środa, 20 lutego 2019

Dzisiaj sobie wspomniałam..........koniec lat 60-tych.

Bramki dzisiaj ........ rok 2019 Kiedy odgrzewałam dzisiaj pozostałe z wczorajszego dnia ziemniaki ,przypomniałam sobie jak  to prawie pół wieku temu wyglądało moje życie. Mieszkałam wtedy w Sandomierzu.W roku 1966 urodziła się bardzo upragniona moja córeczka. Synek starszy o 7 lat został jej opiekunem i moim. Dlatego ,że męża przeniesiono do Warszawy i zostaliśmy sami Zycie na dwa domy z jednej pensji kapitana WP nie było łatwe. Raz w miesiącu można sobie było pozwolić, na spotkanie z rodziną, bo przyjazd to były koszty. Minął trudny dla mnie rok .Rozpoczął drugi . Mój synek musiał bardzo szybko wydorośleć.  Dużo mi pomagał. Był moją podporą. Kiedy pod koniec drugiego roku zaświtała nadzieja ,że dostaniemy mieszkanie byłam przeszczęśliwa. Wreszcie będziemy rodziną razem. Skończy się nasza bieda, i wreszcie napiję się prawdziwej dobrej kawy a nie, pierwsze ,drugie i trzecie wydanie tej samej plujki. Wieczorem póżną jesienią 1969  zadzwonił mój mąż i smutnym głosem powiedział mi iż,mieszkania na Mokotowie w blokach  ostatnio oddanych nie dostaniemy z powodu iż,znajdują się one zbyt daleko od miejsca pracy męża .Pracował w Izabelinie. Coś tam jeszcze powiedział  o gotowości bojowej a ja, się rozpłakałam i był koniec naszej rozmowy .Po chwili się opanowałam i postanowiłam działać. Poszłam na dół do swej przyjaciółki jej o tym powiedzieć. Postanowiłam natychmiast pojechać do Warszawy do naczalstwa sprawę mieszkania próbować załatwić .Przyjaciółka pożyczyła mi pieniądze i miała się zaopiekować dziećmi w czasie mojej nieobecności. napisała Halina cdn.Jak było dalej napiszę jutro..........


1 komentarz:

♥ Łucja-Maria ♥ pisze...

Kochana Halinko!
Wzruszyłam się czytając Twoje wspomnienia. Zaczęłam czytać dzisiejszy post.
Zaciekawiona, zaczęłam czytać od początku.
Całuję mocno i serdecznie pozdrawiam:)