wtorek, 1 lipca 2014

Urodziny,imieniny i takie tam inne radosne dnie..........

Urodziny jak powszechnie wiadomo obchodzimy w dzień urodzenia.Najwczesniejsza uroczystość,to roczek czyli pierwszy dzień urodzin.Na Slasku obchodzony uroczyście i bardzo ważny.Czasem tak jak bywało w mojej rodziny jest msza święta i mała lub mały solenizant,przynoszony jest do koscioła,pięknie ubrany z wianuszkiem z mirtu na rączce.Potem jest uroczysty obiad ,cała rodzina z chrzestnymi.Rok za rokiem ucieka i urodziny obchodzone są już coraz to mniej uroczyście.Na Sląsku jednak,urodziny mają się dobrze.Tradycja w narodzie nie ginie.Ale o urodzinach pamięta juz coraz mniej osób nawet z najbliższej rodziny.Owszem,takie okragłe rocznice zapamietowywujemy.Ale,pozostale lata uciekaja.Kiedy zamieszkałam w Centralnej Polsce w rożnych miastach zobaczyłam,że bardzo ważnym jest dzien imienin.Czasem na rowni z dniem urodzenia.Pamiętam jeden,taki dzien moich imienin z Sandomierza gdzie w klubie oficerskim urządzono mi przyjęcie niespodziankę.Zresztąw Sandomierzu przeżyłam wiele uroczystych dni.W ramach Organizacji Rodzin Wojskowych starano się umilać nam nasze dość trudne życie.Owczesny Naczelny dowodca Sil zbrojnych/świeć Panie jego pamięci/ nie chciał kłopotów i bardzo slabo dbał o swoje wojsko.Sprawy bytowe kadry były na bardzo niskim poziomie.Więc sami musielismy sobie osladzać to nasze życie aby stawało się dla nas bardziej znośnym..Robilismy sami rozne imprezy.Szczegolnie hołubiliśmy nasze dzieciaki.Kiedy po wielu,wielu latach rozmawialismy na spotkaniu po latach w pamieci dawnych dzieciakow utkwiły wszystkie imprezy.Nawet teatrzyk kukiełkowy w którym grałam został dobrze zapamiętany.Wszystkie gwiazdki i Mikołaje przy pomocy naszych żolnierzy z czynnej słuzby udawały się doskonale.Bylismy wszyscy ci ktorzy w latach 1958-1970 mieszkali w Sandomierzu bardzo z sobą zintegrowani.Nie było kwasow i dąsów.Wszyscy mielismy mało i potrafiliśmy się dzielić.Chyba nie było mieszkania w naszym malym osiedlu /około 60 rodzin/w którym bym nie była.Chodziliśmy do siebie,nasze dzieci się z sobą bawiły,pomagaliśmy sobie jak tylko umieliśmy.Szacowne dowództwo z Warszawy nie miało pojecia jakie my tak naprawdę mielismy problemy np.z wodą lub z zaopatrzeniem.Jedno co stało na wysokim poziomie to byla pomoc medyczna.Mieliśmy swojego lekarza,wspaniałego doktora omnibusa.Wiedział wszystko o nas.Zawsze potrafił nam pomóc.Pożniej przez rok mieliśmy wspaniałego lekarza sławnego pozniej profesora dr.Zbyszka Religę.Potem byli jego koledzy.Jeśli z czymś nie mogli sobie poradzić kierowali nas do dużych szpitali najpierw w Krakowie a pozniej w Lublinie.Transport był zapewniony karetka wojskowa.Nie był to komfort,ale pomoc była szybka i konkretna.Dzień imienin była dla mnie bardzo uroczysty.Doatawałam dużo kwiatow i życzeń.Kiedy zamieszkałam w stolicy bardzo mi było smutno kiedy rano kiedy szłam po bułki do sklepu - nikt się mi nie kłaniał.Potem kiedy poszlam do pracy wszystko się zmieniło.Poznałam nowych ludzi i dzien imienin znowu był dniem radosnym.Teraz przez internet zdobyłam dużo znajomych,przyjacioł.Odzyskałam te więz z rodziną z zagranicy.I teraz w dniu 1 lipca przeżywam też inną radosną uroczystosć.Dzięń psa najlepszego przyjaciela człowieka.Ponieważ w naszym domu są te cudowne stworzenia będziemy sobie razem świetować.Będą ulubione przez nasze psy parowki-no tak na deser...... serdecznie pozdrawiam ....cdn.....Hala

4 komentarze:

~Maria pisze...

Halinko wszystkiego naj ......w dniu imienin pieski tez pozdrawiam i zdrówka życzę.

~Azalia pisze...

Halinko miła, życzę Ci wszystkiego co tylko najlepsze. Przede wszystkim dobrego zdrowia na dłuuuuuugie lata. Przytul ode mnie swoje pupilki. {Pozdrawiam serdecznie

~Pani S. pisze...

"Sto lat" nie będzie, bo nawet wróble ćwierkają, że nie powinnam śpiewać. :) Ale bez śpiewu też można... Wszystkiego najlepszego z okazji imienin. Dużo zdrowia i pogody ducha. :)

~Ewa (ozon) pisze...

Pięknie tamte dawne, dobre lata, opisałaś. Życie się zmienia a my wraz z nim. Jak się czujesz, Halinko? A rodzina?
Jak Twoje zdrowie? Jak dajesz sobie psychicznie radę ze wszystkim. Powiem szczerze, ja bym się zbuntowała.
Pozdrawiam Cię i życzę dużo siły:)
Pa:)