środa, 4 września 2013

Pół wieku przyjażni ,bardzo dla mnie ważnej..........

Wszyscy ktorzy coś znaczą w naszym życiu przychodzą i odchodzą.Ale przyjaciele są jak drogie kamienie w koronie naszego szcześcia.Musimy ich traktować jak nasze cenne skarby i mieć w naszym sercu.Wczoraj dotarła do mnie smutna wiadomość,o bardzo cięzkiej chorobie mojej przyjaciółki.Krystynę i jej męża Jasia poznałam prawie pół wieku temu.Mieszkalismy wtedy w Sandomierzu.Każdy przyjaciel to osobny świat,świat,ktorego nie ma,dopóki się nie pojawi.I tylko dzięki spotkaniu z nim rodzi się ten nowy świat.Swiat w ktorym jest duzo miejsca dla nas i naszych przyjaciół.Od samego początku naszej znajomości czułam i wiedziałam,że będzie ona dla mnie i mojej rodziny szczegolnie ważna.Starsi wiekiem odemnie ,o kilka lat byli dla mnie kimś w rodzaju starszego rodzeństwa.Krystyna piękna kobieta,dojrzała mama dwojga dzieci-syna i córki była dla mnie zakompleksionej jedynaczki wielkim autorytetem.Też,jedynaczka rozumiała mnie jak nikt inny.W tamtym Sandomierskim okresie mego życia miałam wiele koleżanek i kolegow.Zyliśmy jak w jednej wielkiej rodzinie.Bardzo się wszyscy lubiliśmy.Często się nieraz nad tym zastanawiałam dlaczego tak było?Ale nie potrafiłam sobie na to odpowiedzieć.Może to wlaśnie dlatego,że status nasz byl mniej wiecej rowny.Byliśmy tak jak Ci przyjaciele z"Ziemi Obiecanej".Zyliśmy w trudnych warunkach,ale sobie bardzo pomagaliśmy.Byliśmy jakoś tak w szczegolny sposób uwrażliwieni na problemy naszych sąsiadow,znajomych.Może ludzie byli wtedy lepsi?Nie wiem.Po przeniesieniu do Warszawy los tak chciał że znowu zamieszkaliśmy w jednym bloku.Nasza przyjażń to przyjażn dość trudna.Krystyna spokojna,rzeczowa ,konkretna,bardzo wyrozumiała dla moich szaleńczych pomysłów sprowadzała mnie często na ziemię.Ale też czasem dawała się namówić na jakieś wspolne szalenstwo.Wspominamy często nasz wyjazd do Drezna i Wrocławia.Bardzo by długo trzeba opisywać ten wyjazd.Była to szalona eskapada.Uczestniczyliśmy wzajemnie ,w różnych ważnych uroczystościach naszych rodzin jak śluby,wesela i  imieniny,urodziny.Kiedy kupiliśmy sobie działke w ogrodzie działkowym im też corka kupiła blisko nas działkę.Wtedy przez kilka lat,cieszyliśmy się sobą prawie każdy dzień.Kiedy wyprowadziliśmy się na Bemowo,Krysia mi powiedział jedno bardzo ważne zdanie;A ja,myslałam,ze się razem zestarzejemy-będziemy sobie razem chodzić do kościółka i bedziemy  razem.Niejednokrotnie żałowałam tej przeprowadzki i dalej żałuję.Jakże inaczej wyglądało by teraz moje zycie.Kiedy trzy lata temu uleglam wypadkowi i leżałam w szpitalu,Krystyna przyjechała do mnie do szpitala Bielanskiego.Wtedy widziałyśmy się po raz ostatni.

1 komentarz:

~Łucja-Maria pisze...

Piękny post poświęcony przyjaźni...
Wasza przyjaźń jest tą prawdziwą, na całe życie. Takie jest życie, na świat przychodzi nowe pokolenie...
Halinko, serdecznie Ci współczuję. Domyślam się, że bardzo przezywasz tą sytuację.
Pozdrawiam:)