potwierdzilo.Jest bardzo dobrze ,wrecz fantastycznie.Przychodnia z lekarzami pierwszego kontaktu dziala bez zarzutu.Sa dostepni kazdego dnia i rano i po poludniu.Caly personel bardzo zyczliwy,kompetentny.Po pierwszej swojej wizycie u mojej przemilej dr.Zawadzkiej poczulam sie dobrze zaopiekowana.Wobec ogolnych klopotow z sluzba zdrowia,my nic takiego nie odczuwamy.Nawet glosna w calej Polsce sprawa recept u nas nie miala miejsca.Ten spokoj i poczucie bezpieczenstwa,jakie tu mamy jest dla nas bezcenne i bardzo sobie to chwalimy.Wszystkie inne sluzby miejskie z  gminy Blonie tez wg.mnie dzialaja bez zarzutu- pogotowie ratunkowe,wywoz nieczystosci wg.harmonogramu zawsze punktualnie,straz miejska zglaszajaca sie zawsze kiedy jest wzywana.To jest wysoki standart uslug i nie jedno duze miasto mogloby nam pozazdroscic takiego standartu.Zeby nie bylo tak laurkowo-drogi na bocznych uliczkach wymagaja pilnej naprawy.Ale mysle ze na wiosne sie doczekamy naprawy naszej Bajecznej,wszak nazwa ulicy do czegos zobowiazuje.No i te dzikie wysypiska tworzace sie na zaniedbanych posesjach.Tez cos z tym trzeba zrobic.Bramki to dobre miejsce............. cdn........Hala

poniedziałek, 6 lutego 2012

Nie lubie poniedzialkow...................

To slynne powiedzenie  z filmu jest bardzo adekwatne do sytuacji w jakiej jestem.Ciezko bylo mi wstac.Wszystko bolalo.Potrzebuje okolo godziny aby sie rozruszac.Ciekawosc jednak mnie zmobilizowala i wstalam aby wlaczyc mego przyjaciela.Komentarze jakie  od kilku dni ukazuja sie w mediach w sprawie z Sosnowca,budza we mnie groze i przerazenie.Tragedia ludzka jako wielka sensacja.Chcialoby sie rzec-c"ciszej nad ta trumna"Gdzie byli wszyscy bliscy tej rodziny,ze nie dostrzegli ze cos niepokojacego sie wtej rodzinie dzieje.Ja wiem wszyscy strzega"prywatnosci",nie chca sie wtracac.Trzeba sie wtracac ,aby nie bylo takich nieszczesc.Teraz latwo pojsc -zaniesc zabawke ,zapalic znicze,do tego nie trzeba odwagi.Ale gdyby ktos sie wykazal odwaga do tego by nie doszlo.Trzeba reagowac ,bo jak wszyscy sobie odpuscimy to strach myslec co bedzie.Dzisiaj mlodzi ludzie maja malo cierpliwosci do dzieci.Sami dlugo mentalnie sa dziecmi.Kochaja komputerki ,rozne zabaweczki ,gadzety.Chca zyc lekko ,wesolo bez odpowiedzialnosci a ze,czasem przytrafi sie nowa zabawka DZIECKO ,ktore placze,chce sie bawic ,chce jesc,jest to juz

wielki dla nich problem.Okazalo sie ze nasz sasiad ktory zmarl mial kilka lat temu krwiaka i mial operacje.Wycieto duzego krwiaka a,maly zostal nie mozna go bylo usunac.Mial sie kontrolowac,uwazac na siebie.Ale on mial z tym problem.Kilka dnie przed smiercia kiedy cisnienie atmosferyczne osiagnelo rekordowa wysokosc,bardzo bolala go glowa.Widocznie pekl mu ten krwiak i odszedl w zasadzie w snie.To dobra smierc.I dla chorego i dla rodziny.Ja,ktora swiat realny ogladam tylko z perspektywy okien naszego domu.Bardzo boleje nad brakiem widoku krzatajacego sie wokol swego samochodu naszego sasiada.Pogoda jet bardzo ladna ale,w dalszym ciagu duzy mroz.Dzisiaj po polu naprzeciw naszego domu hasaly piekne duze zajace.Wogole sie nie boja bazantow ktore dumnie spacerowaly niedaleko nich.Kogut bazant jest piekny,dostojny.Zadziwiajace jest jak wspolnie potrafia zyc w jednym srodowisku,niedaleko domostw ludzkich.Dzisiaj mam ochote na nalesniki i zaraz zabieram sie do roboty.I to by bylo wszystko na dzisiaj.............cdn.Hala

piątek, 3 lutego 2012

dzieje sie wokol.............

Po wczorajszym horrorze z piecem do ogrzewania domu dochodzimy do siebie.Bylo bardzo nerwowo.Mroz coraz wiekszy,piec wylaczony.Nie bylo nam za wesolo.Pan ktory mial sie ta awaria zajac,nie mogl sobie poradzic z iloscia zlecen na naprawy.Powiedzial ze sie postara ,ale gwarancji na to ze zdazy jeszcze w dniu wczorajszym nie dawal.Jednak sie udalo i o godz.19-tej piec zostal ponownie wlaczony i po kilku godzinach rozkoszne ciepelko nas utulilo do snu.Dzisiaj  o godz.10-tej wpadla do nas corka z alarmem aby"general" poszedl do naszego sasiada.Miala od niego telefon ze cos sie dzieje z jego synem i juz wezwala pogotowie ratunkowe."General" poszedl a za nim przyjechalo pogotowie.Okazalo sie ze syn Pana W. juz nie zyje.Po chwili przyjechala policja.Nie wiem kto ja wzywal ,chyba ci z pogotowia?.Niedlugo potem,zjawili sie synowie,ktorzy raczej nigdy nie odwiedzali swego dziadka.Ale jest majatek wiec trzeba trzymac reke na pulsie.Tak to juz jest .Do pomocy nie bylo nikogo.Dziadek sam borykal sie z uciazliwym synem.Zaistniala jednak ewentualnosc spadku i cala rodzina zostala postawiona na bacznosc.W taj chwili a,jest godz.15 ta kilka samochodow parkuje pod brama domu Pana W.Bardzo mi zal bylo syna Pana W.byl to bardzo skadinad  fajny czlowiek uczynny,pracowity /oczywiscie kiedy Pani Wodka na chwile mu odpuscila/bardzo sympatyczny,zlota raczka.Nie wiadomo jaka byla przyczyna jego odejscia,ale bardzo szkoda ze tak sie to skonczylo.Dlugo bede pamietac ten dzien 3 luty 2012.Jakos tak rok po roku ktos na tej naszej Bajecznej nas zegna............cdn.Hala

czwartek, 2 lutego 2012

Odeszla Poetka.............

Cos niebywalego.Napisalam o odejsciu naszej poetki Wislawy Szymborskiej,niestety poniewaz ,musialam przerwac pisanie,ale nie zapisalam szkicu wszystko sie skasowalo.No coz gapowe sie placi.Nasza laureatka Nagrody Nobla odeszla tak godnie i spokojnie jak na to zasluzyla.Byla osoba pogodna ,pelna humoru.Kochala ludzi a,do siebie miala stosunek nieco ironiczny.Potrafila smiac sie z siebie samej.Miala do siebie dystans.Kiedys przeczytalam wywiad z jej osobistym sekretarzem Michalem Rusinkiem,opowiadal ze byla kobieta pelna zagadek.Potrafila czasem byc uparta,nawet niekiedy nieznosna,ale zawsze byla wielka dama.I potrafila kochac ludzi.Krakow i caly kraj poniosl niepowetowana strate.Odeszla wielka poetka i czlowiek.Mam przyjaciela na Nk jest zarejestrowany jako Bielsko-Biala najpiekniejsze miasto.Nie wiem kto jest?Jest anonimowy.Ale kocha poezje.Ja nie bardzo gustowalam w poezji.Wspolczesnej prawie nie czytalam .Dzieki niemu poznalam tworczosc wielu poetow i bardzo polubilam te jego poetyckie komentarze na moim profilu.Dzisiaj zamiescil piekny wiersz Wislawy Szymborskiej.Bardzo sie wzruszylam.Ja najlepiej pamietam slowa poetki-nic dwa razy sie nie zdarza...........Mysle ze teraz wiele ludzi zainteresuje sie jej poezja.Tak to juz jest ,jestesmy bardziej doceniani po odejsciu niz za zycia.Teraz troszke co u mnie w domu.Moj "general" dzielnie walczy z zima .Jest glownym zaopatrzeniowcem domowym.Kotka Pusia ani,mysli isc na dwor na mroz.Uwielbia kiedy ja lusterkiem puszczam jej "zajaczki".Skacze ,biega i je lapie.Ma jednak dosc slabe serduszko,szybko sie meczy.Te skoki na drzewa wysokie ja chyba oslabily.Tak mysle.Dzisiaj mamy znowu problem cos sie stalo z piecem gazowym c.o.Za dwie godziny maja przyjechac fachowcy i zobaczymy co dalej.Troche nas to zmartwilo.Mrozy duze i wielki klopot dla nas domownikow.cdn.........Hala