sobota, 6 lipca 2013

W sezonie ogórkowym -temat całkiem poważny...........

Dzisiaj przeczytałam informację,iż rząd Chin wydał dekret wprowadzający obowiązkową opiekę i nakaz odwiedzania rodzicow i starszych członkow rodziny,sprawowany przez młodszych członków rodziny.Za uchylanie się od tego obowiązku przewidziano nawet dotkliwe kary. Nam taki nakaz może się wydawać kuriozalny,dziwny. W Chinach od kilkudziesięciu lat prowadzono politykę ograniczania przyrostu naturalnego.Rodziny mają przeważnie po jednym dziecku. Społeczenstwo chinskie bardzo szybko się starzeje.tak zresztą jak u nas. Kto zatem ma zajmować sie starszymi członkami rodzin? Czy te biedne jedynaki ,zabiegane,zapracowane dadza radę?Myślę,ze na pewno nie.Gdy jest więcej rodzeństwa w rodzinie można,się jakoś tą opieką podzielić.Ja sama pamiętam rodzinę mej cioci,która opieką nad starszą matką,dzieliła się sprawiedliwie/po miesiącu u każdego/a ,że było ich pięcioro  dali radę. Kiedyś kiedy istnialy wielopokoleniowe rodziny,wygladało to zupełnie inaczej. Naturalną rzeczą było,ze był w domu starzyk i starka.Na Slasku Oma i Opa.Oni mieli pod swoją opieką wszystkie swoje dzieci .Najczęsciej mieszkali w jednym domu,albo na tej samej ulicy.Tak to wygladało u mnie.Cała ulica w Rydułtowach w moim rodzinnym miasteczku zamieszkiwana była przez ciotki,wujkow,pociotków,kuzynki i kuzynów.Wszyscy o wszystkich wszystko wiedzieli.Razem żyli,kochali się,kłocili i płakali kiedy wydarzyło się coś złego. Czasem co prawda było to męczace,ale  bezpieczenstwo mieliśmy zagwarantowane. W tej chwili są,rodziny gdzie opieka nad starszymi członkami rodziny,jest sprawowana należycie. I poki co nasze panstwo nie musi się uciekać do tak drastycznego nakazu jak w Chinach. Ale są też u nas rodziny,gdzieo innych członkach rodziny pamięta się tylko okazjonalnie.Od rodzinnego spotkania /wesela pogrzebu czy chrzcin/a,i to nie zawsze.Jeśli nie daj Boże ktoremuś,z członków rodziny powinie się noga,i ma problemy,to najlepiej zaprzestać się nim interesować. Bo przecież jestesmy tacy zalatani,zapracowani.Sama znam taki przypadek młodego człowieka ktorego po śmierci rodziców,rodzenstwo pozostawiło zupelnie bez opieki. I kiedy doszło do tego najgorszego,zaczęli ronić krokodyle łzy,i bardzo chętnie zajęli się spadkiem po nim. Tak to niestety jest.Są osoby dla których rodzina nie stanowi,żadnej wartości w samej sobie.Potrafią się całymi miesiącami nie interesować sobą wzajemnie. Owszem,czasami jak ich zaproszą to się zjawią.Na bardzo krotko ,bo już coś tam na nich czeka.Upadek więzi rodzinnych jak z tego wynika,jest bardzo silny,i nie wiem ale,może będzie trzeba tak drastycznych środkow użyć jak w Chinach.Kiedyś ważną sprawą była instytucja matki chrzestnej i ojca chrzestnego.Dawniej zwracano uwagę aby,był to jeden z młodszych członków rodziny,wtedy niejako wymuszona była przynależność do rodziny.Teraz kiedy względy merkantylne biorą górę,mogą chrzestnymi być ci znajomi z kasa lub z ukladami ktorzy aktualnie,z rodzicami prowadzą interesy.Kiedy interesy się skonczą oni nawet się nie będą znali. Swoje stwiedzenie w tej sprawie opieram na obserwacjach które w swoim już dosc długim zyciu poczyniłam. Aby tak całkiem pesymistycznie tej notki nie zakończyć proszę.Kochajcie swoich "starszakow" bo ani się obejrzycie a też zostaniecie "starszakami"......cdn.Hala..

 

5 komentarzy:

~Maria pisze...

Halinko to rzeczywistość niestety...........sama doświadczyłam na własnej skórze - i doświadczam nadal. Moja siostra ma do mnie dwa niech będzie trzy kilometry a odwiedzała mnie raz do roku pomimo tego że byłam u niej często , teraz powiedziałam sobie stop i siostry też nie ma a po ostatniej wymianie słów chyba wcale nie przyjdzie w odwiedziny.

~Łucja-Maria pisze...

Witaj Halinko!
W ostatnim czasie miałam problemy na swoim blogu.Właściwie to go straciłam.
Powiem Ci szczerze, że myślałam, że go nigdy nie odzyskam.
Próbowałam na różne sposoby. Wczoraj około 9-tej po wielu, wielu próbach powrócił...
Halinko, problem o którym piszesz upatruję w wychowaniu i wyniesieniu z domu...
Moi Rodzice, uczyli nas szacunku do Babci i Dziadzia...
Tak się składa, że mój Tatko i Mamusia byli Jedynakami...Ja mam tylko Ukochanego Brata. Uwielbiamy się...
Boimy się starości...Nie mamy dzieci. Nie mamy też bliskiej rodziny.
Tu mamy problem...
Serdecznie pozdrawiam i życzę Ci wszystkiego najlepszego.
Owszem

~Malina M* pisze...

Halinko - to ważny problem, to problem, który niesie współczesność ludzie zabiegani coraz szybciej coraz więcej ... różnie to jest , są rodziny kochające a są też starsi wyrzucani jak niepotrzebne śmieci, najlepiej do szpitala bo przecież dzieci chcą czerpać życie garściami. Niestety przestawiły się wartości , często luksusowy dom starców uważany jest przez dzieci za coś lepszego od kąta we wspólnym domu. Pamiętam modę na projektowanie osiedli dla ludzi starych, to miało być panaceum na ten problem. Pamiętam też mojego mądrego profesora - nie projektujcie tego nigdy, to jest getto. ,wygodne getto. Pamiętam mojego Tatusia na kilka miesięcy przed śmiercią. Kiedy wracałam z pracy opierał się na łokci , patrzył na mnie i pytał - i co w pracowni. żYŁ NASZYMI PROBLEMAMI DO KOŃCA.
-------------
Obecnoś - to jest to coś najważniejszego, co możemy im dać ... nie luksus, nie wygodę tylko obecność. A właściwie Halinko to źle mówię - nie dać tylko oddać, odpłacić miłością za ich milość

~Maryśka pisze...

Chyba nie dziwi mnie posunięcie chińskiego rządu... kiedy patrzę na coraz bardziej rozluźniajace się we współczesnym świecie więzy rodzinne, robi mi się smutno :(
Poruszyłaś ważny i trudny temat, Halinko

~Azalia pisze...

Halinko, miłości, szacunku, dobrego serca nie osiągnie się rządowymi nakazami. Pozdrawiam