środa, 25 maja 2011

Wracajac do wspomnien..........

Na poczatku lat 50-tych ubieglego wieku w naszym malym gorniczym miescie byl jeden liczacy sie zaklad pracy.Byla to kopalnia w zasadzie jedyna zywicielka mieszkancow tego miasta.Pracowali na niej wszyscy.Do pracy na kopalnie poszla tez moja mama.Przed wojna pracowala jako sekretarka znanego Lwowskiego adwokata.Teraz sytuacja rodzinna zmusila ja do pojscia do pracy jako robotnica fizyczna na kopalnie.Stan jej nerwow po trudnych przezyciach tylko na takie zajecie jej pozwalal.Byla bardzo pracowita osoba.Mowili o niej "ta baba haruje jak kon" dziwili sie:kto to widzial na robocie sie spocic itd.Ona tym iz,tak ciezko pracowala zagluszala swoje troski i zmartwienia.Miala ich duzo.Byla wsrod obcych "ta z Polski " tak o niej mowiono.Kiedys zapytala jedna z Slazaczek ,a Ty skad jestes?przeciez tez mieszkasz w Polsce? Uslyszala odpowiedz."Jo jest ze Slaska".Teraz kiedy w Sejmie i w mediach toczy sie dyskusja o autonomii Slaska przypominam sobie jak czesto mowiono o mnie "to je cera tej z Polski"Tak to niestety bylo.Duzo sie do tej pory zmienilo i to daje nadzieje iz,takie poglady  na pochodzenie juz nie wroca.Moze jednak nie mam racji?......Ilez ja lez wylalam kiedy moja mama pozostawala na drugiej szychcie cel:praca na rzecz odbudowy Stolicy Warszawy.Mama pracowala na tzw.pluczce.Jest to zaklad przerobki mechanicznej wegla.Tam plukano wegiel,wzbogacano go,wybierano kamienie z urobku ktory transporterami szedl z dolu kopalni .Potem wegiel wazono na duzej wadze i sypano do wagonow.Tam wszedzie pracowaly kobiety.Teraz jest to juz od kilkudziesieciulat niedozwolone.Ta prace wykonywaly glownie kobiety samotne -porzucone przez mezow lub wdowy frontowe.Bardzo byla to ciezka praca ,brudna,po prostu koszmar.Moja mama przepracowala tam 22 lata az ukonczyla 60 lat i mogla dostac emeryture.Nie dostala wtedy tzw.gorniczej emerytury tylko ja w beszczelny sposob sztygar wpisal jako robotnika placowego.I nawet dodatek za szkodliwa prace jej pozniej zabrano za rzadow nie wiem juz nawet ktorego to premiera.Trzeba bylo ratowac finanse naszego panstwa!!!.Ale zycie bieglo dalej.Moja mlodosc byla dosc trudna.Mialam z racji urody dosc duze powodzenie.Ale mama trzymala mnie dosc krotko.Bala sie omnie,abym nie zeszla na zla droge.Ojciec moj  wogole sie mna nie interesowal.Mial nowa rodzine i jej poswiecal czas i srodki finansowe.Bylo mi czasem bardzo zal.Mama bardzo pragnela abym sie dobrze uczyla i szczesliwie zalozyla rodzine.Kiedy zmarl Stalin uslyszalam gdzies w radiu ze mozliwy bedzie wyjazd do Lwowa na podstawie jednorazowych paszportow.Bardzo chcialam poznac swoja rodzine ze strony mojej mamy.I mama tez bardzo do nich tesknila.Napisalam list do owczesnego premiera Cyrankiewicza,ze marzeniem moim jest poznac rodzine ze Lwowa i zebynam pomogl dostac paszport.Zlitowal sie i po 2 miesiacach dostalam odpowiedz iz,mamy przyjechac po paszporty do Katowic.Jaka ja bylam dumna.To pierwsza sprawa w moim mlodym zyciu pozytywna i radosna,ktora sama sobie zalatwilam.Wyjazd do Lwowa....cdn.Hala

Brak komentarzy: