piątek, 31 stycznia 2014

Konkursy ,konkursy......

Moi drodzy przyjaciele!Bardzo Was proszę pomóżcie w konkursie na Blog Roku 2013.Uczestniczy w nim moja znajoma Anna Baran z blogiem o tytule -"szpakowe drzewo" Jest to blog o szalonej pasji pani Anny.Przywraca do życia stare budowle i opisuje wspaniale swoje inne pasje.Trzeba wysłać SMS za niecale dwa złote o treści F00003 na numer 7122.Bardzo wszystkim z gory dziekuję Halina z moj swiat-życie codzienne halinas40013

czwartek, 30 stycznia 2014

Szukam klucza do przyczyn i skutkow-może by mówic.częściej nie?

Wszyscy ostatnio zastanawiają się,nad problemem ludzi starszych.Dzisiaj słuchalam wypowiedzi pewnego bardzo madrego lekarza.Stwierdził on iz, w naszym kraju nie ma żadnej opieki nad ludzmi starszymi.A,jeśli już nawet cos jest,to jest to zupelnie zle zoorganizowane.Szczegolnie to widać u ludzi  starszych ze wsi i małych miasteczek.Jest ogromna przepaść,między nami,a ludżmi mieszkającymi w innych krajach Europy.Narasta w bardzo szybkim tempie depresja ludzi starszych.Co ja tu wypisuję?A,młodzi ludzie co mają powiedziec?Jak oni mają zyć?Studia skonczone,a pracy ani widu,ani słychu.Trzeba emigrować,aby nie zmarnować sobie życia w swojej własnej ojczyżnie itd. itd.............Temat rzeka.Ale chyba zgodzicie się ze mną,że los i codzienne życie seniorów mieszkających na wsi jest bardzo cieżki.Kiedy jeszcze tak jak u mnie w mojej rodzinie jest dwoje wspierających się starszych ludzi to mały "pikuś"Co innego kiedy żyje na wsi samotnie starszy człowiek.Sąsiad daleko,dzieci daleko i nikogo nie obchodzi jak on żyje. Kiedyś istniała przy każdej przychodni rejonowej ,instytucja lekarza i pielegniarki środowiskowej.Oni z założenia musieli co jakiś czas obejśc swoj rejon,zapoznac się z swoimi podopiecznymi.Opisać w swoich dzienniczkach jak żyja ich pacjenci. Na co chorują,czy się leczą,w jakich warunkach żyją,czy ma im kto pomóc w krytycznych momentach ich zycia.Poniewaz,pracowałam w latach 70-tych ub.wieku w przychodni rejonowej widziałam jak to funkcjonowało.Pamiętam naprzykład  sytuację trudna,u naszej pacjentki skąd inąd znanej osoby.Pani Marta M.znana piosenkarka bardzo chorowała ale nie miała wsparcia w rodzinie.Zadziałała opieka w podstawowej opiece spolecznej-pielęgniarka środowiskowa  i bardzo jej pomogło dojsc do siebie. Na wsi kazdy kto choruje na choroby przewlekłe ,uciążliwe  ale nie smiertelne ma po prostu przechlapane/przepraszam za kolokwializm/Umrzeć trudno i życ jeszcze trudniej.Powstają  różne programy,fundacje mające  sie zajmować starszymi ludzmi .Nic one nie bedą w stanie zrobic kiedy nie będzie istniała prawdziwa podstawowa ,opieka lekarsko -pielegniarska z prawdziwego zdarzenia.Wszyscy młodzi lekarze chcą byc anestezjologami,chirurgami.Lekarzem w podstawowej opiece lekarskiej nie chce byc nikt.Chyba ,że  będzie to dla niego dodatkowe zajęcie i tak wlaśnie traktowane.Dokładnie pamiętam z swego rodzinnego miasteczka naszego lekarza rodzinnego.Pan dr.Bruckner znał cała rodzinę.Wiedział o swoich podopiecznych wszystko,co wiedzieć powinien a nawet,jeszcze więcej.Leczył wszystkich i starych i młodych a nawet bardzo młodych.Kiedy mój maleńki synek cieżko zachorował .Potrafił dać trafne rozpoznanie i mu pomoc i obyło się bez szpitala.Mieliśmy do niego bezgraniczne zaufanie.W jego diagnozy wszyscy wierzyli,i stosowali sie do jego zaleceń.Ale to byly czasy !!!Nie było tej biurokratycznej machiny,tego liczenia ,gdzie po pewnym czasie już nie ma czego liczyć.Błagam naszych wybrańców narodu.Zróbcie coś z tym bałaganem,bo nie dlugo już nie będzie co sprzątać.I żaden Owsiak i jego Orkiestra wam już nie pomoże.   cdn.Hala

sobota, 25 stycznia 2014

Mam nadzieję,że ten trud nie pójdzie na marne...........

Codziennie od miesiąca slędzę w wszystkich programach informacyjnych doniesienia agencji o sytuacji w Ukrainie.Zastanawiacie się pewnie dlaczego napisałam w Ukrainie a,nie na Ukrainie.Otoż, byłam dzisiaj świadkiem poważnej dyskusji w programie I Polskiego Radia na temat jak winno się mowić poprawnie "w Ukrainie"czy "na Ukrainie".Przecież nie mówimy "na Niemczech" ale  "w Niemczech",w Francji"a nie "na Francji".To taki zbytni kolokwializm w stosunku do tego narodu.Szanuj sąsiada swego bo możesz mieć jeszcze gorszego.To taka stara prawda.Bardzo mnie martwi sprawa braku jednego charyzmatycznego przywódcy tego narodu.Osoby z którą czy prędzej ,czy pozniej musiały by się liczyć obecne władze.Wittalij Kliczko nie przez wszystkich uczestników demonstracji na Majdanie,jest uznawany jako przywódca.Nie wiem, ale boję się,że bardzo blisko jest tam do wojny domowej-gdzie brat bije brata.Nie,od dawna wiadomo,że Ukraina jest podzielona na dwie części zachodnią i wschodnią.Na wschodzie jest przemysł ścisle współpracujący z Rosją.Na zachodzie żyją ludzie,mający związki z zachodem.Jeżdżą  na zachód do pracy i jakoś sobie radzą.Wszystkie władze na zachodzie obsadzone są przez osoby mające związki z Rosją.Tak było w czasach komunistycznych i tak jest chyba dalej.Nawet premier nie za bardzo dobrze mówi po ukrainsku.Zwykli prości ludzie ,też nie za bardzo się między sobą lubią,ci ze wschodu mają się za lepszych bo są bogatsi od tych z zachodu.Trzy wyznania religijne też,nie służą bliższej integracji.Tak naprawdę to przespała też sprawę Ukrainy,Unia Europejska a teraz bija na alarm.Wielkie larum tu nie pomoże,trzeba jakoś pomóc tym młodym gorącym rozpalonym glowom.Bo eskalacja,całej awantury nic nie da.Moje związki rodzinne z Ukrainą nie pozwalają mi spać spokojnie .Ale dobrze pamiętam,list do mego syna od córki mej ciotecznej siostry z Ukrainy w czasie naszego stanu wojennego.Napisała ona studentka Uniwersytetu Lwowskiego -cytuję-to u was wszystko przez imperialistów z Ameryki się dzieje.Bardzo to było przykre takie stwierdzenie.Ale to zrobiła już propaganda..Tam potrzebny jest przywódca .Twardy gość.Z którym będą się liczyc.Swoja drogą dziwne jest milczenie byłej premier tego kraju.Zastanawia też,brak bezpośredniej reakcji prezydenta na to co się dzieje.Myślę ,że mądre oredzie do narodu.-mogłoby nie co uspokoić wszystkie strony.Zabezpieczenie dla ludzi możliwości wyjazdów bez zaproszeń,uciazliwych formalnosci,bez wiz też by tu na pewno pomogło.Potrzebny jest mądry dialog.To jest wielki impas.Teraz się już nic nie jest w stanie ukryć co się tam dzieje.W globalnej wiosce wszyscy wszystko  wiedzą.My,możemy ich tylko wspierać na różne sposoby...........cdn.Hala

czwartek, 23 stycznia 2014

Mojego opisania ciąg dalszy............

.....Wspaniałe małzenstwo p.Gontów z Gorzowa Wlkp.Najpierw poznałam p.Marię.Bardzo mi sie spodobało jak podpisywała się pod komentarzami poprostu Maryśka.Bardzo mnie tym ujęła.Ciepła wrazliwa osoba.Jako jedna z pierwszych osób dodawała mi otuchy.Jej blog z stroną tytułową-Maryśka spaceruje w polu  kwitnącego rzepaku.Cudowny energetyczny widok.Małżenstwo państwo Maria i Bogdan Gontowie to prawdziwi globtroterzy.Ciągle ich gdzieś nosi.Są wszędzie gdzie dzieje sie coś ciekawego-warte opisania.Są wielkimi admiratorami naszych Ziem Zachodnich.Opisują ciekawe miejsca,zachęcają do lepszego poznania miejsc ktore odwiedzają.Dzięki nim poznałam też Danię ,jej piękne urokliwe miejsca.Teraz mają nową stronępt.Kielakowie .Czesto tez do nich zaglądam.Dzięki nim poznałam wiele interesująch osób,ktorych poznanie poszerzyło mój krąg znajomych na facebooku.

Kiedy na facebooku odezwała się do mnie rodzina z Ukrainy byłam przeszczęśliwa.Poznałam też bardzo dla mnie serdeczne osoby z Lwowa.Pani Wiktoria Wojtowicz i Tatiana Maksimienko przesympatyczne Lwowianki z mojego ukochanego Lwowa.W roku 2013 odwiedziła mnie moja rodzina z którą kontakt utraciłam przed prawie  pol wieku temu.Ale kiedy się spotkałyśmy,tych lat rozlaki jakby nie było.Było tak jakbyśmy się ,niedawno rozstały.Teraz w grudniu moja corka pojechała do Lwowa na kilka dni.Aby poznać cała rodzinęa,przedewszystkim ciocię ,ktora ma już swoje lata.Bardzo się jej ta wyprawa udał.Przywitała z nimi Nowy Rok.Teraz w świetle ostatnich wydarzeń na Ukrainie -bardzo się o nich boimy.Chcielibyśmy ich znowu gościć u nas.Dobrze,że jest skyp tam mozemy się zobaczyć i pogadać.

Muszę też opowiedzieć jak bardzo internet i poznani przez niego ludzie wplynęli na moje życie codzienne.Pan Mariusz Sikorski który kiedy pojechał na Ukrainę przywiozł mi wiele informacji genealogicznych jest dla mnie wzorem młodego wrazliwego człowieka,który bardzo chętnie poświecił mi swój wolny czas.Jego opisy i zdjęcia z cmentarza w Bobrce oglądałam z wielkim wzruszeniem.Bardzo  chętnie zagladam na My heritag i czasem coś tam też piszę.Kiedy opisałam 2012 w Dzien Kobiet moją mamę i moje opisanie poszło na cały świat ,pękałam z dumy.Brałam też udział w konkursie Ambasady Szwajcarii w Polsce i Onetu.Temat:Moja Szwajcaria.Opisałam wtedy swoją podróż z Ukrainy do Polski przez Niemcy Szwajcarię.Tak,taką okrężną nieco droga wracała moja mama ze mną malutka do domu na Sląsk z Lwowa kiedy wybuchla wojna.Miałam wtedy 5 miesięcy życia.Za swoją pracę otrzymałam piękne wyróżnienie.Napisałam wszystko to co opowiedziała mi moja mama.Moim wielkim żalem jest to ,że nie dane już było mojej mamie ,poznać internetu.

Osobnym bardzo dla mnie ważną sprawą jest spotkanie na NK moich ukochanych koleżanek i kolegów z Szkoły Sredniej.Ja tego nie potrafie opisać,wyrazic słowami.Ile ja miałam radości jak odzywali się do mnie ludzie z ktorymi nie widziałam się bardzo dużo lat.Pól wieku z okladem minęlo .Kiedy wreszcie się spotkalismy/opisałam to w moim blogu/było tak ,jakby nie było tych bagatela 55 lat.

Osobną moją fascynacją jest nawiązanie kontaktu i poznanie bardzo dla mnie ważnych osób z Sandomierza.Miejsca które w moim sercu zajmuje bardzo dużo miejsca.Ukochane miasto,gdzie mieszkałam kiedy byłam młoda.Tam w tym mieście ,kochałam płakałam .Byłam młoda i dla mnie to były lata magiczne.Dzięki moim znajomym z tego wspaniałego miasta,jestem tam jeszcze  ciagle z nimi.Bardzo lubię z nimi wymieniać poglady,wiedzieć co się u nich dzieje.Sandomierzacy rozrzuceni są po całym świecie.Dumna jestem,że mogę powiedzieć,że jestem jedną z nich.Teraz w jesieni mego zycia ,kiedy wiem,że już tam nie pojadę nie zobaczę na wlasne oczy -każda wiadomość z tego miasta jest dla mnie bezcenna.

O wielu osobach które żyją ze mną w internecie/przepraszam za kolokwializm/ nie napisałam .Ale wszyscy ,sa dla mnie najważniejsi,są całym moim swiatem.Jako ,że mieszkam w małej mazowieckiej wsi jesteście wszyscy moimi łącznikami ,pozwalacie mi budzić się z nadzieją,że może coś tam ciekawego do mnie napiszecie.Szczególnie waznym jest dla mnie pewien mieszkaniec Bramek p.S Janicki dzięki niemu wiem ,co dzieje się w naszej najbliższej okolicy Pozdrawiam serdecznie.....cdn.Hala

środa, 22 stycznia 2014

Jesteśmy już razem prawie 3 lata.Małe opisanie tych minionych lat...........

W miesiącu marcu będzie 3 lata jak zawarłam bliższą znajomość z komputerem i internetem.Kiedy po długiej,poważnej chorobie wylądowalam w nowym miejscu zamieszkania na wsi  w Bramkach,byłam załamana i unieruchomiona.A,przede wszystkim moja psychika ucierpiała na tyle,że wydawało mi się,że dla mnie zycie i swiat się już skończył. Niczym nie potrafiłam się zająć.Biblioteka domowa pełna ksiązek,nieobejrzanych filmow, ulubione rysowanie i malowanie rzucone w kąt.Nie widziałam potrzeby dalszego zycia.Mimo kochającej mnie rodziny,nie mogłam się zwyczajnie pozbierać.Wtedy moją corka podjęła jedynie słuszną jak się jej wydawało wtedy,decyzję;trzeba kupic matce komputer,duży stacjonarny prosty w obsłudze PC z dużym monitorem Samsunga.Krok po kroku poznawałam obsługę PC-ta i jego możliwości. Zaczęłam buszować w internecie.I wtedy natknęłam się na strony z blogami.Przeczytałam i obejrzałam ich kilkadziesiąt i wszystkie mnie zachwyciły.Trafiłam wtedy na dwa blogi ,które dla mnie były wtedy bardzo ważne i sa nadal.Ważne dla mnie są przedewszystkim osoby które je piszą .One były dla mnie niejako pierwsze.Wszystko się zmieniało u mnie błyskawicznie.Już miałam po co się co rano budzić.Miałam cel-też bedę pisać bloga.Trochę miałam obaw gdyż,w szkole średniej miałam trochę kłopotów,z ortografia i gramatyką.Ale co tam -do odważnych swiat należy.Tak wtedy myślałam.

Marysia Wacławek autorka wspaniałego bloga  o tytule "Skarby żony dziadka" była pierwsza która mi odpowiedziała na mój komentarz skierowany do niej.Jej piękny zielony blog będe zawsze serdecznie wspominać.Opisywała w nim wszystko co było koło niej,i czym żyla.Podparte wszystko wspaniałymi zdjęciami.Jest fotografem-amatorem profesjonalnym ale jakim!!!Wielki szacun dla jej zdjęc i opisania świata  w jakim żyje.Zawsze ma dla mnie kilka miłych słów i wiem ,że są to słowa bardzo szczere i prawdziwe.Nasze spotkania na facebooku są nie do przecenienia.Jestem dzięki temu na bieżąco,i ona też wie co się u mnie dzieje.Ona była pierwsza i zawsze będzie.Nie chcę nikogo klasyfikować bo to nie jest konkurs ale, musze o tych wszystkich dziewczynach po kolei napisać.

Blog "Napotkane perełki" a teraz "Szkiełkiem okiem i sercem" to dla mnie jakby spotkanie z czymś niezwykle eleganckim,estetycznym.Pani Lusia która go prowadzi,jest wielką estetką.Pięknie pisze a zdjęcia sa takie jak w super folderach  zagranicznych biur podrozy.Dzięki niej zwiedziłam też wszystkie miejsca które ona i jej maz odwiedzili.Poznałam jej zycie codzienne ,podroze,kwiaty i szeroko pojętą przyrodę która ja otacza w jej pięknym domu.I wreszcie jej słowa do mnie skierowane są bardzo ciepłe ,troskliwe,pełne wyrozumiałości dla moich nieraz dziwnych emocji.Na niej zawsze mogę polegać.Jest dobrym człowiekiem,rozumie moje słabości.Nie wiem ile ma lat ,jak wygląda,jaki zawód uprawia.Jest bardzo dyskretna,ale mnie to nie przeszkadza.Byle by była.

Blog u Maliny ktory prowadzi piekna kobieta mająca wspaniały bardzo atrakcyjny zawód.Jest niezwykła osobą.Mądrą wyrozumiałą,bardzo serdeczną.Ma tyle talentów ,ze można by było nimi obdzielic pułk wojska.Wszyscy jej znajomi to ludzie,których zaszczyt jest spotkac w swoim życiu,choćby nawet wirtualnie.Dla mnie ,jej życzliwość bezinteresowna,daje mi poczucie bezpieczenstwa,-bo jakby co Ania mi na pewno pomoże i pocieszy. Jutro napiszę dalszy ciag  moich opowieści o dziewczynach i nie tylko z internetu .Smiało mogę powiedziec,że wszyscy uratowali moje życie i to że jestem z Wami jest ich pośrednią zasługa.Jutro napiszę o moich innych przyjaciołach z netu........cdn.Hala

wtorek, 21 stycznia 2014

Jest zima i znowu wszystkim żle.Dlaczego ciągle jesteśmy niezadowoleni?

Witajcie moi mili!Bardzo trudno jest u mnie ostatnio z mobilizacją do pisania bloga. Doszlam do wniosku ,że lepiej pisać do szuflady,kiedy zobaczyłam,,że jednak wszyscy piszą duzo lepiej,ciekawiej,mądrzej odemnie.Załamałam się,nastąpiło zmęczenie materiału.Po dwóch latach z okładem pisania,wyczerpały mi się wspomnienia. Codzienne moje życie ,już nie dostarcza mi takiej ilości wrażeń,ze warto by było o nich pisać.Dzisiaj jednak postanowiłam,napisać o kilku sprawach bieżących.W piątek odwiedził nas nasz Wielebny z duszpasterską wizyta.Wizyta jak zwykle pośpieszna ....bo cos tam,cos tam już czeka.....Mnie zwyczajnie zrobiło się smutno.Brakowało mi zwykłej empatii,pochylenia się nad swoim parafianinem,oddania mu swego cennego czasu-ale widać teraz takie czasy.Pośpiech,zwariowany zmienił w naszym życiu codziennym wszystko. Radio dzisiaj od rana rozwodziło się nad ta zimą -jaka ciężka potrafi być.Ile to pociągow utknęło gdzieś po drodze,ile bylo spoznień.A przecież to dopiero początek zimy i temperatury jeszcze wcale nie takie mrozne. I żadne Panie Ministry tu nie pomogą,jeśli ludzie będą zawodzić i nie wezmą się ostro do roboty.Kiedy miała być u nas kolęda to nawet plug przyjechał i oczyścił nasza uliczkę.Wczoraj wieczorem na stacji TVP Kultura trafiłam na film o tytule"Kraina śniegu".Film produkcji niemieckiej .Film który chyba każdego kto go oglądał nie pozostawił obojętnym.Dramat obyczajowy bardzo chwilami trudny w odbiorze.Emocje i momenty dramatyczne zagrane przez aktorow z wielką wrażliwoscią i dbałoscia o realia.Realia czasem nawet trudne do wyobrażenia.Film cały dzieje się w surowym klimacie Norwegii bardzo naturalistycznie filmowany.I ten śnieg,śnieg wszędzie wokoło.Uważam,jednak ,że czas ktory poświęciłam na obejrzenie tego filmu nie był zmarnowany i coś pozostało w mojej pamięci.Trudny problem złej miłosci ojca do corki to rzadki temat filmowy a okazuje się,że bardzo potrzebny.Mam nadzieję,że zachęciłam Was do obejrzenia tego filmu.Napewno jest gdzieś w internecie dostępny.Warto.Dzisiaj w Dzień Babci radio Jedynka cały program poświęca babciom.Wypowiedzi małych przedszkolaków -za co kochają swoje babcie i jakie te babcie są rozczuliły mnie do łez.Wywiad z p.Haliną Kunicką dopełnił wypowiedzi w temacie-babcia.Ale jedno zapamiętałam sobie z jej wypowiedzi,że kiedy wnuki dorastaja nie ma już takiej bliskościz babciami i dziadkami.Dopiero potem kiedy sami zostaja rodzicami to się zmienia.Więc czekam na małego Filipka jak z laurką w rece maszeruje do babci i dziadka.Czego Wam też zyczę moje miłe babcie idziadkowie .Trzymajcie się............cdn.Hala

piątek, 10 stycznia 2014

Czyżby zapowiedż zbliżającej się zimy?

Pogoda okropna .Od rano u nas w Bramkach po niebie przewalają się ciężkie ołowiane chmury.Wieje duży wiatr.Ale jest dosyć ciepło +7 stopni.To dużo jak na 10 -tego stycznia.13 -tego obchodzimy smutną rocznicę już czwartą odejścia naszej mamy-nestorki rodu.Msza Swięta za spokój jej duszy będzie odprawiona 13-tego w bazylice w Niepokalanowie.To piękne miejsce.Dzisiaj obejrzałam mały filmik z udziałem naszego prawnuczka Filipa.I tak sobie pomyślałam jak to dobrze jest zobaczyc na bieżąco małego na youtoube.Filip ;jabłuszko i gruszka.Bardzo się mały krzywił przy spożywaniu tych owoców.Ja dośc daleko od niego mogę być choć kilka chwil w jego towarzystwie.Oto!potega internetu.A ,że są ludzie którzy internetu używają do niecnych celów bardzo nas martwi.Ale jak widać nie ma zadnych skutecznych sposobów aby uniknąc niepochlebnych komentarzy. Trzeba je po prostu ignorować.A,dla takiej babci jak ja, to sama radość zobaczyć to małe szczęście,choćby tylko na ekranie monitora.Wyobrazam sobie jak bardzo cieszyłaby się moja mama małym Filipkiem.Kiedy przy okazji wigilii rozmawialam z jego prababcią, z strony żony mego wnuka.powiedziała mi,że codziennie dziękuje Bogu za to wielkie szczęscie ,że doczekala takiej chwili.Mieszka blisko młodych to i kontakt ma bliski.Wogole to teraz spotkania rodzinne będą zdominowane tym malym słodziakiem.Jak tak patrzę,na start młodej pary mego wnuka i jego wybranki to widzę jak wiele zmieniło się w naszym życiu na lepsze.Martwimy się o wszystko,niepotrzebnie wszystko idzie ku lepszemu.Na to co teraz mają młodzi ludzie,my musieliśmy pracowac dziesiątki lat.A, oni z pomocą rodziny już żyją w miarę wygodnie.Mają swoj dach nad głową, a jest to przeciez podstawa zycia.Wczoraj ogladalam w tv reportaż o człowieku będącym 30 lat bezdomnym.I wreszcie dostal upragnione mieszkanie.Trzeba było widzieć jak on się cieszył.Jeszce nigdy nie widziałam tyle radości w oczach człowieka.Polecam też Wam moi kochani program w Jedynce-świat się kręci.Wczoraj było szczegolnie sympatycznie i wzruszajaco.Polecam w sobotę -powtarzają wybrane fragmenty.Mój świat-życie codzienne też sięjak widzicie nieżle kręci ........cdn.Hala

czwartek, 9 stycznia 2014

Oswajanie starości od młodości.........-ale czy realne ?

Ostatnio bardzo wiele miejsca ,media poświęcają ludziom starszym 60+.Temat stał się niejako modny.Wszystko za sprawą doniesien demografów na temat gwałtownego starzenia się spoleczeństwa.Zainteresowanie duże.Tytuł mojego postu może wydawac się przewrotny. Oswajanie starości od młodości.Co mam na myśli?.Kiedyś,dawniej,było to o tyle prostsze ,że inaczej funkcjonowały w większości nasze rodziny.Rodziny były wielopokoleniowe. W jednym domu mieszkali często,i babcia i dziadek,dzieci -corki i synowie,ich małzonkowie ,ich wspolne dzieci......Szczególnie było to widoczne na Sląsku.Prawie w każdym domu Sląskim były starzyki. Dzieci od małego oswajały się z pojeciem starości.Widziały starość na codzień,żyły z nią.Widziały jak wygląda z bliska wiek senioralny.Teraz tego nie ma. Babcia i dziadek mieszkają czesto bardzo daleko.I poki nie sprawiają kłopotu rodzina ma święty spokój.Kiedy już istnieje problem w zapewnieniu,godnego życia takiej babci czy dziadka w odwodzie jest dom starców.I bardzo dobrze, seniorzy mają zapewnioną dobrą opiekę i wszyscy mają przysłowiowy świety spokój.Mnie osobiście wydaje się,że jest w tym zakresie ogromna praca do wykonania.Brak kontaktów,bieżacych z starszym członkiem rodziny rzutuje na młode pokolenie.Oni po prostu nie potrafią rozmawiać z starszymi ludzmi.Pobłazliwie traktują przygluchego już często ,dziadka czy babcię.A,przecież i babcia i dziadek mają często bardzo wiele do powiedzenia w temacie-jak zyc.Nawet wtedy kiedy,sami w życiu popełnili wiele błędów.Bardzo ważne są kontakty naszych milusinskich z babciami i dziadkami.Występy w przedszkolach ,dnie babci i dziadka ,w przedszkolach i szkołach to buduje prawdziwą więz miedzypokoleniową.Dokładnie pamiętam takie imprezy na ktore zapraszaly mnie moje wnuki.Te laurki wykonywane dla babci też jeszcze są w mojej pamieci.Duża w tym rola mam takich młodych ludzi..Bo to własnie to średnie pokolenie uczy młodych odpowiedniego odnoszenia się do"starszakow"I kiedy oni sami bedą już seniorami będą mieli jak znalazł.I tak to się kręci.Już drugi rok z kolei Wielka Orkiestra Swiatecznej Pomocy gra też dla seniorów.I tym optymistycznym akcentem kończę mój mały głos w temacie senioralnym.............cdn.Hala

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Droga do szczęścia......to tytuł filmu ktory trzeba koniecznie obejrzec.

Nie jest to film w reżyserii jakiegoś zdobywcy Oskara. Zaden wybitny,znany.Skromny film amerykanski ukazujący życie zwykłej rodziny żyjącej w Nowym Meksyku na pustkowiu.Film który wywarł na mnie ogromne wrażenie.Nie jestem specjalnym znawcą kina,ale lubię dobre kino.Lubię filmy po których cos mi pozostaje. Ten film napewno pozostanie na zawsze w mojej pamięci.Film pokazywała stacja ATM rozrywka już dwukrotnie w póznych godzinach wieczornych.Ale myslę,ze także w internecie można go znaleść i obejrzeć.Nie jest to film ,rozrywkowy,chociaz pewna dozę humoru takze zawiera.Cała rzecz dzieje się w dzikim krajobrazie Nowego Meksyku daleko od małego miasteczka w 3 osobowej rodzinie.To wszystko co dzieje się w tym filmie,jest takie inne od słynnych amerykanskich strzelanek, że aż, niewiarygodne.Obejrzałam ten film już dwa razy,dzien po dniu i obejrzę napewno raz jeszcze.Bo za każdym razem odkrywam w nim cos nowego nad czym muszę się głebiej zastanowić i pomysleć.Filmu tego nie można oglądać zmęczonym,śpiacym.Bo nie zrobi na nas wrażenia.Trzeba go uważnie obejrzeć i zwrócic uwagę na wspaniale czasem surrealistyczne dialogi,wspaniałą przyrodę,zwierzęta,stosunek ludzi do zwierzat,siłę przyjażni,miłości,poswiecenia.A dzieje sie to wszystko wśród zwykłych prostych ludzi,i pewnie dlatego tak mnie zafascynowało.Chętnie będę chciała z Wami moi drodzy czytelnicy mego bloga porozmawiać które z wątkow filmu zrobiły najwieksze wrażenie.Dla mnie stosunek mamy do corki ,nazywanej przez rodzinę "Bo "jest absolutnie rewelacyjny.W niektórych momentach ,w czasie zabawy bardzo przypominała mnie samą ,ale to taka dygresja na marginesie.Godny zauważenia jest też wątek ,choroby depresji u ojca rodziny.Wogóle bardzo polecam ten film i napiszcie ,czy podzielacie moje zdanie lub ,że się z nim nie zgadzacie.Pozdrawiam serdecznie........cdn..Hala

niedziela, 5 stycznia 2014

Noworoczne postanowienia -i co z nich wynika?

Początek Nowego Roku skłania nas do robienia sobie różnych postanowień.Ileż to razy przez szereg lat palacze postanawiają przestać palić. A ilu z nich dotrzymuje takich postanowień.Na całe szczęście ,ten okropny nałóg mnie nie dotyczy. Wyobrażam sobie jakby to było.Każda choroba ,każdy ból z jakim zgłaszałabym się do lekarza był wynikiem mego palenia.Wszystko przez palenie słyszą Ci co palą.Drugim takim odnośnikiem do którego odnoszą się lekarze kiedy mają trudności z właściwym zdiagnozowaniem pacjenta jest,nerwica wegetatywna a konkretnie stan nerwów i stres..To tylko dr.House był w stanie pochylić się nad pacjentem i tylko w filmie.W życiu codziennym w naszych realiach przeważają podejścia do pacjenta jako zła koniecznego.Brak czasu,brak cierpliwości powoduje ,że wszyscy jesteśmy nie zadowoleni z pomocy medycznej.Cezurą jest też wiek pacjenta.Kiedy lekarz pyta mnie o wiek,najchętniej schowalabym się w mysiej dziurze.Bo czego ja jeszcze chcę? Jak jestem stara to mam cierpieć,bo starzy mają cierpieć a,nie zawracać głowę.Pamiętam kiedy na skutek wypadku,przed kilku laty złamałam sobie cztery żebra.Lekarz prowadzący nie mogl zrozumieć,że mnie mocno boli.Dopiero lekarze z poradni leczenia bólu mi pomogli.Ale,kiedy przyszłam do mego lekarza do kontroli i zobaczyłam ,że skręca się z bólu zapytałam grzecznie -co Pan doktor taki cierpiacy.On mi na to,że wychylal się z parapetu za kotem który mu uciekł i chyba przygniótl sobie zebra.Idzie zaraz do rtg.bo chyba sobie coś złamał. Wtedy miałam mu ochotę powiedzieć,że wreszcie na wlasnej skorze doświadczy jak to jest.Ale się powstrzymałam.I tak już bardzo cierpiał.Tak sobie myslę,że teraz kiedy wszyscy trąbią o ogromnym starzeniu się spoleczenstwa i konieczności wykształcenia większej ilości lekarzy geriatrow-kazdy przyszły lekarz obowiązkowo winien co najmiej poł roku popracować na oddziałach geriatrycznych,neurologicznych,ortopedycznych. I jeśli wtedy dalej będzie chciał być lekarzem -to na pewno,choc może się mylę będzie dobrym wrazliwym lekarzem.A,moje postanowienie noworoczne? Ograniczyć liczbę leków do niezbędnych.Odtruć swoj organizm,uspokoić.Tak też robię i dzisiaj 5-tego dnia przespałam z kotkiem u boku 5 wspaniałych godzin i o dziwo bez bólu i leków.Moi kochani jak widzicie robię wszystko aby jeszcze jakiś czas byc razem z Wami i cieszyć się każdym dniem.A w naszych Bramkach wiosna.Coś się chyba rozregulowało na dobre.Moi znajomi z Mathawian w stanie NY śa całkowicie zasypani śniegiem......cdn.Hala

piątek, 3 stycznia 2014

Jaka szkoda,że to nie był szpital w Leśnej Gorze z serialu "Na dobre i na złe".....................

Cierpiałam już od dłuższego czasu,Kiedy ból i oszołomienie po zażywaniu silnych środków przeciwbólowych,doszedł do stanu krytycznego,było mi już zupełnie obojętne-co ze mną będzie się dalej działo.Ale ,póki co potrzebowałam pilnej pomocy medycznej.Po wspanialej kolacji wigilijnej u mego wnuka i jego rodziny,miałam nadzieję,że dam rady.Jednak ,noc,była wprost koszmarna a,ja po prostu "wymiękłam"/jak to teraz mówi młodzież/W pierwszy dzien po poludniu pojechaliśmy do Błonia do światecznej pomocy lekarskiej.Zadnych pacjentów.Lekarz sympatyczny  bardzo ale,niestety internista.Od jakiegoś czasu z powodu oszczędności nie ma już dyżuru lekarza ortopedy.Robią mi zastrzyk  silny przeciwbólowy i dają skierowanie do szpitala.Szkoda,że nie ma ortopedy lub chirurga .Dostalabym mocniejsze leki w zastrzykach i obylo by się bez szpitala.Kiedyś już korzystałam z pomocy lekarza chirurga i bardzo mi wtedy pomogł.No!cóż najłatwiej oszczędza się na ludziach. Chwilowa ulga w bólu nogi.Jedziemy do domu i zapada decyzja. Czekamy jeszcze jeden dzień.Jedziemy do szpitala w pierwszy dzień po świetach,a jeśli by się działo cos bardzo zlego wzywamy pogotowie. Syn pojechał do swego domu. Ja cierpiąca  probuję się ratować swoimi dostępnymi mi środkami.27 grudnia o godzinie 9-tej rano jedziemy do szpitala..Kiedy dojeżdżamy widzimy jako żywcem przeniesiony z filmu -podjazd i front szpitala w Leśnej Gorze..Rzeczywiście gra on w serialu "Na dobre i na zle". Pelna nadziei na rychła pomoc,cieszę się,że jesteśmy na miejscu.  Jesteśmy drudzy w kolejce.Więc jest dobrze .Jest godz.9.40 kiedy wita nas SOR miejsce gdzie czekają na takie właśnie przypadki. Czekamy spokojnie.Jest godzina 11-ta wchodzimy do gabinetu lekarza. Pacjentów przybywa.Jest juz gęsty tłum. Pani doktor kieruje mnie na rtg stawu biodrowego w ktorym mam śruby Gama i całej nogi.Cierpię tak bardzo ze tracę poczucie rzeczywistości.Kiedy Pani doktor mruczy pod nosem do stażysty-to i tak nic nie da -trzeba by zrobić rezonans .Ale do 15 stycznia jest to niemozliwe.Nie ma na to pieniędzy. Pani doktór w międzyczasie ,rozmawia z kims przez telefon,że niestety ale nie moze przyjjąć nikogo na oddzial szpitalny .Nie ma wolnych łozek.Czekam na rtg.prawie 2 godziny.Po rtg. czekam znowu na badanie krwi w kierunku zakrzepicy następną godzinę.Jest godzina 15-ta.Jestem znowu u p. doktor .Wykonczona już jestem bardzo ale,pani doktór nie mniej.Robią mi znowu bardzo mocny zastrzyk podobno o działaniu narkotycznym.Więc wyobrażacie sobie jak mi się robi dobrze.Tym bardziej ,ze Pani doktor mowi mi,że prawdopodobnie doszło do pęknięcia z przeciązenia kości piszczelowej.Charakterystyczne jest to ,że ból nasila się pod obciążeniem ,na stojąco.Tym bardziej ,że tak wlaśnie zlamałam kiedyś 12 krag piersiowy i żebra.Kilka lat temu.Więc mam leżeć -nie chodzić.Jedziemy do domu jest godzina 17-ta.Odbieramy jeszce wynik badania na zakrzepicę który jest "niejednoznaczny".Nie wiem,co to znaczy ale mam dość..Mam leki,ale kiedy czytam to co piszą o działaniach ubocznych tych leków.Mam obawy .I tak tkwię w domu i czekam na mozliwość prywatnego dostania się do jakiegoś ortopedy.Ale co najważniejsze -nie chodzę.Jeżdżę na wozku .Trochę to chaotycznie napisałam i za długie ale, musiałam wylac na papier swoj żal.pozdrawiam serdecznie cdn.Hala

środa, 1 stycznia 2014

Zyczenia Noworoczne!!!

Moi Drodzy!Jest Nowy Rok 2014.Wszystkim przyjaciołom ktorych znam, i ktorzy pewnie niedługo będą moimi przyjaciołmi i znajomymi-składam tą drogą wiele serdecznych życzen:zdrowia,radości,samych słonecznych dni i dużo miłości.Niech ten Nowy Rok 2014 spełni wasze oczekiwania osobiste i zawodowe w 100 procentach. Z powodu choroby zmuszona jestem ograniczyć swe spotkania w internecie. Ale ,mam nadzieję wrocić i byc razem z Wami.Bardzo za Wami wszystkimi tęsknię i serdecznie pozdrawiam-Halina Bulas vel HalaWszyscy ślemy dobre życzenia zdrowia i miłości!!!