sobota, 24 września 2011

Skargi...........

Wiekszosc z nas jest mistrzyniami roznych odmian narzekania:stekania,jeczenia,skarzenia sie,placzu,kwekania,szlochu.Jestesmy bardzo dobre w uzalaniu sie nad soba.Prawdopodobnie jedyna kobieta  na powierzcni ziemi,ktora nie uzalala sie nad soba,byla matka Teresa z Kalkuty.Jedna z przyczyn,dla ktorych tak bardzo lubimy nasze przyjaciolki jest mozliwosc wyzalenia sie przed nimi jakie to my jestesmy nieszczesliwe.One tego samego spodziewaja sie po nas.I tu zamyka sie kolo.Przeciez bardzo czesto jest tak,ze sprawy o ktore sie pienimy ze zlosci,nie sa warte jednej naszej mysli.Narzekanie na wszystko i wszystkich,daje tylko chwilowa poprawe samopoczucia.I tak jestesmy zle,pelne zalu.Jak sobie pomoc?Mialam kiedys w pracy kolezanke /niestety zmarla bardzo mlodo na nowotwor mozgu./Byla to dziewczyna bardzo wesola,sympatyczna,o bardzowielu talentach.Byla przy tym bardzo poukladana wrecz  pedantyczna,miala zawsze na wszystko czas.Wlasnie ona udzielila mi kiedys bardzo dobrej rady.Widzac moje impulsywne reagowanie na rozne sytuacje w pracy.Powiedziala mi :kiedy bedziesz sie czula tak,jakbys miala za chwile eksplodowac ,powiedz twemu otoczeniu ze potrzebujesz kilka chwil"na trudna chwile".Pojdz do lazienki odkrec mocno krany i krzyczac glosno co o tym wszystkim myslisz daj upust swej zlosci.Oni cie nie uslysza , a Ty poczujesz sie od razu lepiej.Ta rada  juz wiele razy mi pomogla.Czesto w swoim zyciu ja stosuje i zawsze wtedy staram sie odmowic krotka modlitwe za dusze mej kolezanki z pracy.Ostatnio kiedy porzadkowalam zdjecia wpadlo mi w rece zdjecie z przyjecia imieninowego w pracy.Poniewaz moja  pani dyrektor byla tego samego imienia co ja obchodzilysmy ,imieniny w ten sam dzien razem.Bylo zawsze uroczyscie i robilysmy sobie okolicznosciowe foty.Kiedy popatrzylam teraz po latach na to zdjecie zamarlam z wrazenia.Z 12 osob z tego zdjecia 8 osob juz nie zyje.Byli i mlodsi i starsi odemnie.Bardzo sie tym zasmucilam.Wiem ze taka jest kolej rzeczy,wszystkim nam przyjdzie umierac.Nikt sie od smierci nie moze wykupic -za zadne pieniadze.Dzisiaj u nas ladna bez wietrzna pogoda ,ale temperatura jest juz niska .Tylko 15 stopni.W domu tez sie zrobilo chlodno,tak jakos surowo.Zalozylam na te moje biedne nogi grube skarpety i welniany serdak na grzbiet.Pusia tez dzisiaj nie bardzo byla skora do latania po lesie.Trzymala sie domu.Wczoraj jak wrocila do domu,usiadla pod lampa i caly czas sie pieknie wygrzewala.Przybierala coraz to nowe pozycje.Bardzo jej sie to podobalo.Zarowka taka energooszczedna,wiec pobor pradu znikomy.No i bylo to cos nowego.Wczoraj,az dwa razy ja zamknelam nie chcacy:raz w szafie,drugi raz na balkonie.Darla sie w nieboglosy  zeby ja uwolnic ale kiedy jej przedtem szukalam,siedziala bardzo cichutko,udawala ze jej nie ma.Taka mala psotnica.Ale jest nasza wielka radoscia.Psy dalej tesknia,nie chca jesc.Wczoraj maz karmil je z reki to troche zjadly.Juz za 5 dni wraca nasza corka i jakos wytrzymamy.Hala cdn.

Brak komentarzy: