piątek, 29 czerwca 2012

Mialam goscia......

Kilka dni nie pisalam bo mialam wizyte mojej przyjaciolki z ktora znamy sie juz blisko 50 lat.Z przerwa 20 letnia kiedy kontakt zostal jakos,tak nie wiedziec,czemu zawieszony.Ale wlasnie mysle,ze tym cechuje sie prawdziwa przyjazn,ze czasem na wiele lat zamiera by sie odrodzic i wtedy ,jest dopiero o czym opowiadac i wspominac.Przyjaciolka moja nosi piekne imie Tamara i nosi bardzo ciekawe nazwisko rodowe-jedno z naznakomitszych nazwisk Polski Szeptycka.Urodzila sie na wschodzie naszego kraju i cala rodzine ma na kresach-obecnie Ukraina.Jej przezycia i koleje losu moglyby posluzyc jako scenariusz filmu.Bylby znakomity.Tematyka sensacyjno-dramatyczno melodramatyczna z cienka nutka komediowa.Gdybym potrafila pisac scenariusze,napewno wzielabym to pod uwage.Ale ,niestety nie potrafie i tak juz zostanie.W mojej pamieci pozostana dnie i wieczory przegadane prawie do switu i to musi mi na razie wystarczyc.Swietnie sie ubawilysmy kiedy ,czytalysmy ulotke  w ktorej pisze-stosowac u osob w podeszlym wieku/od 65 roku zycia/tak i tak.Wiec jestesmy juz w podeszlym wieku,a dlaczego smiejemy sie glosniej niz nie jedne mlode osoby?Czyzbysmy sie cofaly do dziecinstwa? Wszystkie absurdy zycia nas bawia smiejemy sie do rozpuku z roznych kawalow i wcale sie tak bardzo na codzien nie smucimyLubimy kiedy nam ktos powie ,ze dobrze wygladamy ,wiemy co sie nosi -co jest modne i potrafimy tez w towarzystwie naszych wnukow i dzieci  zabrac i nie przynudzac.

Dzisiaj w Bramkach piekna sloneczna pogoda z malym wiaterkiem.Jest wspaniale,a my sie musialysmy pozegnac.Moja przyjaciolka pojechala do swego letniego domu pod Lysica w Gory Swietokrzyskie gdzie czeka na nia 11 miesieczny wnuczek Mikolaj,corka i ziec ktory szczesliwie wrocil z 6 miesiecznego pobytu w Afganistanie.Jak ja to mowie chlopak nie dal sie zabic i szczesliwie wocil do domu.Podobno warunki  pelnienia sluzby przez nasze wojska a wojska amerykanskie sa jak zycie milionera do zycia biedaka bezdomnego.A kto jest kto zgadnijcie sami.?

Jada te nasze bezrobotne chlopaki do tego Afganistanu zeby zarobic troche grosza.I nigdy nie wiedza czy wroca szczesliwie do domu.Pora chyba juz zakonczyc ta bezsensowna wojne i te pseudo pokojowe misje.

Wczorajszy mecz wygrany przez Wlochow dowiodl jednego,ze pilka kopana jest gra gdzie kunktatorstwo,techniki,strategie  zawodza.Liczy sie zywiolowosc,i to ,ze sport ten jest sportem masowym.Od malego poludniowcy maja w krwi pilke nozna.Sportow elitarnych takich jak np.tenis nie rozwijaja ,a klada nacisk na to co najlepiej im wychodzi.Byc moze napisze cos nie popularnego ale ja tak mysle i chyba mi wolno.Pilka nozna jest wg.mnie sportem poludniowych temperamentow ich zwinnosci i gibkosci no i slabej dostepnosci do innych dziedzin sportu.Nie powiodlo nam sie na Euro2012 ale,jestem pewna ,ze nasze siatkarki i siatkarze jeszcze nie powiedzieli ostatniego slowa i pokaza co potrafia na arenie miedzynarodowej,czego im ja osobiscie bardzo zycze.cdn...........Hala.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

nie lubie poniedzialkow.............

Zaczyna sie nowy tydzien.Najpierw musze napisac sprostowanie.Otoz zmienilam niechcacy imie osoby o ktorej pisalam w poprzednim poscie.Chodzi oczywiscie o Magdalene Prokopowicz a nie Marte Prokopowicz .Wybaczcie mi taka pomylke.Tak bardzo bylam przejeta jej losem i zyciem.

Dzisiaj w Bramkach fatalna pogoda,wiatr potezny i ochlodzenie.Nawet Pusia taka chetna do biegania po polu,dzisiaj caly czas siedzi w domku.Miala zabawe  bo do domu dostal sie konik polny.Byl dla niej wielka atrakcja,ale kiedy na nia wskoczyl,juz sie zdenerwowala i zaczela na niego polowac.Trzeba go bylo dla jego bezpieczenstwa ewakuowac z domu.Mnie taka pogoda wprowadza ,w nastroj fatalny.I jeszcze te nocne sny-mowia ze sen mara Bog wiara.Tyle trudnych spraw przetoczylo sie juz przez moje zycie,ze powinno juz temu zarzadzajacemu wystarczyc.Teraz juz powinna zapanowac radosc i sielanka.Ale ,ze jest to chyba tylko moje pobozne zyczenie,-sami wiecie ile,sie moze jeszcze zdarzyc.

Wczoraj moj "general" poszedl do kosciola.Spotyka tam milych mieszkancow naszej wsi i bardzo jest dumny kiedy wszyscy sie dziwia ,ze nie wyglada na swoje lata.Daja mu jakies dziesiec lat mniej niz ma.Mysle ,ze to geny,amoze ,ze w zyciu za bardzo sie niczym nie przejmowal.To ja bylam w naszym  zwiazku -ta co sie wszystkim na zapas przejmowalam i martwilam.On zawsze potrafil przekuc kleske na sukces.Wewszystkim co nas doswiadczalo widzial dobre strony i nigdy dlugo niczego nie rozpamietywal.Na swoj wyglad w ten wlasnie sposob zapracowal.Mnie jednak z roku na rok przybywalo zmarszczek i chociaz general jest starszy o 3 lata, ja wygladam duzo starzej niz trzeba.Ja juz tego nie zmienie ,ale jestem dumna,ze mam takiego przystojniaka w domu,jest moja wielka podpora i sprawia ,ze jeszcze chce mi sie zyc.    

cdn....Hala....

sobota, 23 czerwca 2012

niestety,pokonana.....jak bardzo zal....

Zmarla Marta Prokopowicz znana blogerka przewodniczaca fundacji Rak'n'Roll.Walczyla z rakiem 8 lat,niestety nie udalo sie jej wyjsc z choroby.Zostala pokonana.Jeszcze 10 maja pisala na blogu jak bardzo sie cieszy,kiedy zasadzi sloneczniki i zakwitna.Nie bedzie ich ogladac jednak jej synek ktory razem z nia sadzil kwiatki bedzie o tym pamietal.Kiedy 5 lat temu urodzila upragnionego synka,myslala ,ze ta nierowna walke wygrala.Lecz ten"dran"przebrzydly nie odpuscil,przyczil sie tylko ,by teraz z  zdwojona sila zaatakowac ta piekna pelna zycia dziewczyne.Wiem ,jak ciezko bylo jej zyc.Ona jednak sie nie poddawala.Uczyla kobiety -jak zyc- "pomimo"Jak cieszyc sie zyciem w chorobie,jak sobie wzajemnie pomagac.Bardzo duzo lat temu tez przechodzilam taka trudna sytuacje.Najgorsze bylo pierwsze 5 lat-nawroty sa wtedy bardzo czeste.Udalo sie wtedy.Potem bylo nastepne 5 lat.Po 10 latach juz wiedzialam,ze wszystko co zrobilam,jak walczylam z choroba nie poszlo na marne.Byl tez jeden bardzo stresujacy moment w moim zyciu.W szpitalu w ktorym robilam badania pracowali dwaj znajomi lekarze i jedna polozna.Bylam z nimi umowiona ,ze kiedy beda wyniki i bedzie wszystko dobrze nie bede ich musiala odbierac osobiscie,przesla mi je poczta.W administracji szpitala ktos nie wykonal polecenia lekarzy tylko przyslali mi zawiadomienie,zebym jak najszybciej odebrala te nieszczesne wyniki.Wyobrazcie sobie noc przed moim wyjazdem na Slask .Zadnych informacjitelefonicznych nie moglam uzyskac.Wtedy czekalo sie na polaczenie kilka godzin.W nocy wsiadlam w pociag i przez Skarzysko Kamienna i Katowice dojechalam do szpitala w Rydultowach.Kiedy wpadlam na Oddzial ,akurat moi znajomi lekarze wychodzili z operacji Juz wiedzieli co sie stalo.Jeden z lekarzy poprzedniego dnia przejrzal wyniki z Instytutu Onkologii z Gliwic i zobaczyl moj wynik.Widzac ,ze wszystko jest w porzadku,zaadresowal koperte z wynikiem i poszedl do administracji szpitala aby go do mnie wyslac.Tam sie dowiedzial od  pani pracujacej  sekretariacie ,ze juz wyslano mi zawiadomienie do odbioru wyniku.Nomen omen byla to moja dobra szkolna kolezanka. Postapila  wg.procedur.Troche przydluga ta moja opowiesc,ale wynika z tego jedno ,ze czasem zupelnie nie mamy wplywu na to co i jak sie dzieje.Mimo ,ze jestem juz mocno starsza osoba ,i nie jedno juz przezylam takiego stresu nie chcialabym juz nigdy przechodzic.cdn........Hala

piątek, 22 czerwca 2012

Co z ta moda........

Moda najczesciej kojarzy nam sie z pokazami strojow,modelkami defilujacymi po wybiegach.Jednym slowem z targowiskiem proznosci jakim niewatpliwie sa pokazy mody.Przez dlugi czas nie moglam zrozumiec,dlaczego stroje tam pokazywane sa takie dziwaczne,odlotowe.Przeciez nikt,tego nie moze zalozyc na ulice.Az,wreszcie dotarlo do mnie:one rzeczywiscie sa nie do noszenia!Zrozumialam ,ze jest to jeszcze jeden z rodzajow sztuki wizualnej,takiej jak malarstwo i inne tym podobne obrazy.Projektanci tworza piekne obrazy i tylko nieliczni czasem pokazuja cos co wyznacza jakies trendy mody.Swiatowej slawy projektanci skupiaja sie wg.mnie na kreowaniu nie rzeczywistego obrazu mody.Mysle ,ze ten projektant ktory odwazyl by sie na pokazanie-mody ulicznej,mialby spory klopot  z akceptacja tzw .srodowiska.A przeciez dla nas przecietnych zjadaczy chleba,nie wazne jest czy cos jest -trendy.Wazne jest czyw tym co bedziemy nosic jest nam do twarzy,co odzwierciedla moja osobowosc i wyczucie estetyki.Takze to co jest wygodne i zdrowe.Dreczenie swoich stop i kregoslupa chodzeniem na niebotycznie wsokich obcasach ,jest wystepkiem przeciwko sobie.Tak samo wkladanie bluzeczki odlaniajacej nerki lub  z ogromnym dekoltem do pasa kiedy wieje lodowaty wiatr.Ja wiem moda wymaga od nas czasem poswiecen.Ale nie dajmy sie zwariowac.Wybierajmy tylko to co jest dla nas dobre!Zadbajmy o siebie! Kiedy bralam w roku 1958 slub cywilny ubrana bylam w piekny bezowy kostium.Bluzeczki nie pamietam.Ale to co zepsulo mi cala uroczystosc dokladnie pamietam.Buty piekne zamszowe szpilki.Niestety byly wtedy bardzo modne i wypadalo je do slubu zalozyc.Tym bardziej,ze przyszly maz byl bardzo wysoki.Buty na takich obcasach mialam pierwszy raz na nogach.USC byl zaledwie 400 metrow od domu.Jakos tam zaszlam,ale powrot byl niemozliwy.Ostatni odcinek drogi do domu przeszlam boso.Koniec drogi niesiona bylam na rekach pierwszy i ostatni raz-dlatego tak dobrze to pamietam.Takie przygody mialam kiedy dalam sie zniewolic modzie.Teraz interesuje sie moda na tyle na ile ,mi moj wiek i ograniczenia zdrowotne pozwalaja i jestem szczesliwa bo juz nic nie musze,do niczego sie nie musze dostosowywac i jet mi z tym bardzo dobrze.

Dzisiaj pogoda okropna ,zimno wiatr,tak mi to wyglada ,ze -lato juz bylo.I to ma byc poczatek lata?Cos z tym zarzadzaniem w sprawie lata sie nie wiedzie.Czyzby mialy byc tylko dwie pory roku?Ale ,ze nadzieja umiera ostatnia badzmy dobrej mysli......... cdn ...Hala

czwartek, 21 czerwca 2012

Nic nie trwa wiecznie..........

Pozytywne nastawienie do spraw ktore przydarzaja sie w naszym zyciu.,oraz do samych siebie w szerokiej perspektywie zwlaszcza czasowej ,jest tym czego nam trzeba.Przeciez nic nie trwa wiecznie,nawet zmartwienia.Jesli wiec sobie dostatecznie szybko sobie wbijemy do glowy ,ze wszystko przemija,to gdy spotka nas przykrosc,bedzie wiadomo,ze i ona tez przeminie.I tylko od nas samych zalezy,czy nastapi to szybko,czy wolno i czy wogole. Bo przeciez zawsze mozna sobie  zamienic przykre doswiadczenie,w trwala blokade,ktora sobie wmontuje w swoja psychike np.nigdy nie wybacze,nigdy nie zapomne i bede rozpamietywac caly czas krzywde,zdrade itp.......I myslec tylko o tym zlym co sie zdarzylo.Z tym musimy walczyc.Nie dac sie zniewolic zlymi myslami.Musimy sobie najlepiej odwrocic uwage.To bardzo dobry sposob na zmiane swojego nastawienia do spraw przykrych.Pomyslec ,ze i tak wszystko przemija i  kiedy zajmiemy sie czyms nowym ,niedlugo nie bedziemy pamietali o tym co sprawilo nam przykrosc.Dobre takie rady-ale jak wiadomo dobrymi checiami pieklo jest wybrukowane.Ja jednak wierze,ze pozytywne myslenie jest tym czego nam w naszym zyciu nigdy nie powinno zabraknac......

Po nocnej gwaltownej burzy rano w Bramkach niespodzianka nie ma wody.Troche sie tym zmartwilismy.Awaria po dwoch godzinach zostala naprawiona.Trzeba przyznac ,ze sluzby miejskie w Bloniu bardzo dobrze i szybko reaguja na wszystkie awarie.Mysle ,ze to zasluga wlodarzy miasta ktorzy naprawde bardzo dbaja nie tylko o miasto ale i o wsie ktore administracyjnie naleza do miasta.Wczoraj otrzymalam miesiecznik Bis .Jest to miesiecznik wydawany przez Urzad Miasta Blonie.Jest pieknie wydawany i bardzo szczegolowo opisuje wszystkie dzialania podejmowane na terenie gminy Blonie.Musze sie pochwalic,ze i nam z okazji naszego Jubileuszu poswiecono  notatke ze zdjeciem.Fajna to dla mnie pamiatka,a i dla potomnych tez ,zeby zobaczyli  swoich dziadkow w szczegolnej roliA,ze wszystko przemija ,i nic nie trwa wiecznie-zostaja tylko nasze pamiatki.Oby takich pieknych pamiatek z naszego zycia bylo jak najwiecej.............cdn...Hala

środa, 20 czerwca 2012

Nadzieja umiera ostatnia.............

Nadzieja umiera ostatnia -stara to prawda.Jednak pomimo tego trzymamy sie czasem uporczywie mysli,ze jakos to bedzie i cos gwaltownie odmieni nasza zla passe.Jakze czesto ,ulegamy takim zludzeniom,a jest jak jest,i trzeba to przyjac,ze sie kolokwialnie wyraze "na klate" i zyc dalej.Ogladalam wczoraj mecz Anglii i Ukrainy.Nie tylko dlatego ,ze jakies wiezi rodzinne mnie lacza z Ukraina,bylam tym meczem bardzo zainteresowana.Mecz byl bardzo wazny dla Anglii.Ukraina wiedziala ,ze trudno im bedzie ten mecz tak wygrac,zeby mogli wejsc do cwierc finalu.Jednak grali pieknie,dosc twardo,ale bardzo w tym wszystkim pomagali im wspaniali kibice.Mieli w nich prawdziwe oparcie.Dla mnie gol ktory padl ze strony Anglikow ,byl jednak nie za bardzo bezdyskusyjny.Jakos tak te kamery wyraznie pokazaly pozycje,ze bramka padla z pozycji spalonego.No,coz-sedzia podjal decyzje i bramka zostala uznana dla Anglikow.Trybuny stadionu pelne kibicow,pogodzily sie godnie z werdyktem.Caly czas mialam nadzieje ,ze jednak uda sie Ukrainie,strzelic gola Anglii.Grali z pelnym poswieceniem,starali sie jak mogli,lecz  zabraklo przyslowiowego lutu szczescia.Odniesli jednak jako druzyna ,wielki sukces,byli pelni nadzieji,ze moze im sie uda.Po skonczonym meczu kibice pieknie sie zachowali ,a zawodnicy po sportowemu pieknie zegnali sie z Anglikami.Szczegolnie utkwil mi w pamieci taki obrazek,kiedy zawodnik Ukrainy Szewczenka zegnal sie z swoimi kolegami klubowymi Anglikami.To bylo pozegnanie sportowych gigantow,ale jakie piekne sportowe.Wszyscy kibice smutni opuszczali stadion,nawet Anglicy zwykle bardzo zywiolowi ,jakos malo cieszyli sie z wygranej.Teraz przyjdzie nam wybrac sobie najblizsza swemu sercu druzyne i jej kibicowac z pelnym poswieceniem.Ale cos mi sie zdaje ,ze mistrzami Europy bedzie druzyna Niemiec-wszak gra tam kilku zawodnikow pochodzacych z Polski...........

Wczoraj byl upal piekna pogoda.Dzisiaj smutno,ponuro,ale o dziwo nie ma jak narazie wiatru.Temperatura wyraznie spadla.Nie ma upalu jest rzesko.Byc moze ,ze po poludniu bedzie padal deszcz.My zbieramy wode do beczek takich duzych i potem kiedy jest sucho,podlewamy glownie winorosl ktora pieknie rosnie.W tym roku pieknie zaowocowala.W ubieglym roku,pierwszy raz owocowala i winogrona byly aromatyczne slodziutkie.Nie bylo ich duzo,ale byly wspaniale.Sadzonki pozyskala sama moja corka,i to jej wielki agro sukces.Ale "general" ma w tym wielki swoj udzial.Pilnuje wszystkiego tak po "generalsku".cdn..........Hala

niedziela, 17 czerwca 2012

Po.............

Koniec naszych marzen,Polska druzyna narodowa poniosla porazke.Wiadomo,ze czasem porazka jest potrzebna ,aby na jej gruzach mozna zbudowac cos nowego,lepszego bardziej doskonalego.Tak,porazka bywa czasem mobilizujaca.Szkoda tylko ,ze wiele ludzi troche jak sie okazuje na wyrost liczylo na przyslowiowy lut szczescia.Nie rozdzierajmy szat zycie biegnie dalej.Beda nowe Mistrzostwa,turnieje,olimpiada bedzie sie mozna wykazac.Bedzie dobrze .Nasza druzyna narodowa jest bardzo mloda-jeszcze pokaze na co ja stac.Kibice byli wspaniali.Mozna,okazuje sie liczyc na wiernosc naszych kibicow.Pokazali swoja klase.Troche niektorzy nie spisali sie przed meczem z Rosja,ale mozna przyjac iz,byl to wypadek przy pracy-jednorazowe incydenty.

Poniewaz,czuje sie ostatnio niezbyt dobrze zdrowotnie nie bede sie rozpisywac.Dobrze ,ze pogoda sie poprawila i bede sie mogla troche wygrzac na sloncu.Moje kosci bardzo lubia takie sloneczne kapiele.Pusia tez bardzo lubi sloneczko.Dzisiaj mielismy wizyte naszego syna z zona."General" myl Pusi mordke tlumaczac jej ,ze trzeba wygladac ladnie na przyjecie gosci.Dala sobie wszystko robic,nic sie nie denerwowala.Ona tylko nie umie mowic,choc kiedy wchodze do pokoju a,ona siedzi u Pana na kolanach to po swojemu wydaje jakies takie dzwieki jakby szczekala.Smieszne to bardzo.Ona jest calym naszym szczesciem.Psy tez ,ale one bardziej kochaja moja corke.Wszyscy w rodzinie kochamy zwierzaki.Moj "general" bardzo duzo czasu poswieca na opieke nad tym naszym zwierzyncem.Psy bardzo tesknia za nasza corka kiedy ona wybywa z domu.Joris potrafi siedziec pod debem godzinami i wygladac za nia.To jest jej pupil.Sara jest starsza i mu matkuje.Fajnie sie razem bawia.I tak uplywa nasze zycie.........cdn.Hala

piątek, 15 czerwca 2012

Dzien szczegolny............

Dzis 15 czerwca obchodze Dzien Urodzin.Wydawac by sie moglo ,ze to dzien zwykly,postarzalam sie o caly rok i z czego sie tu cieszyc.Ale ja bardzo lubie ten dzien ,ciagle mam w pamieci opowiesc o tym dniu przekazana mi przez moja mame.Otoz ,urodzilam sie 3 tygodnie przed spodziewanym terminem.Ojca nie bylo.Mmam sama wsrod obcych sobie ludzi.Nowa,obca/mieszkalismy dopiero od 2-ch miesiecy w Rybniku Ligocie/nikogo nie znala.Wtedy rodzilo sie w domu.Podobno nie wazylam nawet dwoch kilo.Teraz bylabym w szpitalu,w inkubatorze,a wtedy w 1939 roku w przededniu wojny,co innego zaprzatalo ludziom glowy.Wierzono w Matke Nature -albo sobie da rade i wyzyje albo  nie i taka bedzie wola Boza.Dlatego dla mnie Dzien Urodzin jest takim waznym dniem.Moja rodzina raczej pamieta o Dniu Imienin,a ja dnia Imienin nie uwazam za swieto.I nie wazne dla mnie jest,ile znajomych zlozy mi w tym dniu zyczenia,-dla mnie jest wazna moja pamiec.Mama zawsze mi skladala zyczenia w Dniu Urodzin,zawsze pamietala.Miala taki specjalny kalendarz gdzie notowala sobie wazne sprawy.Nawet kiedy miala juz 95 lat zaspiewala mi sto lat,pare miesiecy przed odejsciem.Dzisiaj upieklam czekoladowo orzechowy tort.Jutro go przeloze masa i jesli wpadnie ktos do nas bede miala czym poczestowac.Piecyk elektryczny ktory dostalam z okazji niedawnej uroczystosci piecze bardzo ladnie.Zeby jeszcze prad nie byl taki drogi-bylaby pelnia szczescia.Ciesza mnie bardzo zyczenia od moich znajomych z internetu ,sa takie zupelnie szczere nie wymuszone.To bardzo mile,teraz kiedy najwazniejsze jest Euro.

Co do Euro-jutro wazny dzien.Presja jakiej poddani sa pilkarze jest ogromna.Ale jak mawial nasz trener wszechczasow,Pan Kazimierz Gorski -pilka jest okragla a bramki sa dwie.Oczywiscie ,ze bede trzymala kciuki za korzystny dla nas wynik.Dzisiaj ogladalam reportaz-wywiad z babcia i ciocia naszego Kuby Blaszczykowskiego,jak pieknie o nim opowiadaly.Jego przezycia rodzinne daly mu sile,chart ducha,odwage w dazeniu do celu.Oby dla radosci tej swojej cudownej rodziny udalo mu sie pieknie zawalczyc,czego mu z calego serca serdecznie zycze .Duzo bramek!!!cdn......Hala

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

środa, 13 czerwca 2012

Trwa Euro...........

Ostatnio przez kilka dni ,bardzo zle sie czulam,nie potrafilam sie do niczego zmobilizowac.Dzien za dniem przeciekal mi przez palce.Wrocilam troche do malowania ,niestety trzesa sie mi za bardzo dlonie.Mysle ,ze to na skutek uszkodzenia kregow szyjnych kregoslupa.To co namalowalam jest bardzo marne.Moze jeszcze kiedys uda mi sie namalowac cos sensownego.Moja ulubiona technika jest malowanie pastelami.Pastele sa jednak bardzo nietrwale,szybko jesli nie sa odpowiednio przechowywane i utrwalane niszczeja.

Bardzo wczoraj bylam zbulwersowana zachowaniem kibicow.I to bez wyjatku kazdej nacji i masci.Przepraszam za kolokwializm,ale nie znalazlam na takie zachowanie grzeczniejszego okreslenia.Nie rozumiem dlaczego niektorzy mlodzi ludzie musza pokazac calemu swiatu jakimi sa durniami.Przeciez takie popisy i tak niczego nie zmienia.Czyzby tych mlodych wychowywano tylko w nienawisci.Musze to napisac-mysle ,ze duzy wplyw na te mlode rozpalone glowy ma cala ta nasza  wojna polsko-polska.Przeciez caly czas zwolennicy pana Kaczynskiego wbijaja im w  glowe jacy to ruscy sa niedobrzy,zabili nam prezydenta i takie inne rozne glupie insynuacje.Mlodym wiele nie trzeba sa,podatni na takie manipulacje jak malo kto.Wogole  to mysle ,ze tymi mlodymi kibicami ktos ze starszych steruje.Nienawisc w niektorych kregach polakow jest tak wielka ,ze nikt i nic nie jest w stanie tego zmienic.Mysle ,ze aby to sie zmienilo musi jeszcze duzo wody w Wisle splynac.Ciagle ogladamy sie w tyl a nie do przodu.Jest takie powiedzenie-w oku blizniego widzisz zdzblo-a w swoim nawet belki nie zobaczysz.Po co to takie demonstrowanie co miesieczne pod palacem.Smiem stwierdzic ,ze ci co zgineli wcale by tego nie chcieli.Zalobe ,bol ,nalezy nosic w sercu-a Bog jest wszedzie  i wszedzie do niego sie mozna modlic.Zreszta koscioly to odpowiednie miejsce na comiesieczna msze,a nie konieczna wizyta pod palacem i podsycanie nienawisci wsrod ludzi.Boje sie ,ze takie igrzyska sa im potrzebne ,bo chyba sie nudza.Boje sie ,ze to sie nigdy nie skonczy.Nie wiem ,co musialoby sie stac aby zaprzestano tych manifestacji.Dobrze ,ze mecz mial wynik remisowy.Nie wyobrazam sobie co by sie dzialo gdyby rosjanie wygrali.Rzucanie flagi rosyjskiej do Wisly to byl szczyt chamstwa i calkowity brak rozumu a,tak sie  dzialo w Warszawie. Mam tylko nadzieje ,ze jednak sie opamietaja i cos w tym wzgl.sie zmieni.cdn......Hala.

sobota, 9 czerwca 2012

Wielka niespodzianka............

W zasadzie nie,lubie zadnych niespodzianek.Boje sie ,ze moze to byc taka nie za bardzo dla mnie korzystna rzecz.Moze jestem troche tchorzliwa,lubie raczej wiedziec czego moge oczekiwac,i moc sie odpowiednio przygotowac.Nie wiem czy taka postawa jest dobra?Pewnie nie za bardzo ,ale ja ,tak mam i juz.

Niespodzianka nie byl,dla mnie wynik meczu z Grecja.Spodziewalam sie ,ze po euforii ,ktora wybuchla po zdobyciu przez naszych gola,chlopakom troche opadna skrzydla i walecznosc.Oni juz chcieli do konca dowiezc ten wynik.Kiedys w ub.wieku pilka nozna byla gra radosna,padaly gole jeden za drugim i mniej bylo tej calej taktyki,kunktatorstwa,techniki strategii.Byla jedna strategia atakowac bramke przeciwnika i strzelac gole.Teraz jest wyzszy stopien wtajemniczenia i dla mnie mecze sa po prostu nudne.Nie znam sie na pilce noznej,ale z mlodosci dobrze pamietam takie druzyny jak:Gornik Radlin,Gornik Zabrze,Ruch Chorzow,GKS Naprzod 23 Rydultowy,Odra Wodzislaw.Prosze spojrzec w statystyki ile goli wtedy padalo na kazdym meczu?Pamietam lata 50-te-czasem jezdzilam z ojcem na mecze/byl czesto sprawozdawca prasowym na meczach Gornika Radlin/Jaka tam byla radosc ,ile razy atakowano bramki.Bylismy ochrypli zkrzyku i dopingu.Ale to " se juz nie wrati" jak mowia nasi sasiedzi.Jest jak jest.

Zeby juz tylko nie marudzic-byla tez niespodzianka.Dostalismy piekny list z Niemiec od siostry mego ojca .To ostatnia jeszcze zyjaca najmlodsza siostra mego ojca.List napisal do nas jej corka.W liscie niespodzianka  zdjecie mej babci i dziadka.Bardzo ladne stare zrobione w ich kuchni z znienacka.Probowalam sie czegos dowiedziec o pochodzeniu rodziny mego dziadka.Niestety w swych poszukiwaniach wymieklam.Nie dalam rady,ale kiedy patrze na jego podobizne widze w niej cos z tatarskich ewent.tureckich korzeni.W okolicach w ktorych mieszkala rodzina dziadka  w dawnych czasach tureckie i tatarskie najazdy nie byly rzadkoscia.Dochodzilo do malzenstw mieszanych. Stad tez czasem zastanawiajace podobienstwo.Musialabym chyba zatrudnic kogos bieglego w genealogii aby pomogl mi rozwiklac ta sprawe,aby mozna bylo poznac prawdziwe korzenie naszej rodziny.Niestety z powodow zupelnie prozaicznych nie jest to mozliwe.I tak na domyslach chyba skonczymy.Moze kiedys ktos z mlodszych czlonkow rodziny sie tym zajmie?Ale to raczej tylko moje pobozne zyczenie......cdn.Hala

czwartek, 7 czerwca 2012

Mega stres..........

Duzo ostatnio ukazuje sie doniesien w  wszelakich mediach o stresie i o jego zgubnym wplynie  na rozne dziedziny naszego zycia.Pomyslalam ,ze tutaj w swobodnej wypowiedzi moglabym sie odniesc do tego tematu.Mysle ,ze tak jak we wszystkim sa dwie strony medalu.Jest pewnie stres pozytywny,i negatywny.Stres pozytywny to taki ktory wspomaga nasze dzialania w roznych sprawach zyciowych.Ale czy tak wlasnie jest,nie bardzo wiem.Ale tak mysle.Kazdy z nas nie jednokrotnie w zyciu poddawany byl sytuacjom stresowym,ktore polaczone z uczuciem poteznego strachu ,nie pozwalaly sie dlugo uspokoic.Wiem,iz kilka razy w swoim zyciu poddana bylam takiej ogniowej probie strachu i stresu,ktory nie pozostal obojetny dla mego zdrowia i kondycji psychicznej.

Kiedy siegam w pamieci do mojej przeszlosci przypominam sobie wiele takich sytuacji.Nie bede sie jednak rozpisywac na ten temat.Niektore jednak sytuacje pozwole sobie przypomniec.Wszak wypadaloby swoje "madre slowa' poprzec jakimis konkretami.Pierwsza sytuacja jaka mi sie nasuwa,to dalekie wspomnienie z ostatnich chwil wojny.Kiedy nastapila zmasowana ofensywa wojsk sowieckich na niemcow my mieszkalismy  w pieknym miasteczku Skoczowie nieopodal Bielska Bialej.Dom nasz  miescil sie na malym rynku.Mial wewnetrzne podworko dobrze odgrodzone wysokim murem od ulicy.Stanowilo to zaciszna enklawe w samym srodku miasta.Tu wysokie dowodztwo sowieckie postanowilo zrobic glowna kwatere  swojego wojska.Ja mala dziewczynka biegalam po podworku i bawilam sie lalka w wozeczku.Kiedy chcialam pojsc do mamy droge zagrodzilo mi kilku zolnierzy nie chcac mnie puscic.Bardzo sie wtedy balam.Pobieglam szybko do jakos tak bardziej elegancko umundurowanego zolnierza/nie wiedzialam iz,byl to wysoki ranga oficer wojsk/ szarpiac go za spodnie prosilam zeby mnie zaprowadzil do mamy.Bardzo plakalam.Zolnierz mial bardzo piekne oczy/do dzis pamietam jego dobry wzrok/,wzial mnie na rece i kazal sie prowadzic do mamy.W mieszkaniu zolnierze zamkneli drzwi i chyba nie mieli zbyt przyjaznych zamiarow wobec mamy.Plakalam i bardzo sie jeszcze balam.Jednak udalo sie sforsowac drzwi i dostac do mamy.Oficer zagrozil bronia bedacym tam zolnierzom ktorzy szybko znikli a mnie oddal mojej mamie jak najdrozszy drocenny skarb.Rozma wial dlugo z mama po ukrainsku.i mam mi pozniej powiedziala ,ze mowil jej,ze w swojej ojczyznie ma tez taka mala coreczke.To wydarzenie na cale zycie zamknelam w moim sercu.Wtedy nie rozumialam jeszcze oco wlasciwie chodzilo zolnierzom.Po latach poznalam jakie niebezpieczenstwo grozilo wtedy moje mamie.To bylogromny stres polaczony z duzym strachem.

W zasadzie to moje zycie ponad miare obfitowalo w stresowe sytuacje-ale kogo to nie dotyczy.Wszyscy w mniejszym czy wiekszym stopniu takie sytuacje przezywamy ,lub jeszcze przezyjemy.

Balam sie jeszcze wiele razy,ale dobrze pamietam taki epizod.Kiedy mieszkalismy w lesnym garnizonie pewnego razu ,postanowiono kadre z rodzinami zawiesc nad Wisle do Annopola na plaze-na piknik.Pojechalismy samochodem ciezarowym na pace-a jakze!.Dzien byl bardzo upalny,wiec z kapieli korzystalismy bardzo ochoczo.Synek moj mial wtedy trzy latka.Brodzil po wodzie a,ja jak kwoka chodzilam za nim.Ubrany byl w taki fajny pajacyk bo nie chcialam aby sobie spiekl ramiona na sloncu.I to ,ze byl tak ubrany uratowalo mu zycie.Wisla pod Annopolem pelna byla wirow podwodnych,ostrzegano na a ,ze tak jest.Chodzilam za nim krok w krok,ale nie pozwolil sie,trzymac za reke,on chcial chodzic sam i pryskac woda.Nagle cos przedemna zawirowalo i zniklo.Rzucilam sie w wode i ostatkiem sil zlapalam za ten pajacyk i trzymajac wysoko w gorze reke z moim synkiem.Trzymalam go i krzyczalam ile mialam sil.Nie moglam sie opanowac.Po kilku minutach ktorys z oficerow zabral mi mego wrzeszczacego synka z rak.Nie moglam dlugo dojsc do siebie.Wrece mialam zerwane sciegna.Trzeba mi bylo zalozyc nawet usztywnienie.Wszystko skonczylo sie dobrze-mega stres jednak pozostal.....cdn Hala.........

wtorek, 5 czerwca 2012

Moje ogrody..........

Opowiem o wielkiej milosci mego zycia -milosci do roznych ogrodow,ogrodeczkow i malych balkonowych ogrodkach ktore razem ze mna przechodzily przez moje zycie.Pierwszym ogrodem jaki poznalam w swoim zyciu byl ogrod przy domu w ktorym mieszkalismy.Byl to ogrod mojego dziecinstwa.Dziadek wielki jego milosnik nie pozwalal za bardzo w nim buszowac.Wszystko robil sam,sadzil,plewil,pielegnowal.Nam dzieciom-mnie i ciotecznemu bratu nie pozwalal nawet dotykac swoich roslin.Ogrod byl wielkosci okolo 1000 m kw. W ogrodzie tym rosla duza potezna czeresnia.Miala owoce slodkie jak miod -zolte z czerwonym rumiencem.Owoce byly bardzo smaczne.Byl tez duzy orzech .Owoce tez mial duze i smaczne.Dziadek posadzil tez piekna pnaca roze,hortensje,jasminy,bzy.Kiedy rozkwitla roza potrafil godzine stac pod nia i podziwiac jej kwiaty.Teraz kiedy jeden z moich przyjaciol przyslal mi zdjecie mego rodzinnego domu,-widok tej pieknej rozy bardzo mnie rozczulil.Ona jeszcze jest niewiarygodnie piekna,kwitnie i ma sie calkiem dobrze.Okazuje sie ,ze swym dlugim zyciem rosliny odplacaja sie nam ,za troske i pielegnacje.

Bardzo lubilam tez dwa inne ogrody dziecinstwa.Ogrod przy zaprzyjaznionym gospodarstwie na wsi do ktorego chodzilismy po nabial byl duzy calkiem dziki naturalny.Jedna rzecz ktora szczegolnie mi utkwila w pamieci to lany pierwszych wiosennych kwiatkow -sniezyczek bialych,i roznokolorowych pierwiosnkow.Jak ja lubilam zbierac te drobne kwiatki-bylo ich tak duzo,ze nie wiadomo bylo gdzie stanac aby ich nie podeptac. Lubilam tez jezdzic do Skoczowa do pp.Biszorskich.U nich byl piekny ogrod,przez ktory plynela leniwa rzeczka Bladnica,/ktora raz  niestety okropnie wylala/.Sciezki wysypane byly drobnym wislanym kamieniem.Przed ladnym domem w stylu dworku polskiego  byly dwa klomby w ktorych centralnym akcentem byly,dwa krasnale z taczkami pelnymi kwiatow.Ale,najbardziej mnie sie podobala oranzeria z pieknymi kwiatami i obrazami autorstwa p.Biszorskiego artysty malarza po Krakowskiej Akademii Sztuk Pieknych wielkiego podroznika,wielbiciela sztuk wszelakich.Lubilam tam juz jako mloda dziewczyna przebywac i atmosfera pracowni malarskiej byla dla mnie powiewem wielkiego swiata-bohemy.Mama w czasie wojny mieszkala jakis czas w tym domu.Tam,ja podobno postawilam swoje pierwsze kroki.Pozniej mama byla z pp.Biszorskimi w wielkiej przyjazni przez dlugie lata.Wiec ja ,tez czesto odwiedzalam ten bardzo goscinny dom.Przyjaznilam sie z dwiema corkami pp Biszorskich.Artysta malarz byl kawalerem,a drugi Pan Biszorski byl zonaty.Tez byl artysta malarzem ale uprawial malarstwo scienne.Wlasnie on mial zone i dwie corki.Henryke i Malgosie.Henryka byla pozniej zona slawnego szybownika polskiego Franciszka Kempki.A mlodsza Malgosia  tez byla plastykiem i byla swego czasu moja bliska przyjaciolka.Potem jakos nasze drogi sie rozeszly.Teraz kiedy uplynelo tak wiele lat,moge tylko wspominac i pamietac o milych chwilach tam przezytych.Wtedy,kiedy jeszcze nie bylo telefonow komorkowych i na polaczenie z innym miastem czekalo siekilka godzin tylko listy mogly pomoc w utrzymaniu znajomosci.Jak ktos nie lubil pisac to mial ,ze tak powiem kolokwialnie przechlapane.Zadna znajomosc jesli nie jest podtrzymywana,pielegnowana sie dlugo nie utrzyma.

Potem przez dlugie lata mojego malzenstwa/poza krotkim epizodem 2 letnim kiedy mieszkalismy w lesnym garnizonie/ nie bylo miejsca ani mozliwosci na jakikolwiek ogrodek.Dopiero kiedy moj syn zamieszkal w pieknym miejscu na 2000metrowej dzialce moje nadzieje na pieknie urzadzony ogrod staly sie mozliwe.Niestety wszystko jednak pozostalo w sferze poboznych zyczen.Z wielki zapalem probowalam stworzyc ogrod moich marzen.Lecz z roznych przyczyn niestety sie mi to nie udalo.Ponioslam totalna porazke.Wszystko co zostalo przezemnie zrobione /klomby,rabatki,nasadzenia/zostalo zamienione na zielony trawnik i trzeba sie bylo z tym pogodzic.Kwiaty,cebulki poszly do sasiadow i tam wiosna czarowaly kogo innego swoim wdziekiem.Wtedy postanowilam sobie,ze jeszcze bede miala kiedys ladny ogrodek.Bardzo sie jednak mylilam.

Kiedy kupilam dzialke w ogrodzie pracowniczym na obrzezu Warszawy bylam bardzo szczesliwa.Jeszcze wtedy mialam duzo sily i zapalu do pracy.W krotkim czasie  nasadzilam wiele kwiatow i drzew .Dzialka byla bardzo ladna,swietnie rozplanowana z ladnym domkiem drewnianym.Miala czesc rekreacyjna ,maly warzywnik i kilka drzew owocowych.Szczegolnie wspominam lato kiedy wszedzie szalala powodz a my z moja mama spedzalysmy lato na naszej dzialce.To bylo takie jedno lato kiedy bylysmy caly czas razem.Sciezke ktora prowadzila do domku obsadzilam po obu stronach kwietnym dywanem.Kazdy kto przechodzil zatrzymywal sie i podziwial kolorowe kwiaty.Jaka ja bylam wtedy dumna.Mialam tez duze osiagniecia w uprawie warzyw,byly dorodne i bardzo smaczne.Uzywalam kompostu ktory sama produkowalam.Pomidory uprawialam w takim 10 metrowym tunelu.Bylo ich tyle ,ze moglam nimi czestowac swoja rodzine.Po 6 latach z roznych powodow/o ktorych wole nie mowic/ musialam sprzedac moja dzialke.Nie zrobilam zadnego na niej interesu,sprzedalam ja za taka sama kwote za jaka ja kupilam.Czyli cala moja praca nie byla warta NIC.Bardzo nad tym bolalam.Zycie jednak bieglo dalej.Pozostaly mi w pamieci dwa drzewa brzoskwinia i morela ktore przepieknie juz owocowaly.

Nastepnym miejscu gdzie tracilam swoje zdrowie ,energie i czas byla dzialka praownicza brata mego ziecia.Wtedy jeszcze myslalam ,ze zawsze bede silna  i zdrowa.Poniewaz  nie bylo na niej zadnych kwiatow bylin i cebul wiosennych znowu zaczelam zakladac rabaty kwiatowe.Zapal i ochota do pracy jeszcze byla duza ,choc sil juz brakowalo.Posadzilam wzdluz plotu sasiada jezyne bezkolczasta.Posadzilam tez piekne brzoskwinie i morele wczesnie owocujace.Rosly pieknie i juz w 3-cim roku owocowaly.Czas dzielilam na dom i dzialke .W moim domu byla moja mama juz wtedy nie chodzaca.Pomagal mi bardzo w opiece nad nia moj maz.Dzialka nigdy go nie interesowala.Uwazal to za moja fanaberie,aczkolwiek owoce i warzywa bardzo mu smakowaly,i chetnie je jadl.Dzialka byla blisko domu i to byl jej wielki plus.Nie trzeba bylo tracic czasu na dojazd.Kiedy zapadla decyzja o przeprowadzce do domu corki zwrocilam dzialke jej wlascicielowi.Ja sama po wypadku juz nic nie moge zrobic w ogrodzie.Tu gdzie teraz mieszkamy jest bardzo duzo do zrobiebia ,zagospodarowania ale brakuje juz na to sil i zdrowia.Tu jest bardzo piekny drzewostan wspaniale duze drzewa,deby,klony,lipy,brzozy a,ze malo kwiatow .No coz nie od razu Krakow zbudowano............cdn.Hala

 

 

 

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Wspolna kuchnia............

Powiazania historyczne  i kulturalne naszych narodow czyli Polski i Ukrainy musialy pozostawic slad rowniez w kuchni.Teraz kiedy jestesmy razem wspolgospodarzami Euro 2012 pochwalmy sie calemu swiatu tym ,co w kuchni mamy najlepszego.Zaplanujmy wiec sobie menu dwoch narodow.

Dobrym przykladem wspolnego stolu sa pierogi.Mamy wiec pierogi w Polsce zwane ruskimi na Ukrainie nazywane polskimi.Sa tak samo robione z twarogu z dodatkiem ziemniakow,przyprawiane na ostro z cebulka.

Druga nasza wspolna potrawa jest  barszcz ukrainski.I u nas i u nich gotowany jest tak samo,z takimi samymi przyprawami.Jest to narodowa zupa naszych sasiadow.Goscie +kibice beda raczeni tez takimi potrawami jak 1+bigos ,blinyz kawiorem,zurek w chlebie,placki z smietana,pyzy,nalesniki i rozne inne dania tzw.krotkie dania nie wymagajace dlugiej obrobki termicznej a,bardzo smaczne.

Ja ze swoich pobytow na Ukrainie zapamietalam szczegolnie kilka potraw.Moje ciocie robily wspaniale salatki z kapusty z zielonym ogorkiem i zielona cebulka.Posypana koperkiem i doprawiona kwasna smietana smakowala wybornie.Do tej pory funkcjonuje ona jako salatka ruska i bardzo jest przez domownikow lubiana.Smakowalo mi tez mieso wieprzowe-na okolicznosc naszego przyjazdu zabity byl swiniak.Mieso duszone w wybornym sosie na bazie smietany i roznych suszonych owocow.

Ja mam tylko jedna obawe,ze nasi restauratorzy moga przesadzic z cenami.I to moze zniechecic do kuchni naszego kraju potencjalnych gosci.Mam nadzieje ze jednak,tak nie bedzie czego i sobie iWam serdecznie zycze.........cdn.Hala.

sobota, 2 czerwca 2012

Juz za kilka dni............Euro 2012

Tak,za kilka dni Otwarcie Euro 2012.Juz organizatorzy odliczaja nie dni,tylko godziny.Tak jest latwiej.Wszystko zapiete na ostatni guzik.W wielkiej tajemnicy utrzymywana jest uroczystosc otwarcia.Tak jest zawsze w kazdym kraju gdzie odbywaja sie takiej rangi zawody.Ma byc pozytywne zaskoczenie i tak na pewno bedzie.Jak jednak bedzie naprawde pokaze zycie.Dostalismy wielka szanse,aby pozytywnie zaistniec w swiecie sportu swiatowego i to musimy w 100% wykorzystac.Bardzo podoba mi sie spot reklamowy w ktorym rozmarzony Wloch czy Hiszpan wspomina nasz kraj i prosi o polska potrawe -zurek.Mysle ,ze  wlasnie nasze dobre polskie jedzenie bedzie tym ,co dlugo jeszcze beda wspominac kibice roznych narodowosci.Mamy sie czym pochwalic.

To ,ze w mediach niektorych europejskich krajow ukazuja sie niepochlebne o naszym kraju komentarze nie powinno byc dla prawdziwego kibica zadna przeszkoda do przyjazdu do nas.My wszyscy czekamy na prawdziwych kibicow.Chcielibysmy tez goscic wesolych mlodych ludziz calego swiata ,aby razem z nami czcili to wielkie swieto sportu-pilki noznej.Caly nasz kraj wlozyl w przygotowanie do Euro wiele wysilku i nie chcemy ,aby poszedl on na marne.Moj ojciec byl wielkim fanem pilki noznej.Ja jako mala dziewczynka czesto jezdzilam na mecze jego ulubionej druzyny Gornik Radlin.Potem juz sama znalam wielu sportowcow -pilkarzy osobiscie.Moja kuzynka wyszla za maz ,za pilkarza wielce zasluzonego klubu slaskiego Gornika Zabrze iwielu sportowcow pilkarzy goscilo w jej domu.Zawsze kibicowalam naszej narodowej druzynie i przezywalam jej wzloty i upadki.Teraz tez wierze ,ze bedziemy walczyc i latwo pola nie odddamy.Jesli nie wyjdzie ,to trudno ale,latwo sie nie poddamy.W sporcie zawsze zwyciezaja ci ktorzy do konca wierza w zwycieztwo czego sobie i wam wszystkim serdecznie zycze...........cdn.Hala