piątek, 3 stycznia 2014

Jaka szkoda,że to nie był szpital w Leśnej Gorze z serialu "Na dobre i na złe".....................

Cierpiałam już od dłuższego czasu,Kiedy ból i oszołomienie po zażywaniu silnych środków przeciwbólowych,doszedł do stanu krytycznego,było mi już zupełnie obojętne-co ze mną będzie się dalej działo.Ale ,póki co potrzebowałam pilnej pomocy medycznej.Po wspanialej kolacji wigilijnej u mego wnuka i jego rodziny,miałam nadzieję,że dam rady.Jednak ,noc,była wprost koszmarna a,ja po prostu "wymiękłam"/jak to teraz mówi młodzież/W pierwszy dzien po poludniu pojechaliśmy do Błonia do światecznej pomocy lekarskiej.Zadnych pacjentów.Lekarz sympatyczny  bardzo ale,niestety internista.Od jakiegoś czasu z powodu oszczędności nie ma już dyżuru lekarza ortopedy.Robią mi zastrzyk  silny przeciwbólowy i dają skierowanie do szpitala.Szkoda,że nie ma ortopedy lub chirurga .Dostalabym mocniejsze leki w zastrzykach i obylo by się bez szpitala.Kiedyś już korzystałam z pomocy lekarza chirurga i bardzo mi wtedy pomogł.No!cóż najłatwiej oszczędza się na ludziach. Chwilowa ulga w bólu nogi.Jedziemy do domu i zapada decyzja. Czekamy jeszcze jeden dzień.Jedziemy do szpitala w pierwszy dzień po świetach,a jeśli by się działo cos bardzo zlego wzywamy pogotowie. Syn pojechał do swego domu. Ja cierpiąca  probuję się ratować swoimi dostępnymi mi środkami.27 grudnia o godzinie 9-tej rano jedziemy do szpitala..Kiedy dojeżdżamy widzimy jako żywcem przeniesiony z filmu -podjazd i front szpitala w Leśnej Gorze..Rzeczywiście gra on w serialu "Na dobre i na zle". Pelna nadziei na rychła pomoc,cieszę się,że jesteśmy na miejscu.  Jesteśmy drudzy w kolejce.Więc jest dobrze .Jest godz.9.40 kiedy wita nas SOR miejsce gdzie czekają na takie właśnie przypadki. Czekamy spokojnie.Jest godzina 11-ta wchodzimy do gabinetu lekarza. Pacjentów przybywa.Jest juz gęsty tłum. Pani doktor kieruje mnie na rtg stawu biodrowego w ktorym mam śruby Gama i całej nogi.Cierpię tak bardzo ze tracę poczucie rzeczywistości.Kiedy Pani doktor mruczy pod nosem do stażysty-to i tak nic nie da -trzeba by zrobić rezonans .Ale do 15 stycznia jest to niemozliwe.Nie ma na to pieniędzy. Pani doktór w międzyczasie ,rozmawia z kims przez telefon,że niestety ale nie moze przyjjąć nikogo na oddzial szpitalny .Nie ma wolnych łozek.Czekam na rtg.prawie 2 godziny.Po rtg. czekam znowu na badanie krwi w kierunku zakrzepicy następną godzinę.Jest godzina 15-ta.Jestem znowu u p. doktor .Wykonczona już jestem bardzo ale,pani doktór nie mniej.Robią mi znowu bardzo mocny zastrzyk podobno o działaniu narkotycznym.Więc wyobrażacie sobie jak mi się robi dobrze.Tym bardziej ,ze Pani doktor mowi mi,że prawdopodobnie doszło do pęknięcia z przeciązenia kości piszczelowej.Charakterystyczne jest to ,że ból nasila się pod obciążeniem ,na stojąco.Tym bardziej ,że tak wlaśnie zlamałam kiedyś 12 krag piersiowy i żebra.Kilka lat temu.Więc mam leżeć -nie chodzić.Jedziemy do domu jest godzina 17-ta.Odbieramy jeszce wynik badania na zakrzepicę który jest "niejednoznaczny".Nie wiem,co to znaczy ale mam dość..Mam leki,ale kiedy czytam to co piszą o działaniach ubocznych tych leków.Mam obawy .I tak tkwię w domu i czekam na mozliwość prywatnego dostania się do jakiegoś ortopedy.Ale co najważniejsze -nie chodzę.Jeżdżę na wozku .Trochę to chaotycznie napisałam i za długie ale, musiałam wylac na papier swoj żal.pozdrawiam serdecznie cdn.Hala

2 komentarze:

~Maryska pisze...

No to Halinko nie zazdroszczę. Kondycja służby zdrowia jest - delikatnie mówiąc - kiepska, więc najlepsze, co możemy zrobić, to nie chorować. Tylko jak się do tego zabrać??? Trzymam kciuki, żeby jednak Ci się polepszyło i przynajmniej trochę mniej bolało!

~Azalia pisze...

Halinko droga, ale się wycierpiałaś. Bardzo Ci współczuję. Przytulam Cię wirtualnie i życzę, aby szybko Ci się polepszyło. Dobrze, ze wyrzuciłaś z siebie swoje rozterki. Pozdrawiam serdecznie