Bramki..... cd. Kiedy nocny pociąg do Warszawy ruszył, zastanowiłam się nad celem swojej podróży. Czy mi się uda coś załatwić? Przecież mogę się nigdzie nie dostać ? /wtedy jeszcze Sandomierz był skomunikowany pociągami z Warszawą/ Bałam się ,że wydam tylko na próżno pieniądze których na prawdę nie miałam za wiele. Rano kiedy wsiadłam w autobus aby, udać się na ul.Zwirki i Wigury do siedziby Dowództwa Wojsk Obrony Powietrznej Kraju byłam tak przerażona jak bym zrobiła coś bardzo złego. Zaliczyłam spokojnie Biuro przepustek i poprosiłam jako ,że przyjechałam z terenu o skontaktowanie się z zastępcą do spraw politycznych gen Cieślakiem, w bardzo ważnej sprawie.To były inne czasy wtedy. Nikt nie sprawdzał, czy nie mam broni byłam wprowadzana, wszędzie z honorem elegancko.W sekretariacie zostałam posadzona na krzesełku i zmiękczana, rozmowa z sekretarką pana Generała. Drgały mi tylko powieki i trzęsły mi się ręce.Trwało to bardzo długo Do pana Generała ludzie wchodzili i wychodzili .Wszyscy po kolei, a ja czekałam. To były czasy kiedy nie było jeszcze telefonów komórkowych.Martwiłam się o dzieci.I jeszcze jedno, mój mąż nic nie wiedział o mojej samowoli z wyjazdem. Bałam się ,że jak zadzwoni do domu to się to wyda I będzie pół biedy jak coś załatwię a jeśli nic to co wtedy? Wydałam pieniądze których nie ma za dużo i nic nie załatwiłam. Byłam bardzo niespokojna.W pewnej chwili z gabinetu wyszedł Generał. Pani sekretarka mnie przedstawiła i pan Generał zapytał mnie w jakiej Jednostce służy mój mąż i jakiemu korpusowi podlega i znowu wszedł z powrotu do gabinetu. Czekałam dalej............ cdn napiszę jutro Wasza Halina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz