niedziela, 22 grudnia 2013

Czas leczy prawie wszystko..........daj sobie czas....

Moi Drodzy przyjaciele!!! Niestety mam kłopoty zdrowotne.Zyczę Wam z calego serca z okazji Swiąt Bożego Narodzenia,wszystkiego najlepszego,dużo zdrowia i wszelakiego dobra.Samych radosnych słonecznych dni i góry prezentów pod choinką.Jesteście wszyscy w mojej zyczliwej Wam pamięci-pozdrawiam serdecznie Halina

sobota, 7 grudnia 2013

Dzisiaj bezproblemowo-jak to dobrze.........

Jakby mnie ktoś na sto koni posadził.To stare porzekadło,bardzo prawdziwie opisuje moją dzisiejszą sytuację.Po wczorajszym trudnym dniu z powodu okropnej pogody,dzisiaj już nawet wyjrzało słonce .I chociaż duje jeszcze bardzo mocno-jest dobrze.Latwo się zalogowałam  do strony blog.pl.To niebywałe ,jakie to jest łatwe kiedy wszystko jest w porządku.Nasza mała kotka miała dzisiaj od rana wspaniała zabawę.Z zwykłej prostokątnej butelki na wodę,wyciętej z boku na otwór/starannie podwinietej/aby się ptaszki nie kaleczyły powstał wspanialy karmnik.Wszystko widać jak ptaszki do niego wchodzą i zajadają mielone orzeszki i slonecznik.Mała kotka Patusia siada sobie i patrzy.Potrafi godzinami obserwować ptaszki i ich harce.Starsza kotka już mało się tym interesuje..Okno jest duże,takie balkonowe i kotek ma wspaniały punkt obserwacyjny.Odwiedził nas dzisiaj nasz syn i pogratulował nam inwencji w sprawie karmnika.Bez kosztowy wspaniały pomysł. Właśnie takie drobne radości składają się na nasz dzień codzienny.Dzisiaj mała kotka miała obcinane pazurki i bardzo się denerwowala.Trzeba było widzieć jak Pusia to przeżywała. Była zła na męza i go nawet podrapała.Czyli nie jest jej ta mała tak zupełnie obojętna.Byc moze ,że w koncu się jakoś zintegrują.

Nie dawno bo zaledwie kilka dni temu przeżywaliśmy,radosne swięto Barbórkę.U mnie na Sląsku i wmojej rodzinie osobiście bardzo to bylo ważne,znaczące święto.Córka moja ma na imie Barbara.Dostała to imię po matce mego męza.Zmarła bardzo młodo miała zaledwie 47 lat.Daliśmy to imię naszej upragnionej i długo wyczekiwanej córeczce na pamiątkę Barbary -matki mego męża.Kiedy byłam dzieckiem i nastolatką Barborka była bardzo znaczącym dl a nas swiętem.Wszak kilka osób z najblizszej rodziny pracowało na kopalni,w tym też moja mama.W ten dzień 4 grudnia o 6-tej rano budziła nas orkiestra górnicza.Obchodzili ulice naszego miasteczka grając wspaniałe śląskie melodie.Piękny to zwyczaj.Pozniej szliśmy do kościoła na mszę uroczystą.Tam też grała nasza kopalniana orkiestra.Potem w każdym domu był dobry świąteczny obiad.Czyli :rosół z nudlami,rolada,modro kapusta i kluski ślaskie.Po południu była dla chłopow -karczma piwna a dla kobiet babski comber.Babski comber-kilka razy w nim uczestniczyłam to wspaniała zabawa samych kobiet.I tak to było za czasow mojej młodości.Teraz dzien ten przywołuje we mnie tylko wspomnienia i nostalgię za czasem który minął bezpowrotnie.Ale mamy Barbarę w domu i jest ona naszym łacznikiem z tamtym czasem..Pozdrawiam wszystkich serdecznie .Mam nadzieję,że za bardzo Was nie zanudziłam tym moim dniem codziennym i swiatem wokoł mnie...........cdn.HalaNie

piątek, 6 grudnia 2013

Udało się.po wielu próbach...........

Nie macie,pojęcia moi drodzy jakiej radości doznalam ,że po wielu próbach wreszcie się zalogowałam  do strony blogowej/www.blog.pl/Cały mój plan o czym miałam pisać w ubiegłym tygodniu się nie udał.Wszystko jest już jest nieaktualne.Bardzo mi było przykro,że z zadnej strony nie mogłam się dostać.Wreszcie udało się przez wyszukiwarkę Mozilla Firefox.Ale też sa kłopoty z cczcionką.Mam jakieś wielkie klopoty z ustawieniem właściwym komputera.No,cóż i wiek nie ten i wykształcenie.Ale poproszę do siebie  młodego człowieka i może mi pomoże.Teraz do rzeczy:Bardzo cierpię z powodu problemów na Ukrainie.Naród ten jest mi bardzo bliski z powodow rodzinnych.Ale też wielu rzeczy które tam się dzieją ,jest mi trudno zrozumieć.Przecież nie od dawna wiadomo ,że siła niczego nie da się zmienić.Trzeba rozmawiać,dyskutować,spierać się,ale wszystko spokojnie pokojowo.Wiem powie ktoś- gadanie nic nie da.Dopiero rewolucje coś zmieniały.Ale,teraz to nie ten czas.Zmienily się całkowicie realia.Wszyscy z wszystkimi niby cacy cacy ale głownie dbają o swoje interesy.Nam Unia bardzo wiele dała.Ale też i wiele zabrała,Zamknieto wiele zakładów pracy .Nikt nie przejmował się ludzmi.Likwidowano PGR a ludzie zostali goli i weseli.Ci których zakłady pracy zprywatyzowano korzystnie dostali jeszcze jakieś akcje.Ale gro społeczeństwa sobie musiało samo radzić.I radzimy sobie w tej Unii dość kiepsko.Wszystko po kolei nas dotyka .Bezrobocie itd......Nasi wschodni sasiedzi mówią-byliśmy już ppod Rosjanami ,możemy teraz zobaczyć jak w tej Unii będzie.Oczywiscie bedą mogli wyjeżdzać w świat .Emigrować.Swiat będzie dla nich otworem.Tylko pytam za co? Skąd wezmą na to pieniądze jak stracą pracę?Przyjdą wielkie korporacje i zlikwidujeą rodzime zakłady pracy.Głownie przemysł zbrojeniowy.Bo nie da się ukryć ,ze takich samolotów jak Rusłany nikt nie produkuje.Trzeba będzie spowodować,żeby gospodarka ukraińska nie była konkurencją dla zachodu tylko nowym wspaniałym rynkiem zbytu..Nie znam się na tym,ale uważam ,że przyczyną wszelkiego zła w gospodarce rządzeniu i etc,jest korupcja.Kiedy byłam na Ukrainie w roku ,1969 najczęściej używanym słowem było słowo- kałym co znaczyło w naszym jezyku łapówka.U nas jeszcze wtedy,tak silnie tego nie odczuwaliśmy.Ale tam ,codziennie  było używane.Za wszystko trzeba było,dać " kałym".Były tam wtedy sklepy takie nasze Peweksy nazywały się sklepy "kasztan".Ale żeby tam coś ciekawego kupic trzeba było ekspedientce wreczyć lapówkę.Teraz u nas ,i oni to zobaczyli jest wszystko.Można kupic wiele wspaniałych rzeczy tylko jeszcze ni e wiedzą jednego,że brak jest często na te wspaniale towary pieniędzy.Bo bezrobocie 15% ,bo mała emerytura itd,Przepraszam tak sobie ponarzekałam ale opisałam swoj punkt widzenia i można się z tym zgodzić lub zwyczajnie niezgodzić.A tak na marginesie -wszedzie dobrze gdzie nas nie ma........cdn Hala.

sobota, 23 listopada 2013

Możemy to nazwać róznie -kliką,układem czy rodziną.Jakkolwiek to nazwiemy -potrzebujemy tego.

Mniej więcej o tej porze roku zaczynamy myśleć o rodzinie,czasami serdecznie czasem z przerażeniem.I chociaż ostatnio nasze życie rodzinne bardzo się zmieniło,nie zmieniła się nasza potrzeba bliskości z tymi których potocznie nazywamy "naszymi". Realne życie często nie sprzyja więzom rodzinnym.Duże odległości,nasze zobowiązania życiowe,brak czasu,pogorszone stosunki rodzinne to między innymi przyczyny tego iż, wiezy rodzinne bardzo się osłabiają. Trudno w tym całym zabieganiu dnia codziennego ,znależć czas dla rodziny .Istnieje też u niektórych z nas ,osobista niechęć do spotkan rodzinnych.Z różnych rzecz jasna powodów.Im jest dobrze ,kiedy nie muszą o nikim pamiętać-są dla siebie tu i teraz i na zawsze.Nikt nie jest im do szczęścia i życia potrzebny.Owszem,czasem ,wspomną kogoś z rodziny,ale tak jak wspominamy osoby znane nam zrożnych lat i dziedzin naszego zycia-bez emocji. Rodzina to dla nich,prawie zupełna abstrakcja lub jeszcze gorzej balast. Cos co przeszkadza im w życiu. Przecież oni sobie doskonale radzą w życiu,po co im ktoś z rodziny o którym trzeba by myślec,lub co nie daj Boże jeszcze pomagać.Lepiej miec to z głowy. My  przecież sami mamy tyle problemow i musimy sobie z nimi radzić-myślą sobie.Takie myślenie jest teraz norma w obecnych czasach.Wierzcie mi ,że jest to błedne myślenie-sama tego doświadczyłam na wlasnej skórze. Były takie lata w moim życiu,kiedy oprocz pracy  i kilku osób z najbliższej rodziny,nikt nie był mi potrzebny. Kiedy się zoorientowałam  o co w tym wszystkim chodzi ,utraciłam 3/4 swojej rodziny. Chciałam potem nadrobic stracony czas,lecz czasu nie da się cofnąć. I teraz kiedy już mam,właśnie 3/4 albo i lepiej życia za sobą widzę ,że postępowałam bardzo żle. Apeluję więc ,do rozsądku i dobrego serca wszystkich młodych ludzi. Nie zapominajcie ,o swoich rodzinach.Rodziny się nie wybiera -rodzinę się po prostu ma. Dbajcie o nie,huhajcie na nie.Pamiętajcie o swoich korzeniach. Kiedy zblizaja się najpiękniejsze rodzinne Swieta Bożego Narodzenia pamiętajmy o tych naszych bliskich nam osobach o których zapomnieliśmy .Oni na nas czekają.Znajdzmy dla nich czas.Dajmy im cząstkę siebie, bądzmy z nimi w ten swiąteczny czas.Nie patrzmy ciągle na zegarki.Odnówmy naszą pamieć.Porozmawiajmy z nimi o ich sprawach.To bardzo ważne ,aby czuli sie przez nas docenieni,i ich problemy były przez nas zauważone. Bądzmy mimo  braku od nich prezentów dla nich mili.Oni i tak bardzo się smucą,że nie mogą kupic tego co by wam sprawilo radośc. Nie dajmy im tego odczuc. Kochajmy a będziemy kochani.........cdn.Hala.

środa, 20 listopada 2013

Jak nam się żyje w Bramkach...........

Zrobiło się już na dobre jesiennie....Od czasu,do czasu, trafiaja się jeszcze słoneczne dni ale,przeważnie jest szaro ,mgliście i ponuro.Na sasiadujacej z nami posesji wyrosły znowu młode klony i cala masa chwastów.Wszystko pieknie było uporzadkowane ale dalej nic się nie dzieje,wię znowu posesja zarasta.Kiedy tam zacznie się coś dziac będzie to dla mnie symboliczny koniec kryzysu.Wokół buduje się dużo.Do sasiednich domkow  wybudowanych w stylu"polskich dworkow" wprowadzili się już mieszkancy.Jest nam rażniej wieczorami,kiedy naokoło się,świeci.Ponieważ ja nigdzie nie chodzę,z powodu swojej choroby,dociera do mnie bardzo mało wieści gminnych.Ostatnio wielką sensacją była likwidacja sklepu  u p.Darka.Bardzo to dla mnie wielka strata,bo p.Darek wlasciciel tego sklepu,był bardzo sympatycznym,uczynnym człowiekiem.Każdą prosbę klienta ,nawet dość męczącego jak moj mąz,starał się spelnić bardzo chętnie.Ten jego sklep i asortyment w jaki był zaopatrzony,to była  jakby filia porządnych wielkomiejskich delikatesów.Ekspedientki przesympatyczne ,dziewczyny.Wnosiły elegancki,powiew wielkiego miasta.Pod parasolem latem można było zjeść lody.Można też było ,zamowic telefonicznie niektore rzeczy ,ktore pan Darek ,chętnie do sklepu sprowadzał.Szacunek do starszych osób wyssał chyba z mlekiem matki.Miał zawsze dobre słowo dla starszych klientow.Zakupy w jego sklepie były przyjemnościa i okazją do milej pogawedki.Okrutne prawo rynku,duża konkurencja, nie pozwolily mu rozwinąc skrzydeł.Tu w Bramkach dobrze sprzedają się towary biedne,tanie ktore po dodaniu 50% marży są jeszcze tanie.Teraz w tym domu ma podobno powstać przedszkole.Bramki sa dosyc młoda wsia.To i dzieci jest dosyc dużo.Teraz zaopatrujemy się w rzeczy codziennego użytku w sklepie nie daleko nas.Sklep ma wdzięczną nazwę"Pablo" Niektore towary  sprzedawane w tym sklepie są wprost rewelacyjne.Ja upodobałam sobie szczególnie,biały ser śmietankowy.Niczym uważam nie rożni się od włoskiego ,sera z którego robi się Tiramissu.Właściwie to własciciele bardzo się starają o zaopatrzenie tego sklepu.Przykre jest to ,ze nie można zadzwonic i zapytać o cos ,czy poprosic o pozostawienie np.chleba.Trzeba być rano .Co jak wiadomo u starszych ludzi jest bardzo trudne.Czasem wręcz niewykonalne.U p.Darka można bylo dobry chlebek zamówić.Teraz kiedy Internetowy sklep Tesco dociera do Bramek,trzeba chyba będzie z niego korzystać.To wielka wygoda dla starszych osob.Bo przecież nie każda starsza osoba może sama pojść do sklepu czy nawet pojechac.My mieszkamy sami i chętnie byśmy opłacili przywoz żywności do domu.Tak ,pokrótce,opisałam nasze sprawy codzienne,bytowe.Gdyby nie sklepy internetowe,byłoby nam o wiele ciężej żyć.Dużo rzeczy można już zamowic i to jest dla nas ogromna wygoda.Mamy wspaniały dobry kontakt z przychodnia rejonowa.Lekarz pierwszego kontaktu jest na miejscu.Jesteśmy bardzo zadowoleni -czujemy się dobrze zaopiekowani.I jeszcze jedno,ten młody człowiek ktory pod nasz dom podrzucił nam czarnego kotka może być spokojny.Kotek ma się dobrze,pięknie rośnie ,jest bardzo mądrym,zdolnym kotkiem.Pięknie jak pies aportuje,i mamy z niego duzo radości.Ale,ponieważ mamy już duzo lat prosimy aby,nie robić nam juz takich prezentow.Mozemy po prostu nie zdążyć juz wychować,malego zwierzaka.Pozdrawiam wszystkich serdecznie -szczególnie Bramkowiczów z Facebooka.Mam jeszce kilka tematów o ktorych chciałabym napisać.Między innymi o automacie do biletow PKP na stacji Boża Wola..........cdn.Hala

środa, 13 listopada 2013

"Prawdziwi polacy" i ich fobie........

Postanowiłam sobie,że już nigdy nie będę się wypowiadać w swoim blogu na tematy polityczne.Niestety,po prostu ten ostatni już raz muszę zabrać głos w sprawie która mnie nurtuje.Dyskusje czy w Polsce występuje antysemityzm,powtarzają się od czasu do czasu za sprawą np.zniszczenia starych macew na cmentarzach.Jest wtedy w mediach gorąca dyskusja na ten temat.Niestety ,chyba nigdy nie pozbędziemy się,lekceważącego stosunku do ludzi mających korzenie żydowskie.Zabawne kawały na temat diaspory żydowskiej.Zawsze ktoś będzie przypuszczał ,że Jabłkowski kiedyś nazywał się Apfelbaum i wszystkie polskie nazwiska zakończone na-ski,ska,mają rodowód żydowski.Wiem,że tego  drobnego antysemityzmu sie  łatwo nie pozbędziemy.A nacjonalistyczne ugrupowania nie dają o tym zapomnieć. Jednak o wiele grożniejszym i narastającym zjawiskiem jest wg,mnie -rusofobia,ogólnie mówiąc fobia wschodnia.Trudno walczyc z tymi fobiami.Podsycane przez niektore ugrupowania polityczne ,padają napodatny grunt- młode rozpalone glowy.Rezultat znamy az,nadto dobrze z stadionów i ulic.Jednego tylko nie mogę zrozumiec.Dlaczego ci "prawdziwi polacy" nie chorują na "germanofobie".Blisko 72 miliony  ofiar drugiej wojny światowej wywołanej przez nazistowskie Niemcy,ponad 200 tysięcy ofiar w czasie warszawskiego powstania.Obozy koncentracyjne nie robią już na nich żadnego wrażenia.Niemcy są " na zachodzie" Jesteśmy razem w Unii .Zachód jest cacy- a wschod-be.Nie podoba mi się takie podejście.To dobrze ,ze pojednalismy się z narodem niemieckim ale,dlaczego ziejemy taką nienawiścia do tych -co ze wschodu.Przecież oni też,tak jak i my przeszli swoje.Dlaczego ci młodzi ludzie "prawdziwi Polacy" dają sobą manipulować.Przeciętny ,młody"prawdziwy Polak",nie zna rosyjskiej literatury,obce mu są nazwiska Tołstoj,Gorki czy Bułhakow.Wiedzą ale nie tak do konca kim był Stalin czy Lenin.Ale napewno są przekonani ,że byli oni gorsi niż Hitler  i jego ekipa.Mała wiedza,braki w nauczaniu  historii ,literatury i geografii w szkolnictwie średnim robią swoje.Ja już wiele,przeżyłam ale to co teraz kieruje tymi młodymi ludzmi jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe.Czy w ich rodzinach istnieje tylko szmal,wóda i rozróba? Czyżby te niecne manipulacje roznych  polityków padały na tak podatny grunt?Myślę,że nie doczekam się żadnych odpowiedzi na moje pytania.Bo przecież,to nic ciekawego.Ot,tak sobie chciałam napisać to i napisalam.Pozdrawiam serdecznie.......cdn.Hala

wtorek, 12 listopada 2013

Co szkodzi naszemu patriotyzmowi?

Dzisiaj kiedy wszystkie media ,podają idące w setki  tysięcy złotych koszty "pięknej zabawy" pod tytułem "patriotyczne manifestacje",pomyślałam,ze jednak coś z tym naszym patriotyzmem jest nie tak.W czasach kiedy mnie uczono patriotyzmu miał on jednak inne oblicze.Przejawiał się głównie w walce o niepodległość naszego kraju.Nie było wtedy ważne z kim,ktoś poszedł. Czy z AK ,czy z AL czy jeszcze z kim innym.Owszem,nie wszyscy się z sobą zgadzali ale,łączył ich jeden nadrzędny cel -wspólny cel.Oswobodzenie kraju od wroga..Wielkich słów ,wtedy nie nadużywano-bycie patriotą było czymś zupełnie normalnym.Wspólny udział w odbudowie miast/dobrze pamiętam mojej mamy dodatkowe szychty na odbudowę Warszawy/budowa nowych fabryk ,dróg ,mostów był celem najważniejszym i w tym przejawiał się właśnie nasz patriotyzm. Dzisiaj -niestety--patriotyzm  mają udowodnić dwa specyficzne zachowania.Nieustanne pokrzykiwania ,że to właśnie nasza partia jest prawdziwie patriotyczna i tylko my jesteśmy prawdziwymi patriotami.Drugie zachowanie to nasza polska przypadłość-tak nie boje się tego stwierdzenia-antysemityzm i rusofobia.Może,się ktoś z tym nie zgodzić.Ale ja widze,że jednak  nie jesteśmy tak całkiem wolni od zachowań  w tej sferze.Wiele się zmieniło,ale jednak całkiem wolni od takich zachowan niestety nie jesteśmy.Czy nie lepiej w tym uroczystym dniu zorganizować wielki festyn dla dzieci.A dla dorosłych wolny wstep do wszystkich muzeów,kin ,teatrów.Zachęcić wszystkich do zwiedzania miasta darmowymi w tym dniu przejazdami komunikacją miejską itp.atrakcjamiWtedy by wszyscy kojarzyli ten dzień jako dzień radosny.Prawdziwe swięto narodowe a nie burdy  i rozróby.Tak naprawdę to nawet chyba ,ci którzy rozrabiali nie bardzo wiedzieli o co im poza samą rozróbą chodziło.Bardzo mi było smutno kiedy ,zobaczyłam agresywność takich bardzo młodych jeszcze ludzi.Przecież oni jeszcze nic nie wiedzą o prawdziwym patriotyzmie.Nazywają się sami patriotami a są to ludzie ,którzy po za tym, że uważają,że wszystko im się należy i tylko oni sa prawdziwymi polakami,niczego wartościowego dla naszej ojczyzny nie zdążyli zrobić.Sprzyja temu niestety,brak dialogu z społeczenstwem,negowanie dorobku innych nurtów politycznych i społecznych,nieustanny taniec na grobach poprzednich pokoleń i ofiar wspołczesnych tragicznych wypadkow.Nie o taki patriotyzm  chyba nam wszystkim chodzi.Być może ,że moj głos w tej sprawie jest nieporadny z brakami  w formułowaniu myśli i przelewaniu jej na papier.Ale miałam taką silną potrzebę aby o tym napisac bez względu na konsekwencje od tych ktorzy to będą czytać.........cdn Hala

wtorek, 5 listopada 2013

Dla kogo ta nagroda i kto tak naprawdę jest jej fundatorem?

Kiedy usłyszałam o wręczeniu nagrody im.Lecha Wałęsy w wysokości 100 tys.dolarów panu M.Chodorkowskiemu-synowi rosyjskiego oligarchy za wybitne osiągnięcia w obronie praw człowieka.Pomyślałam,że  no cóż,wolno fundatorom wręczać nagrody komu uważają za słuszne.Ale,kiedy pózniej się doczytałam kto tak na prawdę jest jej fundatorem,już nie byłam taka zachwycona.Otóż ,ta wysoka nagroda pienieżna nie pochodzi,od jej niby fundatora-Lecha Wałęsy,lecz instytucji obracającej pieniędzmi społecznymi,w tym wypadku od PKO Bank Polski.Czy tego od banku,,zwłaszcza PKO BP,oczekują  jego depozytariusze?.Przecież środki na tą nagrodę nie wzięły się znikąd.Pochodzą prawdopodobnie z wypracowanego,przez bank zysku. Ale coś za coś.Minimalne oprocentowanie od lokat, drogie kredyty,opłaty coraz większe za obsługę naszych kont,to wszystko zwiększa zysk banku a,co za tym idzie ,bank dysponuje coraz większymi srodkami na  fundowanie rożnej działalności około bankowej.Pomijam już,czy ta nagroda należała się akurat p.Chodorkowskiemu.Ciekawa jestem co, na temat moich wątpliwości,ma do powiedzenia fundator nagrody oraz osoby wspołdecydujące o jej przyznaniu?.Ciekawi mnie też, a myślę,że również tysiące klientów Banku Polskiego,stanowisko ludzi i instytucji odpowiedzialnych za politykę finansowa w naszym kraju, w tym również opinia Rady Polityki Pienieżnej w tej sprawie..Pomyliłam się na początku mego postu .Nie syn a M.Chodorkowski otrzymał tą nagrodę a odebrał ją syn bo sam Chodorkowski jest uwieziony w Rosji.Bardzo mnie ta sprawa zbulwersowała.Zabrałam w niej głos choć bardzo,nie lubię polityki.Jakoś nie mogę zrozumieć,że akurat banki muszą być sponsorami róznych nagród.Jakie jest Wasze zdanie na ten temat moi drodzy czytelnicy mego bloga? Napiszcie mi o tym.   cdn....Hala.

niedziela, 3 listopada 2013

Pożegnanie Wielkiego Polaka.

Kiedy dotarła do mnie wieść o śmierci,naszego pierwszego demokratycznego premiera pomyślałam o końcu pewnej epoki wybitnych mężów stanu.To była wielka postać w świecie polityki a,jednocześnie  bardzo skromny człowiek.Kiedy bardzo często bywałam na ulicy Zurawiej w Warszawie,niejednokrotnie widziałam jego pochyloną sylwetkę .On tam niedaleko mieszkał,wiec i spotkać nie było go trudno.Wszyscy którzy o nim teraz z okazji jego odejścia,piszą podkreślają jego działalność polityczna.Ja jednak,chciałabym napisać o nim jakim był ojcem.Kiedy zmarła jego,zona Ewa pozostał z trzema synami.Najstarszy miał lat około15.Oprócz intensywnej pracy zawodowej doszła ,mu opieka i wychowywanie synów.Z tego zadania spisał się ,równie dobrze jak kierowanie państwem.Często,jego synowie,żeby pobyć z ojcem trochę dłużej-odwiedzali go w gabinecie Premiera.Wyrośli na wspaniałych ludzi.Dobrze ich mimo,trudności wychował.Kiedy w jakimś wywiadzie przeczytałam,że pierwszy raz od śmierci żony/20 kilka lat wstecz/ zatańczył na bankiecie  z kobietą.Pomyślałam sobie ,-przepraszam za kolokwializm,że twardy z niego gość. Co prawda zdrowie,miał nie najlepsze .Ale dzielnie się trzymał.Trochę mi tylko było żal.że zupełnie się nie znał na ekonomii .I niektórzy nasi wielcy ekonomiści ,nieuczciwie mu doradzali .Co miało potem marne skutki i odbijało się na nim rykoszetem.Wielki człowiek,wspaniały Premier na zawsze zajął ważne miejsce w pamięci,każdego polaka.Odpoczywaj Premierze.Myślę,że jak każda osoba w naszym panstwie uprawniona byłam do napisania tych kilka zdań......cdn.Hala

sobota, 2 listopada 2013

Moje cmentarze,dlaczego tak lubię po nich spacerować?

Od wczesnego dzieciństwa ,cmentarz  był miejscem na którym bywałam bardzo często.W moim małym rodzinnym miasteczku,cmentarz był miejscem częstych odwiedzin ,mieszkańców.Miejscem wprost kultowym.Po każdej mszy w kościele ,całe procesje mieszkańców podążały na cmentarz .Bo przecież trzeba,było opowiedzieć co w tygodniu się wydarzyło.Po za tym,nie było u nas gdzie spacerować.Park mały a cmentarz duży okazały.Na tym cmentarzu spoczywa ,większość mojej rodziny ze strony mego ojca Slazaka.Bardzo zadbany to cmentarz.Na Ukrainie bardzo ważnym,miejscem jest piękny cmentarz Lyczakowski we Lwowie.Mam tam swoje miejsca,które zrobiły dla mnie największe wrażenia.Ja wogóle ,mam taką przypadłość,że bardzo lubię poznawać każdą miejscowość,poczynajac od miejscowego cmentarza.Bo z tego miejsca dobrze widać jacy  ludzie zamieszkiwali  te miejsca?Czy byli biedni czy bogaci? Jakie mieli zawody?Czy umierali młodo,czy dożywali sędziwego wieku?.Czy są pracowici?Czy dbają o swoje  miejsca pochowku?Jakiej byli narodowości? Czy ginęli tragicznie ?Także widac czy umierało więcej kobiet czy męższczyzn.Piękny cmentarz na wzgórzu ,za miasteczkiem rodzinnym mojej mamy Bibrce na Ukrainie/35 km za Lwowem/.Jest to cmentarz bez szumnych okazałych pomników.Taki skromny jak i mieszkańcy tej ziemi.Duża częsć mojej rodziny tam ma swoje miejsce spoczynku.Bardzo to smutne dla mnie miejsce.Teraz od kiedy moge go oglądać w internecie często tam bywam i modlę się za moja rodzinę. Przez 45 lat mieszkania w stolicy bylam na wszystkich cmentarzach.Często przy okazji śmierci swoich kolezanek i kolegow z pracy.Przy takich smutnych okazjach nie bardzo zwraca się uwagę na wyglad cmentarza.Ale w takie Swieta jak te listopadowe dni,zawsze bywalam na ich grobach i zapalałam znicze.Szczególnie urokliwym dla mnie cmentarzem w Warszawie jest cmentarz Prawosławny na Woli.Sa tam kwatery katolickie,romskie,prawoslawne.Bardzo dostojny,stare drzewa,piękne nagrobki dopełniają całości i robią duże wrażenie.Pochowani są tam rodzice mego zięcia.Na koniec napiszę o cmentarzu w Bramkach,dużym ,okazalym prawie jeszcze pustym.Mieści się koło kościoła pod wezw.Maksymiliana Kolbego.Historia jego powstania jest bardzo ciekawa.Już kiedyś to opisałam szerzej.Spoczywa na tym cmentarzu moje ukochana mama .Miała 95 lat a zięć zaledwie 48 lat.Mamy bardzo niedaleko na ten cmentarz .Rzut beretem jak się mówi potocznie.Ale dla mnie jest to bardzo daleko.Musze być zawożona.Ja tez tam, znajdę swoje miejsce ciszy i spokoju.Dobrze jest to wiedzieć.Serdecznie pozdrawiam.cdn.....Hala

Do mego poprzedniego postu..........

Mam bardzo duze problemyy z komputerem.:Bardzo Was moi kochani przepraszam .Serdecznie pozdrawiam i prosze o zrozumienie.

piątek, 1 listopada 2013

Ci którzy nas zostawili.........

Dzisiejsze Swięto Wszystkich Swiętych i jutrzejszy Dzien Zaduszny  to takie dwa dni w roku kiedy nasza pamięć o tych którzy nas zostawili wraca do nas z wzmożoną siłą.Bardzo dużo,ich nie jest już z nami.Wspominałam wielu w ubiegłych latach na moim blogu.W tym roku ,chciałabym wspomnieć,tych którzy mnie zostawili w tym roku.Te pierwsze dnie listopada są pełne zadumy,nad naszą egzystencją,kondycją,życiem i jego początkiem i końcem nieuchronnym.Na początku roku 2013 dotarła do mnie smutna wiadomość o odejściu naszej drogiej,matki chrzestnej moich dzieci.Kiedy jeszcze mieszkała w Polsce nasze kontakty były bardzo intensywne.Potem kiedy z cała rodziną ,wyjechała do Niemiec,nasze kontakty były już tylko telefoniczne.Odległość zrobiła swoje.Ja jednak w pamięci, mam cały czas,jej piękną buzię i serdeczny uśmiech.Wspaniale gotowała  i mój mąż  zawsze będzie miał w pamięci jej kulinarne wyczyny.Często z nich korzystał a ona była bardzo szczęśliwa,kiedy go mogła gościć u siebie.Kilka miesięcy pożniej odeszła od nas dziewczyna o płomiennych włosach -nasza Kasia z Bielska .Jak zwykło sie mowic w rodzinie.Była moją kuzynką,łaczniczką z starym światem naszej rodziny a światem zewnętrznym.Dzwoniłyśmy do siebie co kilka dni.Była już bardzo chora ,ale żywo interesowała się wszystkim co nas otaczało.Wychowała wspaniałych synów..Tylko jakoś nie bardzo mogła się przekonać do dziewczyn które zabrały jej synow.Kiedy pewnego dnia po Wielkanocy zadzwoniłam telefon był głuchy.Od ostatniej żyjącej jeszcze kuzynki -jej siostry dowiedziałam się ,że kilka dni temu odeszła w śnie.Smierć miała lekką,ale życie bardzo pracowite.Wybudowała razem z mężem,piękny dom w Bielsku w ktorym teraz mieszka jeden z jej synów z rodziną. Czyli zostałyśmy tylko my dwie z naszej rodziny,ze strony mego ojca. Jak patrzę na dlugą już listę,tych,którzy mnie zostawili-widzę jak mało nas już zostało. Kilkanaście dni temu pożegnałam moją Krysię. Jej poświęciłam już jeden z moich wpisów. Bardzo mi smutno moja kochana ,że już cie nie ma wśród nas. Jakie byłyśmy szczęśliwe  jak się mogłyśmy spotkać.Jechałaś do mnie z Mokotowa aż na Bemowo.Zawsze obowiązkowo szłyśmy na kawę i ciacho i gadałyśmy,gadałyśmy jak nieprzytomne.Choc bardzo często do siebie dzwoniłyśmy.Zawsze potrafiłaś mnie sprowadzić na ziemię kiedy bujałam w obłokach.Przywołać do pionu.Byłaś mi jak starsza siostra,czasem sroga ale,zawsze dobra o szerokim i kochającym sercu i rozumiejąca niedoskonałości mego charakteru.Bardzo pamiętam jak na mnie sie zawiodłaś i jak mi wtedy spokojnie powiedziałaś:Halinko,a ja myslałam,że zestarzejemy się blisko siebie i razem się będziemy wspierać w naszej doli i niedoli..Krysiu !Bardzo bym chciała cofnąć czas,ale niestety się nie da.Zupełnie inaczej ,wiele rzeczy bym zrobiła,posłuchała co mi radziłaś.Myślę,że tam gdzie jesteś jest ci dobrze.Wolna od bólu,trosk możesz już spokojnie odpoczywać.Zegnam wszystkich którzy mnie zostawili-mam nadziejęze

sobota, 26 października 2013

Jesień to druga wiosna,gdzie każdy liść jest kwiatem.....Albert Camus

Słowa Alberta Camusa są dla mnie bardzo ,trafne. Tak, liście z roznorodnych drzew,które rosną wokoł naszego domu to piękne roznokolorowe kwiaty.Jest ich bardzo dużo. Co by to była za smutna pora roku,gdyby nie te liście Owszem, sa pewne nie dogodności z tym związane,ale to bez znaczenia . Jest urokliwie,pięknie ,w kolorach złota. Wszyscy na wiosne opowiadaja o miłosci,zakochaniu.Ale przecież jesien tez sprzyja zakochaniu.Te szeleszczące liście,w czasie spaceru ,słońce,dodają uroku. Można się zakochac w jesieni. Piękny jest tez czas naszego życia - nazywany potocznie jesienią życia. Ale żeby to był czas radosny,musimy się bardzo o to starać.W naszym kraju nie jest łatwo,żyć w jesieni życia. Dużo się zmieniło ale,jest jeszcze wiele do zrobienia.Ale, wyglada na to ,że jest szansa na poprawę warunków życia ludzi w jesieni życia. Jeśli tacy ludzie jak Jerzy Owsiak,się za to wezmą to jest szansa,na szybką poprawę.

Ostatnio bardzo zbulwersowala mnie sprawa oszust internetowych. Wiem,że nie odkrywam Ameryki w tym wzgledzie.Trzeba być ostrożnym.Ale niektore sprawy są ,tak przedziwne ,że budzą we mnie silne emocje i sprzeciw.Taka oto historia,ktorą wam opowiem.Co prawda nie jest to internetowe oszustwo ,ale miało miejsce takze w internecie.Na mojej poczcie miałam swego czasu list od osoby mi nie znanej z Stanow. Pani o bardzo ladnym nazwisku dosc polsko brzmiącym informowała mnie iż, w Stanach czeka na mnie spadek po krewnym który zmarł bezpotomnie.Ponieważ wiedziałam iż,jeden z braci mego dziadka mieszkał w Stanach,przyznam iż, się nad tym nie co zastanowiłam.Ale czytając, dalej iż, żeby ten spadek otrzymać,mam się wykazać wpłatą na podane konto w Banku/podano konto/ na koszty załatwienia sprawy -roześmiałam się głośno.Choć przyznam się,że nie było mi wcale wesoło..Trochę się wtedy zainteresowałam tą sprawa i znalazlam stronę ostrzegająca przed takimi oszustwami.Te wpłaty potem są publikowane jako poparcie dla walki swiata islamskiego z  resztą świata. Wczoraj usłyszałam,też taką historię.Jechała  sobie,Pani na rowerze kiedy drogę zajechał jej samochód o zagranicznej rejestracji.Zapytali skąd jedzie ? Kiedy im powiedziała skąd jest,poinformowali ją,że szukają w tej wsi osoby która otrzymała wielki spadek na zachodzie i byc może ona jest ta osobą.Byli tak wiarygodni,że kobieta prawie im uwierzyła,ze specjalnie do niej przyjechali. Mieli rózne dokumenty ,żeby uwiarygodnić swoją misję trzeba było tylko wplacić na podane przez nich konto pewną sumę pieniędzy ,zeby pokazać ,że będzie ją stać na opłacenie podatku od tego spadku.Znam też inna historię.Pewien pan zainteresował soba pewną panią na facebooku .Na tyle mocno ,ze dzwonili do siebie telefonem.I wtedy po kilku tygodniach znajomosci na tyle intensywnych,ze ten pan przerzekał tej pani wielka miłośc,gorącą,namiętną. I obiecał przyjazd z dalekiego świata do niej do jej domu pani w to wszystko uwierzyła. Kiedy pewnego dnia Pan okazujac się kserokopiami zagranicznych banków poprosił o pożyczkę na zapłacenie podatku od tych pieniędzy ktore ma otrzymać ,pani zapaliło się czerwone światełko.Zobaczyła ,że miała spotkanie bliskiego stopnia z międzynarodowym aferzystą.I odrazu odpaliła,że nie zamierza mu zadnych pieniędzy mu pożyczać.Kwota o która prosił ten pan to było tylko  lub az,wielka kwota . Chodziło o 1,500 $. Finał sprawy to pretensje tego pana ,że ona nie kocha go naprawdę bo nie chce mu takiej marnej kwoty pożyczyć i frustracja pani ,że to koniec tej jakże pięknej fascynującej miłości. Myślę ,że każdy z Wa wysnuje z tych historii swoje wnioski i mam nadzieję,ze podzielicie się tym ze mną.Pozdrawiam serdecznie....cdn.Hala

niedziela, 20 października 2013

Wieczory takie długie............

Wieczory teraz w jesieni takie długie.Kolo obrazu który mam,podobno doprowadzić do jako takiego wygladu.jest bardzo duzo pracy.Obraz zostal zalany w piwnicy i dłuzszy czas stał w bardzo wilgotnym pomieszczeniu.I to spowodowało ,że uległ prawie calkowitemu zniszczeniu.Długo zastanawialam się co z tym zrobić.Czy to spalić,wyrzucić,zapomnieć o jego istnieniu.Był remont i powódż i stało się jak się stało.Do tego obrazu ktory powstal 28 lat temu miałam szczegolny stosunek.Namalowal go młody student Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.Była to jego pierwsza praca sprzedana w życiu.Długo dmuchal w pieniażki,aby były szcześliwe.Nie byla to jakaś znacząca kwota Ale ważna.Sama rama była dosc solidna,okazała.Teraz ten student jest właścicielem jednej z największych galerii w W-wie.I pewnie już nie pamieta o tym obrazie.Obraz będzie sobie wisiał w skromnym miejscu w mojej sypialni i tylko ja będę sobie na niego patrzyła i wspominała lata szcześliwe bo młode,pełne dobrych marzen i nadziei.Ponieważ nie mam ani środkow ani możliwości powierzenia odnowienia obrazu profesjonalistom,podjęłam się sama  przywrocenia jako takiego wygladu temu malowidłu.Po pleśni pozostało jeszcze tylko kilka plamek.Kiedyś może uda mi się zmienic ramę.Ale na razie musi być tak jak jest .I to by była cala historia .Kiedy uda mi się go doprowadzić do stanu możliwego zrobię mu zdjęcie jeszcze raz.

Dzisiaj obchodzimy dwa ważne dni.Dzien Misyjny i Europejski Dzien Seniora.Dzien Misyjny jest dla kosciola dniem bardzo ważnym.Oddajemy wtedy hołd wszystkim dobrym ludziom pracującym na rzecz kraji w których cywilizacja dopiera pomalutku wkracza w ich życie.Z audycji Programu I-szego PR dowiedziałam się dla mnie bardzo ciekawej rzeczy.Otoz na misjach nie pracuje tylko dużo księży i zakonników ale także bardzo duża rzesza pracowników świeckich o roznych zawodach.Wysłuchalam bardzo ciekawego wywiadu z małzeństwem kóre pracuje w Zambii. Ona księgowa on mechanik samochodowy od lat tam żyją i pracują.W świetle roznych niepochlebnych opinii o niektorych przypadkach popełniania przestępstw przez ludzi pracujacych na misjach ten wywiad jest dla mnie nadzieją,że nie zawsze ,dzieje sie tam zle i taka posługa dla trzeciego świata jest bardzo potrzebna .

Dzisiaj obchodzimy także inne święto Europejski Dzien Seniora.Obecnie na świecie zyje około 600 milionów osob powyzej 60 roku życia. Szcuje się,ze w 2050 roku liczba ta wyniesie 2 miliardy.To prawdziwa rewolucja demograficzn.W Europie ludzie starsi stanowią około 20% spoleczenstwa. Powinnismy doceniać potencjał osob starszych. Pamiętać o tym,że ich doświadczenie,może być dla mlodych ludzi bezcenne,że lepiej rozumieją potrzeby innych.Przecież starość nie musi się kojarzyć ,jedynie z cierpieniem i samotnościa. Musimy w to wszyscy jednak uwierzyć.W tej chwili  obserwujemy taką jakby "modę "na seniorow.Dużo się mowi o seniorach w środkach masowego przekazu. W dużych ośrodkach miejskich podejmuje się wiele rożnych działan aby zaaktywizować ,starsze pokolenie do czynnego działania w życiu. Powstają rożne wyższe uczelnie dla seniorow,kursy komputerowe,zajęcia plastyczne,muzyczne.To wszystko w miastach w miasteczkach a co dzieje sie na wsiach? Jest smutno ,starszyczłowiek jest bardzo samotny.Obserwuję naszego sąsiada Pana W.Dzieci daleko.Ma owszem znajomych ,od czasu do czasu się z kimś spotyka,z kimś porozmawia.Kiedy przyszła jesień powiedział mi,że nie znosi jesieni.Powiedział mi,że te dlugie wieczory go dobijają.Moje odczucia są trochę inne.Ja po prostu tęsknię za teatrem,wyjściem do ludzi,koniecznością i potrzebą ładnego się ubrania,zrobienia sobie fryzury itd... Ale moim dzieciom nawet na myśl nie przyjdzie,zeby tą babcię gdzieś zawieżć między ludzi. Sami zalatani ,zapracowani nie mają do tego zupełnie głow.Dawniej kiedy rodziny wielopokoleniowe mieszkały w jednym domu,wszyscy mieli o czym rozmawaiac i czym żyć.Pamiętam jak przecierałam oczy ze zdumienia ,kiedy moja babcia ktora miała wtedy  prawie 90 lat opowiadala mi o perypetiach miłosnych jej wnuczki.Jak ona była dobrze wprowadzona w szczegoły.Ona tym żyła..I jeszcze jedno co mi w tej senioralności doskwiera,to takie banalne sprawy.Np.Etykiety towarow,opisy lekow  pisane drobnymi literkami.Różnego rodzaju zakrętki nie do odkręcenia przez niesprawne na skutek reumatyzmu ręce.Drobne niby sprawy ale bardzo denerwujace..Przepraszam,ze się tak rozpisałam-kto to będzie miał cierpliwość czytać? Wybaczcie.........cdn Hala

 

 

piątek, 11 października 2013

O istnieniu tej sieci -nie miałam pojęcia...........

O istnieniu sieci TOR wie stosunkowo niewielu internautów.Ja też przypadkowo na to trafiłam i przyznam się,że bardzo się tym zmartwiłam.Sieć TOR działa równolegle , z"normalnym iinternetem" z tą rożnicą,iz korzystanie z tej dziwnej sieci wymaga użycia specjalnego programu.Dzięki temu programowi, możemy ogladać zwykłe strony internetu a dodatkowo mamy dostęp jako użytkownik sieci TOR  do tej sieci. To co jest w tej sieci,jest jakby,niejako utajnione.Ale w artykule na który się natknęłam jest co nieco o tej dziwnej sieci.Dla mnie wystarczjąco dużo aby mnie zaniepokoiło,choć do strachliwych raczej nie należę.Przedewszystkim treść niektórych tzw.działów .Dział-kradzieże,przejmowanie kont,podrabianie dokumentow,okradanie bankomatów itp.Wystarczy? Ale to nie wszystko .Można tam wymienic się doświadczeniem:jak sie na kimś zemścić,jak kogoś elegancko zniszczyć.Jest tam także temat,w ktorym przeczytamy dokladne rady :jak pozbyć się ciała itp. Można tam wszystko kupić i sprzedać.I to wszystko jest tak zoorganizowane ,że nigdzie nie jest możliwe  namierzenie tego towarzystwa ktore się tym zajmuje.Sam system płacenia za rozne usługi,jestdopracowany.Popularne sa karty prepaidowe na które można przelewać i placic nimi dowolne kwoty całkowicie bezimiennie.Majstersztykiem jest handel tzw.bitcoinami-wirtualna walutą.Jest to wszystko,poza kontrolą jakiegokolwiek panstwa.Podobno kontroluje i reguluje ja tylko rynek .Nie ma możliwosci w czyim wirtualnym portfelu ona jest schowana.Podobno kilka państw planuje rozprawienie się z tym handlem,ale jest to podobno bardzo trudna sztuka.Każdy kandydat na uzytkownika sieci TOR przechodzi przez kilkadziesiąt systemów zabezpieczeń i serwerów,że namierzenie takiego kogoś jest niezwykle trudne.Podobno policje nie są przygotowane i kadrowo i sprzętowo na wykrycie  takich użytkownikow.Boję się jednak ,że nasi uzdolnieni informatycznie,młodzi polacy ograją wszystkich i tam sie dostaną.Ale nie wszyscy akurat wiedzeni zwykła ciekawościa ,ale w celach niekoniecznie uczciwych.Już teraz zadziwiają nas rożne dziwne wyczyny przestepców.Ciekawa jestem jakie jest Wasze zdanie moi kochani czytelnicy na ten temat.Temat trudny,ale mam nadzieję,ze winien byc w jakiś sposób nagłośniony.

Wczoraj pisałam,że będę ratować obraz.Dostałam wiele życzen aby mi się powiodło.Już dużo koło niego zrobiłamAle stan jest jeszcze  bardzo cieżki.Porównując do choroby.Załuję,że nie uwieczniłam stanu pierwotnego po zalaniu wodą.Dzisiaj publikuję zdjęcie stanu przed koncowym leczeniem obrazu i ramy.Jestem samoukiem ,ale jak mi nie wyjdzie to tylko mogę mięć do samej siebie pretensje.Pozdrawiam wszystkich serdecznie....cdn.Hala.

wtorek, 8 października 2013

Wracam,jestem,będę sie starala...............

Po kilkunastu trudnych dniach wracam do pisania. Ale przyznam się Wam ,ze coraz trudniej jest mi się uporać psychicznie,z przeciwnościami losu. Zdalam sobie teraz sprawę,że tylko jedno jest w naszym życiu pewne i stałe,niezmienne -to odejście w ten daleki nieznany świat.I pewne jest też,że wszyscy podążamy tą sama drogą z ktorej nie ma odwrotu.Długo,się ostatnio zastanawiałam nad sensem pisania. Nie bardzo mam już ochotę,na opisywanie mego życia.Zyję,jestem,ale jakby mnie już nie było. Ot- myślę nastąpiło "zmęczenie materiału" Pewnie niebagatelny wpływ na moje myśli ma takze pogoda .Wszak jesień,nie jest najradośniejszą porą roku.Moje choroby jakgdyby nabierają z tą porą ,roku wigoru.Atakują mnie z wzmożoną siłą. Teraz o godzinie 15-tej wreszcie wyjrzało słonce.Pewnie chce mi dać do zrozumienia,żebym przestała sie mazgaić i wzieła sie w garść.Mały kłebuszek zwinięty na moich kolanach,też uklada się w stronę słonka kóre zagląda do nas w okna.Kotka jest bardzo rezolutna, swietnie sobie radzi,z nieprzychylnością ba nawet wrogością naszej rezydentki Pusi.Nie pozwala się stłamsić i myślę,że chyba nie będzie to między nimi żadna przyjażń. Mała kotka potrafi się bardzo pięknie bawić.Aportuje jak piesek na co Pusia patrzy z wielka pogardą.Kto to widzial,żeby oddawać swoją zdobycz?Tak sobie chyba myśli,widząc tą zabawę.Mała Patusia /takie ma imię/ o godzinie 18-tej po kolacji zasiada do oglądania telewizji.Pierwszy raz myślałam ot, przypadek.Teraz już wiem.To nie przypadek a reguła.Siada na łóżku odwrócona w stronę telewizora i sobie patrzy.Kiedyś chciałam ja odwrocić.Nic  z tych rzeczy,natychmiast odwraca się w stronę ekranu..Najlepiej się interesuje jak dzieję się coś bardzo kolorowego na ekranie.Kiedy ja konczę jeśc kolację,pogania mnie aby isć już ,na tapczan i włączyć telewizor.Powiecie,że coś ze mną nie "halo".Ona w ciągu dnia wcale nie śpi ,wszystko ją interesuje,ale wieczorem po 18-tej jest tylko tv i spanie.Kiedyrano mnie budzi ,robi to tak delikatnie,daje buzi i łapką mnie gładzi po policzkach.Te jej wąsy,łaskoczące mnie po buzi,serdecznie mnie rozśmieszają i budzą.Myśle też ,że chyba slyszy te glosy i szumy w moim uchu,które po urazie akustycznym włączyły się na dobre w moje ucho.Czesto kładzie mi sie na glowę i to ucho wylizuje.Właśnie to ucho ją bardzo interesuje.Jest taka prawie czarna z brązowymi refleksami.Taki czarny diabelek i tylko niebiesko granatowe oczy błyszczą z daleka. Ten ktoś ktory nam wrzucil to szczęscie na nasze podwórko ,nie myslal chyba ,że tyle radości nam sprawi. Pusia jest już poważną kotką rezydentką w naszym domu,ma swoje miejsce w naszych sercach.Dobrze pamiętamy jak znalazla się w naszym domu i tylko bardzo nam szkoda ,że tak długo trwa integracja między nimi.Ale nie trace nadziei.Na górze jest taki duży salon 75 metrowy gdzie je zabieram i tam mają gdzie szaleć.Ja ostatnio zabrałam się za renowację obrazu ktory został zniszczony przez wodę.Cała rama ,zniszczona i nawet malowidło/czerwone maki w wazonie/też zniszczone przez wodę.Obraz ma już 28 lat i obawiam sie,że mogę nie dać sobie rady z jego odnowieniem.Ale sprobuję-bede się starała.Zrobię zdjęcia -będe się starała..........cdn.Hala

sobota, 28 września 2013

Smak łez-pożegnanie.........

Ten kto nie poczuł smaku swoich łez-nie jest prawdziwym czlowiekiem.Tak ,kiedyś powiedział któryś z pisarzy.Ja dzisiaj,poczułam smak swoich lez w nadmiarze.Po  dwoch dniach ,męczacych snow.kiedy byłam nieomal pewna ,ze cos złego się musi wydarzyć.Dzisiaj  okazało sie,że mam sny prorocze.4 września napisałam post o mojej wspaniałej przyjaciołce  Krystynie i naszej przyjażni przez prawie 50 lat.Przyjazni momentami bardzo intensywnej,ale tez szorstkiej..Dzisiaj dowiedziałam się iz, moja Krysia zmarla. Jest to dla mnie wielki cios.Tak bardzo pragnelam się z nią jeszcze zobaczyć.Wydawało mi się,że na wszystko jeszcze mam czas.Jak bardzo się myliłam.Juz w moim wieku nie wolno niczego odkładać na pozniej.Bo tego -"pózniej" może już nie być.Pożegnałyśmy się wtedy,kiedy na początku września do niej dzwoniłam.Pozniej dzwoniłam ale, mąż powiedział mi że spi,ale że czuje się jakby odrobinę lepiej.Pozniej kiedy dzwoniłam już nikt nie odbierał słuchawki.Dzisiaj zadzwonilam do corki i ziec przekazał mi tą smutna wiadomosc.Zmarla w domu.Miała bardzo kochanego męża,ktory się nią opiekował.W mojej pamięci pozostanie  jako radosna,piękna kobieta.Byla bardzo mloda duchem.Kochała życie.Ileż wspolnych eskapad razem przeżylyśmy.Kiedy byłyśmy młode,potrafilyśmy godzinami z sobą rozmawiać.Kiedy się ze mną telefonicznie żegnała,plakala i życzyla mi wszystkiego dobrego.Ona jedna tak naprawdę mnie rozumiala.Teraz już nie mam nikogo,komu bym mogła sie zwierzyc tak zwyczajnie po babsku.Odchodzi cały moj świat.Musiałam to napisac te kilka słow -taką miałam potrzebę.Spij spokojnie Krysiu.Kiedys w rozmowie powiedziała mi ,że bardzo sie boji smierci.Ale ja myślę,że udręczona bolem i cierpieniem wreszcie znalazła ukojenie.Spoczywaj w pokoju moja Krysiu!   Hala

sobota, 21 września 2013

O czym pisałam dwa lata temu.......

Zajrzałam dzisiaj do postow, z przed dwóch lat. Lato roku 2011 było deszczowe,zimne i wietrzne. W tym roku lato było ciepłe,nawet gorące.Ale tak samo jak w roku 2011 szybko przyszla do nas jesień. Zrobiło się chłodno,deszczowo. Kiedy podawano informację o protestujących w Warszawie ludziach pracy i fatalnej wtedy pogodzie,zastanawiałam się ilu tych ludzi będzie  musiało pójśc na L-4 bo zwyczajnie się pochorują. Ja to sobie tak myśle,że młodzi ludzie  odbierają to wszystko co się dzieje w naszym kraju zbyt jednostronnie.Obecna władza jest "be"ale,ta co będzie napewno ,bedzie "super".Niestety,tak nie będzie. Nie ma się co łudzić. Kiedy słuchamy ,kandydatów do władzy w ich przedwyborczych wystapieniach,jestem pełna obaw,że nie o to chodziło wtedy tym,którzy  obalali  tamten system. Nie o taką Polskę im chodziło. Ale demokracja jest trudna. My się jeszcze jej nie nauczyliśmy.Musi upłynąć wiecej czasu.Brak nam także empatii do naszych sąsiadów.Owszem nie chcemy złych stosunkow. Ale z opowiedzeniem się po stronie niektorych sąsiadow mamy opory i nie jest to takie jednoznaczne i oczywiste.Ostatnio kilkakrotnie ,w radiu słuchałam piosenk w wykonaniu zespołu Enej. Bardzo mi sie podoba ,linia melodyczna w ich utworach.Jest to mieszanina stylow bałkansko-ukrainskiego -folkowa. Frontmeni -jest ich dwoch.Opowiadali że muzyka ukrainska i jej charakterystyczny klimat był stale  obecny w ich domach rodzinnych.Ja myslę,ze mlodzi  ludzie którzy grają i słuchają muzyki powinni sobie uświadamiać ,że nie trzeba uciekać od własnych korzeni i ich się wstydzić.Oni ,mam na mysli zespoł Enej połaczyli dwie kultury.Kiedyś w jakims wywiadzie lider Zespołu powiedział ,że to że słuchał ich Bregović /grali jako suport przed jego występem/było dla nich ogromnym wyroznieniem.Ja osobiście bardzo im kibicuję.Chociażby dlatego ,że nasi dziadkowie pochodzą z tych samych stron z pod Lwowa.Melodie ich piosenek mają bardzo podobne brzmienie do tych ktore nuciła moja mama..Oby tylko nie byli przebojem kilku sezonow.Własciwie to radio gra tylko ich trzy utwory a,przeciez oni wydali już trzy płyty,niedługo ma być czwarta.Czego im serdecznie zyczę.Pozdrawiam moich czytelników....cdn....Hala

czwartek, 19 września 2013

Miasto Rydułtowy -jakie jest teraz to moje,miasteczko?

Jedno z wielu jakie można,spotkać na Górnym Sląsku.Miasto przy kopalni KWK Rydułtowy-ktora długie lata ,była jedyną żywicielką mieszkańcow.Wszystko o moim miasteczku można przeczytać na Wikipedii i na stronie www.rydułtowy.plJa chcialabym tu w tym poście opisać kilka swoich wspomnień  z mego rodzinnego miasta.Co,prawda urodzilam się w Rybniku,ale już od marca 1945 roku mieszkaliśmy właśnie w Rydułtowach.Teraz z biegiem lat,coraz bardziej tęsknię za swoim miejscem.To swiat mojego dziecinstwa,młodości,radości i wielkiego smutku,bólu i płaczu.Mój dom rodzinny stoi w dalszym ciagu przy ulicy Krasinskiego 8.Nie wiem,kto jest teraz wlaścicielem tego domu.Ale,jest to niewazne.Wszystko przeszlo,minęło.  "to se ne wrati" jak mowią nasi południowi sąsiedzi. Kilka miejsc dla mnie kultowych,muszę opisać i jak bardzo się one zmieniły z upływem lat. Z okna mojej kuchni miałam widok na hałdę po ktorej pięły się wysoko male wagoniki. Jedne mozolnie wiozły ,w górę kamienie ,drugie szybko wracaly w dół.  Teraz hałda ma 137 metrow wysokości i jest najwyższą stożkowo usypaną sztucznie górą.W nocy jest bardzo daleko widoczna gdyż na jej zboczu zboczu lśni wspaniały neon jak w Hollywod- Szarlota.Taką ma nazwę ta sztuczna góra.Szkoda mi tylko,że nie znalazl się inwestor który by tam zainwestowal jak,zrobil to pewien biznesmen nad morzem ktory nazwal to miejsce doliną Szarloty.Nazwa naszej gory pochodzi z roku  2007 kiedy został rozpisany,konkurs na nazwę gory.Wywodzi się od nazwy kopalni z przed laty Charloten Grube.Była to nazwy od imienia jednej z corek wlaściciela kopalni.Kto od kogo zapożyczył nazwę nie mnie oceniać.Rydułtowy bardzo w ostatnich latach się zmieniły .Można powiedzieć ,że weszły w dorosły wiek ,zmężniały.Powstało wiele nowych miejsc dla młodych mieszkańcow miasteczka.Powstało wspaniałe Centrum Kultury z piękna sala widowiskową ,której nie powstydziło by się nawet duże miasto.Bogata oferta kulturalna zachęca do odwiedzania tego miejsca. Miejska Biblioteka Publiczna wreszcie otrzymała godna siedzibę i wspanialego patrona.Jest nim sławny syn tej ziemiHenryk Mikolaj Gorecki światowej sławy kompozytor.Piękny pomnik  jego postaci znalazl godne siebie miejsce.Tego w latach moich nie było.Ja do tej biblioteki biegałam w różne miejsca .W bibiotece pracuje wspaniały zespół  bardzo życzlich sobie ludzi.I muszę się pochwalić iż,też niejednokrotnie korzystałam z ich wielkiej życzliwości i otwartego serca.Jest też takie miejsce dla mnie kultowe.Jest to staw zwany Machnikowcem .Nie daleko mego domu.Pięknie utrzymany,zadbany.Tam kiedyś uczyłam się pływać .Była to taka zwykla glinianka.Teraz jest piękny rybny staw.Miejsce odpoczynku starszych mieszkanców.Od kilkunastu lat jest wydawany periodyk o nazwie "Kluka"Jest to miesięcznik  wspaniale redagowany przez kolegium skladajace się z rdzennych Rydułtowików/jak się nazwali/.Przyznają nawet nagrody "Rydultowika roku.Tego tez w moich latach nie było.Co roku odbywają się Dni Rydułtów.Na przelomie sierpnia i wrzesnia Od XXIII lat.Rynek Rydultowski zamienia sie wwielka estradę.Występują rożne wspaniale zagraniczne i nasze krajowe gwiazdy.My też w latach mojej młodosci w kinie Wawel którego już nie ma stykaliśmy się z wielka kulturą.Były koncerty i rozne imprezy.Tak ,że można powiedzieć iz, to moje miasteczko zawsze było z kulturą  zwiazane.Wiel zmian jeszce chciałam opisać ale,nie jestem w stanie w jednym poście wsystkiego zmieścic.Pisalam kiedyś o mojej szkole na Skale.Tytuł mego posta był"Jest taka szkola""Bardzo dużo zmieniło się wtym moim miasteczku.Wypiękniało ,dorosło i chwała jego włodarzom i mieszkancom.......cdn.Hala

wtorek, 17 września 2013

Chyba, coś jest na rzeczy............

Wczoraj w prasie ,i innych mediach ukazała się bardzo enigmatyczna,lakoniczna informacja,dotycząca wielkiej afery AmberGold.Nie znam się zupełnie na wielkich finansach,bo jakbym się znala to byłabym bogata,a nie jestem.Ale zbulwersowała mnie bardzo taka informacja. Otóż podobno kilkadziesiąt,osób które mowiac kolokwialnie "umoczyly pieniądze" w tym eleganckim "banku nie banku" nie upomina się o rzadne pieniądze ktore stracili bo nie potrafią się wytlumaczyć zkąd u nich takie fortuny.Podobno przy tej okazji fiskus postanowił niektórych inwestorow tych fortun prześwietlić.Ale czy wszystkich?.Ciekawi mnie jaki był status społeczny tych inwestorów.Bo ,że nie byli to drobni ciułacze to już wiemy.Lokaty były duze bo i obietnice dotyczące procentow też były duże.Mnie zastanawia jeden fakt.Skąd biorą się takie instytucje parabankowe,firmy pożyczkowe.Przecież ,żeby zalożyć taki biznes  trzeba miec bardzo duże pieniądze.A może wcale nie trzeba?.Przecież te pożyczki są bardzo wysoko opodatkowane.Tzn.procent jest bardzo wysoki i kilka pożyczek  udzielonych na wysoki procent daje już poważny zysk.Banki z swoimi pożyczkami reklamuja się na wszystkie strony.Klienci jednak ida do parabankow bo tam latwiej uzyskają pieniądze.Dopiero potem jest płacz i łzy.Kiedy przychodzą panowie o wygolonych głowach  i egzekwują długi.Ja zyję już dostatecznie długo,żeby wiedzieć jak te sprawy wygladają.W latach 60-80 była instytucja ORS przez ktorą kupowało się wszystkie drozsze przedmioty do domu.Moja rodzina też z tego korzystała.Procent był niewielki bo 6% w skali roku.Kupowało się tak meble.Był też taki kredyt dla młodych małżenstw .Tu oprocentowanie było jeszcze mniejsze.Młodzi ludzie tak się wtedy meblowali korzystając z takiego kredytu.Jak to wszystko funkcjonowało .Przecież nie było róznych dotacji unijnych.Ja wiem -powie ktoś.Ale,państwo się zadlużyło.Ale się tez budowało.Pokażcie mi jeden budynek ktory teraz wybudowało nasze panstwo.Jesteśmy jeszcze bardziej jako państwo zadlużeni a wszystkie te piękne duze wiezowce nie należą do nas.Centra handlowe-to wszystko obcy kapitał. Ja rozumiem ,że we wspołczesnym świecie gdzie przepływ kapitałow jest nieograniczony niczym ,jest to normalne.Tylko dla mnie jest trochę smutne ,że w zasadzie to tylko ulice są nasze a kamienice już niekoniecznie.Glownie chodzi mi o miasta .Bo tu jest to bardziej widoczne.I jeśli pieniądze z lokat w Amber Gold do ktorych się nikt nie przyznaje będą skierowane do poważych fundacji,pomagającej chorym dzieciom będe bardzo usatysfakcjonowana i chciałabym się o tym dowiedzieć.Mialam pisać o zupełnie czym innym,ale tak mi wpadła ta informacja w ręce,ze musialam zająć stanowisko.Mam nadzieję ,że uznacie iż ,slusznie na ten temat napisałam.Pozdrawiam ....cdn.  Hala

środa, 11 września 2013

Jeszcze lato -a,już jesień.Dlaczego tak szybko mija lato?

Za szybko mija nam lato.Było w tym roku piękne,chwilami nawet bardzo gorące.Teraz nadchodzi szybkimi krokami jesień .Bardzo bym chciała aby było jeszcze ciepło.W domu zrobiło się już chłodno jest 20-21C Trzeba już zakladać ciepłe rzeczy na siebie.Gdzieniegdzie liście na drzewach już zmieniaja kolor.Najwcześniej żołkną klony i lipy.Brzozy też wcześniej zmieniają ,kolor liści.Ale nasze,piekne dęby długo pozostają zielone.W domu ,wielkie zmiany.Mamy drugiego kotka..Okazało się ,że jest to kotka.Nasza Pusia nie potrafi jej zaakceptować.Nie wiem co będzie dalej.Nie ma sposobu .Trzeba zostawić sprawę jej biegowi.Być może ,że cale lata się nie będą tolerowały i omijały szerokim łukiem.Ale bądżmy dobrej myśli - może nie będzie,az tak zle. Mała kotka jest bardzo ładna ,cała czarna.Zwawa zwinna,wniosla wiele życia do naszego domu.Umie się zabawic sama.Ale,w sumie to jak się tak zastanowić i takie małe stworzenie musi miec szczeście w życiu.Trafić ,na dobry dom.

Dzisiaj rozpoczynaja się w Warszawie protesty  ludzi pracy przeciw  naszym rządzącym.Przez kilka dni ludzie mają protestować i demonstrować swoje niezadowolenie.Taka forma protestu używana jest przez cały świat.Przez wszystkie kraje demokratyczne ,niejednokrotnie przechodziły demonstracje i marsze w rożnych sprawach.Hasło:dość lekcewazenia społeczeństwa.To protest przeciw złemu prawu,i zmianom prawa,ktore ma obowiązywać w naszym kraju.Ja jednak moim skromnym zdaniem,opowiadam się za rozmowom i wspolnym dochodzeniu do consensusu na drodze rozmów  i dyskusji.Po za tym mamy ogromny liczebnie sejm i senat i tam powinno sie wszystko uzgadniać,a nie na ulicach.Jaka jest rola naszego sejmu i senatu skoro od nich wychodzą złe ustawy i rozporzadzenia.Ale to takie moje małe uwagi,które mi się,nasunęły na skutek bieżacych wydarzeń.Z wydarzeń światowych bardzo poruszona jestem sprawą Syrii.To taki piekny kraj ,a tak bezmyslnie niszczony.Kiedy patrzyłam w tv,na poszarzalą twarz,i posiwiałe nagle mocno włosy  Prezydenta Stanow.Baracka Obamy zobaczyłam jak ciężko przeżywa,on cała tą sytuację polityczną w Syrii.Chwała mu za rozsądek i umiarkowanie w tej sprawie.Kazda pochopnie wszczynan interwencja ma bardzo długofalowe nie do przewidzenia skutki.Rozwiązania  siłowe sa ostatecznościa a,tej należy ze wszystkich sil unikac.I znowu rozmowy,spotkania,są tu najlepsze.Ja wiem,ze piszę raczej nudnie i o sprawach oczywistych.Ale nawet te kilka osob ktore czytają moje posty,z którymi się dzielę swoimi spostrzezeniami sa w swoich srodowiskach czynnikami opiniotworczymi  i jesli podzielają moje poglądy,to już jest dobrze.....cdn.Hala

sobota, 7 września 2013

Mała radość,-czy napewno?.......

Po kilku dniach ,kiedy już byliśmy zmęczeni problemami z podrzutkami wreszcie coś pozytywnego.Kotek porzucony pod naszym domem którego wzieliśmy do domu ma się dobrze.Jest bardzo kontaktowy ,taki malutki mądrala.Od razu wiedział jak należy korzystać z kuwety.Je bardzo ładnie.Bawi się chetnie,piłeczkami,w zajączki .I bardzo lubi jedną podusię i fotel w moim pokoju.Kłopot jednak wielki byl z tym drugim podrzuconym kotkiem.Tak bardzo płakał siedząc na drzewie ,że serce krwawiło.Nie można było otworzyć okna,bo przerażający płacz był wielki.Po południu mój mąż,wyszedł zrezygnowany z domu-nie wiedział co robić.Wtedy kolo kotka ktory jakoś zszedł z drzewa,spotkał 3 panie z Ukrainy które w pobliżu naszej ulicy chyba pracuja.Opowiedział im całą historię kotka.Jedna z pań wzięla go na ręce,a on się ufnie przytulił.Powiedziały ,że chyba mu znajdą dobry dom.Trzeba wierzyć,że tak będzie.Ja wreszcie przestałam płakać i zażywać tabletki uspokajające.Nie ma jednak pelnego spokoju -nasza Pusia przeżywa w dalszym ciagu wielki stres.Nie ,chce zaakceptować małego kotka.Nie ,wiemy co będzie dalej.Martwi mnie to bardzo.Pusia ucieka z domu.Dzisiaj wrociła do domu i szukała go po pokojach a on sobie spał w łóżku.Już myślałam,że się zakolegują.Ale nic z tego,oboje się na siebie puszą.Panie,ktore zlitowały się nad tym drugim podrzutkiem bardzo nas  podniosły na duchu.Chciało mi się zaśpiewać piosenkę  la.la świat nie jest taki zły............I o to by było na dzisiaj wszystko.Szczegolnie pozdrawiam moich czytelników z Bramek.Szkoda tylko ,że to panie z Ukrainy pomogły.Ale pozytywne jest to ,ze zawsze mamy na kogo liczyć................cdn.Hala...

czwartek, 5 września 2013

Szanowni moi współmieszkańcy z wsi Bramki...Apel!!!..

Wczoraj w godzinach rannych pod naszą posesję podjechał na rowerze młody człowiek i z torby wyrzucił małego 3-miesięcznego pieska.Zabraliśmy go do domu.Jest konflikt z naszym kotkiem Pusią.Jakoś nie wiemy dlaczego nie chce go zaakceptować .Dzisiaj rano maż kiedy wyszedl z psami na spacer usłyszał wokolicy rowu melioracyjnego koci pisk.Ktos pod osłoną nocy wyrzucił kotka.Musiało to być w okolicy godziny 24-tej bo bardzo nasze psy ujadaly.Nie wiem jak w tak"pobożnej " wsi można coś takiego zrobić.Te koty miały swój dom bo odrazu potrafił ten kotek ktory przyszedł do nas korzystać z kuwety.Ponieważ wiem ,że niektorzy z mieszkancow Bramek czytają mojego bloga apeluję do was:Jesteśmy starymi już ludzmi,ja jestem kaleką,i nie możemy się już zaopiekować żadnymi kotami ani psami.Nie rozumiem skąd biorą sie te maluchy skoro gmina zafundowała bezpłatne kastracje zwierząt.Błagam zrozumcie,że tak się nie godzi by tak postępowali katolicy.Zwierzęta to nasi bracia mniejsi i ich llosy nie winny nam byc obojętne.Opiekujemy się w tej chwili dwoma psami i dwoma kotami i basta.Wiecej nie damy rady.Ja wiem,że niektorzy mieszkancy ul.Bajecznej swego czasu przygarniali niezliczoną ilosc kotów ,ale to się juz skonczyło.Trzeba jakoś rozsądnie podejść do niekontrolowanego rozmnażania się zwierzat.Idzie zima  i gdzie się te bidy podzieją.Przykro było patrzeć jak na ulicy można było spotkać kłebowisko kotów wzajemnie się grzejące i cieszące się z każdego przejeżdzającego samochodu bo z rury wydechowej szło ciepło.Blagam o zdrowy rozsądek.Licze na was,że się opamiętacie!Pozdrawiam serdecznie.......cdn.Halina Bulas

środa, 4 września 2013

Pół wieku przyjażni ,bardzo dla mnie ważnej..........

Wszyscy ktorzy coś znaczą w naszym życiu przychodzą i odchodzą.Ale przyjaciele są jak drogie kamienie w koronie naszego szcześcia.Musimy ich traktować jak nasze cenne skarby i mieć w naszym sercu.Wczoraj dotarła do mnie smutna wiadomość,o bardzo cięzkiej chorobie mojej przyjaciółki.Krystynę i jej męża Jasia poznałam prawie pół wieku temu.Mieszkalismy wtedy w Sandomierzu.Każdy przyjaciel to osobny świat,świat,ktorego nie ma,dopóki się nie pojawi.I tylko dzięki spotkaniu z nim rodzi się ten nowy świat.Swiat w ktorym jest duzo miejsca dla nas i naszych przyjaciół.Od samego początku naszej znajomości czułam i wiedziałam,że będzie ona dla mnie i mojej rodziny szczegolnie ważna.Starsi wiekiem odemnie ,o kilka lat byli dla mnie kimś w rodzaju starszego rodzeństwa.Krystyna piękna kobieta,dojrzała mama dwojga dzieci-syna i córki była dla mnie zakompleksionej jedynaczki wielkim autorytetem.Też,jedynaczka rozumiała mnie jak nikt inny.W tamtym Sandomierskim okresie mego życia miałam wiele koleżanek i kolegow.Zyliśmy jak w jednej wielkiej rodzinie.Bardzo się wszyscy lubiliśmy.Często się nieraz nad tym zastanawiałam dlaczego tak było?Ale nie potrafiłam sobie na to odpowiedzieć.Może to wlaśnie dlatego,że status nasz byl mniej wiecej rowny.Byliśmy tak jak Ci przyjaciele z"Ziemi Obiecanej".Zyliśmy w trudnych warunkach,ale sobie bardzo pomagaliśmy.Byliśmy jakoś tak w szczegolny sposób uwrażliwieni na problemy naszych sąsiadow,znajomych.Może ludzie byli wtedy lepsi?Nie wiem.Po przeniesieniu do Warszawy los tak chciał że znowu zamieszkaliśmy w jednym bloku.Nasza przyjażń to przyjażn dość trudna.Krystyna spokojna,rzeczowa ,konkretna,bardzo wyrozumiała dla moich szaleńczych pomysłów sprowadzała mnie często na ziemię.Ale też czasem dawała się namówić na jakieś wspolne szalenstwo.Wspominamy często nasz wyjazd do Drezna i Wrocławia.Bardzo by długo trzeba opisywać ten wyjazd.Była to szalona eskapada.Uczestniczyliśmy wzajemnie ,w różnych ważnych uroczystościach naszych rodzin jak śluby,wesela i  imieniny,urodziny.Kiedy kupiliśmy sobie działke w ogrodzie działkowym im też corka kupiła blisko nas działkę.Wtedy przez kilka lat,cieszyliśmy się sobą prawie każdy dzień.Kiedy wyprowadziliśmy się na Bemowo,Krysia mi powiedział jedno bardzo ważne zdanie;A ja,myslałam,ze się razem zestarzejemy-będziemy sobie razem chodzić do kościółka i bedziemy  razem.Niejednokrotnie żałowałam tej przeprowadzki i dalej żałuję.Jakże inaczej wyglądało by teraz moje zycie.Kiedy trzy lata temu uleglam wypadkowi i leżałam w szpitalu,Krystyna przyjechała do mnie do szpitala Bielanskiego.Wtedy widziałyśmy się po raz ostatni.

Dalszy ciąg do poprzedniego wpisu..........

Coś niestety ,moj komputer szaleje.Wiec musze napisać ciag dalszy osobno.Zakończyłam na wizycie mojej przyjaciółki w szpitalu.Po wyjściu ze szpitala przeprowadziliśmy się do Bramek gdzie teraz mieszkamy.Bardzo chciałam aby,moi przyjaciele do nas przyjechali.Ale zawsze coś stało na przeszkodzie.W pierwszym roku ciężka choroba mojego zięcia,potem w następnym roku jego zgon.Kiedy już  bardzo chciałam aby nas odwiedzili.Córka chciała zebyśmy się jakoś ładniej urządzili.Chciała abyśmy ładniej urządzili gościnny pokój rozpakowali wreszcie wszystkie pudła.Teraz kiedy już się jako tako przygotowałam do przyjęcia długo oczekiwanych gości,mam wielkie obawy ,ze okrutny los już mi na to nie pozwoli.Ale caly czas mam nadzieję,ze jednak coś się odmieni i jeszcze zobaczę  uśmiechnietych Krysię i Jasia w progu naszego domu.Cały czas tylko kontakt telefoniczny musiał nam zastąpić nasze pogaduchy.Ja niestety nie lubię gadać długo przez telefon i bardzo mi brakuje tych naszych rozmow i wspomnień z lat radosnych.Zycie jak to zycie nie zawsze było radosne ale,zawsze wiedziałam ,że mam oparcie i kogoś kto mi dobrze życzy i nigdy mnie nie zawiodł.Bardzo załuję ,że trudno mi jest pojechać do moich przyjaciół.Ale coś będe musiała wymyślić ,zeby jednak zobaczyć Krystyne i Jasia.Wczoraj bardzo prosiłam Boga w modlitwie aby pozwolił mi jeszcze raz sie z nimi zobaczyć.Dzisiaj wydarzyło się u nas coś czego nie potrafię zrozumieć.Około godziny 11-tej pod słup ktory znajduje się tuz przy domu podjechalł młody człowiek i z torby dużej wyjąl małego czarnego kotka maleńkiego i zostawił szybko uciekając.Kotek odrazu za cel obrał naszą furtkę i chodniczkiem zasuwał prosto do domu.Maż chciał go odpedzic .Ale się nie dal. Pusia cała załamana.Kotek czuje się w domu bardzo dobrze a Pusia cala zirytowana.Nie wiem co z tego wyniknie.Kotek jest cały czarny.Najpierw się najadł.Potem napił wody wreszcie sie zalatwił w kuwecie.Nie wiemy czy to kotek czy kotka i ile sobie tygodni liczy życia .Wygląda na 3-4 miesiace.Szkoda ,że kotek nie miał kartki z informacją.Martwię się co zrobimy my dwaj starsi już ludzie z tym całym zwierzyńcem?......cdn.Hala

piątek, 30 sierpnia 2013

czwartek, 29 sierpnia 2013

Smutne rocznice i dzień codzienny.........

Mija właśnie w tych dniach jedna z takich smutnych rocznic.Rocznica radzieckiej interwencji w bratniej Czechosłowacji.Przypomniało mi sie w zwiazku z tym wydarzeniem kilka historii zwiazannych z tym okresem.Mieszkaliśmy wtedy w pięknym Sandomierzu.Mąz moj był oficerem lączności.Jednym z jego zadan było utrzymywanie łaczności między niebem a ziemią.Konkretnie chodziło o łaczność,między samolotami a stacjami radiolokacyjnymi.Kiedy Związek Radziecki rozpoczął "inwazję" na bratnią Czechosłowacje  w naszej jednostce ogłoszono alarm bojowy.Właśnie nad Sandomierzem krzyżował się most powietrzny.Dokładnie nad naszym blokiem ciężkie samoloty transportowe,bojowe mijały się z tymi które wracały po następny ładunek.Nie leciały zbyt wysoko,wyrażnie było słychać takie ciezkie buczenie,jednostajne.Wrażenie było okropne.Kiedy w jednostce ogłaszano alarm bojowy każdy z wojskowych musiał się stawić na apelu z torba bojową ,w której się mieścił ekwipunek na wypadek nagłej koniecznosci wyjazdu poza miejsce stacjonowania .Na apelu bojowym,oficer dyzurny sprawdzał zawartośc toreb.I tu wydarzyl się humorystyczny przypadek.Jeden z oficerow kiedy otworzył swoją torbę alarmową siorczyście zaklał.Wszyscy zgromadzeni zobaczyli co wprowadzilo oficera w takie nerwy.Była to bielizna damska.Rozległ się gromadny śmiech.Oficerowi nie było jednak do śmiechu.To żona przez nieuwagę spakowała w tą torbę swoje rzeczy.Kiedy ogłoszono alarm i na czas nalezalo się zgłosić w jednostce oficer zlapal torbę w ręke i poleciał na apel.Mój mąż od tego zdarzenia zawsze sprawdzał zawartość swojej torby alarmowej.My ,czyli rodziny wojskowe bardzo przeżywaliśmy to co sie działo.Ja bardzo się zdenerwowałam kiedy poszlam na strych wieszac uprane rzeczy i zobaczyłam dwoch żołnierzy slużby zasadniczej pod bronia długolufową.Pokazywali mi zebym nie robiła krzyku.Bardzo nam sie to nie podobało.Ale nie wiele od nas zależało.Nam żyło się nie lekko.Były duże braki w zaopatrzeniu.Pamietam drastyczne decyzje naszej sklepowej ,ze kostke masła dzieliła na 10 części i to mogli kupować tylko ci co mieli male dzieci.Moja coreczka miała dwa lata więc się załapałam.I te okropne kłopoty z wodą.Było cięzko ,ale bylismy młodzi i jak widzicie dalismy radę.Teraz kiedy słyszę w radio codzienne komunikaty o konieczności interwencji w Syrii,przypominam sobie tą interwencję i robi mi się jakoś dziwnie i modle sie aby ,się jednak opanowali ci panowie rządzący światem.Nie tędy droga panowie.Trzeba rozmawiać,rozmawiac...........cdn.Hala

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Po co nam to było?.....

Pytanie z tytułu mego postu,każdy z nas zadaje sobie bardzo często.Najczęściej w chwilach niepowodzeń.Kiedy nasz plan działań nas ,zawodzi a bardzo,pragniemy aby się powiodło-pytamy po co nam to było?"Pakujemy" się czasem w absurdalne groteskowe sytuacje,które są,często bez szans na powodzenie.Podejmujemy jakieś akcje ktore wydają się byc trafione.Ale niestety nie są.I wtedy znowu mruczymy pytanie -po co nam to bylo? Ale wierzcie mi,wszystko w zyciu jest potrzebne-jest po coś!!Przekonałam się o tym niejednokrotnie.Prosty przykład ,pierwszy z brzegu.Moje zainteresowanie internetem.Gdyby nie to,że podjęłam taką decyzję nie poznałabym mojej rodziny zza Lwowa.Spotkanie po prawie 40-tu latach pozwolilo nam sie,spotkać u nas w Polsce.Kiedy sprawy zaproszen za sprawą biurokracji,niebezpiecznie się przedłuzały.Mój mąż nie raz do mnie mowił "no i poco ci to bylo".Ja jednak uparcie i z wielką determinacja dążyłam do celu czyli do spotkania.Wszystko ,się udało.Co prawda,nie tak dokładnie,jak sobie wymarzylam ale,myślę,ze najważniejszy cel spotkania - poznanie się mlodych z naszej rodziny się udało.Dzięki temu,że postanowilam korzystac z internetu odniosłam wiele korzysci.Nie materialnych,ale takich fajnych ludzkich.Spotkałam swoje koleżanki i kolegow po 55 latach od opuszczenia szkolnej lawy.Odnowilam wszystkie znajomosci zprzed lat.Moglam wreszcie pogadać,z dawno nie widzianą rodziną .Kiedy podjelam decyzję,o pisaniu tego bloga towarzyszyły mi wielkie emocje.Wiedzialam,że bedzie trudno.Ale nie wyobrazalam sobie ,że aż tak.Kiedy redakcja Onet blog zacytowała mój post i poleciła jego adres-rozpętało sie piekło.Wszystkie moje braki w ortografii,interpunkcji,gramatyce,stylistyce wzieto pod lupę i wtedy kilka razy powiedziałam do siebie i po co Ci to babo było.Ale były też głosy które moje braki ,widziały ale zainteresowała ich tez treść.Zyskałam wtedy wielu przyjaciół.Nawet mój kolega z Liceum polonista b.dyrektor Technikum powiedział mi - "ale jednak mimo to pisz Halinko".No!i piszę.Wiem,ze wielu z Was ma dośc mojej nieudolnej pisaniny.Ale wierzcie mi,ja się owszem ,zwracam do Was,ale w głownej mierze to pisanie to moja terapia i mnie pomaga najbardziej.Fajni ludzie których poznałam dzięki temu,rekompensują mi to,że przez chorobę skazana jestem na cztery ściany dzień w dzień.Sumujac moją wypowiedz na temat"po co nam to było" stwierdzam,jeszcze raz:wszystko jest po coś i niech tak zostanie.

Wczoraj w mojej wsi gdzie mieszkam teraz po 40 latach mieszkania w Warszawie odbył się wielki festyn "Pożegnanie Lata"Pięknie zoorganizowany przez grupe osob ktorym się "chce chcieć".Na facebooku dzięki miłym pp.Janickim można było na bieżąco oglądać fotoreportaż.Dziękuję za to.Była to wielka radość,choc w ten sposób uczestniczyć w pięknej imprezie.Ja ze swej strony,muszę tylko napisać,że ten kto ogłosił ,że mamy brak młodych trochę się pomylił.Bramki są młode.Było dużo dzieci i młodzieży,a jak fantastycznie się bawili można obejrzeć na fanpagu Bramki na facebooku.Odgłosy imprezy docierały do naszego domu.Przedewszystkim dopisała pogoda.Serdecznie wszystkich pozdrawiam......cdn...Hala

niedziela, 25 sierpnia 2013

Trudne decyzje i ich konsekwencje......

W wczorajszym poście podjęłam temat trudnych decyzji. Dzisiaj,w piekną słoneczną niedzielę wracam do tematu.Sytuacje życiowe nie  zawsze są mozliwe do przewidzenia.Nigdy nie mamy gwarancji,że właśnie ta decyzja,a nie inna jest tą właściwą.Opowiem Wam historię ktora,być może da tym stojacym przed podjęciem ważnych życiowych decyzji coś do myślenia.Otoż pewien Pan mający,rodzinę,dziecko bardzo lubi sobie poflirtować>Potwierdzać swą atrakcyjnośćw oczach płci pieknej.Lecz pewnego razu niewinny flirt zamienia się w gorący romans i trwa już niebezpiecznie dlugo.Kochanka zachodzi w ciąże.Zona wypędza Pana jak to się nieładnie mówi kolokwialnie na "zbity pysk".Pakuje mu walizki i każe się mu wynosić.Razem z kochanką postanawiają,życ razem.Wszak będą mieli dziecko.Pan ma nadzieję,ze bedzie ojcem syna.W poprzednim zwiazku,miał coreczkę.Rodzi się synek.Postanawiają w nowym socjalistycznym miescie ,zbudowanym od podstaw rozpocząć nowe życie.Dostają mieszkanie i są razem.Zona nie zgadza się na rozwód.Panu tak naprawdę ten rozwod do niczego nie jest potrzebny.Uznaje dziecko i żyje z konkubiną w szczęśliwym związku. Nawet corka tego Pana dorastająca panienka,ma dla niego uznanie ,ze tak się godnie zachował.Mały synek przecież wymaga więcej opieki niż ona dorastająca panienka.I tu dopiero rozpoczyna się dramat. Kiedy synek ma 10 lat,jego mama zachorowuje,na cieżką odmianę SM..Jest unieruchomiona w bardzo cieżkim stanie. I wtedy zaczyna się walką o jej zdrowie.Jest leczona gdzie się da,w kraju i zagranicą.Pan na swoją córke nie placi żadnych alimentow.Była żona postanawia sama wychować córkę bez jego pomocy.Pan wydaje wszystkie swoje pieniądze/ma wolny zawód/ na leczenie konkubiny.I coraz częściej zastanawia się nad swoimi wyborami zyciowymi.Trwa to wszystko dosc długo. Choroba SM charakteryzuje się okresami remisji i nawrotami objawow chorobowych.Po prawie 25 latach choroby konkubina odchodzi.Pan zostaje sam,nie ma mu kto podać szklanki wody.Syn się żeni i wyjeżdza za granicę.Jest potwornie samotny i po 3 miesiącach od śmierci konkubiny  odchodzi.Była jego żona,jest teraz wdową po nim.Wszak nie mieli rozwodu.Jest pod opieką córki i dożywa sędziwego wieku.To co,opisałam zdarzyło się naprawdę i jest dowodem na to ,że nigdy nie wiemy jaki będzie koncowy skutek naszych wyborów zyciowych,podjęcia trudnych decyzji. I nie zarzucajmy sobie,że w tej czy innej sprawie ,podjęlismy niewlaściwą decyzję.Kazda decyzja jest nasza decyzja naszym wyborem i tego się trzymajmy........cdn  Hala

 

 

sobota, 24 sierpnia 2013

Problem trudnych decyzji........

Problem trudnych decyzji nie leży w ich podejmowaniu,ale w umiejętności życia ze świadomością ich konsekwencji bez wzgledu na to,jak słuszne by to były decyzje.I to jest dylemat w zasadzie nierozwiązywalny.Zawsze w ktoryms miejscu konsekwencje trafionych czy nietrafionych decyzji i tak nas dopadną.Tak to już jest. Ogromna odwaga i determinacja do zmienienia całkowicie swojego życia,dana jest tylko nielicznym.Nieliczni też ten trud podejmują.Ileż znamy z literatury przypadków,że podejmowanie decyzji staje się całkowicie niemożliwe.Często dlatego ,że ludzie jak to ludzie bardzo często,przyjmują postawęi filozofię którą wspolłcześnie nazywamy skrótowo"zjeść ciastko i miec ciastko".Ktoś taki kto tak myśli nie jest niestety,zdolny do podejmowania ,żadnych trudnych decyzji życiowych. Szczegolnie trudna jest taka filozofia zyciowa ,kiedy zakochują sie w sobie,osoby bedące w innych związkach.Np.Pan ma żonę i dziecko i spotyka pania wolną.Traktuje tą znajomośc jak przelotny flirt,ale sprawa wymyka się z pod kontroli.Trwa to zdecydowanie za dlugo i pan jest szczerze zakochany.Jest mu dobrze,kocha i jest kochany. Zona stara sie sprawe przeczekać.Wie,że coś w jej małzenstwie jest nie tak.Ale nie podejmuje żadnych krokow.Bo po prostu jest nowy dom ,kredyt do spłacenia,dziecko.Wiec postanawia sprawe przeczekać.Ale ta trzecia,tez nie zamierza ,już dłuzej trwać w tym związku .Wypowiada więc Panu mimo ,że bardzo go kocha.I co z tego wyniknie?Wszystko będzie zależało od tego jaką decyzję podejmie Pan.Czy będzie gotowy zmienić swoje dotychczasowe życie?Jak myslicie ,czy łatwo jest podjąć taką decyzję?Ciekawa jestem waszych przemyśleń?Czy może byc tez tak,że Pan zostanie z żoną,i dalej bedzie tylko żył wspomnieniami po prawie dwuletnim zwiazku "na boku"Ale,może być tez,tak,że Pan pomysli ,ze "baby są jakieś inne" i postanowi skruszony wrocić do żony i bedą z sobą aż po wieki. Jedyną osobą,bardzo poszkodowaną w tej awanturze bedzie -zgadnijcie kto.A Pan będzie "jadl ciastko i mial ciastko".Mnie nasuwa sie taki wniosek ,ze nie zawsze strzala Amora trafia w właściwe miejsce.No!coz takie jest życie.......cdn....Hala

niedziela, 18 sierpnia 2013

Czy ktoś bedzie umiał,mi to wytlumaczyć?

Codziennie rano zastanawiam się,jak minie mi dzień.Kiedyś wcale mnie to nie interesowało.Wstałam robiłam w domu co miałam,zrobic.I szłam do pracy.Po pracy znowu,prace domowe.I kolo 22-giej padałam na twarz.Aby znowu rano zaczynać nowy dzień.Teraz widocznie nadmiar wolnego czasu,pozwala mi na rozwazania nad utraconym czasem.Ciągle zastanawiam,się jak bedzie wyglądało nasze zycie kiedy już  nie będziemy w stanie sobie dać rady samemu.Wiem,wiem tak się mowi ,że starośc się Panu Bogu nie udała.Dzisiaj pod wplywem audycji w Jedynce powieści radiowej :"W Jezioranach"bardziej niz,zawsze pomyślałam nad problemem.Tam ,wlaśnie rozważany był dzisiaj problem starosci,samotności.Problem o tyle istotny,że będzie dotyczył coraz wiekszej liczby naszej społeczności.Społeczenstwo nasze gwałtownie, się starzeje.Dzieci przybywa jak na lekarstwo.Nasze młode pary mają dzieci,ale nie u nas .Zyją na obczyżnie i tam zakladają rodziny.Problem pomocy naszego państwa dla mlodych rodzin jest stary jak świat.Odkad pamiętam nic się w tym temacie nie zmieniło.Wszystko jest po staremu pod hasłem :radzcie sobie sami. I tak to wygląda.Ale,ja Ameryki nie odkryłam.Wszyscy to wiemy i widzimy..........Ciekawa tylko jestem,ale w zasadzie to jestem prawie pewna ,że nowi kandydaci do najwyższych władz,będą w swoich hasłach wyborczych szermować hasłem"co zrobimy dla młodych wyborców?"Nie ma polityki prorodzinnej i szybkiego działania na rzecz rodziny i wszystkie deklaracje w tym temacie to tylko puste słowa.Wiadomo jednak od dawna,że nadzieja umiera ostatnia,więc miejmy NADZIEJE ......Teraz na temat pytania zawartego w tytule mego postu.Bardzo bym pragnęla kogos zainteresować,taką sprawą.Obok naszego domu w Bramkach jest posesja  leśna jakieś około 4000 metrow.Posesja nie zamieszkała z starodrzewem lisciastym.Bardzo piękne duże rozłożyste drzewa lisciaste.Wartosciowe.Lipy,buki dęby.brzozy,topole ,klony i inne.Od kilkunastu lat posesja jest sprzątana tzn,wycinane sa drzewa samosiejki,chwasty i nic się dalej nie dzieje.W poprzednich latach wynoszone były do tego lasu smieci.Teraz po sprzątaniu tej wiosny jest wzgl.czysto.Ale dalej nic się nie dzieje.Wiem też ,że takie sprzątanie kosztowało właścicieli niezłe pieniadze.I zupełnie tego nie rozumiem.Czyż,nie mozna znależc sensownego inwestora na takie piekne miejsce.Idealne miejsce na pensjonat,dom opieki dla ludzi starszych.Park naokoło gotowy.Swietne miejsce na taką inswestycję,a tu klentow ani,widu ani słychu.Moze Gmina pomyślała by o takim miejscu dla swoich mieszkanców.Przecież dotację unijne na taki cel napewno by się znalazly.I nie byłaby to dzialalnośc uciążliwa dla okolicznych mieszkanców.Najlepiej mi to wytłumaczył jeden z starszych mieszkancow Bramek.Powiedział-oni to tak ciagle bedą co parę lat,sprzątać i nic z tego nie wyniknie!!!.Przepraszam,ze zaprzątam Wam moi mili czytelnicy takim lokalnym problemem głowę,ale wiem ,że czasem czytają mnie moi sasiedzi z Bramek/maja linka do mojego bloga/i może wreszcie ktoś się postara ten problem poruszyć i cos się bedzie dziać w moim sasiedztwie.Pozdrawiam wszystkich.......cdn.HalaNa zdjeciach moja Pusia kot kaskader.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Swiateczny dzień...i moje wspomnienia.....

Połowa  sierpnia -świeta koscielne i narodowe.Dzień Wojska Polskiego.Jakże odmienne wspomnienia z tego dnia mam z dawnych lat.Dzień Wojska Polskiego był w innym terminie.I tą akurat zmianę oceniam bardzo pozytywnie. Dzień 12 pażdziernika był już najczęsciej dniem,słotnym, zimnym,więc obecny termin tego święta jest  bardziej przyjazny dla rodzin wojskowych. Z powodu pogody wszystkie uroczystości odbywaly się w pomieszczeniach zamknietych.Odbywały się okolicznościowe akademie. Udział brali w nich wszyscy oficerowie ,z rodzinami i zołnierze służby zasadniczej. Dowodcy wręczali awanse,na wyzsze stopnie wojskowe,oraz odznaczenia. Byly też krotkie ,występy najczęściej przygotowane przez uzdolnionych muzycznie żołnierzy służby zasadniczej WP. Wieczorem kazdego 12  pażdziernika był bal.Bardzo pięknie przystrojone sale klubu oficerskiego gosciły w ten wieczór kadrę całej jednostki. Zapraszano także na ten wieczór,przedstawicieli rożnych instytucji z miasta.W Sandomierzu w ktorym przyszło mi żyć przez 12 lat od 1958-1970 bale u lotników cieszyły się wielkim powodzeniem u  wszystkich ważnych tego miasta.Było uroczyście ,a jednocześnie bardzo sympatycznie,że można było poznać kogoś z poza środowiska.Istniała taka tradycja,że trzeba by panie zaprezentowały nowe eleganckie kreacje.Oj!Co to się działo!Panie które potrafiły szyć były oblegane.Pamiętam ,że ja nawet pojechałam do Warszawy aby sobie kupić kreację.Kupłam piękną sukienkę z grubej gipiury-koronki w słynnych pawilonach na Marszałkowskiej.Buty natomiast miałam z paczki z USA.Podejrzewam,że te lakierki to były buty takie do trumny . Bo zaraz się rozleciały.Czyli były jednorazowe.Ten jeden rok kiedy mąz awansował na majora, dobrze pamiętam. W naszym gronie mieliśmy wtedy wspaniałego tancerza w osobie naszego lekarza-Zbyszka Religii-pózniejszego sławnego kardiochirurga.Jak on wspaniale i tańczył i bawił swoją osobą piękne panie.Wzbudzał zazdrośc w naszych mężach,i chcąc nie chcąc chcieli mu dorównać. Nas czyli  "piekne panie' bardzo to cieszyło.Już nigdy potem tak się nie bawiłam.Bo potem,to praca i praca. Potem stan wojenny i było juz po ptokach -jak u nas na Sląsku mowiono.Teraz kiedy słyszę o rodzinnych piknikach w tym dniu swiatecznym wojska jest mi bardzo miło,że rozpoczyna się nowa tradycja.Prezentacja sprzetu wojskowego,iwspaniałe orkiestry wojskowe dopełniaja całości.Jest pieknie i pogoda też sie dostroiła.Zycze wszystkim rodzinom wojskowym spokoju i samych słonecznych dni w zdrowiu.Podrawiam serdecznie .....cdn.Hala

czwartek, 8 sierpnia 2013

Muzyka leczy każdy smutek a słowami tak niewiele da się wyrazić.......

Muzyka uczestniczy w calym moim życiu i zajmuje w nim bardzo ważne miejsce.Teraz w jesieni mojego życia kiedy nie mam już szans na korzystanie z koncertow wykonywanych w filharmonii czy salach koncertowych,muszę się zadowolić płytami,słuchaniem radia,tv,internet.Nie ma dnia,żebym nie słuchała radia.Muzyke klasyczną poznałam,w młodości kiedy byłam uczennicą Szkoły Muzycznej.Teraz,od wielu już lat zyję muzyką lekką,łatwą i przyjemną.Staram sie być na bieżaco z stylami,trendami wspołczesnej muzyki szeroko pojętej.Moi wspaniali wnukowie-cała trojka jest bardzo muzykalna.Grają na gitarach,perkusji.Jeden uprawia bardzo awangardowy styl muzyki ,Nie wiem niestety,jak to się nazywa ale powiedział mi kiedyś,że bedzie świetnym DJ i prezenterem muzyki.Podobny z postury do świetnego prezentera Wojciecha Mana,jak się postara,będzie go mógł kiedyś zastąpić.Uzdolnienia muzyczne to jedno,a ciężka praca to drugie. Przykladem który przytoczę,niech będzie mój idol.Jeden z Beatlesów zawsze uśmiechnięty,sympatyczny Paul McCartney.Kiedy  jego ojciec ktory też trochę grał na gitarze,mu poradził-"naucz się grać na jakims instrumencie. Będą cię zapraszać na imprezy".Wziął sobie te słowa do serca i bardzo się starał nauczyć dobrze grać. Gdy poznał Johna Lennona tworzyli zespoł niezlych szarpidrutow,znanych w Liverpoolu. I wtedy stanął przed wyborem ,albo się dalej uczyć,albo pojśc do pracy.Pochodził z niezamożnej rodziny wiec ,wybrał to drugie.Ale przyszedł do niego,Lennon i namówił go na granie takie bardziej juz profesjonalne w zespole.Namowił skutecznie.Przyznał pózniej:"To ja zmarnowałem życie Paulowi. Poszedłby na studia.Mógl być kimś!"Dużo ćwiczyli ,grali dla kolegów , Po drodze mieli wiele niepowodzeń,ale bardzo się nawzajem wspierali i nie poddawali się. Pozniej była już tylko sława i rzeczywiscie ogromne pieniądze. I nawet wówczas gdy jego kumple z branży muzycznej kupowali sobie zamki i wymyślne rezydencje-on najlepiej czuł się na zwykłej farmie.W dodatku nie dał się ponieść chorobie -nazywanej show-biznesowym szpanem.Byl bardzo zdolnym muzykiem,komponował muzykę,pisał teksty do prostych fajnych melodyjnych piosenek.Jest dla moich chłopców wnuków niedościgłym wzorem. Jest dzisiaj tak gorąco,że dalsze moje pisanie przyniosło by więcej szkody niż pożytku. Więc kończę i zmykam w chłodniejsze klimaty.........cdn.Hala.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Trzeba walczyć.Bóg,kocha tych którzy próbują.............

Moje stwierdzenie  z tytułu postu ma swoje głębokię uzasadnienie w życiu każdego z nas.Trzeba walczyć i nie poddawać się wtedy kiedy cos w życiu nie wychodzi.Ba,łatwo powiedzieć.Ale,trudniej już jest z realizacja.Ileż to razy ,każdy z nas swięcie wierzyl,że się nie podda,że mu się uda bo będzie,walczył.Wyszło jednak,często zupełnie odwrotnie.Wiem o tym,dokladnie sama ,to nieraz przerabiałam w swoim życiu. Wczoraj w radiu w mojej ulubionej Jedynce wysłuchałam goracej dyskusji na temat leczenia bezplodności i metod leczenia,między innymi metody invitro.Podnoszono problem kosztów tego leczenia i udziału w leczeniu tymi nowoczesnymi metodami naszego państwa poprzez NFZ.Koszty ogromne.Problem bezpłodności dotyczy coraz większej ilości młodych ludzi.Przypomina,to w tej chwili jużjakby stan epidemii wśrod młodych małzeństw.Przyczyn tego stanu rzeczy jest pewnie bardzo wiele.Kiedyś młode pary ,kiedy się pobierały bardzo szybko decydowały się na potomka.Obowiazywała zasada -Bog dał dziecko -da i na dziecko.Teraz już młodzi ludzie tak nie myślą.Nie chcą miec tak odrazu dzieci. Chcą się kochać bez konsekwencji.Ułatwiają to pigułki antykoncepcyjne. Wspolzycie seksualne rozpoczynają coraz młodsze pary o nieustabilizowanej jeszcze gospodarce hormonalnej.Pigułki mozna tez kupić w internecie.Istnieją,już pewne badania naukowców co do pigułek antykoncepcyjnych.Są szkodliwe dla młodych osób.Jeśli sa zazywane,przez kilka lat napewno są szkodliwe.Dlaczego więc tak ochoczo są stosowane u młodych przez lekarzy ginekologów tych samych do ktorych potem przychodzą,zdesperowane pary błagające o pomoc invitro.I wtedy koszty leczenia ponosimy my czyli całe społeczeństwo.Stajemy przed wyborem skierowania pieniedzy na leczenie chorych dzieci które już są na świecie,a skierowania  pieniędzy do par ktore wreszcie decydują się na dziecko. I jest problem jak to pogodzić.Do tego wszystkiego dochodzi tez problem demograficzny.Jesli nic z tym się nie zrobi to za kilkanascie lat Polska będzie krajem wesołych pogodnych staruszkow,ale jednak staruszkow.Moim skromnym zdaniem,Panstwo wszelkimi silami powinno zachecac mlode rodziny,pary,aby wtedy kiedy są młodzi mieli dzieci.To jest czas na rodzenie zdrowych dzieci.Powinnismy dbać i chuchać na młodych ludzi,pomagać,stwarzać rozne ustawowe udogodnienia.Coś już sie w tych sprawach dzieje ,ale jest to jeszcze o wiele za mało.Być może ten moj post,spowoduje ,że ci ktorzy go przeczytają zastanowią sie nad tym problemem .Mam taka nadzieję.Napisalam go pod wpływem wysłuchania audycji bo to tez jest moje zycie codzienne.Mam na mysłi -słuchanie radia.......cdn.Hala

piątek, 2 sierpnia 2013

Odlegle lata i moja pamięć.................

Nasza pamięć o dawnych latach ? Jaka ona jest?Wczoraj obchodzona była 69 rocznica Powstania Warszawskiego.Uroczyście z udzialem jeszcze nielicznie już,żyjących uczestnikow Powstania i ich rodzin. Warszawa pamięta ,ale czy cala Polska w rownym stopniu? Ja pochodzę z malego gorniczego miasteczka z Slaska i uczciwie powiem,ze moja wiedza o tym czasie w historii Polski wyniesiona z dawnych lat była bardzo nikła wrecz fragmentaryczna.Moje pokolenie uczyło się innej historii. Wiadomo jednak,że prawda historyczna może być tylko jedna-prawdziwa oparta na zrodlach naukowych i opowieściach osob uczestniczących w zdarzeniach historycznych. Ale to tylko pobożne życzenia.Smiem twierdzić,ze niestety niejednokrotnie prawda historyczna mija się z prawdą faktyczną,autentyczną. Przyznam się szczerze,że nie znałam historii Warszawy naszej stolicy.Wiedziałam tylko to co uczyłam sie w szkole i że bardzo cierpiałam jako dziecko kiedy moja mama ,ktorąś z rzędu niedziele musiała isć za darmo do pracy w tzw.czynie społecznym "Na odbudowę Warszawy".Tych niedziel było dużo o wiele za dużo.Nie lubiłam tego miasta.Zabierało mi mamę.Kiedy moje zycie ulożyło się tak,ze o ironio losu zamieszkałam w Warszawie pomału,bardzo pomału musiałam to miasto chciec zrozumieć.Bardzo w tym pomogł mi pewien czlowiek.Warszawiak z dziada pradziada. Mieszkajacy za sprawa ożenku w Sulejowku.Pan ten był jednym z młodych powstancow.Co prawdę nie walczył z bronią w ręku bo był poprostu za mlody.Miał w chwili wybuchu powstania 14 lat.Jego ważnym udziałem w powstaniu było noszenie w menażkach jedzenia dla powstańcow  na barykady i miejsca walki.Jedzenie gotowała jego rodzina,mama i jej siostry. Jedna z siostr była pielegniarka i też brała udział w powstaniu. Był bystrym chłopcem,nie raz kiedy go zatrzymywali wrogowie sprytnie potrafił się uwolnić.Widział wiele i o tym wszystkim pięknie opowiadał.Miał wielki dar zainteresowania swego ,rozmówcy.Był szarym bohaterem.Jak sięcieszyl kiedy chwalili jego jedzenie. Opowiadał mi takie zdarzenie.Kiedyś dał zupę jakiemus żołnierzowi a za kilka minut ten zołnierz już nie żył.Zabił go snajper z wieży kościoła.I tak Pan Janusz  to opowiadając mi powiedział-przynajmiej nie poszedł głodny do Pana. Ja moglam godzinami słuchac jego opowieści i wlaśnie wczoraj sobie go przypomnialam.Ten Pan juz kilka lat temu zmarł.Wiec,już gdzieindziej świetował rocznicę.Wczoraj caly dzień moja ukochana Jedynka nadawała przepiękne piosenki powstańcze  w nowych aranżacjach i było bardzo odświętnie.Pozdrawiam wszystkich serdecznie......cdn.Hala

środa, 31 lipca 2013

Czy kogos ten post zainteresuje?...........

Wiem,że mlodzi ludzie nie za bardzo lubią interesować się,wspomnieniami z dawnycha lat.Ale ja jednak zainspirowana narzekaniami mlodych na pobyty wczasowe w róznych miejscach Polski i  z zagranicy postanowiłam coś na ten temat napisać.Czytam, ze w osrodku wczasowym  widok nie spelniał oczekiwan.Lazienka była skromna,kafelki nie takie,mebelki w pokoju też za skromne.Kuchnia za ciężka za tłusta ,lub za chuda.Mało treściwa itd.Można tak wymieniać bardzo długo ,co nie podoba się wczasowiczom z roku 2013.Wiem ,ze to co napiszę ma cechy demagogii.Ale muszę to napisać.W latach 70-80 ub.wieku często tzn.raz w roku mogłam pojechać z mężem ktory był wyższym oficerem WP na tzw. wczasy.Istniały wtedy tzw.Wojskowe Domy Wypoczynkowe -etatowe i Nieetatowe Domy Wypoczynkowe.Do tych pierwszych bardzo trudno było dostać skierowanie oficerowi z tzw.terenu.EtatoweWDW były zarezerwowane dla Warszawy.Nam przydzielano skierowania do NWDW.Mieściły się one często w garnizonach i na terenie jednostek wojskowych mieszczacych się w pięknych miejscach.Nad morzem,nad jeziorami w górach.Jaka to była radośc kiedy dostało się takie skierowanie.Jeszcze wizyta u lekarza jednostki , ze brak jest przeciwskazań  na taki wyjazd i jedziemy. Pamiętam,że koszt takiego jednego skierowania  mieścił się w kwocie 50% wynagrodzenia miesięcznego oficera.Oczywiscie placiło się za kazdą kartę.Więcej te rodziny gdzie pracował maż i żona.Dzieci miały ulgi.Moja rodzina jako , ze podlegalismy Wojskom Obrony Przeciwlotniczej WOPK jezdziliśmy naj częściej do miejscowosci nad morzem i na mazurach.Mrzeżyno to miejsce w ktorym bylam kilkakrotnie. Ośrodek mieścił się na terenie jednostki usytuowany za rzeką Regą na terenie zamkniętym.Naokolo pola i od połnocy morze.Na tych polach  w małym domku ktory zachował się do czasow wspolczesnych,została odprawiona msza św. z udziałem samego Hitlera przed napaścia na Zwiazek Radziecki.Ośrodek mieścił się w poniemieckim ośrodku wypoczynkowym wojska niemieckiego.Domki murowane w pruskim stylu bez wygód.Lazienka wspólna ,toalety też.Wodę gorącą przywoził nam beczkowoz codziennie wieczorem.Więc jak widzicie warunki były nieco spartanskie.Za to plaża była cudowna około 5 km pięknej czystej piaszczystej plazy dla niespełna 150 0sob.Wypoczynek wspaniały a,jak jeszcze dopisała pogoda to był to nasz raj.Do plaży było 150 metrow przez wydmy,ale była wydeptana ścieżka.Wieczory spedzaliśmy w miejscu trochę niesamowitym.Był to klub w podziemiu gdzie wyższa generalicja niemiecka spotykała się z Hitlerem na przygotowaniach do napaści  na Związek Radziecki.Wieczory umilała nam orkiestra w ktorej grali wtedy bardzo utalentowani  młodzi zołnierze.Można było potańczyć i posłuchać.I wierzcie mi ,że pod koniec turnusu byliśmy już jedną wielką rodzina.Wyżywienie było takie jak w kasynie dla wojska.Więc rózne.Ale nawet,najwięksi malkontenci nie narzekali.Ja kiedy wspominam te Nieetatowe Domy Wypoczynkowe mam dziwne uczucie wielkiej nostalgi za tym czasem.Moi drodzy ja wiem ,ze wiele sie zmieniło,swiat poszedł do przodu i czego innego już oczekujecie ,ale popatrzcie na to z innej strony.Kiedyś po latach będziecie to wspominali z łezką nostalgi jestem tego pewna......cdn.Hala

wtorek, 30 lipca 2013

"Cała Ty"nowe pismo kobiece...........

Powstało nowe pismo kobiece -ma to być miesięcznik.Ponieważ na rynku znajduje się,już bardzo duza ilośc roznych kobiecych pisemek,postanowiłam sprawdzić  o co wtym wszystkim chodzi.Kiedyś namiętnie czytałam te pisemka do czasu,aż nie zobaczyłam iz,róznia się od siebie tylko tym,iż artykuły i zdjęcia te same ,ukazują sie w różnym czasie w różnych tytułach.Powielane na okragło."Cała Ty" bo taki tytuł ma to pismo.Jak pisze redaktor naczelna powstało ono z myślą o kobietach młodych duchem,refleksyjnych,aktywnych i ciekawych świata.Reklama w tv która mnie zachęciła,do poproszenia mego męza o zakup tego pisma.Co tydzień kupuję tygodnik "Angora" i"Tele Tydzień",więc raz w m-cu mogę jeszcze wydać 2.zl na nowe pisemko..Pismo ma rozne działy tematyczne-historie z zycia wielu kobiet,porady,kulinaria, zdrowie,zbliżenia,wspomnień czar,moda i rozrywka.Czyli,to samo co wszystkie pisma o podobnym profilu.Muszę jednak przyznać,iż pierwszy numer jest dosyc interesujacy.Mnie osobiście bardzo zainteresował temat o nowej metodzie poszukiwania skarbow.O zabawie tzw.gry terenowej  z ang.tzw.geocaching.Trzeba miec odbiornik GPS ,dostęp do internetu i wygodne buty.Jest to gra miedzynarodowa polegającej na szukaniu rzeczy ukrytych przez innych uczestnikow w tzw. schowkach.Rozne pomysły towarzyszą tej grze.W Polsce jest już ponad 8 tysięcy schowków,a na calym świecie 8 milionow.Ja niestety ,przez swoj brak mobilnosci,nie mogę wtakiej grze uczestniczyć,ale wlaśnie bardzo mnie ona zainteresowała.Są strony internetowe poswięcone tej grze:geocaching.pl,geocaching .com,opencaching.plTez zamierzam o tym wszystkim przeczytać.Ten post napisalam cały tylko niestety,cały czas mam kłopoty z komputerem i ciagle dzieją się dziwne rzeczy.Co do pisma ktore probuję Wam jakos moi czytelnicy przybliżyć -pierwszy numer jest dosyc interesujący.Podoba mi się tez ,że modelka reklamująca modę nie jest szczupłą laską a fajną zgrabną dziewczyna w rozmiarze L.Czyli oglądając tą modę nie musimy sie za bardzo stresować.Ogólnie pismo jest w porządku.Czekam na drugi num er ktory ma się podobno ukazać 21 sierpnia.Co do tej gry terebnowej czekam na odzew czytelnikow czytających mojego bloga.Moze macie jakieś doswiadczenia w tej grze?Proszę napiszcie do mnie.Czekam.......cdn...Hala

sobota, 27 lipca 2013

Kocham upały.....a,dlaczego?

Pytanie zawarte w tytule mego postu jest ,trochę przewrotne.Bo jak wyjaśnić dlaczego lubię upały?Bo jestem wielki zmarzluch. Lubię kiedy latem sa upały.Bo przecież po to jest właśnie lato aby się dobrze wygrzać ,przed długimi miesiącami kiedy za oknem plucha i zimno,mróz i śnieg. Nasz dom jest budowany z myslą ,żeby w nim bylo ciepło zimą,a latem jest chłodno.Duże drzewa dają dużo cienia i jest bosko jak jest upał.Wczoraj była duża burza.Zgaslo światło na kilka godzin. Burza działa się na horyzoncie ,tak jakby drzewa były dla niej barierą nie do przebycia.Wszystkie błyski były widoczne za drzewami ,do nas nie docierały.Fajny to był widok.Te gałezie ogromnych drzew i za nimi błyski.Jakby gdzieś w innym wymiarze.Kiedy zgasło światło radio na baterie okazło się bardzo przydatne.Wspaniale odbiera moją ulubiona Jedynke.Jestem od tego programu uzależniona.Słucham cały dzień. Towarzyszy mi we wszystkich pracach domowych.Bardzo mało ogladam telewizji. Trzeba troche odpocząć.Ogladam tylko powtórki  serialu "Rodzina zastępcza".Jest to wspanialy serial. Szczególnie dla mnie udział w nim pani Gabrieli Kownackiej jest wzruszający.Poznałam tą naszą aktorkę kiedyś dawno osobiście ,całkiem prywatnie.Zaskarbiła sobie wtedy całkiem moje serce.Pozostał we mnie wielki żal kiedy jej zabrakło.Z jaką ogromną determinacją cały Zespół"Rodziny Zastępczej" trzymał dla niej miejsce kiedy ona walczyła z straszną chorobą.Była niby ciągle w delegacji.Zastępowały ją fantastycznie Joasia Kurowska i Maryla Rodowicz.Wszyscy żyli nadzieją,ze lada dzień wroci na plan. Niestety los okazał się dla niej okrutny.Akurat teraz Stacja ATM powtarza właśnie te odcinki. Pozatym mam do przeczytania kilka ksiązek których akcja dzieje się w Prowansji,Toskanii teraz bardzo modnych turystycznie miejscach.Moja serdeczna znajoma  z blogu:szkielkiem,okiem i sercem własnie taką wspaniałą podroz odbyla i pięknie ja opisala na swoim blogu.Ja będę teraz konfrontować jej zdjecia i opisy z tym co napisali autorzy wspaniałych powieści.O moich wrażeniach z odbytej podróży tak trochę jak sie to kiedyś mowiło palcem po mapie  napiszę napewno..Dzisiaj będe robic salatkę jarzynową bo jutro wraca do domu moja córka a ona bardzo lubi.Czy nalewki już nastawione?Moji drodzy czytelnicy czekam na wasze posty.Wszystkich znajomych posty czytam i jest mi bardzo miło kiedy do mnie piszecie swoje komentarze na temat tego co ja Wam piszę. Pozdrowienia......cdn.Hala

czwartek, 25 lipca 2013

Zapraszam do zabawy,tylko dla dorosłych..........

Tytuł mego postu trochę przewrotny,może sugerować rózne zabawy przeznaczone tylko dla osob dorosłych.Jest lato,ale niedługo wejdziemy w okres jesieni a potem zimy.Nie ma się co oszukiwać -bedzie cięzko. Dlugie wieczory,za oknem plucha. I wtedy przyda się bardzo ,rzecz o ktorej zamierzam napisać.Coś co ubarwi i pomoże przetrwać te okresy.Rzecz bedzie o nalewkach własnej roboty.Wierzcie mi jest to wspaniała zabawa .Komponowanie smakow ,wymyślanie roznych kompozycji smakowych,i wreszcie degustacja w jesienne i zimowe dni,to jest poprostu wielka frajda,ktorą sobie mozemy wszyscy zafundować.Nalewki to alkohole bardzo delikatne,o zaskakujacych smakach,o oryginalnych połaczeniach. Składniki,ktore dotąd nie kojarzyły nam się z tradycyjnym trunkiem a,wykorzystane w nalewkach sa najrozniejsze.Od egzotycznych owocow ,orientalnych przypraw,herbaty,kawy.cukierkow i...........Łatwo je zrobić,szybko nabierają mocy.Moga być takze,wspaniałym dodatkiem do drinkow,deserow,ciasta czy lodów.Nie bedzie u mnie przepisow które są w każdym domu doskonale znane na nalewki:orzechowe,owocowe, itp.Ale chciałabym Wam zaproponować coś nowego a,już przezemnie wyprobowanego.Oczywiście ja robię i tak co roku nalewkę typu ratafia.To jest jakgdyby moja wizytowka.Ostatnio przez kilka lat jej nie robiłam bo mialam jeszcze stary zapas. Przez cale lato do słoika wkładam po garści owoców aktualnie w miarę ich dojrzewania.Po kolei jak leci.Pierwsze są truskawki,potem maliny,poziomki itd.aż kończymy na sliwkach,jeżynach.Wszystko przesypujemy cukrem 2-ma łyżkami każda partię owoców.Kiedy macerat jest już dojrzały ,ma piękny kolor.Dolewamy wtedy wódkę.Filtrujemy przez gazę i do uzyskanej nalewki dodajemy trochę spirytusu aby wzmocnic nieco moc nalewki.Przelewamy do ładnej karafki które można już kupić i czekamy na stosowną okazję.Po 2-3 miesiącach nalewka jest dobra do użycia.Moja stoi już 3 lata w karafce i kiedy byli goście z Ukrainy i ich poczęstowałam mówili ,ze to "domasznyj koniak".Na słoj 2 litrowy pelen owocow trzeba dać litr wodki i 1/2 spirytusu.Cukier w zalezności jak kwaśne są owoce.

Ale miało być o rożnych dziwnych nieco nalewkach.Ja osobiście lubię takie na które nie trzeba długo czekać. Sa takie nalewki ktore po 2-3 tygodniach są ju gotowe.Bardzo smaczne raczej lekkie,takie na babskie wieczory.Wiem,że meższczyzni raczej nie gustują w takich trunkach. Podaję więc  przepisy dla moich miłych czytelniczek mojego bloga.Wystarczy na cała jesień i zimę.1.Nalewka na zielonej herbacie-trzeba zaparzyć w filiżance zielona herbatę,pod przykryciem 10 minut.Dodać dwie łyżeczki cukru.Dodać soczyste zielone jabłko i skorkę starta z polowy cytryny.Dodać szklankę wody+szklankę soku z białych winogron z kartonu i dodać 1/2 litra wodki.To odstawic na 2-3 tygodni.Przefiltrować i po tym okresie nalewka jest już gotowa do picia.Jest bardzo delikatna.Jak ktos chce aby była mocniejsza moze dodać 200.ml.spirytusu. 2/Cukierkowa-to chyba wszyscy wiedzą jak zrobić.Najlepiej landrynki,miętowe ,szałwiowe z apteki Rittera..Potrzeba 30 dkg. cukierkow do tego litra czystej wodki dobrej.Po 2-3 tygodniach jak cukierki się rozpuszcza.Trzeba przefiltrować.Można skosztować po 2-3 dniach.Można jeszcze do tego dodać soku dowolnego lub spirytusu. 3/ Na kolorowym pieprzu.Zagotowac szklankę wody z kolorowym pieprzem /dodać kilka ziaren czarnego/ + cukier brązowy 2 łyżki.Do tego wlać 3/4 litra wodki.Odstawić na 2-3 tygodni.Po tym czasie nalewkę przefiltrować.Po dwoch dniach nalewkę pijemy na zdrowie.Wyprobowałam jest to bardzo dobre na trawienie.Smacznego moi drodzy!!!....cdn....Hala

poniedziałek, 22 lipca 2013

Jakie jest to moje życie codzienne?

Nie wiem,czy kogos zainteresuje to co napiszę na temat mojego zycia codziennego. Ale,co mi tam.Ostatnio bardzo długo nie bylam w stanie się zabrać do pisania.Wszystkie tematy,wydawaly mi się niegodne uwagi.Moje spotkania z służbą zdrowia ,też do przyjemnych nie należa,ale są niestety konieczne. Pisanie o tym,napewno nikogo nie zainteresuje,chyba ,że osoby o skłonnościach do zamartwiania sie. Bo powodów jest,całe mnóstwo. Już kiedys pisałam,że idealem byłoby mieć w bliskiej rodzinie,księdza,lekarza, i nauczyciela. Wtedy,pomoc byłaby poparta autorytetem członkow rodziny o wyzej wymienionych zawodach. Każdy mój dzień ,kiedy się budzę ,wprawia mnie w zachwyt,że jednak jestem.Obudziłam się i jest dobrze.Samo wstanie,już nie jest takie wesole. Na tak zwany rozruch muszę,miec okolo 45 minut czasu.Ale,co ja Was bedę zanudzać ,moimi problemami zdrowotnymi. Teraz kiedy juz,jestem żoną pradziadka,powinnam wreszcie spoważnieć. Jest jednak we mnie ,coś co każe mi patrzeć na  moje życie,z lekkim przymrużeniem oka,wszak do setki mam jeszcze dość daleko. Postanowiłam,że ten czas jaki mi został dany przez ,opatrzność wykorzystam do maksimum. Ale na moich warunkach. Zadnych uporczywych terapii,operacji i zabiegow.Będzie jak ma być. Czas bedzie biegł w swoim rytmie i ja w tym czasie sie odnajdę.Trochę w codziennym zyciu mam kłopotów jeśli chodzi ,o zapewnienie mojej rodzinie smacznych pożywnych obiadów.Już nie jestem w stanie gotowac codziennie 3-daniowego obiadu.Ograniczam się do jednego dania. Ale bardzo dbam o to aby ten posilek był smaczny.Ostatnio bardzo lubię,i czesto je przygotowuję -grzanki robione na najrozniejsze sposoby. Od bardzo prostych ,z okresu mojej młodości i teraz kiedy mamy już różne mozliwosci wykorzystania roznych specjałów w rodzaju:ananasy,avokado,żurawina,rukola itp.Możliwosci jest wiele i wierzcie mi jest to bardzo smaczne jedzonko.Ostatnio zajadamy się grzankami  na ktore podam mój wypróbowany przepis :Potrzebne jest niewiele produktów-filet z piersi kurczaka,chlebek tostowy,kilka listkow rukoli lub sałaty lodowej,trochę majonezu i żurawina w formie niskosłodzonego dżemu. Wykonanie-smażymy filet z kurczaka i kroimy  po usmazeniu w paski. Smarujemy każda grzankę majonezem nakladamy mieso/filet z kurczaka/żurawinę i listki rukoli i sałaty lodowej. Delikatnie przyciskamy grzanką sucha i wkładamy do piecyka i zapiekamy krótko do zrumienienia. Takie grzanki są bardzo smaczne i pożywne.Swietnie tez smakuja grzanki z ananasem i cienkimi kawałkami boczku lub szynki z kropelką ketczupu w dziurce ananasa z puszki. Sok z puszki wypijamy na zdrowie.Czego Wam jak najserdeczniej zyczę.Bądzcie zdrowi........Hala cdn.