sobota, 10 grudnia 2011

wspomnienia o staniewojennym...........

Dnia 13.12 mija kolejna rocznica stanu wojennego.Juz tyle lat minelo a w mediach caly czas -dyskusja .Czy byl on potrzebny? Co dal polakom?Czy byl wielkim zlem dla naszych rodakow itd.Roznej masci redaktorzy glownie mlodzi ludzie wypowiadaja sie autorytatywnie na ten temat.Ci i zlewa i prawa.Co oni wlasciwie wiedza?Mlodzi ludzie ktorzy wtedy byli dziecmi lub ich jeszcze wogole nie bylo zabieraja glos i osadzaja autorow stanu wojennego od czci i wiary.Postanowilam wiec zabrac glos na ten wazny dla mnie i mojej rodziny temat.Dla mnie osobiscie i mej rodziny byl to dzien ktory odwrocil w mojej rodzinie wszystko o 180 stopni.Moj syn na przekor wszystkim po pobycie w wakacje za granica w Belgi ,Francji Niemczech i zakosztowaniu luksusu/wtedy u nas nie bylo niczego/postanowil odmienic swoje zycie .Za przykladem mego brata przyrodniego i jego rodziny pragnal wyjechac do Niemiec i tam pozostac.Ze wzgl. na pochodzenie z dziada pradziada nie mial by z tym wiekszych problemow.Poniewaz oddal paszport do owizowania do Ambasady Niemieckiej 10 grudnia mial termin jego odbioru 14.grudnia.Rankiem 13 grudnia byla juz inna rzeczywistosc.Pod blokiem stay zaparkowane dwa czolgi jako ze bylo to osiedle gdzie mieszkala kadra wojskowa roznych Warszawskich instytucji wojskowych.Do Ambasady Niemieckiej niestety,dostac sie nie bylo mozna.Syn moj byl wtedy studentem 3 roku AWF.Zal mi bylo bardzo  ze chce wyjechac nie konczac studiow.Ale taka podjal decyzje.Zycie jednak inaczej ustawilo jego los.Jaka ja bylam szczesliwa ze tak sie stalo.Uznal to zrzadzenie losu jako palec Bozy i odstapil jak nam powiedzial"na razie " od tego wyjazdu.Tak wiec wprowadzenie stanu wojennego mialo w mojej rodzinie raczej skutek pozytywny.W pracy jako zona oficera nie mialam lekkiego zycia.Ciagle milkly rozmowy kiedy wchodzilam,lub zmieniano szybko temat rozmow.Rozgoraczkowane glowy moich kolezanek i kolegow bardzo przezywaly ta sytuacje.Ja tez wcale nie mialam lekko.Maz postanowil sie nie angazowac w zadne dzialania do ktorych go starano sie zmusic/komisarzowanie w cywilnych instytucjach fabrykach itd./Po prostu jego stan zdrowia bardzo sie pogorszyl i musial przejsc na rente chorobowa a,po niej na wczesniejsza emeryture.,w stopniu pplk.Teraz skupilismy sie na jego leczeniu.Nie bylo wcale tak latwo .Wszystkiego brakowalo Podobno istnialy sklepy jakies specjalne ,ale my nie mielismy o nich zadnych wiadomosci.Zycie nasze podlegalo takim samym ograniczeniom jak wiekszosci ludzi.Dotyczyly nas wszystkie rygory stanu wojennego.Wogole to jak siegne pamiecia nigdy  zaden minister Obrony Narodowej nie wyroznial oficerow i nie ulatwial im specjalnie zycia.Sprawdzala sie zasada ze "szewc bez butow chodzi".Latem 1982 roku moj syn chcial bardzo wyjechac na winobranie do Francji.Nie mogl dostac paszportu.Poszlismy nawet ja z mezem na rozmowe do MSW w tej sprawie ale nic nie wskoralismy.Maz jako oficer reczyl za syna.Niestety na prozno.Dopiero kolezanka ,ktora miala kolezanke w Biurze paszportow  zalatwila iz,syn odebral paszport bez wiekszych problemow.Takie to byly czasy.Syn wyjechal na winobranie i spokojnie wrocil samolotem do Polski z Paryza.Lecial na bilet kogos kto juz zostal w Paryzu.Jakby byla jakas katastrofa nawet bysmy nie wiedzieli ze tym samolotem lecial nasz syn.Byl bardzo zadowolony.Zarobil troche pieniedzy i przywiozl dla nas prezenty glownie zywnosciowe.Jaka ja bylam przeszczesliwa ze,moj syn skonczy studia.Moj brat i bratowa narazie nie mogli sie z nami kontaktowac.Byli w tzw.obozach przejsciowych przesiedlenczych.Na razie koncze ,ale wroce jeszcze do tego tematu w nastepnym poscie.

1 komentarz:

~http://www.maria.bloog.pl/ pisze...

Też go dobrze pamiętam a szczególnie godzinę policyjną .........ale to było i minęło pozostaną tylko wspomnienia i każdy z nas ma inne. Niestety kochana powróciłam do starego szablonu bloga ten był dla mnie nie przejrzysty.nic w linkach nie mogłam znaleźć......miłej niedzieli u nas już troszkę biało.