W tym blogu: MOJ SWIAT _ZYCIE CODZIENNE...... opisuję mój świat i moje życie codzienne....... To moja cudowna mozliwość rozmowy z Wami ,dzielenie się problemami i radosciami dnia codziennego Jesteście mi bardzo bliscy i Wasze zdanie o tym co pisze, jest dla mnie bardzo wazne.Mam nadzieję ,ze bedziemy się często spotykac.Pozdrawiam serdecznie.
poniedziałek, 19 grudnia 2011
zyczenia..........
sobota, 17 grudnia 2011
rocznice........
czwartek, 15 grudnia 2011
o swietach..............
wtorek, 13 grudnia 2011
Jeszcze raz wracam...........
poniedziałek, 12 grudnia 2011
Benefis aktora........
Wszystkie media zamiescily informacje o benefisie aktora Daniela Olbrychskiego.Bardzo sie zdziwilam ze to juz 50 lat,jego pracy artystycznej.Pol wieku pracy na scenach teatrow ,i planach filmowych calego swiata.Ja chce napisac o jego jednej z pierwszych rol.Bylo to w Sandomierzu,-wczesne lata 60-te ub.wieku.W pieknych plenerach Sandomierza rezyser Andrzej Wajda kreci film "Popioly".Jedna z rol powierzyl mlodemu aktorowi Danielowi Olbrychskiemu.Poniewaz zolnierzom i oficerom naszej jednostki rezyser A.Wajda powierzyl wazne dla filmu role wojsk napoleonskich my rodziny tlumnie przybylismy na plan,aby ogladac krecenie filmu.Widzielismy jak trudna to praca i rezysera i aktorow.Kiedy wojska napoleonskie szly do ataku,za Wisla powinny wybuchnacsalwy armatnie i ukazac sie dym.Dubli bylo co niemiara.Ciagle bylo cos nie tak To za wczesnie to za pozno.Powtarzaniom scen nie bylo konca.Bardzo sie rezyser denerwowal,i na aktorow i na ekipy techniczne.Pod kosciolem na slomie odpoczywal mlody aktor Daniel.Moj synek zagadnal go o konia na ktorym jezdzil w filmie ,chwile z nami porozmawial,jeszcze wtedy nic nie wzkazywalo,ze tak pieknie rozwinie sie jego aktorska kariera.Po kilku dniach zakonczenie prac na planie filmowym i tradycyjny bankiet w Garnizonowym Klubie Oficerskim i ja tam bylam miod i wino pilam...........
Dzisiaj w Bramkach ladna pogoda.Sloneczko i nie bardzo zimno.Nasza Pusie znowu pogonily psy na duze drzewo,siedziala tam dosyc dlugo,my jej szukalismy,po kilku godzinach jak zglodniala wrocila do domu.Taka z niej alpinistka.Moja znajoma pani z internetu ktora prowadzi ciekawa dzialalnosc i blogowa i biezace dokumentowanie srodowiska bardzo mnie zaskakuje swoja tworczoscia.Dzieki niej poznaje ciekawe srodowiska,przyrodnicze,krajoznawcze.Zdaje mi se czasem jakbym w tych miejscach byla razem z nia i razem z nia zwiedzala te wszystkie ciekawe miejsca,rzeczy i ludzi.Dzieki takim pasjonatom my ludzie nie mogacy bezposrednio uczestniczyc w tych wydarzeniach mamy namiastke uczestnictwa w roznych wydarzeniach./troche tak pisze-maslo maslane/cdn.Hala
niedziela, 11 grudnia 2011
ciag dalszy........
obiecalam-wiec pisze.............
Juz raz napisalam i jakims dziwnym trafem kiedy przycisnelam przycisk"publikuj" wszystko jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki zniklo-po prostu.Zaczynam drugi raz.Nie wiem co sie dzieje? Czarna magia.Stan wojenny trwa nadal.Chodzimy do pracy,uczymy sie,ale entuzjazmu w sobie nie potrafimy wykrzesac.Wszystkie niedogodnosci stanu wojennego dotycza nas rodziny wojskowe w tym samym stopniu co rodziny cywilne.Mnie osobiscie ogromnie smieszyla sprawa tzw."rozmow kontrolowanych"Mielismy dwa telefony linie wojskowa i cywilna i oba byly zawziecie kontrolowane.Kiedys z kolezanka z pracy krytykowalysmy naszego dyrektora i nagle wlacza sie ktos z centrali i smiejac sie mowi"to Panie nie wiedza ze kazdy Dyrektor to Bog iCar w jednej osobie"Parsknelysmy na to smiechem,ale mile to nie bylo.Potezne kolejki w naszym sklepie zajmuja duzo czasu.Kiedy przychodzi kawa kolejka jest ogromna.Jest ciezko.Maz moj choruje.Ciagle kontrolowany jest przez swoje wladze czy rzeczywiscie jest chory.Wlasnie by sie przydal aby kontrolowac robotnikow wyladuwujacych wegiel z wagonow.To jakas paranoja..Partyjni pseudo koledzy nachodza nas w domu i agituja do pracy w kontroli wladz cywilnych-teraz rzadza wladze wojskowe.Maz idzie do szpitala.Jest badany diagnozowany i zapada decyzja -emerytura.Sklada legitymacje partyjna.Okres w ktory maz idzie na emeryture jest bardzo niekorzystny finansowo.Odczuwamy to bardzo bolesnie na wysokosci emerytury przez cale dalsze zycie.Ale cos za cos.Albo swiety spokoj albo pieniadze.Wybieramy to pierwsze.Jakos sobie damy rade.Nagle dostajemy paczke od znajomej z Niemiec.Artykuly zywnosciowe i smakolyki ,kawa,herbata i prawdziwe czekolady.Wyroby czekoladopodobne na kartki zupelnie mi nie przypadly do gustu.Dziele sie tymi prezentami z moja mama,odrazu jej wysylam paczke.Skad te paczki?Wszyscy Niemcy ktorzy mieli jakas firme zwolnieni zostali z podatku jesli wyslali paczke do biednych glodujacych polakow.Takze od ludzi poznanych przez naszego syna na winobraniu -dostajemy paczki.Sa to artykuly zywnosciowe,dziele sie ze znajomymi tymi dobrami.Mama moja w tym czasie ulega wypadkowi ma zlamana reke .W kolejce po kawe zlamano jej reke.Byl ogromny napor przy otwarciu sklepu .Na Slasku ludzie sa bardzo niecierpliwi.Ciezko pracuja i sa bardziej wyczerpani.
Cos mi znowu komputer szwankuje przerywam pisanie cdn.Hala
sobota, 10 grudnia 2011
wspomnienia o staniewojennym...........
Dnia 13.12 mija kolejna rocznica stanu wojennego.Juz tyle lat minelo a w mediach caly czas -dyskusja .Czy byl on potrzebny? Co dal polakom?Czy byl wielkim zlem dla naszych rodakow itd.Roznej masci redaktorzy glownie mlodzi ludzie wypowiadaja sie autorytatywnie na ten temat.Ci i zlewa i prawa.Co oni wlasciwie wiedza?Mlodzi ludzie ktorzy wtedy byli dziecmi lub ich jeszcze wogole nie bylo zabieraja glos i osadzaja autorow stanu wojennego od czci i wiary.Postanowilam wiec zabrac glos na ten wazny dla mnie i mojej rodziny temat.Dla mnie osobiscie i mej rodziny byl to dzien ktory odwrocil w mojej rodzinie wszystko o 180 stopni.Moj syn na przekor wszystkim po pobycie w wakacje za granica w Belgi ,Francji Niemczech i zakosztowaniu luksusu/wtedy u nas nie bylo niczego/postanowil odmienic swoje zycie .Za przykladem mego brata przyrodniego i jego rodziny pragnal wyjechac do Niemiec i tam pozostac.Ze wzgl. na pochodzenie z dziada pradziada nie mial by z tym wiekszych problemow.Poniewaz oddal paszport do owizowania do Ambasady Niemieckiej 10 grudnia mial termin jego odbioru 14.grudnia.Rankiem 13 grudnia byla juz inna rzeczywistosc.Pod blokiem stay zaparkowane dwa czolgi jako ze bylo to osiedle gdzie mieszkala kadra wojskowa roznych Warszawskich instytucji wojskowych.Do Ambasady Niemieckiej niestety,dostac sie nie bylo mozna.Syn moj byl wtedy studentem 3 roku AWF.Zal mi bylo bardzo ze chce wyjechac nie konczac studiow.Ale taka podjal decyzje.Zycie jednak inaczej ustawilo jego los.Jaka ja bylam szczesliwa ze tak sie stalo.Uznal to zrzadzenie losu jako palec Bozy i odstapil jak nam powiedzial"na razie " od tego wyjazdu.Tak wiec wprowadzenie stanu wojennego mialo w mojej rodzinie raczej skutek pozytywny.W pracy jako zona oficera nie mialam lekkiego zycia.Ciagle milkly rozmowy kiedy wchodzilam,lub zmieniano szybko temat rozmow.Rozgoraczkowane glowy moich kolezanek i kolegow bardzo przezywaly ta sytuacje.Ja tez wcale nie mialam lekko.Maz postanowil sie nie angazowac w zadne dzialania do ktorych go starano sie zmusic/komisarzowanie w cywilnych instytucjach fabrykach itd./Po prostu jego stan zdrowia bardzo sie pogorszyl i musial przejsc na rente chorobowa a,po niej na wczesniejsza emeryture.,w stopniu pplk.Teraz skupilismy sie na jego leczeniu.Nie bylo wcale tak latwo .Wszystkiego brakowalo Podobno istnialy sklepy jakies specjalne ,ale my nie mielismy o nich zadnych wiadomosci.Zycie nasze podlegalo takim samym ograniczeniom jak wiekszosci ludzi.Dotyczyly nas wszystkie rygory stanu wojennego.Wogole to jak siegne pamiecia nigdy zaden minister Obrony Narodowej nie wyroznial oficerow i nie ulatwial im specjalnie zycia.Sprawdzala sie zasada ze "szewc bez butow chodzi".Latem 1982 roku moj syn chcial bardzo wyjechac na winobranie do Francji.Nie mogl dostac paszportu.Poszlismy nawet ja z mezem na rozmowe do MSW w tej sprawie ale nic nie wskoralismy.Maz jako oficer reczyl za syna.Niestety na prozno.Dopiero kolezanka ,ktora miala kolezanke w Biurze paszportow zalatwila iz,syn odebral paszport bez wiekszych problemow.Takie to byly czasy.Syn wyjechal na winobranie i spokojnie wrocil samolotem do Polski z Paryza.Lecial na bilet kogos kto juz zostal w Paryzu.Jakby byla jakas katastrofa nawet bysmy nie wiedzieli ze tym samolotem lecial nasz syn.Byl bardzo zadowolony.Zarobil troche pieniedzy i przywiozl dla nas prezenty glownie zywnosciowe.Jaka ja bylam przeszczesliwa ze,moj syn skonczy studia.Moj brat i bratowa narazie nie mogli sie z nami kontaktowac.Byli w tzw.obozach przejsciowych przesiedlenczych.Na razie koncze ,ale wroce jeszcze do tego tematu w nastepnym poscie.
wtorek, 6 grudnia 2011
Po swiecie................
Na drugi dzien po Barborce dowiedzielismy sie z mediow,ktoi kiedy uczcil gorniczy trud.Rozne byly komentarze padaly zarzuty i z lewa i z prawa.Jedno mi sie osobiscie nie podobalo.Pan prezes Kaczynski kiedy jego wywiad mu doniosl ze do gornikow na Slask premier sie nie wybiera,szybko tam pojechal.Glosil jak zwykle swoje tyrady pelne nienawisci do rzadzacych.Nie rozumiem,wogole poczynan pana Prezesa.Dlaczego przybral on pozecalkowitej negacji tego co robi rzadzaca wladza.Z jaka zloscia ,nienawiscia i zaciekloscia wyglasza krytyke ,poczynan rzeadu.Przeciez kiedy byl premierem,tez nie lubil kiedy go bezpardonowo krytykowano.Sam wie dobrze,ze nie jest latwo wszystkim dogodzic.Moze jednak juz o tym zapomnial.Wogole ,jego twarz,zaciekla wroga zdradza jego wielki problem.Brak przez niego akceptacji dla wszystkich ,myslacych inaczej i braku tolerancji dla innych ludzi.On,wg. mnie wogole jest pozbawiony empatii na drugiego czlowieka.Jemu samemu jest chyba ,przez to zyc bardzo smutno.....Dzisiaj w Bramkach piekna pogoda ,ale jest dosyc zimno.Trawa jednak zaczela sie bardzo pieknie zielenic i rosnac.Jak tak dalej pojdzie to bedziemy ja jeszcze raz kosic.Ja chyba zartuje bo od zimy jednak nie ma odwrotu ,bedzie co ma byc.Ogolnie spokojnie.Tak naprawde to cierpie na syndrom wypalenia.Nie chce mi sie nic ani pisac ,ani czytac ,ani zyc.Tyle sobie obiecywalam robic w dlugie jesienne wieczory, a tu ledwo zyje.Juz i czekolada nie pomaga.Mam szanse tylko na powiekszenie swoich gabarytow.Wszystkie rady ,sprowadzaja sie do tego zeby cos ,robic ale kiedy mnie sie nie chce nic .....to co mam robic?Spac tez nie moge.Moze to jest taka sezonowa depresja ktora mnie dopadla?.Moze ktos z blogowiczow cos do mnie na ten temat napisze? Bardzo prosze Czekam Halina cdn.
sobota, 3 grudnia 2011
Barborka.............
piątek, 2 grudnia 2011
Smutno mi.............
czwartek, 1 grudnia 2011
T-jak talizman...............
Kazdy z nas ma jakis przedmiot ktory jest dla niego bardzo wazny.Pieczolowicie go przechowuje,dba o niego.Mysli o nim bardzo cieplo.Ja tez mam jedna rzecz,ktorej nigdy bym nie chciala zgubic.Nie jest to zaden wartosciowy przedmiot,ale dla mnie ma ogromna wartosc glownie sentymentalna.Jest to taka skromna plastikowa broszka ktora nosila moja mama.Zaden klejnot.Nigdy nie bylo jej stac by sobie dla siebie cos cennego kupic.Od kogos dostala ta broszke.Czesto ja nosila i to byla jej jedyna bizuteria przez dlugie lata.Kiedy odeszla ja wsrod jej rzeczy ja znalazlam i bardzo mnie jej wyglad wzruszyl.Jest dla mnie bardzo cenna pamiatka.Z alfabetu teraz litera "T".Na litere T jest imie dla mnie bardzo mile "Teresa".W moim zyciu dwie osoby o tym imieniu byly dla mnie bardzo wazne.Jedna z nich to przyrodnia siostra mego meza.Kiedy my bralismy slub ,ona byla malutkim dzieckiem.Pozniej jakos bardzo sie od siebie oddalilismy.Mielismy slaby kontakt z soba.Ot ,tak doraznie od czasu do czasu sie spotykalismy.Wiedzielismy o sobie mniej wiecej.I to bylo wszystko.Terenia bedac malym dzieckiem ciezko zachorowala,co nie pozostalo bez wplywu na jej kondycje i zdrowie.Cale zycie borykala sie z ogromnymi problemami zdrowotnymi.Mimo to bedac ambitna madra dziewczynka skonczyla srednia szkole i zdobyla dobry zawod.Ja dopiero teraz po tylu latach zdalam sobie sprawe z tego jak jej bylo ciezko.Teraz dzieki internetowi nawiazalysmy serdeczny kontakt.Poprawily sie nasze relacje rodzinne.Wiemy o sobie coraz wiecej i wspolnie przezywamy rodzinne problemy.Ja wreszcie poczulam sie tak jakbym miala mlodsza siostre ktorej nigdy nie mialam.Chociaz mieszkamy daleko od siebie jestesmy razem.Druga Teresa w moim zyciu to kolezanka z ktora pracowalamBylysmy bardzo zaprzyjaznione.Pomogla mi nieraz,i ja jej tez.Wspieralysmy sie w trudnych chwilach.Potem kiedy ona zmienila prace ,zalozyla swoja firme,nasz kontakt sie urwal.Czyli tak to jest Jedno sie konczy a drugie zaczyna.Zycie nie znosi prozni.Mam teraz znowu swoja Tereske i bardzo sie ciesze.Dzisiaj w Bramkach bylo bardzo brzydko.Caly dzien wisial smog.To efekt palenia w piecach byle czym.Ale niestety z tym sie nie da walczyc.To jest walka z wiatrakami.Banalne ,ale prawdziwe.Dowiedzialam sie jednak bardzo fajnej rzeczy.Gmina Blonie przystepuje do zalozenia szeroko pasmowego internetu.Moze za kilka lat nie bedziemy juz miec problemow z laczeniem sie z swiatem.cdn.Hala