czwartek, 7 czerwca 2012

Mega stres..........

Duzo ostatnio ukazuje sie doniesien w  wszelakich mediach o stresie i o jego zgubnym wplynie  na rozne dziedziny naszego zycia.Pomyslalam ,ze tutaj w swobodnej wypowiedzi moglabym sie odniesc do tego tematu.Mysle ,ze tak jak we wszystkim sa dwie strony medalu.Jest pewnie stres pozytywny,i negatywny.Stres pozytywny to taki ktory wspomaga nasze dzialania w roznych sprawach zyciowych.Ale czy tak wlasnie jest,nie bardzo wiem.Ale tak mysle.Kazdy z nas nie jednokrotnie w zyciu poddawany byl sytuacjom stresowym,ktore polaczone z uczuciem poteznego strachu ,nie pozwalaly sie dlugo uspokoic.Wiem,iz kilka razy w swoim zyciu poddana bylam takiej ogniowej probie strachu i stresu,ktory nie pozostal obojetny dla mego zdrowia i kondycji psychicznej.

Kiedy siegam w pamieci do mojej przeszlosci przypominam sobie wiele takich sytuacji.Nie bede sie jednak rozpisywac na ten temat.Niektore jednak sytuacje pozwole sobie przypomniec.Wszak wypadaloby swoje "madre slowa' poprzec jakimis konkretami.Pierwsza sytuacja jaka mi sie nasuwa,to dalekie wspomnienie z ostatnich chwil wojny.Kiedy nastapila zmasowana ofensywa wojsk sowieckich na niemcow my mieszkalismy  w pieknym miasteczku Skoczowie nieopodal Bielska Bialej.Dom nasz  miescil sie na malym rynku.Mial wewnetrzne podworko dobrze odgrodzone wysokim murem od ulicy.Stanowilo to zaciszna enklawe w samym srodku miasta.Tu wysokie dowodztwo sowieckie postanowilo zrobic glowna kwatere  swojego wojska.Ja mala dziewczynka biegalam po podworku i bawilam sie lalka w wozeczku.Kiedy chcialam pojsc do mamy droge zagrodzilo mi kilku zolnierzy nie chcac mnie puscic.Bardzo sie wtedy balam.Pobieglam szybko do jakos tak bardziej elegancko umundurowanego zolnierza/nie wiedzialam iz,byl to wysoki ranga oficer wojsk/ szarpiac go za spodnie prosilam zeby mnie zaprowadzil do mamy.Bardzo plakalam.Zolnierz mial bardzo piekne oczy/do dzis pamietam jego dobry wzrok/,wzial mnie na rece i kazal sie prowadzic do mamy.W mieszkaniu zolnierze zamkneli drzwi i chyba nie mieli zbyt przyjaznych zamiarow wobec mamy.Plakalam i bardzo sie jeszcze balam.Jednak udalo sie sforsowac drzwi i dostac do mamy.Oficer zagrozil bronia bedacym tam zolnierzom ktorzy szybko znikli a mnie oddal mojej mamie jak najdrozszy drocenny skarb.Rozma wial dlugo z mama po ukrainsku.i mam mi pozniej powiedziala ,ze mowil jej,ze w swojej ojczyznie ma tez taka mala coreczke.To wydarzenie na cale zycie zamknelam w moim sercu.Wtedy nie rozumialam jeszcze oco wlasciwie chodzilo zolnierzom.Po latach poznalam jakie niebezpieczenstwo grozilo wtedy moje mamie.To bylogromny stres polaczony z duzym strachem.

W zasadzie to moje zycie ponad miare obfitowalo w stresowe sytuacje-ale kogo to nie dotyczy.Wszyscy w mniejszym czy wiekszym stopniu takie sytuacje przezywamy ,lub jeszcze przezyjemy.

Balam sie jeszcze wiele razy,ale dobrze pamietam taki epizod.Kiedy mieszkalismy w lesnym garnizonie pewnego razu ,postanowiono kadre z rodzinami zawiesc nad Wisle do Annopola na plaze-na piknik.Pojechalismy samochodem ciezarowym na pace-a jakze!.Dzien byl bardzo upalny,wiec z kapieli korzystalismy bardzo ochoczo.Synek moj mial wtedy trzy latka.Brodzil po wodzie a,ja jak kwoka chodzilam za nim.Ubrany byl w taki fajny pajacyk bo nie chcialam aby sobie spiekl ramiona na sloncu.I to ,ze byl tak ubrany uratowalo mu zycie.Wisla pod Annopolem pelna byla wirow podwodnych,ostrzegano na a ,ze tak jest.Chodzilam za nim krok w krok,ale nie pozwolil sie,trzymac za reke,on chcial chodzic sam i pryskac woda.Nagle cos przedemna zawirowalo i zniklo.Rzucilam sie w wode i ostatkiem sil zlapalam za ten pajacyk i trzymajac wysoko w gorze reke z moim synkiem.Trzymalam go i krzyczalam ile mialam sil.Nie moglam sie opanowac.Po kilku minutach ktorys z oficerow zabral mi mego wrzeszczacego synka z rak.Nie moglam dlugo dojsc do siebie.Wrece mialam zerwane sciegna.Trzeba mi bylo zalozyc nawet usztywnienie.Wszystko skonczylo sie dobrze-mega stres jednak pozostal.....cdn Hala.........

2 komentarze:

~Łucja-Maria pisze...

Moja Droga Halino, dziękuję, za Twoje cudowne komentarze. Są obszerne, piękne, konkretne...Dlaczego w Tobie tyle skromności,myślę, że wiesz jak fantastycznie piszesz swoje wspomnienia. Wielu osobom podobają się. Dla mnie czytać twoje posty to ogromna przyjemność.Gdyby nie było tak, z pewnością bym nie wpadała do Ciebie...A co do komentarzy na Blogspocie.Po skończonym poście są komentarze...W białym okienku piszesz swoja opinie, zdanie...Podpisujesz się HalinkaDalej pisze : wybierz profil , wchodzisz w to...Na końcu jest Nazwa/adres URL - wchodziszPokazuje się pole Nazwa - wpisujesz HalinaAdres URL - wpisujesz halina40013.blog.onet.plKlikasz w Dalejpotem jest opublikujTo bardzo łatwe...Moja Droga czekam na komentarz na Szkiełko...Serdecznie pozdrawiam

~http://bakhitaa.bloog.pl/ pisze...

Życie dostarcza nam stresów zawsze. Takie po prostu jest i nie da się tego wyeliminować. Pozytywny stres nas motywuje, negatywny - potrafi zniszczyć zwłaszcza słabych psychicznie. Bogu dziękuję, że ominęły mnie czasy okrutnych wojen dziejących się w najbliższym otoczeniu. Szkoda, że ludzie nie nauczyli się niczego i konflikty zbrojne wciąż gdzieś się rozpoczynają na nowo. Lubię czytać Twoje wspomnienia Halinko i ciesze się, że zaglądasz do mnie. Pozdrawiam słonecznieMaryśka