niedziela, 16 września 2012

O przyjazni -bo obiecalam...........

Poniewaz kilka dni temu minela 15 -ta rocznica smierci mego wieloletniego przyjaciela pragne napisac o przyjazni wogole i mojej wieloletniej wielkiej przyjazni ktorej ja ,doswiadczylam w swoim zyciu.Wszystko ,co cenne,trzeba pielegnowac i chronic.Przyjazn takze.I jak w zadnej innej sprawie obowiazuje tu zasada wzajemnosci-by miec przyjaciol,trzeba umiec byc przyjacielem.Istota przyjazni jest dwustronnosc.I tak jak w milosci aktualne jest przyslowie"Bo w tym caly jest ambaras,zeby dwoje chcialo naraz".Czego oczekujemy od przyjazni?.Niemal wszyscy odpowiedza jednym tchem-uczciwosci,lojalnosci,wiernosci,zrozumienia,pomocy w potrzebie,bliskosci pogladow i postaw zyciowych.

Dla mnie jednak bardzo wazna jest sprawa  podobnego poczucia humoru i tego czy jest nam w naszym towarzystwie milo i czy umiemy sie razem bawic.Albo taka rzecz dla mnie bardzo wazna-przyjaciel to ktos,kto wie o Tobie wszystko i nie przestaje cie lubic.Czyli mam prawo byc w towarzystwie mego przyjaciela -soba ,spontaniczna,bezpieczna.Nierzadko oczekujemy od przyjaciol,wzmocnienia i pochwaly,badz tez wytkniecia naszych wad i bledow.Istnieje w nas silna potrzeba przegladania sie w cudzych oczach,ktore zyczliwie i ztroska moga zobaczyc wiecej lub inaczej nas samych i nasze zlozone sytuacje zyciowe.Nie mozna miec  za duzo przyjaciol.Mozna miec duzo znajomych.Niektorzy twierdza nawet, ze mozna miec jednego przyjaciela lub przyjaciolke i byc w jego oczach tym jedynym wyjatkowym.Jest okolo 5 sposobow na umacnianie przyjazni.Dr.Leszek Mellibruda wybitny psycholog podaje taka kwalifikacje dobrej przyjazni.Po pierwsze-kontakt i chec podtrzymywania kontaktu.Po drugie -tajemnica ktora nas laczy.Wiemy o sobie duzo rzeczy,ktorymi niekoniecznie lubimy sie dzielic z calym swiatem.Przyklad- moje chrapanie itp,.Po trzecie- wzajemna komunikacja.Z przyjacielem zwykle rozmawiamy troche inaczej,zadajemy wiecej pytan,jestesmy zainteresowani jego stanem zdrowia,jego sprawami zyciowymi ,i jego rodziny.Po czwarte- mamywspolne wspomnienia i te trudne i te cudowne.Wspomnienia daja nam poczucie ciaglosci naszego zycia i wzmacniaja nasze mentalne korzenie.Po piate- wzajemny szacunek i uznanie.

Czy mozliwa jest przyjazn miedzy kobieta a mezszczyzna.Wszak istnieje tu swoisty konflikt interesow.Zawsze ktos mentalnie ma z tym problem.Ja uwazam ,ze tak .Choc wiem ,ze wiele ludzi ma z tym wielki problem.

Wiele lat temu kiedy zmienilam prace.Znalazlam sie w nowym srodowisku -ludzi ktorzy sie dobrze znali,byli z soba mocno zaprzyjaznieni.Ja bylam takim troche dziwadlem ktore przyszlo do nich i bardzo pragnelo ich akceptacji .Wtedy sluzbowo najwiecej kontaktow mialam poza dyrekcja z jednym z pracownikow dzialu Imprez.Organizowalismy akurat wernisaz i wystawe w Starej Kordegardzie w Lazienkach Krolewskich.Kolega byl panem  wwieku kilka lat starszy odemnie.Byl historykiem sztuki z wyksztalcenia.Pomogl mi wejsc w nowe mi srodowisko a ,ze byl bardzo zaprzyjazniony z dyrekcja i reszta pracownikow otworzyl mi plynne wejscie .Byl z poczatku moim dobrym duchem,o wszystko moglam go pytac ,zawsze mial dla mnie czas i tak pomalu zaczela sie nasza przyjazn.Kiedy w latach osiemdziesiatych sytuacja moja jako zony oficera byla szczegolnie trudna,stal przy mnie murem.Cierpliwie tlumaczyl niektorym iz,moje poglady  sa inne niz znienawidzonej Rady Ocalenia Narodowego,ze mysle inaczej niz wojskowi skupieni wokol tej rady.Mysle ,ze rozumial mnie tak dobrze i z innego powodu.Jego siostra tez byla zona wojskowego.Kiedy w mojej pracy zawiazala sie organizacja Solidarnosc mialam dylematy moralne dosc duze.Jako zona oficera powinnam sie wstrzymac od przystapienia do tej organizacji ale jako kolezanka z pracy bylam wielkim ich sympatykiemPomagalam im jak moglam w organizacji pomocy rodzinom w trudnej sytuacji i tylko czasami bylo mi bardzo przykro kiedy cichly rozmowy kiedy wchodzilam do niektorych pomieszczen.Moj przyjaciel byl jednym z blizniat.Jego brat blizniak byl artysta malarzem i rektorem na UMCS w Lublinie.Czesto rozmawialismy na tematy artystyczne a ze,ja bardzo bylam zywo zainteresowana sztukami pieknymi mielismy o czym rozmawiac.Wtedy jeszcze byl czas kiedy obchodzono imieniny w pracy nawet dosc hucznie.Zespol pracownikow byl bardzo z soba zintegrowany.Pamietam z tego czasu wiele pieknych chwil.Zachowaly mi sie nawet bardzo fajne zdjecia z tego okresu.To bylo 18 lat mojego zycia. Kiedy brat profesor z UMCS mial piekna wystawe swoich prac w Naleczowie zostalam zaproszona na ten wernisaz.Pojechalismy tam cala gromada.Nie wiem dlaczego ani M.ani jego brat z Lublina nie byli zonaci,nigdy o to nie pytalam.Ale jedno wiem ich orientacja seksualna byla normalna.Nie mieli zachowania cechujacego ludzi o orientacji homoseksualnej.Potrafili zartowac na tematy mesko damskie aszkolwiek z wielkim taktem i umiarem.Nigdy tez nie odczulam poza taka zwykla adoracja kolezenska czegos wiecej.Ja bylam szczesliwa zona,matka  a on moim dobrym kumplem.Kiedy moj maz przy jakiejs okazji poznal wszystkie moje kolezanki i kolegow z pracy powiedzial mi ,ze zazdrosci mi takich fajnych stosunkow w pracy.

W 1994 roku M .zachorowal powaznie .Nagle zaczal miec silne zawroty glowy,czul sie zle.Nie dlugo potem znalazl sie w szpitalu.Kiedy w przeddzien operacji odwiedzilam go w szpitalu,opowiadal mi ze bedzie mial usuwanego tetniaka jakas nowa super nie inwazyjna metoda.Kiedy go zegnalam  wlozyl mi w reke mala ikonke. I wtedy jakos,poczulam,ze on sie ze mna zegna.Rano od godziny dziesiatej siedzielismy w pracy w wielkim napieciu czekajac na wiesci z szpitala.Gdzies kolo 12-tej zadzwonila jego siostra szlochajac powiedziala co sie stalo.Wczasie operacji nastapil zator tetnicy plucnej i nic nie dalo sie zrobic.M.odszedl od nas wcale sie tego nie spodziewajac.Bardzo to przezylam-byl naprawde dla mnie dobrym przyjacielem.On po prostu mnie zawsze wysluchal .Umial sluchac.Lubil kiedy mu opowiadalam o moich dzieciach,o calej mojej rodzinie.Kiedy wyjezdzalam na wczasy do Suwalk/to bylo jego rodzinne miasto/dal mi aparat fotogr.bardzo drogi zeby oddac jego rodzinie.Jego rodzina ugoscila nas wtedy jak dobrych znajomych,choc widzielismy sie pierwszy raz.I wiele innych wspomnien laczy mnie z jego osoba.Spoczal na Powazkach wojskowych -tam gdzie byla mogila jego rodzicow.On tez tak jak ja opiekowal sie swoja matka do lat 95-ciu.Bardzo byl dobrym synem .Zmarla kilka lat przed nim.Jego brat blizniak zmarl kilka miesiecy pozniej.Podobno tak to jest z blizniakami -jeden zabiera z soba drugiego. Juz nigdy nie mialam takiego przyjaciela.Owszem mam kolezanki,kolegow ale przyjaciela mialam tylko jednego.cdn... Hala.....

1 komentarz:

~Lucja-Maria pisze...

Droga Halinko!Czytałam Twoją opowieść z wielkim wzruszeniem.Mogę tylko powiedzieć, że była To Wielka, bezinteresowna przyjaźń.To był prawdziwy przyjaciel, jakiego poznaje się w biedzie.Wiem, że do końca swoich dni nie zapomnisz tej pięknej Przyjaźni.Ta nić, która Was łączyła była naturalna, prosta i czysta.Jako, że jesteś osobą prostolinijną, On od razu Ci zaufał i wierzył w twoją szlachetność.Wiem, że był dumny, że może znać taką osobę, jak Ty.To nie jest ważne, że ktoś ma wykształcenie profesorskie, że ktoś jest dyrektorem, komandorem, najważniejsze, że jest uczciwym, szczerym i dobrym człowiekiem.Takiego człowieka od razu się poznaje.Halinko, mam niewiele czasu, zaraz wyjeżdżamy na wesele do Gdowa w małopolskie.Bardzo dziękuję za wspaniałe komentarze, które zawsze u mnie zostawiasz. Życzę Ci dużo zdrowia i radości z poznawania nowych ludzi.Serdecznie pozdrawiam