niedziela, 4 września 2011

Drobne radosci dnia..........

Dzisiaj dowiedzialam sie definitywnie ,ze nikt z naszej rodziny mieszkajacej w Niemczech nie moze przyjechac na wesele mego wnuka.Kazdy ma jakis,problem.Duzy,maly, ale na tyle uciazliwy,ze niestety nie przyjada.Choroby,brak urlopu to glowne powody.Tak naprawde to widze,ze rodziny sie po prostu rozsypaly.Kazdy woli urlop spedzic pod palma w cieplym kraju,niz jechac 1000 km.Kiedys bylo inaczej.Rodziny byly bardziej z soba zintegrowane.Nie bylo takiej ilosci telefonow,internetu.Byly tylko listy,ale jakos ludzie siez soba komunikowali.Jezdzili do siebie,odwiedzali.Dobrze pamietam jak czasami mialam serdecznie dosc najazdow rodziny.Z racji tego iz mieszkalam w ladnych miejscowosciach odwiedzano  nas bardzo czesto.Ogolnie to bardzo lubilam gosci,tylko niestety zauwazylam,ze mnie sie odwiedza czesto,ale rewanzu zaproszenia do siebie juz nie moglam sie niestety doczekac.Wczoraj nadrobilam wszystkie zaleglosci w kontaktach telefonicznych z rodzina.Bylam bardzo zadowolona.Tak wogole to bardzo nie lubie gadac przez telefon.Nie potrafie tak szybko zebrac mysli,zapominam co to chcialam powiedziec.Rozmawiam skrotowo.Pare zdan i wydaje mi sie ze to wystarczy.Sa jednak tacy ktorzy przez telefon potrafia gadac kilka dziesiat minut i wcale ich nie przeraza fakt ,ze to do nich ktos zadzwonil i zaplaci duzy rachunek.Gadaja i gadaja.Ja wole pisac.Mam dlugoletnia przyjaciolke,do ktorej dzwonie kiedy mam jeszcze ,duzo wolnych minut w abonamencie,ona bardzo lubi dlugo rozmawiac,jest wtedy bardzo zadowolona.Jest teraz okres dosc ladnej pogody,temperatura nie za wysoko ,ale jest slonce.Troche tylko jest uciazliwy ten wiatr.Ale tak to tu juz w tych Bramkach jest.Nasz kotek wczoraj mial znowu przygode.Widocznie przed kims uciekal,i znowu wskoczyl na ogromna stara lipe.Ona jest naprawde bardzo wysoka 15 metrow ma jak nic.Maz poszedl go szukac bo bylo juz pozno.Nagle w tym dzikim lesie za plotem slyszy rozdzierajacy wrzask.To Pusia domagala sie pomocy.Stanal pod tym drzewem i zaczal jej tlumaczyc,ze niestety jest za wysoko i zadnej pomocy nie bedzie.Po dluzszej chwili zastanowienia zaczela schodzic tylem.Okropnie przy tym poharatala sobie nos,ale zeszla.Bardzo dumna jak pies przy nodze przyszla do domu.Ten czarny kocurek to jej towarzysz w roznych eskapadach.Corka mi opowiadala ze kilkakrotnie ich widziala na cmentarzu w okolicy grobu mojej mamy i Pawla.Co o tym wszystkim myslec,w swietle okolicznosci w jakich sie znalazla w naszym domu?.Nie wiem.Jest wielka madrala.Tak wszystko sobie zapamietuje.Rano po sniadaniu jak jest slonce puszczamy jej zajaczki .Skacze wtedy i lapie.Jest to juz codzienny rytual.Wrecz sie tego domaga lasi sie i prosi.Ociera sie o nogi.Jak nie ma slonca  to my na to nie reagujemy i wtedy jest zla.Skacze wtedy na duza szafe i z gory na nas patrzy ,ale z taka zla minaa i cos tak sobie szczeka.Bo to jest kotek ktory wydaje dzwieki jakby szczekala.Nie wiem jak sie inne koty zachowuja.Ale ona tak ma.Moje zycie codzienne jest bardzo monotonne wrecz nudne.O czym tu pisac.Nigdzie nie jezdze.Ale ja nie moge narzekac.Ci chorzy na wyciagach w szpitalach to dopiero maja.Moja mama mi zawsze mowila."Corciu jak sama nie wiesz czego chcesz od zycia -to idz do szpitala ciezki oddzial.neurologie,ortopedie onkologie postawi cie do pionu.I Twoje zycie znow bedzie wspaniale.Hala cdn.

1 komentarz:

~http://bakhitaa.bloog.pl/ pisze...

Ja też wolę pisać :)A opowiastka o kotku bardzo ciekawa. Maria - bakhita