środa, 31 sierpnia 2011

Jedne wakacje-z pamieci...........

Koncza sie wakacje.Wracamy do swoich domow.Ci ktorzy maja dzieci w wieku szkolnymjuz wrocili ,wszak trzeba sie przygotowac do nowego roku szkolnego.Zostaja wspomnienia z roznych miejsc wakacyjnych.Zagranica,pobyty nad naszym morzem,jeziorami,gorami.Mnie w mojej pamieci pozostaly,jedne jedyne takie naprawde super wakacje.Musze sie ta pamiecia podzielic.Jest rok 1970 lato piekne z piekna pogoda.Pierwsze lato po naszej przeprowadzce z Sandomierza do Warszawy.Wakacje ,gdzie pojechac?Urlop maz wykorzystal w lutym w czasie przeprowadzki.Zapada decyzja, -zostajemy w Warszawie.Bedziemy zwiedzac Warszawe i poznawac nasze nowe miejsce na ziemi.W rece wpada mi gazeta "express wieczorny" a w niej artykul o Parku Kultury i Wypoczynku w Powsinie.Poniewaz mieszkamy na Mokotowie i jest to nie daleko od nas.Jedziemy na rekonesans.Dojazd fantastyczny tramwajem liniinr.14.Bardzo nam sie podoba ten park.Bujna roslinnosc,fajne baseny,miejsca do rekreacji,bar szybkiej obslugi zdosc smacznym jedzeniem.Czego nam wiecej potrzeba?Tylko jak tu codziennie dojezdzac?Postanawiamy rozbijamy namiot.Do glowy nam nie przyszlo aby uzyskac jakies zezwolenie.Rozbijamy namiot troche dalej od centralnego miejsca parku.Toalety sa niedaleko,woda tez.Prysznice przy basenie .Jedzenie w barze szybkiej obslugi.Maz po wekkendzie jedzie do pracy ja zostaje z dziecmi.Syn ma lat 11 corka 4 latka.Jest piekna pogoda.Spacerujem ,gramy wpilke chodzimy na basen.W sobote i niedziele,w amfiteatrze odbywaja sie imprezy.Wystepuja aktorzy,piosenkarze.Jest duzo ludzi.Nikomu nie przychodzi do glowy aby,nas wyrzucic.Zachowujemy sie grzecznie ,starannie sprzatamy po sobie.Staramy sie nikomu nie wchodzic w droge.Bylismy tam z namiotem cale dwa tygodnie.Nie zapomniany czas.Po powrocie dalsza czesc wakacji spedzam z dziecmi poznajac miejsca wokol naszego domu.Jezdzimy tramwajem od petli do petli i patrzymy uwaznie na ulice ktore mijamy .Potem konfrontujemy to co widzielismy z mapa i juz jestesmy prawie Warszawiakami.Zreszta okolice wokol naszego domu tez zachecaja do penetracji.Podsumowujac-super wakacje.Moze nie mam racji ,ale tam mysle iz powiedzenie "sami nie wiecie co posiadacie "jest tu bardzo na miejscu.Hala dcn.

wtorek, 30 sierpnia 2011

Zawrzyjmy pokoj z naszymi wlosami.......

Wlosy kobiety przez cale wieki byly nazywane "zwienczeniem urody",ale wszystkie kobiety ktore znam mowia o swoich wlosach niezbyt entuzjastycznie.Nie znam zadnej,ktora lubilaby swoje wlosy,a tylko takie,ktore probuja dac sobie z nimi rade..Wlosy to zywa,pelna mocy sprytna metafizyczna sila,ktora nalezy respektowac,z ktora trzeba sie liczyc i pogodzic,ale ktorej nie mozna kontrolowac bardziej niz na przyklad -broni atomowej/przepraszam za to porownanie/Czasami uda nam sie z nimi pogodzic,i wtedy nie wiadomo dlaczego wygladaja znakomicie,ale nigdy nie mozemy ich zmusic,aby ukladaly sie tak,jak tego pragniemy....Przypomnijmy sobie pieniadze,czas,jaki zainwestowalysmy w nasze wlosy.Nasze umysly zostalyopanowane przez reklame i wierzymy,ze jesli bedziemy mialyodpowiedni szampon,odzywke,kolor i fryzure.Nasze wlosy beda wtedy wygladaly jak wlosy,tych kobiet z tv,filmu czy pokazow mody.Ale  kobiety te nie ukladaja same wlosow.Gdybysmy my mialy fryzjera na kazde zawolanie ,albo przynajmiej,wowczas ,gdy pokazujemy sie publicznie,to nasze wlosy moglybysmy tez uznac za wspaniale.Nasze prawdziwe zycie wyglada jednak zupelnie inaczej.W domu moje wlosy nigdy nie wygladaja tak, jak po wizycie u fryzjera.Dlatego,ze nie udalo mi sie jeszcze nauczyc,operowac suszarka i szczotka jednoczesnie i robic,to wszystko,co robi fryzjerka,gdy uklada moje wlosy.Przestalam wiec w domu probowac,dorownywac mistrzom z salonu fryzjerskiego.Myje wiec wlosy,uzywam pianki do ukladania i nadaje im ksztalt za pomocalokowki elektrycznej.Sa dni,gdywygladaja wspaniale i dni,kiedy nie moge nanie patrzec,a przeciez postepuje z nimi zwsze tak samo.Wlosy upokarzaja nas ,wiec musimy zwrzec z nimi pokoj.Poznanie  swoich wlosow i wspoldzialanie z nimi zamiast ciaglej walki,jest pierwszym krokiem zblizajacym nas do rozwiazania problemu.Musimy zaakceptowac ich odrebnosc.Jedne sa suche lamliwe,nie  naturalnie skrecone,grube ,cienkie,dlugie,krotkie.I kazdy rodzaj musimy sie nauczyc je okielznac.Wszystkie przezywamy dni,kiedy chcemy krzyczec:"Musze cos zrobic z tymi wlosami".Ale to nie sa dni,kiedy w ktorych podejmujemy decyzje.Pamietaj ze latwiej jest sobie poradzic z wlosami,ktore znasz,niz z tymi,ktorych nie znasz.Ale otworz sie na zmiany.Moze trzeba ,je skrocic.Zmienic kolor.Pamietaj ze w Twoim zyciu radosna chwila bedzie zaakceptowanie Twojego wygladu.Spojrzenie w lustro na swoja twarz,akceptacja fryzury.To nagroda za prace nad soba i swoim wygladem.Ja wlasnie stoje przed takim wyzwaniem.Musze cos zrobic z swoimi wlosami.Sa siwe.dlugie/tak mi bylo wygodniej,gumka i klopot z glowy/Ale przeciez mamwesele mojego wspanialego wnuka,i jakos babcia musi wygladac.Wszyscy ktorzy czytaja te slowa:prosze trzymac za mnie kciuki z gory Wam wszystkim serdecznie dziekuje."Za wyglad babci Hali"!!!! cdn.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Sie dowiedzialam..........

Wczoraj mialam zagadke.Podczas przegladania hasel natknelam sie na haslo dla mnie ogromnie intrygujace.Saal Bulas Syndrome.Owszem,byly wyjasnienia ,ale w jezyku angielskim.Ze bylam ,juz bardzo zmeczona zostawilam sobie wyjasnienie tej zagadki na dzisiaj.Przetlumaczylam sobie wszystko co bylo na ten temat.Niewesoly ten temat-chodzi o genetyczne uwarunkowanie pewnych ciezkich chorob ogolnoustrojowych.Zespol objawow to wlasnie Zespol Saal Bulas.Mysle ze ta nazwa jest od pierwszego ,badacza tego zespolu.Wiecej niestety sie nie zdolalam na ten temat dowiedziec.I taka to byla zagadka.Internet to bardzo pozyteczne medium,ale trzeba umiejetnie z niego korzystac.Dzisiaj u nas w Bramkach jest piekna pogoda.Maly wiatr,sloneczko i nie za goraco.Wspaniale !.Corka moja zawziecie sklada szafki kuchenne.Pracuje jak facet..Zal jej kazdej zlotowki,ale ja mysle ze na starosc sobie to przypomni i bedzie zalowac ze sie tak bez pamieci,zapracowywala.I co najgorzej nie chce sobie pozwolic pomoc.Taka Zosia Samosia.Uwaza ze wszyscy /oprocz mego meza/mamy drewniane rece.Strasznie jestem zniesmaczona ta cala kampania wyborcza.To jest juz nie do wytrzymania .Te wzajemne oskarzenia,a wszystko zeby sie dorwac do wladzy.Przeciez moze tylko kilka % tego towarzystwa chce cos dla ludzi zrobic.Reszta tylko mysli jakfajnie jak zostanie wybrany sie ustawi.Niezle przeciez ida za tym pieniadze.Ile to sie trzeba napracowac na pensje 2000 zl.Ich apanaze sa daleko wyzsze.Sala sejmowa w piatki po poludniu swieci pustkami.Zreszta juz sie wycwanili i wcale na piatki nie zwoluja obrad.Maja juz wekend.Bedzie trzeba sie uzbroic w cierpliwosc i do wyborow przestac ogladac programy z gadajacymi glowami.Ciesze sie ze koncza sie wakacje.Dowiedzialam sie ze ten serial "egzamin z zycia "bedzie teraz od 1 wrzesnia emitowany..To b.dobry serial ,o zyciu i jego meandrach.O mlodych fajnych ludziach i takich juz troche leciwych w latach.Graja w nim bardzo dobrzy aktorzy.Bedzie tez podobno Teatr Telewizji.Juz sie ciesze .Oby do 1 wrzesnia.Hala cdn.

niedziela, 28 sierpnia 2011

Szukam wciaz..............

Czego tak szukam?Poniewaz,jestem jeszcze dosc mloda internautka/choc wiekiem dosc mocno zaawansowana/musze nadrobic kilkuletnia nieobecnosc w internecie.Jest jeszcze tak duzo miejsc w ktorych jeszcze nie bylam.Tyle hasel ktore kryja dla mnie nieznane mi tresci.Odkrywam /przepraszam za porownanie/jak Krzysztof Kolumb nieznane mi lady.Jestem zafascynowana mnogoscia tresci ktore kryja wystukiwane przezemnie hasla.Mysle ze nie starczy mi zycia,by poznac wiekszosc tych wszelakich informacji.Szukam informacji o miejscach z ktorych pochodzi moja rodzina.Pozornie niewazna zdawaloby sie wiadomosc ,potrafi mnie tak zelektryzowac ze nic innego sie wtedy nie liczy.Bardzo ,niestety wstydliwa sprawa jest moja slaba znajomosc jezyka angielskiego.Bylo sie uczyc-mozna tak powiedziec,Ale kiedy ja bylam uczennica w szkole uczono nas jezyka rosyjskiego,i bardzo dobrze nas uczono.Calkiem niezle jezyk rosyjski pamietam.Lubilam czytac w oryginale lektury z jez.rosyjskiego.Ale internet to glownie jezyk angielski.Musze sie mocno podpierac slownikiem aby wiedziec oco chodzi.Wszystkie komendy sa w angielskim.Juz duzo umiem,ale gdzie mi tam do mlodych.Tez chyba mi czasu braknie.Po wystukaniu nazwiska mego meza ukazalo sie kilkadziesiat informacji o ludziach noszacych to samo nazwisko.Mysle ze ten ktory nadal temu poczatek /tej calej rodzinie/to nasz wspolny przodek.Tylko jak to wszystko usystematyzowac,ulozyc chronologicznie to juz chyba trzeba wiekszej wiedzy genealogicznej.Ostatnio zaskoczylo mnie np.takie haslo-informacja .Saal-Bulas syndrome .Musze zglebic ten temat.Co to takiego?Napisze co sie dowiedzialam w najblizszym czasie Hala.cdn

piątek, 26 sierpnia 2011

Bardzo pracowity dzien.............

Napracowalam sie dzis co nie miara.Bardzo sie zmeczylam i wieczorem juz mialam dosc wszystkiego i wszystkich.Probowalam wybrac w co sie ubiore na slub mego wnuka.Przejrzalam wszystko co bylo mi dostepne w domu i oczywiscie doszlam do jedynego slusznego wniosku,ze nie mam sie w co ubrac.Czyli ze jeszcze jestem kobieta-bo kazda tak mowi.I wcale to nie zalezy od wieku.Od tego ciaglego siedzenia na czterech literach jestem jak mala bambaryla.W nic sie nie mieszcze.Na odchudzenie juz nie ma czasu.Zreszta w moim wieku to i tak nic nie da.Tylko siasc i plakac.Szafy pelne ciuchow ,a nic sie nie nadaje.Z doswiadczenia jednak wiem ,ze jakos sie chyba zmobilizuje i cos sensownego w tej materii wymysle.Tylko  mi glupio ze nie dorownam mojemu przystojnemu mezowi i nie bede taka szykowna jak on.Bede za to zbierala pelne wspolczucia miny na swoj temat.Tak to jest w zyciu,starzenie sie nie przebiega u wszystkich jednakowo.Jedni maja to ,drudzy tamto....... i suma sumarum jakos sie to wyrownuje,ale co przezyje to moje.Mialam na ten slub sie nie wybrac wlasnie z powodu ,wspolczujacych mi spojrzen.Ale mam to w nosie.Bede razem z moim ukochanym wnukiem przezywala jego uroczystosc i razem z nim sie bede cieszyla.Co mi tam!!!!.Jestem bardzo zmeczona bo i upal byl dzisiaj dosc meczacy i taki suchy wiatr jak w Afryce.Ciekawe jaka pogoda bedzie 10 wrzesnia? Hala cdn.

czwartek, 25 sierpnia 2011

Trzesienia ziemi,anomalie pogodowe......

Dzisiaj na Facebooku moja bratanica zwiedzajaca Ameryke zamiescila 196 zdjec z Nowego Orleanu.Podrozuje i robi duzo zdjec.Niektore sa bardzo dobre,niektore takie sobie.Musi jeszcze duzo sie nauczyc aby jej zdjecia mogly zainteresowac profesjonalistow fotografii.Jest amatorka ,ale mysle ze ma wszystkie dane do tego ,aby wiele osiagnac w tej dziedzinie.Jest jeszcze bardzo mloda i wszystko przed nia.Wiadomo ze podroze ksztalca i nie sa zmarnowanym czasem.Wrecz przeciwnie mozna zyskac bardzo wiele.Patrycja,bo o niej mowa jest urodzona w Niemczech,rodzice jej jednak oboje pochodza z Polski.Stad tez czesto w jej zdjeciach sa tematy-ciekawostki polonijne.Z Chicago pokazala nam jak wyglada Bar-restauracja o nazwie Warszawa.Zdjecia z Chicago w ilosci tez okolo 200 sztuk.Tak ze bardzo plodna z niej artystka w dziedzinie foto.Ciagle usmiechnieta,sympatyczna dziewczyna.Nasze spotkania sa dosc rzadkie.Kiedy byla  u nas w Polsce byla jeszcze bardzo malutka.Potem drugi raz byla na 1-szej komunii Michala.Byla taka sliczna mala dziewczynka.Nastepny raz to byl jej pobyt razem z rodzicami i nami nad morzem.Bardzo fajny to byl czas.Synowa moja prowadzila oboz mlodziezowy.Patrycja byla ladna panienka i nawet wygrala obozowy konkurs na najmilsza  uczestniczke obozu.Kiedy zmarl moj ojciec a jej dziadek tez sie widzialysmy.Teraz ogladam w internecie ladna,ciekawa kobiete.Jak ten czas leci.......Martwilam sie jak uslyszalam o tym trzesieniu ziemi w Ameryce.Dobrze ze sie to tak skonczylo.Ja kiedys bedac u mojej mamy przezylam takie silne tapnieci ziemi.Wydawalo mi sie ze sciana sie na mnie przewraca.Jest to bardzo dziwne uczucie.Niezapomniane wrazenie.Ale nic przyjemnego.Rydultowy juz od wielu lat przezywaja takie tapniecia i male trzesienia.Kiedy chodzilam do gimnazjum,to kiedys na sali gimnastycznej bylo peknienie na kilka cm.Zrobili wtedy tak zwane"ankrowanie" i to zabezpieczyli.To jest spinanie takimi zelaznymi obreczami domow.Duzo domow na Slasku tak jest zabezpieczane.Moj dom rodzinny tez mial takie"ankrowanie".Bardzo przezywam kiedy slysze o tych trabach powietrznych.Jak by taka traba przeszla przez te gornicze miasteczka to by je zmiotlo calkowicie.Sytuacja jaka jest w Bytomiu moze sie powtorzyc w kazdym slaskim miasteczku tam gdzie pod ziemia fedruja wegiel.Zawalaja sie cale ulice i trzeba ludzi przenosic w inne miejsce.Taka jest cena eksploatacji wegla ,naszego narodowego skarbu.Tak sie kiedys mowilo.Moze teraz bedziemy potega gazowa?Oby tak bylo.W domu wszystko w porzadku .Tylko pogoda ,deszczowa,burzowa.Nic sie nie chce.Za oknem ciemno ponuro.Nawet zwierzeta sie gdzies pochowaly.Tylko nasza kotka lata po lesie.Nie usiedzi w domu.Jest taka wloczykita.Ale co robic to jest jej zycie.Tak lubi.Hala.........

wtorek, 23 sierpnia 2011

Wywolany do tablicy goracy temat-tesciowie.

Dzisiaj redakcja blogow wywolala"goracy temat">bardzo goracy to temat,mozna sie niezle poparzyc.Tesciowie-jacy sa ?Czy sa dobrzy czy zli?Potrzebni,niepotrzebni?Bylam synowa i jestem tesciowa.Wiec jakies zdanie na ten temat juz mam.Ja popelnilam bardzo duzo bledow w swoich relacjach rodzinnych,wiec niestety nie jestem jakby bardzo uprawniona do wyglaszania,madrych uwag na zadany temat.Gdybym jeszcze raz rozpoczynala swoje"tesciowanie"wiem ze jednej rzeczy juz nie zrobilabym na pewno.Nie pokazywalabym juz -swojej calej koszuli/jak sie to potocznie mowi/ badz co badz osobie ktorej charakteru nie znam i wogole dosc slabo mi znanej..Nie wchodzilabym juz napewno,w bardzo zazyle relacje.Nie bylabym tez tak skora do uczestniczenia w zyciu rodzinnym mego syna czy corki.Ja popelnilam ten blad i wiem o co chodzi.Nalezy zachowac umiar i odpowiedni dystans.Owszem,kiedy bylabym poproszona o to,udzielic pomocy.Ale wlasnie tylko wtedy.Nie wybiegac przed szereg,bo to sie okrutnie msci i jest potem niepotrzebny zal i zawiedzione nadzieje.To ,ze obie strony kochaja te same osoby nie jest jeszcze gwarancja ,iz bedzie w ich relacjach sielanka.Totak niestety nie dziala.Owszem na poczatku jest euforia,wielka chec niesienia pomocy,a ,potem kiedy juz sobie radza sami tesciowa jest tylko przeszkoda ,zbednym balastem.Aby tego uniknac,nie trzeba sie od poczatku zbednie angazowac,i wtedy nie ma zalu-ze nie ma wdziecznosci i takie tam rozne......Jeden fakt jest w tym wszystkim niezaprzeczalnie budujacy ,ze nasze synowie i zieciowie tez beda kiedys/jak maja dzieci/tesciowymi i tesciami i na wlasnej skorze odczuja jak to jest.Taka jest kolej zycia i nic i nikt tego nie zmieni.Ale moze beda w teych kwestiach madrzejsi,lepsi czego im z calego serca zycze.Halacdn.Moze nie mam racji napiszcie do mnie na ten temat?

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Nadrabiam stracony czas-czy to mozliwe?......

 Tytul tego postu prosi sie o odpowiedz ,niestety ja nie potrafie na tak zadane pytanie udzielic prostej odpowiedzi.Niby jak mozna nadrobic stracony czas?.To juz bezpowrotnie minelo.Jednak mozna do tamtego czasu wrocic ,chocby przypominajac sobie rozne sprawy,lub je wyjasniajac.I mysle ze mozna w ten pokretny troche sposob dojsc do odpowiedzi na postawione w poscie pytanie.Troche to takie maslo maslane ale chyba dosyc trafne.Od kilku dni prowadze ozywiona dyskusje za pomoca majli z przyrodnia siostra mego meza.Chodzi o sprawy rodzinne,genealogiczne.Wiadomo ze pamiec nasza jest bardzo ulotna,a przedewszystkim wybiorcza bardzo subiektywna.Zastanawiajace jak ludzie inaczej pamietaja te same zdarzenia,okolicznosci?Wiele pytan o koligacje rodzinne niestety pozostaje bez odpowiedzi.Ale wtedy kiedy istnieje dobra wola i chec wyjasnienia zawilych spraw wszystkie strony sa usatysfakcjonowane.Jaka to radosc kiedy dowiadujemy sie ciekawych wiadomosci o rodzinie-myslac ze nic nas juz nie jest w stanie zaskoczyc.Ale jest to trudna i zmudna droga.Szczegolnie w moim przypadku/ograniczenia zdrowotne itd./Sa jednak ludzie dobrej woli i pomalu posuwamy sie do przodu.Wspomniany juz na moim blogu mlody czlowiek z ostatniego pobytu na Ukrainie przywiozl mnostwo interesujacych zdjec.Mam co ogladac i nad czym rozmyslac.Takze bardzo pomaga mi wspomniana juz siostra mego meza.Zyczliwa o duzym sercu,mala osobka.Ale jakaz wspaniala.Jest chodzaca kronika rodziny-duzo pamieta.Na niej mozna polegac.Wczoraj byl bardzo piekny dzien sloneczny bez uciazliwego wiatru.Wypoczywalam wiec na balkonie i wystawialam zreumatyzowane kosci do slonca.Swoja droga zastanawiam sie dlaczego Ci bardzo madrzy doktorzy nigdy nie leczyli u mnie zwyklego reumatyzmu.Wymyslali mi rozne choroby.Podlozem jednak tych chorob byla choroba reumatyczna.Teraz kiedy ogladam swoje wykoslawione nogi i rece,wiem oco w ty wszystkim biega.Rano potrzebuje godzine,aby sie rozruszac.Dobrze ze mam stacjonarny rower i na nim cwicze.Teraz wiem ze mozna bylo mi pomoc ale teraz jest juz za pozno.Pocieszam sie ze sa ludzie gorzej cierpiacy i zaraz sie stawiam do pionu.Wnuczek wrocil wczoraj z wieczoru kawalerskiego i dzisiaj odsypia ten straszny wysilek.Spi juz 18 godzin.Bylo chyba bosko.Pusia cale dnie spedza na dworze.Wieczorem zaszczyca nas swoja obecnoscia/nawet sie daje popiescic/i tak nam leci czas.I jeszcze jedno.!!! Wokol nas jest teraz zolto.Te pola ugory zarosly  zielem nawloci to taka polska mimoza.Jest to bardzo miododajna roslina.Tylko ze tu wcale nie ma pszczol..Nikt nie postawil uli.Bylby miod ,a tak figa z makiem.Hala cdn.

sobota, 20 sierpnia 2011

Po burzy -nie ma spokoju..........

Wczoraj wieczorem rozpetala sie potezna burza.Poniewaz ogladajac prognozy bylismy juz na nia przygotowani,nie bylismy,wiec za bardzo wystraszeni.Ja bardzo sie jednak boje burzy.Te ostatnie doniesienia z Belgii jeszcze ten lek wzmocnily.To co tam sie dzialo jest wprost nie do wytlumaczenia.Kilka sekund i tyle zniszczen.Smierc tych mlodych ludzi dlaczego? Komu to bylo potrzebne?.Moj maz ktory jest katolikiem ciagle mi tlumaczy  to tak.Swiatem rzadza dwie sily-dobra i zla.Walcza one miedzy soba.W zaleznosci od tego ktora zwycieza to ta dochodzi do glosu.Albo jest dobrze,albo jest zle.Jest to bardzo naiwne tlumaczenie porzadku rzeczy wrecz infantylne,ale inaczej nie mozna tego pojac.Walka dobra ze zlem,jest ciagla,jej wynik to jedna wielka nie wiadoma.Koniec nie do odgadniecia.Wczoraj niespodzianka.Mily mlody czlowiek,milosnik -kresow i okolic Lwowa pisze do mnie i wysyla mi serie zdjec z pobytu na Ukrainie.Rodzinne miasteczko mojej mamy w pigulce,zdjecia z cmentarza,grobowce czlonkow rodziny mojej mamy,zrobily na mnie wielkie wrazenie.Zalowalam tylko ,iz tego wszystkiego nie mogla obejrzec moja mama.Bardzo by sie cieszyla.Mnie tez sprawil ten prezent wielka radosc.Ogladam sobie te zdjecia,i mysle sobie o przemijaniu zycia.Jakze ulotne sa nasze chwile tu i teraz.Powinnismy sie wiec cieszyc kazda chwila radosnie ,nie tracic czasu,na glupie spory i wasnie.Po prostu szkoda na to czasu.Po wczorajszej burzy dzien bardzo wietrzny.Ja okropnie nie lubie wiatru.Kiedy mocno wieje najlepiej bym sie schowala w mysia dziure/ale jakbym tam wlazla z moimi gabarytami/to raczej nie wykonalne.Jedynie moge sobie odwrocic uwage co niniejszym czynie.Kotka Pusia cale dnie spedza w lesie,spotyka sie na polance /to taka kocia Riwiera/ z kotkiem czarnym jak smola.Bawia sie ,szaleja.Przychodzi bardzo zmeczona.Zjada swoja porcje i spi slicznie cala noc.Jest bardzo grzeczna.Wczoraj odbyl sie wieczor kawalerski mego wnuka.Swiadek zoorganizowal go na Mazurach.Byla to niespodzianka.Jak w Amerykanskich filmach.Mlodzi teraz maja duzo mozliwosci ,moga mile spedzac wolny czas i cieszyc sie zyciem,mlodoscia.My tez cieszmy sie tym co nam jeszcze zostalo...........Hala cdn.

czwartek, 18 sierpnia 2011

Czas robi swoje......

Czasu cofnac sie nie da.Niejednokrotnie,bardzo bysmy,to chcieli zrobic lecz,niestety jest to nie mozliwe.Czesto zastanawiam sie,co by bylo gdybym,wtedy nie spotkala na dworcu w Bielsku Bialej przystojnego ppr.lotnictwa.Jak potoczyly by sie moje losy?Jak ulozyla bym swoje zycie?Czy bylo by ono tez takie,pelne roznych dramatycznych wydarzen.Lecz teraz z perspektywy lat niczego nie zaluje.Teraz,w jesieni mego zycia bardzo sobie cenie,ze nie zostalam sama.Jestem z rodzina i tylko to sie liczy.Reszta jest sprawa zupelnie drugorzedna.Nie wazna..Dzisiaj mialam okropny dzien pod wzgl. zdrowotnym.Dolegliwosc z ktora borykam sie od trzech lat dala o sobie znac ze zdwojona sila.Trzy lata temu w czasie urazu akustycznego w prawym uchu uruchomil sie duzy szum i rozne inne doznania akustyczne jak loskot,pila tarczowa,lokomotywa pod para itp.wrazenia.Sa te wrazenia sluchowe caly czas jakby je ktos umyslnie wlaczyl jakims guzikiem.Niestety nie dajace sie niczym wylaczyc.Bylam leczona bezposrednio po urazie w klinice Szpitala Wojskowego.Przeszlam terapie w tzw.komorze hiperbarycznej, a nastepnie w klinice Instytutu Sluchu w Kajetanach.Niestety bez zadnego rezultatu.Sluch w prawym uchu utracilam bezpowrotnie a zostal tylko ten loskot i rozne dziwne doznania sluchowe.Za to niby to zdrowe ucho ma tzw.nadslyszalnosc i wszystkie dzwieki glosne sa bardzo intensywne ze zdwojona sila..Jak bardzo jest to meczace nie musze chyba nikogo przekonywac.Sa dnie kiedy moja psychika godzi sie na to a sa dni kiedy jestem po prostu wykonczona i mam serdecznie dosc tego towarzystwa.No i dzis jest wlasnie taki dzien.Usiadlam do komputera ,aby wylac z siebie te czare goryczy na ta moja przypadlosc..Mialam otrzymac jakis taki aparat sluchowy ktory mial tlumic te dzwieki,ale jakos nie mam przekonania do tego rodzaju leczenia.Duzo czytalam w internecie na ten temat i podobno ta terapia nie zdaje egzaminu.Pozostaje mi juz tylko sie tak przyzwyczaic i nie reagowac.Czasem mozna wytrzymac,a niekiedy jest straszno.Mysle ze ja juz nie doczekam momentu ze ktos bedzie mi to mogl wylaczyc bezpowrotnie.Moze kiedys?????.Czas bedzie dla mnie laskawy i okaze sie ze znaleziono taki "dinks"ktory mi to wylaczy.A poki co trzeba zyc dalej.Hala cdn.Pogoda bardzo ladna piekny dzien.Oby tak dalej.

środa, 17 sierpnia 2011

Niespodzianki...........

Bardzo lubie niespodzianki ,ale te fajne naprawde niespodziewane.Bo,coz to za,niespodzianka kiedy sie jej troche spodziewamy.Z okazji urodzin,imienin otrzymujemy prezenty ich zawartosc jest napewno niespodzianka.Cieszymy sie bardzo ,jesli prezent trafia w nasz gust.Ale tak wogole to najbardziej nas cieszy pamiec o nas.Prezenty sa tylko milym dodatkiem.Dzisiaj po ciezkiej nocy,kiedy bol nie bardzo dal mi spac.Skoro swit postanowilam wlaczyc komputer aby odwrocic sobie uwage .Co zobaczylam na swojej skrzynce pocztowej?NIESPODZIANKA Jaka mila,wspaniala,niespodziewana.Poczta od kolegi szkolnego z bardzo dawnych lat /kontakt wznowiony po 55 latach/.Piekne zdjecia z mego rodzinnego miasteczka,abym sobie przypomniala swoje rodzinne strony.Miejsca ktore sie bardzo zmienily,ale sa to miejsca mojej mlodosci.Bardzo sie wzruszylam i ucieszylam ze sa jeszcze ludzie bezinteresownie przyjazni.To jest wogole cala historia o wielkiej przyjazni ludzi juz nie bardzo mlodych a bardzo sobie bliskich.Przyjazn uczniow jednej klasy szkoly sredniej, sprzed prawie 60 lat.Przyjazn ktora przetrwala tyle lat jest zbudowana na trwalym fundamencie.Maja rozne zawody- sa miedzy innymi,ksieza,dyrektorzy waznych przedsiebiorstw,nauczyciele,dyrektorzy szkol,ba jest nawet profesor zwyczajny jednej z prestizowych Akademii w naszym kraju.Wszyscy stawiaja sie co 5 lat na spotkanie klasowe.Niestety, nie wszyscy jeszcze sa razem.Wielu juz sie pozegnalo na zawsze.Zadziwiajace jednak jak wielu z nich nie zraza odleglosc ktora musza pokonac/niektorzy mieszkaja za granica/Jestem dumna ze mam takie kolezanki i kolegow z dawnych lat.Zdjecia ktore dzisiaj dostalam bede ciagle ogladac i wspominac swoja mlodosc.Pogoda jakby sie dostroila do stanu mego ducha.Jest cieplo,slonecznie jest "the best" I tym stwiedzeniem koncze moje pisanie.Hala cdn.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Urlopy.....

Nie wiem ,co znowu niepotrzebnie kliknelam,albo mam jakiegos poteznego wirusa w moim komputerze bo wszystko co napisalam dzisiaj sie ulotnilo.Zniklo zupelnie.Ja niestety nie wiem jak mozna to odzyskac.Taka ze mnie gapa.Poniewaz mamjuz dosc duzo lat mysle ze moge zabrac glos w dyskusji na goracy temat,Chodzi o to czy wczasy nad naszym polskim morzem sa lepsze od wakacji w cieplych krajach?Ja jestem wielka zwolenniczka urlopow w naszym pieknym kraju.Aczkolwiek ,rozumiem tez ludzi ktorzy chetnie wypoczywaja za granica.Moje pierwsze spotkanie z Baltykiem to lata 50-te ub.wieku.Szmat czasu.Wtedy lata byly jeszcze sloneczne,gorace.prawdziwie letnia kanikula.Jak bylo lato to bylo lato.Wszystkie zaklady pracy organizowaly wtedy kolonie dla dzieci pracownikow.Za niezbyt duza odplatnoscia dzieciaki wyjezdzaly nad morze ,w gory,nad jeziora i to nacale trzy tygodnie.Teraz turnusy kolonijne i obozy trwaja tylko14 dni-2 na dojazd.Jeszcze sie nie za bardzo dzieci zaaklimatyzuja,a juz trzeba wracac.Wszystko z powodow finansowych.Wiadomo o co chodzi- o kase.Jako dziecko bylam na koloniach kilkakrotnie w gorach i nad morzem.Nasz Baltyk ma bardzo duzo jodu.Po pobycie nad naszym morzem choroby gornych drog oddechowych znikaly, na kilka miesiecy.W pozniejszych latach 60-tych juz z rodzina jezdzilismy na wczasy.Pierwsze moje wczasy bardzo pamietam.Byl to nieetatowy wojskowy dom wypoczynkowy w Mrzezynie.Teren zamkniety za rzeka Rega.Tam w czasie wojny Hitler uczestniczyl w mszy i zegnal wojska niemieckie idace na wschodni front.Warunki bytowe bardzo prymitywne.Brak cieplej wody.Wode wieczorem dowozono nam beczkowozami,aby mozna zmyc piasek z ciala.Bylo jednak pieknie.Cieplo,slonce i plaza taka zupelnie pusta .Tylko kilkanascie osob wczasowiczow na kilkaset metrow plazy.Bardzo duzo razy bylam na wczasach w Mrzezynie i zawsze bylo fajnie.Wcale nam nie przeszkadzal brak komfortu.Potem bylo Rogowo nie opodal Kolobrzegu.Szczegolnie jeden wyjazd utkwil mi w pamieci.Mielismy psa wiec wybralismy wczasy w duzych namiotach wojskowych by byc razem.Byly to moje najfajniejsze wczasy.Na luzie jesli chodzi o ubior.Pies plywal w morzu poznym wieczorem nikomu nie wadzil.Rogowo juz bylo bardziej komfortowym osrodkiem.Pieknie polozony osrodek.Z jednej strony morze,z drugiej piekne jezioro.Tutaj jezdzilismy dosc czesto.Bylismy tez kilkakrotnie w Miedzyzdrojach ,Swinoujsciu,Juracie,byly to juz tzw.etatowe wojskowe domy wypoczynkowe.Dobrze wyposazone,bardzo zadbane.Ale najwazniejszy byl jod.Wieczorem o zmierzchu i wczesnym rankiem  stezenie jodu w powietrzu bylo najwieksze.Wiec duzo spacerowalismy brzegiem morza wdychajac jod.No i prosze ktore z morz poludniowych ma takie walory zdrowotne?Ja przynajmiej o tym nie wiem.Kochajcie ludzie nasze piekne morze.Baltyk morzem przyjaznym dla ludzi duzych i malych.Hala cdn.

niedziela, 14 sierpnia 2011

Co mysle o szczesciu......

Wybor tematu podyktowala sytuacja szczegolna.Zastanowilo mnie ile musieli miec szczescia ludzie ktorzy byli uczestnikami tej strasznej katastrofy kolejowej.Przeciez to wygladalo okropnie.I tylko jedna osoba zginela.Co prawda duzo jest ciezko rannych ,ale podobno ich zyciu  nic nie zagraza.Tak przynajmiej wypowiadaja sie lekarze z tych szpitali w ktorych umieszczono tych rannych.Z tak powaznej katastrofy tak wiele ludzi mialo szczescie wyjsc bez szwanku.Co mysle o szczesciu?Coz,nie bardzo wiem,od czego zaczac....Zaczne wiec od sprawy wydwaloby sie prostej,a jednak bardzo skomplikowanej,otoz od poczucia szczescia.Czym jest szczescie?Mysle ze szczescie jest miara,w jakim stopniu realizujemy nasze plany,ambicje ,marzenia itd...Mysle ze podrozujacy ludzie maja znacznie wyzsze poczucie szczescia od tych,ktorzy tego nie robia.Dlatego motywacje turystowdo odwiedzania roznych miejsc-doswiadczenia zdobyte w trakcie podrozy sa zwiazane z takimi elementami szczescia jak np:pozytywne emocje/radosc,zainteresowanie,satysfakcja i milosc//rozwoj osobisty czy poczucie,ze to co robimy ma sens.Tak mysle ,ale byc moze iz sie myle?Szczescie to emocja,pomyslny los,powodzenie w realizacjicelow zyciowych.Szczescie to otwarcie na  innego czlowieka ,ocena udanego zycia.To bogactwo duchowe ,udana rodzina,satysfakcjonujaca praca,nobilitujacy status spoleczny,dobra samo ocena.Szczescie to w koncu sprawa genow,poziomu serotoniny i dopaminy w mozgu,zadowolenie polaczone z pogoda ducha i optymizmem.Czy szczescie jest nam dane raz na zawsze?.Tego nikt nie wie!.Mozna miec wszystko-zdrowie,mlodosc,milosc ,pieniadze sukces i nie byc szczesliwym.Ktos kiedys powiedzial,iz przyjemnosc sie gromadzi,radosc zbiera,szczescie uprawia.Proste?Tak proste jak nieszczescie ,co to za szczesciem jak cien podaza....Te moje przemyslenia na temat szczescia ,nie sa moze zbyt trafne/w koncu nie jestem filozofem/ja tak jednak czuje i chyba mi wolno.Wczoraj nie dala nam spac potezna burza.Bardzo sie balam,a najbardziej nasz kotek.Jak nigdy dala sie popieszczochac i byla bardzo grzeczna.Rano przywitalo nas sloneczko i byla piekna sloneczna niedziela.Znowu bardzo sie czulam szczesliwa.Jak niewiele mi trzeba do szczescia?Hala cdn.

sobota, 13 sierpnia 2011

Znowu smutne wiadomosci..........

Bardzo sie wczoraj zdenerwowalam  na wiesc o nowej katastrofie tym razem kolejowej.Bardzo niekomfortowa sytuacje ma nasz premier.Cala jego kadencja obfitowala w tragiczne wydarzenia.Byly wszystkie mozliwe tragiczne katastrofy.Jeszcze teraz na koniec kadencji, musi sie zmierzyc z duzymi problemami.Jakby tego wszystkiego bylo malo do tej pory.Podziwiam determinacje premiera i zaangazowanie pani minister Kopacz na miejscu katastrofy.Szczescie w nieszczesciu ,ze nie bylo wiele ofiar smiertelnych.Rannym podobno nie zagraza nic zlego.Jakos z tego wyjda,ale co sie nacierpia to tylko oni wiedza.Cala akcja ratunkowa przebiegala niezwykle sprawnie.Wszystkie sluzby sie wspaniale sprawdzily.Towielka pociecha w tym nieszczesciu.Bardzo bylabym szczesliwa ,aby juz nie bylo wiecej takich tragicznych wydarzen,niestety sa to tylko moje pobozne zyczenia.Dzisiaj obudzil mnie rzesisty deszcz.Myslalam ze bedzie juz teraz piekna pogoda.Niestety lato sie chyba skonczylo.Ale trzeba miec nadzieje ,ze jeszcze beda ladne cieple dni jesieni-babie lato.Cala rodzina szykuje sie juz do wesela naszego najstarszego wnuka.10 wrzesnia b.r.w kosciele na placu Trzech Krzyzy bedzie slub.Oby sie mlodym wszystko fajnie udalo.Niestety,ja mam takie duze problemy zdrowotne,ze chyba nie bede mogla uczestniczyc w tym wydarzeniu osobiscie,ale myslami i serdecznymi zyczeniami bede z nimi.Nie tak mialo byc.Ale zycie pisze swoje scenariusze i trzeba sie z tym pogodzic.Redakcja bloogu Onet.pl oglosila konkurs na wspomnienia wojenne.Zastanawiam sie czy nie wziac w tym udzialu.Ale ja bym tylko mogla opisac wspomnienia uslyszane od mojej mamy i ze swego bardzo wczesnego dziecinstwa.Pewnie nie o takie wspomnienia chodzi redakcji Onet bloog.Troche takich wojennych wspomnien juz opisalam na poczatku pisania bloogu.Jest godzina 11-ta i sloneczko probuje sie przebic przez chmury.Przeciez w sobote musi byc troche slonca bo wg.legendy matka Boska suszyla pieluszki na sloneczku.Mam nadzieje ze bede  mogla posiedziec na balkonie na sloncu i caly dzien bedzie pogodny.Hala cdn.

piątek, 12 sierpnia 2011

powtorki w tv..........

Wszystkie stacje tv latem nadaja glownie powtorki.Tele widzowie na to bardzo narzekaja.Ja wrecz przeciwnie bardzo sobie taka zmiane chwale.A dlaczego?Otoz kiedy pracowalam nie mialam czasu aby ogladac duzo telewizji.Bylam zmeczona,i wiele fajnych programow i seriali po prostu mi ucieklo.Teraz kiedy ,mam duzo wolnego czasu,chetnie ogladam powtorki.O wczesnej porze dnia we wtorki i srody ogladam wg.mnie wspanialy serial  pt."Egzamin z zycia" Wtedy kiedy lecial jako premiera nigdy sie na niego nie natknelam.Bardzo fajne porusza tematy.Nie wiem dlaczego tak jakos przeszedl bez echa w tv.Wielcy aktorzy:Anna Seniuk,Krzysztof Globisz,Wieslaw Komasa,Zofia Kucowna, to tylko kilku z aktorow grajacych w tym serialu.Mlodzi aktorzy dla ktorych to byl pierwszy raz w serialu.Zagwarantowali oni wysoki poziom artystyczny serialu.Fabula ciekawa-przyjaciele z klasy maturalnej ich losy w doroslym zyciu,zyciowe wybory,radzenie sobie z problemami zyciowymi i codziennymi.Takze temat milosci i przyjazni pokazany zostal z wielkim pietyzmem.Bardzo mi sie ten serial.podoba - jest bardzo madry.Wiele mogliby skorzystac  mlodzi ludzie .Ale bagatela musieli by go ogladac.To jednak jest nie bardzo pewne.Teraz mlodziez koncentruje swoja uwage na roznych programach rozrywkowych.Powazne tematy ich nie kreca.Jest w tym serialu tytulowa piosenka-"piec po dwunastej pora juz wstac........"Tak mlodzi ludzie lubia sobie rano dlugo pospac.Wieczorem dlugo funkcjonuja a rano wielki dramat kiedy trzeba wstac.Wczoraj w przeblyskach pochmurnego nieba zobaczylam spadajace gwiazdy.Dzisiaj tez bede obserwowala ten deszcz spadajacych gwiazd.Jest teraz taki okres kiedy intensywnie spadaja gwiazdy.Trzeba zdazyc z zyczeniem,a nuz sie spelni.Czego sobie i Wam czytajacym te slowa bardzo zycze.Hala cdn.

czwartek, 11 sierpnia 2011

pamiatki..........

Dzisiaj znowu fatalna pogoda.Gleboka jesien.Mam bardzo smutne mysli.Nic mi sie nie chce.Jednak ,doszlam do wniosku ze trzeba probowac zawalczyc z tym stanem ducha.Zebrac sie w sobie i zajac sie czyms pozytecznym.Jak postanowilam tak i zrobilam.Uporzadkowalam  wszystkie zdjecia z ostatnich lat .Opisalam je i umiescilam w nowym albumie.Potem pomyslalam,ze warto by bylo troche przegladnac i uporzadkowac regaly z ksiazkami.Tematycznie mniej wiecej tak-romanse,biografie,pamietniki,poradniki,podroznicze,slowniki.Zajelo mi to kilka godzin.Nawet nie zauwazylam jak szybko mijaly kolejne godziny.Troche mnie to uspokoilo.Przyszlo mi tez do glowy by sobie przypomniec historie roznych pamiatek rodzinnych.Nie jest ich duzo.Ale kilka z nich jest dla mnie bardzo cennych.Nie stanowia one wielkiej wartosci rynkowej ale maja dla mnie ogromna wartosc sentymentalna.Mam w domu filizanke mala taka czarke japonska.Od kiedy pamietam byla w domu.Nigdy nie byla jakos specjalnie chroniona ,przechowywana ale,caly czas od wojny jest w moim domu.Przywiozl ja jeden z kuzynow ktory w czasie wojny walczyl w Japonii.To przeciez juz bez mala 70 lat temu.Kiedy na nia patrze nie moge uwierzyc,ze taki kruchy przedmiot,jest taki trwaly.Wielkim sentymentem darze tez stary zegar prawie 100 letni na chodzie.Zegar z wiana wyprawowego mojej babci.Pieknie bije godziny.Troche nas budzi,w nocy.Ale mu towybaczamy.Mam tez piekna stara lampe naftowa.Tez z domu mojej babci idziadka ze strony ojca.Ze strony mamy nie mamy zadnych pamiatek.Wszystko zostalo na Ukrainie.Tak wojna pozbawila nas wielu pamiatek rodzinnych.Po moim ojcu zostaly mi tylko zdjecia mego ojca z pobytu w Krynicy u Nikifora.Dostalam tez dwa obrazki namalowane przez Nikifora.Sa piekne takie proste a,piekne.Zastanawiam sie czy kiedy odejdziemy nasze dzieci beda tez tak starannie jak my opiekowaly sie tymi rzeczami,bibelotami,pamiatkami?Czy moze wszystko wyniosa na smietnik?Ja jestem typem zbieracza.Lubie rozne bibeloty,drobnostki,pamiatki z wyjazdow,Ale moja corka nie lubi niczego zbednego w domu.Wiec pewnie moje pamiatki w przyszlosci wyladuja na smietniku.Ale,ja o tym juz nie bede wiedziec.Musze stwierdzic ze dzien dzisiejszy spedzilam bardzo pracowicie,zegnalam moje zbiory i przypominalam sobie skad rozne rzeczy trafily do naszego domu.Teraz kiedy pisze te slowa mam juz dosc.Musze odpoczac.Hala cdn.

wtorek, 9 sierpnia 2011

goracy temat.............

Nie wiem co znowu zle kliknelam ,ale post ktory napisalam kilka minut temu gdzies sobie zniknal.Bardzo mi jest przykro,ze moje madre wywody gdzies przepadly.Dobrze mi tak.Pisalam o malzenstwie .Taki goracy temat zaproponowala redakcja bloogow Onet.pl.Moje malzenstwo trwa juz 53 lata.Towiecej niz polowa wieku.Najwazniejsza rzecza potrzebna do trwalosci zwiazku jest kompromis i wzajemna do siebie cierpliwosc no i MILOSC  taka i w zdrowiu i chorobie.Mysle ze na podstawie wlasnych doswiadczen mam prawo tak mowic.Bywalo roznie.Mamy bardzo wybuchowe temperamenty.Maz goral,ja slazaczka z domieszka krwi ukrainskiej,Iscie wybuchowa mieszanka.Ale jednak dalismy rade w mysl zasady-co nas nie zabije to nas wzmocni.Najwazniejsza jest tolerancja i chec walki z swoimi wadami.Pewnie ze sa wady ktore nie daja sie zmienic,alkoholizm,hazard itp.Czasem niektorzy sobie z tymi problemami poradza,ale sa to niestety tylko pojedyncze wyjatki.Mlodzi ludzie sa po prostu bardzo nie cierpliwi.Nigdy na nic nie musieli dlugo czekac.Wszystko szybko do nich dociera.Swiat szybko goni do przodu.Malo jest czasu na zastanowienie sie nad swym postepowaniem i stad szybkie zniecheceniei w konsekwencji szybkie sluby i rozwody. Mysle ze ten moj glos w sprawie zwiazkow malzenskich zostanie wlasciwie zrozumiany.Hala cdn.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Odwiedziny.....

Wczoraj odwiedzila nas dawno nie widziana kolezanka.Nie widzialysmy sie juz dosc dlugo.Znajomosc nasza rozpoczela sie w roku 1966  w Sandomierzu.Mialysmy wtedy male dzieciaki i poznalysmy sie chyba na spacerze.Mieszkalysmy niedaleko siebie i razem przezylysmy wiele dobrych i smutnych chwil .Mialysmy male dzieciaki i opieka nad nimi pochlaniala nasz caly czas.Zycie mej przyjaciolki nie bylo uslane rozami.Borykala sie z ciezka choroba synka,trudnymi sprawami rodzinnymi i wogole nie bylo jej lekko.Ale mimo to byla zawsze pogodna i zyczliwa.Choroba jej syna byla wtedy nie rozpoznawalna przez lekarzy.Teraz juz wiadomo ze byla to ciezka postac autyzmu.Wtedy nic o tej chorobie nikt nie wiedzial i nie potrafili jej leczyc.Postep medycyny teraz daje szanse dzieciakom na wyleczenie.Wtedy niestety,bylo to niemozliwe.Synek zmarl w mlodym wieku.Potem po ciezkiej chorobie zmarl jej maz.Jest teraz z corka i dwojgiem starszych dzieci,synem i corka.Oboje z mezem byli geodetami.Ciagle byli w drodze.Duzo pracowali.Potemwyprowadzili sie do  innego miasta.Kiedy przyjaciolka studiowala zaocznie w Warszawie czesto u mnie nocowala..I taka byla ta nasza przyjazn.Bardzo rzadkie kontakty ale bardzo szczere rozmowy wtedy kiedy sie juz spotkalismy.Wszystko o sobie wiemy i dobre i zle sprawy nie sa dla nas tajemnica.Corka jej urodzila teraz pieknego synka i poniewaz jechali niedaleko kolo nas postanowila nas odwiedzic ,pokazac swego najmlodszego wnuczka.Bylo wspaniale ,dlugo w nocy rozmawialysmy i wspominalysmy nasze mlode lata.Maz corki niedlugo wyjezdza do Afganistanu.Jest saperem.Bardzo trzymamy kciuki za pomyslnosc tej mlodej rodziny.Zyczylam im wiele dobrego.Dzisiaj dowiedzialam sie tez o narodzinach malej dziewczynki w naszej rodzinie.To dobrze ze rodza sie dzieciaki.Oby tylko nasze panstwo moglo otoczyc ich wieksza opieka i finansowa i zdrowotna.To przeciez nasza nadzieja na rozwoj kraju.Dzisiaj wreszcie moja corka uporala sie z panami robiacymi nagrobek na grobie naszego ziecia.Ich niesolidnosc i nieterminowosc jest porazajaca.W czasach kiedy jest taka konkurencja,niepowinno to miec miejsca.Ale dzieki Bogu jakos sprawa sie pozytywnie zakonczyla.Pogoda znowu trudna,nie do wytrzymania.Dolegliwosci bolowe nie daja spokoju.Tak naprawde to mam juz dosyc.Ale,coz robic.Wszystko juz potrafimy zrobic,zaplanowac .Tylko pogoda rzadzi sie innym prawem.Nie mamy na nia zadnego wplywu.cdn.Hala

sobota, 6 sierpnia 2011

Smutne wiadomosci..........

Wiadomosc o smierci Andrzeja Leppera polityka Samoobrony bylego wice-premiera byla wczoraj wiadomoscia dnia "newsem" jak mowia dziennikarze.Jaka rozpetala sie dyskusja we wszystkich mediach na ta wiadomosc.Domniemania,dywagacje na temat przyczyny smierci polityka zdominowaly programy informacyjne wszystkich stacji telewizyjnych.Rzeczywiscie wiadomosc o okolicznosciach smierci byla porazajaca.Nie do uwierzenia.Dlaczego czlowiek ktory nieraz bywal w ciezkiej sytuacji nagle podejmuje taki desperacki krok?Zupelnie irracjonalnie odpuszcza sobie walke o zdrowie syna,dbanie o rodzine.Tym bardziej iz,rodzina nie dawala mu powodu do niezadowolenia.Corki sie wyksztalcily,a ciezka chorobe syna mozna bylo spowolnic.Byla na to szansa.Mial plany rozmawial,o nich z swoimi przyjaciolmi.Czlowiek ktory cos planuje nie mysli o samobojstwie.Chyba ze choruje na silna depresje i jakis jeden impuls spowoduje wybuch.Tym impulsem mogla byc infomacja o raporcie Andrzeja Czumy.Mysle ze i p.Kaczynski po informacji o takiej smierci Andrzej Leppera powinien poczuc wielki dyskomfort.Jego postepowanie wobec Andrzeja Leppera nie zawsze bylo fair-play lagodnie mowiac.Taka to jest polityka,brudna ,nieelegancka.Polityka nie jest dla ludzi wrazliwych.Jest brutalna,nie obliczalna.Poniewaz ostatnio tak sie zlozylo iz,w dalszej mojej rodzinie tez doszlo do samobojczej smierci.Smierci ktora mna bardzo wstrzasnela.Zadaje sobie pytanie czy osoba ktora podejmuje takie rozwiazanie swoich problemow jest bohaterem czy tchorzem ?Wiem ze na to pytanie nie ma prostej odpowiedzi.Wiele razy czlowiek mowi w stanie najwyzszego wzburzenia slowa"ja sie chyba zabije" ale jakos sie nie zabija.Bierze sie za bary z problemem i idzie do przodu.Trzeba sie rozgladac wsrod ludzi z ktorymi obcujemy,zyjemy.Patrzec  na nich obserwowac,a nuz juz wymagaja pomocy.Nie badzmi obojetni na drugiego czlowieka.Spieszmy sie kochac ludzi bo  niedlugo moze byc juz za pozno.Hala cdn.

czwartek, 4 sierpnia 2011

Hura !jest pogoda.........

Wreszcie mamy slonce.Jest cieplo.Prawdziwie letni dzien.Troche pozno bo najdluzsze dni mamy juz za soba ,ale i tak sie cieszymy.Nasze wnuki wyjechaly do nadmorskich kurortow,a my z naszym zwierzyncem odpoczywamy w kurorcie Bajeczna./od nazwy ulicy/Dzisiaj niestety,blogi spokoj zaklocila mi trudna rozmowa z moja corka.Temat wywolany do tablicy to nadopiekunczosc rodzicow doroslych juz dzieci.Ingerencja w ich zycie z racji zamieszkiwania pod jednym dachem.Niepokoj i troska o  ich zyciowe wybory.To wszystko sa bardzo trudne tematy.Ale,przedewszystkim nalezy rozmawiac,dzielic sie troskami i obawami,i byc moze iz,uda sie wtedy uniknac dramatycznych decyzji.Lecz nie zawsze czlowiek postepuje racjonalnie.Czesto wiem np.iz nie tak winnam postapic ajakos irracjonalnie tkwie w slepym uporze i awantura gotowa.Jestem nadopiekuncza matka,choc wiem ze to jest zle nie zawsze potrafie sobie z tym poradzic.Corka zarzuca nam ze kontrolujemy jej zycie we wszystkich mozliwych aspektach My jednak uwazamy ze to zwykla troska o jej dobro.I "badz tu madry i pisz wiersze"Tak zle i tak niedobrze.Ale,cale szczescie ze z soba rozmawiamy,wyjasniamy i jakos per saldo dochodzi do consensusu.Przyznam sie ze mnie jest trudniej sie pogodzic z niezaleznoscia moich dzieci niz ich ojcu ,a memu mezowi,ale ja sie tez staram.Bardzo sie staram.Jutro nasza corka idzie do pracy na 1/2 etatu.To dobrze ze po tym wszystkim co ja spotkalo w zyciu wychodzi wreszcie do ludzi.Mysle ze jej sie powiedzie.Bardzo w nia wierze.Uczestniczy w Unijnym kursie i bedzie pracowac.Bedzie sie czula bardziej dowartosciowana,potrzebna.Dzisiaj znowu mielismy odwiedziny cale rodzinki sarenek.Sa piekne a,jakie grubaski.Te male takie kluseczki.Dobrze im jest na tym terenie. i to by bylo na tyle......c.d.n...

środa, 3 sierpnia 2011

Nasi sasiedzi................

Dzisiaj redakcja Onet bloog wywolala "goracy temat"-nasi sasiedzi.Bardzo juz dawno opisywalam w moim bloogu naszych sasiadow,i chetnie wracam do tego tematu.Kiedy mieszkalam w Sandomierzu mieszkalam w bloku.Sasiadow mialam z kazdej strony.Bylam serdecznie zaprzyjazniona z wiekszoscia z nich.Czulam sie bardzo bezpiecznie ,w kazdej chwili moglam ich prosic o pomoc.Nigdy by mi jej nie odmowili.Ale to bylo juz tak dawno.Swiat i ludzie tak bardzo sie zmienili.Co innego stanowi wartosc czlowieka.Teraz rzadzi wszechwladny bozek -pieniadze.Po zasobnosci portfela oceniamy ludzi.Smutne,ale prawdziwe.Mieszkajac w stolicy przez 40 lat nie nawiazalam zadnych  serdecznych wiezow sasiedzkich poza jednym chlubnym wyjatkiem.Corka moja zaprzyjaznila sie z swoja sasiadka p.H.Miala ona dwoje dzieci ,meza z problemem AA.Sama byla fajna uczynna dobra dziewczyna.Duzo sobie nawzajem pomagaly,byly dla siebie bardzo serdeczne.Jej coreczka i synek mojej corki byli mniej wiecej w jednym wieku.Razem sie chetnie bawili.Ja przejelam p.H. niejako w spadku po corce kiedy corka sie wyprowadzila.Dobrze sie z soba rozumialysmy mimo duzejroznicy wieku miedzy nami.Bardzo lubilam ta nasza sasiadke i dalej utrzymujemy mimo oddalenia  sympatyczne kontakty.Teraz w nowym miejscu zamieszkania mamy sasiada pana W.przemilego 75 latka i jego syna panaA. okolo 50 latka.Troche jest klopotow z panem A.Tez jest z problemem AA.Kiedy jest w remisji,jest facetem takim-do rany przyloz.Uczynny,taka zlota raczka.Obecnie podjal prace w jednym z marketow w ochroni.Bardzo mu kibicuje aby wytrwal w postanowieniu trzezwosci.Ale jest to trudna sprawa.Pan W .jest bardzo pracowity,kocha swoj domek,kwiatki.Corka moja jest bardzo z nim zaprzyjazniona.Nawet jestesmy troche z mezem zazdrosni o jej pogaduchy z sasiadem..Dwoch panow bez kobiety pieknie prowadza swoje gospodarstwo.Maja wszystko.Pieknie im rosnie w ogrodku.Dumny kogut co rano nas wszystkich budzi a,kurki chwala sie zniesionymi jajkami.Z trzech stron domu nie mamy sasiadow ludzi.Jest las i pola-prawie stepowe.Przychodza na popas piekne sarenki i jest ogolnie mowiac i "sielsko i anielsko.".Syn mojej corki ma dosc oryginalne zainteresowania.Chce byc slawnym DJ .Potrafi grac na full.Niedo pomyslenia w blokowisku.Tu moze spokojnie grac.Nasz sasiad troche z racji wieku nie doslyszy,ja i maz tez.Nic wiec nikomu nie przeszkadza.I tak sobie razem zyjemy w pieknej mazowieckiej wiosce.Hala c.d.n.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

nadzieja umiera ostatnia...............

Podobno nadzieja to matka glupich,tak mowi popularne przyslowie.Czy sluszne nie mnie o tym sadzic.Ja zawsze zyje nadzieja,ze sie cos odmieni i bedzie lepiej,ze bedzie lepsza pogoda ,ze odezwie sie do mnie dawno nie slyszana kolezanka i.t.d.Czasem jestem sromotnie zawiedziona.Ale nigdy nie trace nadziei.Jestem pewna ze ludzie ktorzy nie traca nadzieji,szybciej dochodza do siebie ,nawet po najciezszych doswiadczeniach zyciowych.Wczoraj odwiedzil mnie moj syn.Przyjechal na obiad.Bylo bardzo milo.Mialam kolo siebie i corke i syna,tak jak kiedys za dawnych lat,kiedy nie mieli jeszcze swoich rodzin.Ugotowalam zupe pomidorowa taka jak gotowalam im kiedy byli mali.Zasypana ryzem z warzywami na maselku.Patrzylam jak jedli i lza zakrecila mi sie w oku.To tak jakby bylo wczoraj,a to juz tyle lat temu.Potem byla burza i przez godzine padal rzesisty deszcz.Tego deszczu spadlo tyle ze ziemia nie byla go w stanie wchlonac.Powstaly ogromne rozlewiska.Podobno w Warszawie bylo jeszcze gorzej.Trzeba bylo wypompowywac wode z piwnic.Oj! daje nam do wiwatu to lato!!!.Dzisiaj pogoda duzo lepsza,jest sloneczko i cieplej.No i znowu z ta "nadzieja" wierzymy,ze teraz juz naprawde bedzie pogoda letnia.Dzisiaj odezwala sie do mnie moja dobra kiedys znajoma.Bardzo ja lubilam,choc czesto nie rozumialami nie zgadzalam sie z jej zyciowymi wyborami.Opowiedziala mi krotko co u niej nowegoJej corka wreszcie po kilku latach staran urodzila synka.We wrzesniu beda jednoczesnie chrzciny i slub.Troche tylko smutno bo mlody ojciec juz wczesniej podpisal kontrakt na wyjazd do Afganistanu.Jest wojskowym i musi sie wywiazac ze swoich wczesniejszych zobowiazan.Wyobrazam sobie jak wielkie obawy towarzysza tej mlodej parze.I znowu wszyscy zyja "nadzieja" ze wszystko bedzie dobrze i mlody ojciec caly i zdrowy wroci do swojej rodzinki.Mile takie telefony od dawno nie widzianej znajomej umilaja mi te moje dni w czterech scianach domu.Jest mi czasem bardzo smutno bo lapie sie na tymze moja dusza i serce jest jeszcze bardzo mlode.Interesuje mnie wszystko,co interesuje mlodych ludzi.Czasem moja corka kiedy ja o cos zapytam ,mowi mi,a,po co sie mama tym interesuje przeciez to dla mlodych.Ja wlasnie nawet filmy i ksiazki lubie kiedy ich fabula jest wspolczesna.Interesuja mnie mlodzi ludzie ich problemy,ich zycie.Moja mama tez do konca nie chciala zebym jej czytala jakies powiesci z dawnych lat.Lubila wszystko co mlode.Ibyla mloda duchem,choc niestety cialo juz nie.Bardzo lubila byc na biezaco z informacjami ze swiata.Pozdrawiam ewnt.czytajacych moje zapiski Hala c.d.n.