wtorek, 12 lipca 2011

Pozytywne zmiany-czy to doceniamy.??????

Zastanawialam sie dzisiaj,jak wiele zmian w naszym zyciu wniosla transformacja ustrojowa w ostatnich latach.Bardzo zmienilo sie zycie wielu ludzi,rodzin.Nie wszystkie te zmiany sa korzystne.Niektore wrecz zle,smutne.Poswiece jednak kilka slow na omowienie jednej bardzo bolesnej z mego punktu widzenia sprawy.Byl kiedys taki czas ze istnialy,tzw.normy mieszkaniowe.Nalezalo sie od 5-10metrow na jednego czlowieka.Czy ktos dostawal mieszkanie tzw.Spoldzielcze czy sluzbowe obowiazywala go norma mieszkaniowa.Ile osob w rodzinie taka norma.Jak bylo trudno normy byly niskie zaledwie 5 m.Owszem jakos obchodzono te przepisy meldujac kogos spokrewnionego,ktory mieszkal gdzies na wsi.Wtedy mozna bylo dostac wieksze mieszkanie.Byly M-2,M-3,M-4,M,5.Te cyfry oznaczaly ilosc osob w danym mieszkaniu..Nawet budujac dom tez obowiazywaly normy metrazowe.To byla swoista egotyka te cale metromanie mieszkaniowe.Teraz rzadzi kasa.Chcesz miec wspaniale salony musisz miec forse.Nikogo nie interesuje jak Ty bedziesz mieszkac czy w ciasnocie czy w luksusie.Ale takze w mieszkaniach sluzbowych tez juz nie obowiazuja te rygorystyczne normy.Czy jest lepiej -trudno powiedziec.Ja przezylam osobiscie taka sytuacje.Bylam wciazy z drugim dzieckiem.Mieszkalismy wtedy z synkiem i mezem w malutkiej kawalerce zaledwie 16 metrowej.Po urodzeniu dziecka mielismy dostac wieksze mieszkanie 2 pokojowe po jednym z oficerow ktory opuszczal nasz garnizon.W tym samym czasie byla  w ciazy zona jednego z oficerow.Ja urodzilam dziecko niezywe.Mieszkanie nam przeszlo kolo nosa.Ona urodzila zdrowego fajnego dzieciaka i oni dostali to mieszkanie.My na pocieszenie dostalismy ich pokoj z kuchnia.Cale mieszkanie mialo 36 metrow.Boze jak ja sie wtedy cieszylam,w jakiej bylam euforii.Jednak jak teraz pomysle to naprawde byly dziwne czasy.Dwa lata pozniej urodzilam upragniona coreczke ale,dalej mieszkalismy w tym samym mieszkaniu. Po prostu niby uprzywilejowana czesc spoleczenstwa w PRL jaka niby bylo wojsko wcale taka nie byla.Meza przeniesiono do Stolicy i znowu czekalismy bite dwa lata na mieszkanie w Warszawie.Oj! nie bylo mi wtedy do smiechu.Dwoje stosunkowo malych dzieci/synek 7 lat,corka noworodek/i musialam sobie radzic.Teraz kiedy slysze jak mlode mamy narzekaja to sobie mysle co Wy wiecie o zyciu.Pisze o tym dlatego bo martwi mnie iz,nikt tym mlodym ludziom nie tlumaczy jak ciezkie to wtedy byly lata.Jeszcze wtedy nie bylo spoldzielni mieszkaniowych byly tylko te cholerne przydzialy norm mieszkaniowych.Wiec ocencie mlodzi ludzie czy jest lepiej czy nie.Teraz tylko miec prace,byc wyksztalconym i mozna zdobyc wszystko jak sie chce .Jest jeden warunek-rzetelnie podchodzic do zycia.To byl taki moj memorial na temat zycia w PRL.Hala cdn.

Brak komentarzy: