wtorek, 31 maja 2011

Jeszcze o zyciu w Sandomierzu.........

Jest rok 1969 .Do naszej jednostki przydzial otrzymuje mlody lekarz po studiach.Nikt wtedy nie przypuszczal iz, mlody ,bardzo przystojny lekarz to po latach bedzie slawny kardiochirurg Zbigniew Religa.Nic na to nie wskazywalo.Opiekowal sie nami ,rodzinami,kadra i zolnierzami bardzo rzetelnie.Nieustannie usmiechniety,pogodny bardzo sympatyczny mlody czlowiek.Mial juz w Warszawie zone ktora bardzo usilnie zabiegala o jego przeniesienie do W-wy.Prywatnie byl to szczery,przesympatyczny czlowiek.Wiele wieczorow spedzilismy towarzysko w naszym gronie.Na duzym balu u "lotnikow" bawili sie wszyscy znani Sandomierzacy.Byly piekne dekoracje i kreacje pan.Potem w styczniu byla choinka dla dzieciakow kadry.Przedstawienia kukielkowe odgrywane przez mamy i tatusiow cieszyly sie wsrod dzieci duza popularnoscia.Bylismy nieduza spolecznoscia ludzi bardzo sie lubiacych,ktorzy chcieli razem spedzac wolne chwile.Zbyszek /bylismy na ty/we wszystkim uczestniczyl.Byl wspanialym animatorem amatorem.Kiedy jego zonie po roku udalo sie zalatwic jego przeniesienie do Stolicy bardzo nam bylo smutno.Kiedy juz byl slawnym kardiochirurgiem wiedzielismy my /Sandomierzacy/ze jest naszym czlowiekiem na wlasciwym miejscu.M.Ja na przyklad mialam swiadomosc iz jesli by ,zaistniala koniecznosc zwrocenia sie o pomoc do niego tej pomocy by mi nie odmowil.Wiedzialam ze,jest i to mi wystarczylo.Nigdy nie musialam korzystac z jego pomocy i bardzo dobrze  ze tak bylo.Z wielka uwaga sledzilam jego kariere.Czytalam o nim .I bardzo sie cieszylam z faktu spedzenia takiego jednego roku w Sandomierzu.Chetnie go wspominajac.W 1970 roku w styczniu podjelam inicjatywe przyspieszenia przydzialu mieszkania w Warszawie.Czekalismy cierpliwie 2 lata.Zylismy z jednej pensji na dwa domy i bywalo bardzo ciezko.Szczegolnie gdy przydarzala sie choroba.Wybralam sie do Dowodztwa Wojsk Lotniczych do W-wy.na ul.Zwirki i Wigury.Jechalam cala noc nocnym pociagiem,meza wogole o tym nie powiadomilam.Podjelam ryzyko.Albo cos zalatwie albo nic.Nie byloby sie czym chwalic.Zapisano mnie na rozmowe /poniewaz przyjechalamz terenu/w drodze wyjatku do generala Cieslika.Czekalam w sekretariacie okolo 4 godziny.Mysle ze chciano mnie wystraszyc,ale ja bylam zdeterminowana.Nie do ruszenia.Rozmowa byla kulturalna rzeczowa .Brakowalo konkretow.Wtedy przystpilam do ataku.Powiedzialam ze musze miec jakas odpowiedz w sprawie przydzialu mieszkania w innym razie nie moge sie wcale przyznac ze zmarnowalam pieniadze na bilet do W-wy.Wtedy Pan general powiedzial mi iz,w ciagu miesiaca otrzymam jakas wiadomosc na temat mieszkania.Podal mi nastepnie sluchawke jego telefonu abym powiadomila o tym mojego meza.Chcial widocznie sprawdzic czy tego wyjazdu nie uzgodnilam z mezem.Odezwal sie jeden z oficerow ktory jak sie przedstawilam"wykrzyczal taki oto tekst"Co te h...  Pani powiedzialy.Pani maz wczoraj sie dowiedzial ze jeszcze musi czekac na mieszkanie".General stal bardzo bliziutko i wszystko slyszal.Ja spokojnie poprosilam by powiadomil meza ze jestem w Warszawie i chcialabym sie z nim zobaczyc.Wtedy general podal mi reke i powiedzial ze ma 1 miesiac na zalatwienie sprawy Po okolo 10 dniach zostalam powiadomiona o przydziale mieszkania przy u.Cieszynskiej2.Radosc byla ogromna a,jednoczesnie zal kochanego Sandomierza.Mieszkanie bylo z slepa kuchnia ,ostatnie takie budowano.Mialo razem 46 metrow na 8 pietrze wiezowca.,3 male pokoje.Ale my sie i tak bardzo cieszylismy.Bylismy razem i to bylo w tej chwili wazne. cdn.Hala

Brak komentarzy: