poniedziałek, 15 czerwca 2015

Co o tym sądzicie? O przewadze dnia urodzin nad dniem imienin..............

Pytanie moje zadane jest nie co przewrotnie. Bo dyskusja ta jest całkiem jak z przewagą Swiąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. ileż to już dyskusji było na ten temat.Jedni wolą Swięta Bozego Narodzenia a drudzy Wielkanoc.Zdania są podzielone. Prawie tak samo jak w naszej polityce. Ja chciałam nieśmiało, poddać dyskusji -co ważniejsze czy urodziny czy imieniny. Kiedy mieszkałam na Sląsku w mojej rodzinie obchodzono zawsze uroczyście dzień urodzin. Zawsze był to dzień inny,od pozostałych.Zreszta cała rodzina bardzo uważała aby,tego dnia solenizant czuł się wyjątkowo.Dom w ktorym się wychowałam był domem wielopokoleniowym.Wszyscy wiedzieli wszystko o każdym,razem przeżywali wzloty i upadki.Razem się śmiali i razem płakali.Pomagali sobie wszyscy jak mogli.Choc czasem było dość goraco.I trzeba było /jak się to teraz modnie mówi/dużo wzajemnej empatii do siebie. W dzien urodzin wyciszały się spory i wszyscy byli a przynajmiej się starali być mili,dobrzy.Prezenty były drobne bo i czasy powojenne były ciężkie. Bardzo się jednak wszyscy starali aby prezent choć skromny,był starannie zapakowany i ozdobiony. Pamiętam ,że zawsze sobie chowałam jakiś ładny papier,czy wstążeczkę na tą okoliczność. Imieniny nie były ważne. Nawet chyba nie wiedziałam ,że można je obchodzić. Kiedy wyszłam za mąż,wyjechałam ze Slaska do potocznie nazwanej Polski Centralnej. Zamieszkiwaliśmy w róznych miastach/zawsze nad Wisła/.Jakie było moje zdumienie kiedy o tym ,że ktos z naszej rodziny ma urodziny ,nikt prócz domowników nie wiedział- no bo skąd mieli to niby wiedzieć ?. Oni czyli nasi sąsiedzi,znajomi obchodzili przecież imieniny.Pamiętam kiedy zamieszkaliśmy w Sandomierzu pierwsze moje urodziny.Odwiedził nas niespodziewanie mój ojciec z którym raczej miałam kontakt mierny.Był gdzieś przejazdem w tamtych stronach i nas odwiedził.To były jedyne moje urodziny kiedy gościłam mego ojca. Ale,dwa tygodnie,pózniej rankiem 1 lipca w dniu Haliny i Mariana dostaję wiadomość od przewodniczacej Koła Rodzin Wojskowych że o godz.18-tej mam przyjść do klubu oficerskiego na spotkanie w ważnej sprawie.Tam czeka na mnie przyjęcie jak z amerykanskiego filmu -przyjęcie niespodzianka. Wszystko pięknie przygotowane co stało się tradycją dla naszych rodzin wojskowych.Tyle sympatii i radosci ile wtedy otrzymałam,od naszych sąsiadów i znajomych już nigdy w życiu nie zaznałam.To były najpiękniejsze lata mojego życia.No,i te imieniny.Nie było miesiaca aby nie było solenizantów.Więc jak z tego wynika imieniny w moim życiu były bardzo ważne.W Warszawie tez ważne są imieniny.Teraz kiedy zaprzyjazniłam sie "na dobre i złe" z Panem Facebookiem i Google ważne są znów Urodziny.Nie macie pojęcia ,jakie to miłe kiedy na osi czasu ogladam te piękne bukiety i ogladam życzenia.Przecież ja siedzę jak wiezien dobrowolny w swoim domu i Wy do mnie poprzez internet przychodzicie i jeszcze na dodatek składacie mi takie piękne życzenia

5 komentarzy:

~Maria pisze...

Halinko Kochana!
Przyjmij proszę ode mnie i Bodka troszkę spóźnione, ale wcale nie mniej serdeczne życzenia urodzinowe. Nie zasiadałam wczoraj przy komputerze, bo gościliśmy nasze poznańskie dzieci i wnuka, więc wolałam to im poświęcić popołudnie. Dziś jednak nie mogę nie uśmiechnąć się do Ciebie urodzinowo!
Jakie jest moje zdanie o świętowaniu urodzin i imienin?
Obie okazje są fajne. Tu, gdzie mieszkam - zawsze huczniej obchodzono imieniny, jednak ważniejsze są chyba urodziny. Ich nie można przełożyć sobie na inny termin, bo tak wygodniej :)))
Wiem, co mówię. Moi rodzice zawsze mieli fantazję. Oboje postanowili (już na emeryturze) przesunąć sobie termin obchodzenia imienin na dogodniejszy czas (tato z grudnia na sierpień, mama z października na wrzesień). Zrodziło to wiele zabawnych sytuacji (bo przez dłuższy czas wszyscy się mylili).
Z moim imieniem też wiele było ambarasu! Marii jest w końcu kilka razy w miesiącu i pewnego roku Bodzianek tak się "skołował", że gościom, którzy przyszli z życzeniami próbował udowodnić, ze "to absolutnie nie dziś" :))))

~Wacław pisze...

O wyższości Świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia? Jestem za,a nawet przeciw.

~Ika pisze...

Witam serdecznie. Ja z kolei z dzieciństwa pamiętam takie lata, kiedy większość osób z rodziny obchodziła zarówno urodziny, jak i imieniny. Prezenty na ogół były skromne, przyjęcia smaczne, ale nie jakieś przesadnie wystawne i nawet, kiedy w sklepach brakowało wszystkiego regularnie te kilkanaście razy w roku rodzina spotykała się, miała dla siebie czas. Zdarzały się i wspólne śpiewania, wycieczki itp..
Teraz jakoś tak się składa, że nawet jeśli się zaprasza, próbuje coś zorganizować, to zawsze znajdzie się ten czy ów, komu nie pasuje, kto nie da rady przyjść, nie zdąży, ma mnóstwo innych spraw, nawet będąc na urlopie ....
Cóż, to tyle porównania, jak tzw. zwykli, bardzo wierzący ludzie z małej miejscowości odnosili się do siebie trzydzieści lat temu, a jak relacje między tymi ludźmi wyglądają dziś. Oczywiście, wiem , że nie wszyscy są tacy, ale są i takie środowiska, a wcale nie jest łatwo znaleźć na to dobry sposób.
Warto pewnie pielęgnować przynajmniej miłe wspomnienia.

~Zielona Małpa pisze...

Z jednej strony zawsze obchodziło się w mojej rodzinie urodziny (jestem ze Śląska), ale Pan Bóg zawoła nas przecież po imieniu, jak to kiedyś powiedział ksiądz w mojej parafii.

~Janusz pisze...

W sumie nie zastanawiałem się nad tym, ale chyba masz rację.