czwartek, 25 października 2012

c.d.o tych co odeszli.........

Wiem ,ze taka jest kolej rzeczy-jedni z bliskich od nas na zawsze  odchodza ,inni sa daleko i tez juz nigdy sie z nimi nie zobaczymy.Bardzo dobrze jednak zapamietalam odejscie jeszcze dwoch czlonkow mojej rodziny.Moja cioteczna siostra Jozia z Lwowa.Byla to osoba bardzo szanowana w rodzinie.Dobrze wyksztalcona,pracowala na dobrym stanowisku .Kiedy bylam po raz pierwszy we Lwowie poznalam ja i bardzo sie polubilysmy.Byla odemnie kilka lat starsza.Miala dwoje dzieci- coreczke Lube i synka Igora.Niestety ciezko zachorowala na nowotwor piersi i niedlugo potem odeszla do lepszego swiata.Kiedy bylam znowu we Lwowie moglam tylko odwiedzic na Cmentarzu Lyczakowskim jej mogile..Teraz po wielu ,wielu latach kiedy zobaczylam zdjecia  jej dzieci -Luby i Igora nie moglam wyjsc z podziwu.Wspaniali ludzie,wyrosli z tych malych dzieci.Bardzo urodziwi,dobrze wyksztalceni.Maja juz swoje dzieci.Ja moge sie tylko,cieszyc i byc dumna z takiej rodziny.Nie bede opisywac wszystkich czlonkow mojej rodziny-niech spoczywaja w pokoju.Wspomne jeszcze mojego ziecia Pawla..Byl mlody o wiele za mlody aby nas pozegnac.Nie chcial sie leczyc a,kiedy podjal sie leczenia bylo juz niestety za pozno.W te pochmurne listopadowe dni,musialam oddac sie takim smutnym wspomnieniom -taka mialam potrzebe.Niech wszyscy moi bliscy wiedza ,ze o kazdym mam cieple wspomnienie w moim sercu.

Wielu ludzi ktorych poznalam w calym swoim zyciu,pozegnalam.Niektorych odprowadzilam w ceremonii pogrzebowej.O niektorych sie dowiedzialam,ze nie ma ich juz w naszym swiecie i tych zal mi  jest najbardziej.Teraz po wielu latach musze sobie niektorych z nich przypomniec,wszak byli kiedys dla mnie bardzo wazni:

Franciszek Kempka-Mistrz Swiata w szybownictwie.Wspanialy sportowiec ,piekny przystojny mezszczyzna.Byl mezem jednej z moja rodzina zaprzyjaznionej osoby.Prawie jak rodzina.Chwile ktore z soba spedzilismy naleza do  niezapomnianych.Na zawsze  zaistnial w moim sercu i mojej rodziny.Odszedl mlodo o wiele za mlodo.Pozostaly nam tylko wspomnienia-dobre wspomnienia. Jego imieniem nazwano w Bielsku-Bialej Zespol Szkol jakze bylam wtedy dumna gdy przeczytalam o tym wiadomosc.Niech spoczywa w pokoju.......

Witold Tomaszewski - zeglarz,dziennikarz-nasz dyrektor w MDK -u.Byl bardzo lubiany.Dobrze wychowany jednym slowem czlowiek z klasa.Nie pozwolil sobie nigdy na nieetyczne zachowanie w stosunku do podleglego mu zespolu.Zawsze staral sie w kazdym czlowieku widziec dobro.Nigdy nikogo nie obrazil.Dyrektorowanie nie bylo jego najmilszym zajeciem.Poswiecil sie pracy z mlodzieza niepelnosprawna.Kiedy  odszedl od nas czesto spotykalam go i ucinalam sobie z nim pogawedke kiedy na terenie Instytutu prowadzi zajecia z mlodzieza.Prowadzil wspaniale rejsy z ta mlodzieza po morzach i oceanach.Mial ksywe zeglarska "Dyzio" i tak go srodowisko zapamietalo.Nie wiem czy komus tam wysoko byl bardzo potrzebny?Pojechal na Swiatowy Kongres osob pracujacych na rzecz osob niepelnosprawnych.Jako Polski delegat do dalekiego Rio de Janeiro i tam zginal tragicznie w jakims banalnym wypadku.Nie znam dokladnych szczegolow co i jak sie stalo.Mial tylko 56 lat.Do tej pory go widze jak chodzil po korytarzu naszego MDK.Kiedy sie wchodzilo do jego gabinetu natychmiast sie zrywal i na stojaco zapraszal  ,aby usiasc.Ubieral sie zawsze w szare eleganckie spodnie i granatowa  marynarke.Taki zeglarski paradny stroj.Wiem ,ze mial jedna corke.Chyba byl to dla niej ogromny cios -kiedy odszedl.Czlowiek ktory tyle dobrego zrobil dla tej mlodziezy musial ja opuscic.              Bede go zawsze serdecznie wspominac.                                                                       Mieczyslaw Stelmasik-moj serdeczny przyjaciel z lat pracy w MDK.O nim napisalam juz przy okazji wpisu o przyjacielach z mego zycia.

Aleksander Gediga-moj szkolny kolega.Byl wspanialym siatkarzem z lat kiedy Polska siatkowka byla najlepsza na swiecie.Uczestnik wielu waznych zawodow -olimpijczyk i trener.Byl fajnym kolega.Kiedy po latach potrzebowalam drobnej pomocy nie musialam go wcale prosic .Sam sprawe zalatwil.Nie wiem co bylo przyczyna jego odejscia ale byl o wiele za mlody zeby nas zostawiac.                                                     Trzy wspaniale nasze kolezanki.Dwie byly odemnie duzo mlodsze.Jedna troche mlodsza /bodajze dwa lata/Razem pracowalysmy w MDK.

Elzbieta Woch dobra moja kolezanka.Przepiekna kobieta.Wysoka,przystojna.Miala wyksztalcenie muzyczne.Pieknie grala na pianinie.Zawsze mnie rozczulala kiedy mnie strofowala :mowila -nie smiej sie tak mocno.Pouczala mnie jak panowac nad mimika twarzy aby nie przysparzac sobie zmarszczek.Kiedy zachorowala a bylo to kiedy miala dopiero 55 lat,nie bylo dla niej ratunku.Miala rodzine na Zachodzie wszyscy starali sie jej pomoc -niestety nie dali rady.Odeszla i tam gra pewnie juz komu innemu tak pieknie jak potrafi

Ania Gromadka -Subdysiak .Ona i jej kolezanka Ela Woch byly takie papuzki nierozlaczki.Ania mlodsza o cale 15 lat .Razem prowadzily wiele lat zajecia z dziecmi.Ania miala troje dzieci jeszcze w wieku szkolnym.Kiedy w rok po smierci Eli zachorowala Ania.Los byl dla niej okrutny.Choroba tak sie rozwinela ze nie bylo juz dla niej ratunku.Bardzo nam bylo przykro.Ja do tej pory nie potrafie sobie wytlumaczyc dlaczego tak byc musialo?.

Krysia Karonska,to tez jedna z moich duzo mlodszych odemnie  kolezanek.Dziewczyna bardzo poukladana ,obowiazkowa,wartosciowy czlowiek.Mialo dwoje dzieci syna i corke.Kiedy zachorowala lekarze byli bezradni .    Nie miala jeszcze  50 lat.Czesto sie zastanawialam czy to tylko u nas w MDK tyle ludzi tak mlodo umarlo? Jeszce o jednej dziewczynie musze choc kilka slow napisac.

Basia juz nie pamietam jej nazwiska.Wyszla za maz za jednego z naszych pracownikow fizycznych.Sama miala wyzsze wyksztalcenie.Byla bardzo ladna dojrzala kobieta.Nie mogla miec dzieci.Postanowili ,ze dadza nowy dom dziecku z Domu Dziecka.Procedura adopcyjna trwala bardzo dlugo.Wreszcie po dlugich staraniach byli razem.Ich szczescie nie trwalo jednak dlugo.Wyjechali do swego domku nad zalewem.Spacerujaca po polach Basie uzadlila pszczola.Zanim tam nad jezioro przyjechalo pogotowie Basia juz nie zyla.Jej maz i maly synek z Domu Dziecka zostali sami.Tego juz sobie do tej pory nie moge wytlumaczyc.Po co i komu to bylo potrzebne i dlaczego los bywa tak okrutny........c.d.nastapi Hala

 

 

 

 

 

 

 

Brak komentarzy: