sobota, 17 sierpnia 2019

Jak przeżyłam dwa miesiące i nie zwariowałam?

Moi kochani! Jestem, już od dwóch dni w domu po 8 tygodniowej nieobecności. Dnia 15 czerwca tego roku uległam, w dniu swoich 80 -tych Urodzin koszmarnemu wypadkowi.  Trudne złamanie na własne życzenie. Ale,tak własnie najczęściej bywa. Kiedy zawitałam o 23 -ciej na SOR  w szpitalu Zachodnim w Grodzisku było pusto.Lekarze i personel średni,ratownicy,odpoczywali po wieczornym szczycie  .Rozmawiali ,a tu wjeżdża przypadek nagły. To ja, z nogą odgięta prawie o 40 stopni wyjąca z bólu mimo silnego zastrzyku przeciwbólowego..Kiedy młoda pani doktór spojrzała na mój Pesel najpierw wstała i podeszła do mnie aby, sprawdzić czy nie jestem pod wpływem. Widoczne było ,że mimo takiego Swieta alkoholu nie spożywałam. Choć nie wiem może to właśnie był błąd i ten wypadek nie miałby  miejsca? Goście mieli być dopiero za tydzień.
 Następnie odwróciła się do dość licznej jak na taką godzinę,ekipy i poprosiła o zaspiewanie  angielskiego sto lat Happi....... nie wiem dlaczego akurat tego ale,od razu poczułam się tak błogo kiedy to usłyszałam.  Z wielką sympatią  mi to zaśpiewano.i następnie od razu zawieziono na oddział ortopedii.  Była już niedziela 16 -tego sierpnia. Och, jak błogo się poczułam Pełnia szczęścia była wtedy, kiedy do mego łóżka, podeszła młoda pani,  opiekunka Ukrainka i spiewnie zapytała .... a szczo Wam. Ja odpowiedziałam pólprzytomnie i odpłynęlam w daleką drogę. Co działo się pozniej, nie bardzo pamiętam. Jutro napiszę Wam co wydarzyło się pózniej Pozdrawiam serdecznie wasza Halina.

1 komentarz:

♥ Łucja-Maria ♥ pisze...

Od jakiego czasu nie było mnie na blogu i nie czytałam Twoich postów.
Tak bardzo Ci współczuję, tak wiele wycierpiałaś.Wierzę, że wszystko dobrze się zakończy.
Pozdrawiam serdecznie:)