W tym blogu: MOJ SWIAT _ZYCIE CODZIENNE...... opisuję mój świat i moje życie codzienne....... To moja cudowna mozliwość rozmowy z Wami ,dzielenie się problemami i radosciami dnia codziennego Jesteście mi bardzo bliscy i Wasze zdanie o tym co pisze, jest dla mnie bardzo wazne.Mam nadzieję ,ze bedziemy się często spotykac.Pozdrawiam serdecznie.
poniedziałek, 31 grudnia 2012
Przezylam w tym roku wiele chwil dobrych i smutnych..........
sobota, 29 grudnia 2012
Fakty nad ktorymi przechodzi sie latwo...........
piątek, 28 grudnia 2012
Prawie wiosna........
czwartek, 27 grudnia 2012
Szczescie to takie uczucie ktore rosnie...........
Pogoda w Bramkach prawdziwie wiosenna.Slonce od rana a sniegu ani sladu.W dzien Wigilii juz zrobilo sie cieplo i szybko calkiem zniknal snieg.Wigilie spedzalismy u naszego syna w scisle rodzinnym gronie.Bylo bardzo uroczyscie .Ja osobiscie bylam zauroczona wygladem i przepieknym nakryciem wigilijnego stolu.Wiem ile to kosztowalo wysilku-przygotowanie tak wielu smacznych potraw i w takiej ilosci.Jednak najwieksza niespodzianka nie do przebicia bylo wyznanie mego najstarszego wnuka ,ze za kilka miesiecy -jak Bog da bedziemy razem z moim "generalem" prababcia i pradziadkiem..Ja oczywiscie sie poplakalam z radosci-no coz mam oczy w mokrym miejscu.Atmosfera stala sie podniosla i bylismy bardzo szczesliwi.Na zakonczenie kolacji zostal podany tort ktory wlasnorecznie upieklam.Czekoladowo-migdalowy bardzo sie udal i nie skromnie powiem,ze byl bardzo smaczny.To byl moj wklad w ta uroczysta kolacje.Mimo klopotow zdrowotnych ktore sie bardzo u mnie nasilily dalam jednak rady zrobic troche ciast.Oprocz wspomnianego juz tortu,pieklam rogaliki "topione" z makiem,keks,i sernik.Ale .bardzo bylam zmeczona.To juz jest ponad moje sily.Te rogaliki z makiem piekla nam zawsze moja mama i ja tez pragnelam podtrzymac ta tradycje.Mysle ,ze ktoras z mlodszych osob z rodziny podtrzyma ta tradycje.Po powrocie do domu,wysluchalam wspanialego reportazu w programie I-szym Polskiego Radia.Byl to reportaz z zagubionego na Syberii miasteczka Wierszyny.Mieszkaja tam potomkowie syberyjskich polskich zeslancow.W surowym klimacie Syberii gdzie -35 stopni C jest regula zyja nasi rodacy.I wyobrazcie sobie pojechali do nich przed swietami cala ekipa,nasi lekarze okulisci i optycy.Zawiezli im kilkaset par okularow i starannie dobrali do ich wymagan zdrowotnych i ich wzroku.Trzeba bylo slyszec jak ci starsi ludzie sie cieszyliz takiego daru.Wreszcie moga lepiej i wyrazniej ogladac swiat.Wspaniala inicjatywa -to jest konkretna pomoc w slusznej sprawie.Jedno co mnie bardzo uderzylo i ucieszylo zarazem to to ,ze ci ludzie wspaniale mowia po polsku.Nie chce sie wprost wierzyc ,ze ci ludzie bedacy tyle lat na obczyznie jeszcze 100km.na polnoc od Nowosybirska w malutkiej miescinie Wierszynie tak pieknie mowia w ojczystym jezyku.Starsi ucza mlodszych.Kultywuja stare polskie tradycje.Bardzo sie tym zachwycilam.Tym bardziej ,ze nasza mlodziez nie szanuje swojego jezyka.Te skroty slow,wulgaryzmy ktorymi sie posluguje nasza mlodziez wszechobecne nie rokuja dla czystosci naszego jezyka niczego dobrego.
Z okazji zblizajacego sie szybkimi krokami Nowego Roku chcialabym podjac jeszcze jeden temat.Wszyscy sobie slemy zyczenia ,cieszymy sie nimi szczegolnie kiedy plyna z serca od naszych internetowych znajomych i przyjaciol.Teraz internetowe przyjaznie i znajomosci nabieraja wg.mnie znaczenia i waznosci.Dla mnie tak samo wazna jest przyjazn zawarta za pomoca internetu jak i te zawarte twarza w twarz.Mozna sie nieraz zastanawiac,ktora jest bardziej wartosciowa a ktora mniej.Ja moge stwierdzic jedno ,ze z kilkoma osobami dla ktorych sobie zarezerwowalam slowo Przyjaciel pewnie nigdy bym sie nie spotkala gdyby nie internet.Dlatego nie zgadzam , z twiedzeniem iz,kontakt twarza w twarz jest niezbedny aby komus zaufac.Choc ja akurat znam kilka przykladow na to jak wiele ludzi mi poznanych w realu mnie potrafilo zawiesc.Dla mnie przyjazn,ma zawsze takie same cechy,bez wzgledu na to,gdzie sie narodzila czy tez jest rozwijana.W mojej sytuacji zyciowej,zdrowotnej taka przyjazn nawet wirtualna jest dla mnie najwyzszym dobrem.Pomaga mi w zyciu,mam z kim wymienic poglady.Bardzo sobie cenie slowa ktore w komentarzach na moim blogu zamieszczaja.Jestem wtedy taka dumna i radosna.Ciesze sie tez bardzo ogladajac ich piekne zdjecia z podrozy na ich blogach.Czuje sie wtedy tak jakbym te podroze,razem z nimi odbywala.Moje wspaniale znajome i przyjaciolki pieknie dokumentuja swoje podroze.Ich zdjecia to perelki fotografii.Z okazji zblizajacego sie Nowego Roku 2013 zycze tym moim wszystkim cudownym przyjacielom duzo zdrowia,szczescia i bardzo duzo milosci.Zdrowie i milosc to dwie najwazniejsze rzeczy w zyciu czlowieka.Jak sie ma zdrowie zdrowie i milosc w wszystkich jej postaciach ma sie wszystko.Dlatego warto zyc.........cdn.Hala
czwartek, 20 grudnia 2012
I znowu wspomnienia.......
Kilka dni temu obchodzila okragla rocznice urodzin bo 60-te p.Krystyna Janda.Wszystkie media czuly sie w obowiazku aby o tym napisac.O jej osiagnieciach,o wspanialych rolach,iartystycznych dokonaniach.Ale ja wlasnie chce napisac o niej jako o zwyklej kobiecie po prostu o mamie.Kiedy jej coreczka Marysia Seweryn miala 9 lat chodzila do szkoly przy ambasadzie francuskiej.Zajecia taneczne z dziecmi z tej szkoly prowadzila moja synowa Zosia.Do tej samej grupy chodzily jeszcze inne dzieci znanych osob z artystycznego swiata miedzy innymi coreczka p.Beaty Tyszkiewicz.Pani Krystyna z kazdych zajec osobiscie odbierala Marysie.Zawsze usmiechnieta ,mila ,sympatyczna.A przeciez akurat wtedy przezywala ,swoj rozwod.Dziwilam sie zawsze ,ze mimo tylu roznych zajec i prob teatralnych ,poswiecala tyle czasu swojej coreczce.Czasem rewanzowala sie nam za goraca herbate,biletami do Teatru Powszechnego gdzie grala na premierowe spektakle.Kiedy bardzo sie zkonfliktowaly z p.Joanna Szczepkowska odeszla z tego teatru.Niedlugo potem wyszla a maz za operatora filmowego sw.p.p.Edwarda Klosinskiego.Byla bardzo szczesliwa.Ciagle opowiadala jak to pieknie ja fotografowal i oswietlal jej maz.Marysia bardzo pieknie tanczyla ,ale byla bardzo niesmiala dziewczynka.Nigdy bym nie myslala ,ze zostanie aktorka.Jednak majac takie geny bylo to nieuniknione.Jak obserwowalam z jaka cierpliwoscia p.Krystyna zajmowala sie swoja coreczka bylam pod wrazeniem.Nie bylo by w tym niczego nadzwyczajnego,ale wtedy w teatrze p.Krystyna miala premiere za premiera .I potrafila to wszystko pogodzic.Obiecalam sobie ,ze juz nie bede ciagle wracala do wspomnien,ale jakos tak samo zycie sie uklada -no i ta nieszczesna"pamiec wsteczna" ktora ciagle mi sie wlacza.Jutro bede piekla rogaliki topione z makiem.Takie jakie piekla moja mama.Zawsze mowila ,ze na wigilie musi byc cos z makiem.Bardzo je wszyscy lubia i za kilka dni sa naprawde smaczne.Na razie juz koncze ........cdn.Hala......
poniedziałek, 17 grudnia 2012
Nie opanowane emocje..........
Dzisiaj w Bramkach pogoda jak to mowila moja babcia-zgnilizna.Ponuro,mgliscie ,mokro,snieg wogole znikl.Poniewaz mialam dzisiaj biala noc,wstalam dosc wczesnie.Nie mialo sensu,dalej sie wylegiwac.Ciagle przezywam ta wielka tragedie jaka sie zdarzyla w Stanach.Przypomnialo mi sie w zwiazku z tym pewne zdarzenie ktorego bylam uczestnikiem.Ja wiem ,ze kazdy ma teraz urwanie glowy,ale chwila przerwy tez zrobi wam dobrze i przeczytacie o moim przezyciu.Co prawda jest to sprawa nie wesola ale,godna chwili zastanowienia.Byl rok 1959 marzec.Lesny garnizon-kompania radiolokacyjna miedzy Ostrowcem Swietokrzyskim a Sandomierzem.Tam wtedy sluzyl moj maz mlody pporucznik..Mieszkalismy w takich malych domkach typu barakowego.Naokolo las i kilka gospodarstw rolnych.Pewnego dnia marcowego /bylam wtedy w 8 -mcu ciazy/uslyszalam jakies krzyki z strony dziedzinca koszarowego.Odleglosc od nas byla jakies 12 metrow.Wyszlam na ganek nagle i zobaczylam zolnierza chowajacego sie za blok stolowki i krzyczacego do mnie-niech sie Pani chowa.Nie wiedzialam co sie dzieje nagle z swistem kolo mojejglowy cos przelecialo i walnelo w framuge drzwi.Spojrzalam w strone koszar i zobaczylam jedna osobe lezaca i druga pol lezaca na ziemi.Po chwili przybiegl moj maz i opowiedzial mi co sie stalo.Jeden z zolnierzy poprzedniego dnia mial niesnaski z swoim bezposrednim przelozonym.Ten postanowil go ukarac aresztem 3 dniowym.Po rozmowie z dowodca wyzszym ranga tenze postanowil mu zamienic ten areszt na sluzbe wartownicza.Nastepnego dnie kiedy przygotowani do sluzby wartowniczej po zaladowaniu do karabinow ostrej amunicji-tak nie myle sie wtedy uzywano jeszcze ostrej amunicji w sluzbie wartowniczej zolnierze wyszli z budynku na plac jeden zazartowal z tego zolnierza ukaranego -widzisz taki jestes madry a idziesz na warte.Ten nagle podniosl karabin i wycelowal w niego smiertelnie go raniac.Potem zaczal strzelac na oslep i wszyscy sie rozpierzchli i wtedy wlasnie w moja strone poleciala kula.W koncu strzelil do siebie bardzo ciezko sie raniac.Kiedy przyjechali sledczy i prokuratorzy wojskowi z Krakowa na wizje lokalna powiedzieli mi ,ze od smierci dzielilo mnie kilka centymetrow.Kula utkwila w framudze drzwi.Teraz jeszcze kiedy o tym pisze mam wrazenie ,ze to byl jakis film amerykanski gdzie trup sciele sie gesto.Bardzo nam zal bylo tego zolnierza ktory zginal,byl to mlody chlopak z wioski pod Krakowem .Byl juz zonaty,mial male dziecko.Znalam go dobrze bo czesto jezdzilam z nim bryczka do pobliskiego miasteczka Ozarowa.Byl woznica tej bryczki i opiekowal sie naszymi konmi..To byl nasz rodzin oficerow srodek lokomocji..Ten zolnierz ktory strzelal byl bardzo gwaltownym czlowiekiem,nie potrafil opanowac swoich emocji.Jego reakcje na stresujaca sytuacje byly bardzo gwaltowne i stad cala tragiczna sytuacja.Gdyby siedzial przez 3 dni w areszcie moze by do takiej tragedii nie doszlo.Kiedy bylam jakies pol roku pozniej w Krakowie u lekarza wojskowego zobaczylam go .Doprowadzala go zandarmeria do lekarza ,stracil reke.Przechodzac kolo mnie skinal glowa ,czyli mnie rozpoznal.Potem dowiedzialam sie ,ze otrzymal wyrok 15 lat wiezienia.Teraz w obliczu tej amerykanskiej tragedii tak sobie mysle,ze bardzo trzeba umiejetnie postepowac z mlodymi gniewnymi.Trzeba wykazywac maksimum cierpliwosci i umiejetnie z nimi postepowac.Widze w tym role wielu psychologow ,pedagogow i wychowawcow zeby nigdy nie dochodzilo do takich gwaltownych reakcji i tragedii ........cdn.Hala
niedziela, 16 grudnia 2012
Czas wokol twarze zmienia...........
piątek, 14 grudnia 2012
Inna miara zaczynam zycie mierzyc..............
Wczoraj odwiedzily nas piekne sarny Bylo ich az siedem sztuk szly gesiego za soba ,i kiedy przyszly na ten dziwny step kolo nas zaczely sie pieknie bawic skakaly,pasly.Trawa ma juz okolo 2 metry wysokosci i smiesznie wygladaly te skaczace jak pileczki glowki saren.Mysle ,ze przyszly do nas aby,nam zlozyc swiateczne zyczenia.Mam nadzieje ,ze jakos przeszly ruchliwe jezdnie i szczesliwie wrocily do Kampinosu.Wczoraj bylysmy bardzo pogniewane z Pusia .Kiedy chcialam odkurzyc jej fotel pokazala mi pazury i prychnela zlowieszczo.Do wieczorasie zupelnie nie znalysmy.Wieczorem kiedy sie polozylam do lozka zobaczyla ja na wysokim regale.Siedziala sobie i mi sie bacznie przygladala.Po chwili ja pierwsza sie do niej odezwalam.Zawolalam ja i zachecajacym gestem pokazalam jej na kocyk na ktorym lubila sie zawsze polozyc kolo mnie.Po chwili zastanowienia wskoczyla do mnie i serdecznie sie przytulila robiac slodkie minki.Musialam ja drapac chwile za uchem i juz byla zgoda.Potem sobie poszla na swoje miejsce spac.Bylam tym zdumiona.Nie myslalam nigdy ,ze koty to takie rozumne stworzenia.Moj maz dzisiaj przyszedl bardzo smutny od kotkow.Zanosil im jesc i jedne z tych kotkow chyba zachorowal.Nic nie jadl tylko tak blagalnie prosil oczami -zabierz mnie Panie stad.Bylo mu bardzo przykro i teraz bardzo rozumiem tych wszystkich ludzi ktorzy sie nie moga oprzec blagalnemu spojrzeniu kotkow
Wczorajsza rocznica byla dla mnie bardzo przykra.Mimo ,ze bylismy rodzina wojskowa wszelkie dolegliwosci stanu wojennego nas nie ominely.Malo! tego mysle ,ze odczucia nasze byly najgorsze z mozliwych.Kiedy rankiem 13-tego obudzilismy i popatrzylam w okno zobaczylam dwa czolgi stojace kolo naszego bloku.Maz akurat chorowal i juz tylko czekal na Komisje Lekarska przed pojsciem do cywila.Bardzo sie balismy ,ze sie cos zmieni i nie puszcza go do cywila.Syn moj Janusz wybieral sie do Niemiec i 14-tego mial odebrac wizy wjazdowe do Niemiec.I juz niestety nie pojechal co wyszlo mu zreszta na dobre.Tak ze widzicie,obawy o los i rozne inne sprawy w kazdej rodzinie mialy rozne oblicza.Ja bardzo tez przezywalam.W mojej pracy ludzie z Solidarnosci dawali mi bardzo czesto odczuc,iz nie jestem mile widziana.Czesto kiedy wchodzilam do jakiegos pomieszczenia cichly rozmowy.Z biegiem czasu jednak przekonali sie do mnie i juz przyjeli mnie do swego grona.Bardzo mi bylo przykro ,ze tyle ludzi sie daje nabierac na hasla o wolnosci,solidarnosci.Przeciez PIS-owi chodzi o jedno o wladze-chca koniecznie moc podac haslo:teraz k...a.my.Przeciez oni juz rzadzili i co ztego wyniklo a,no nic zupelnie nic.Latwo sie madrzyc ale gorzej rzadzic i tym stwierdzeniem zakoncze......cdn.Hala
niedziela, 9 grudnia 2012
Bezcenne chwile w kuchni............
Wielkimi krokami zblizaja sie najpiekniejsze Swieta -Boze Narodzenie.Wkolo rozlegaja sie juz koledy,wszyscy mowia o swietach jak i co zrobic zeby byly wspaniale,uroczyste.Jakie prezenty kupic ,jakie menu ulozyc itd....Ja postanowilam Was moi mili czytelnicy zainteresowacmoim spojrzeniem na pewna czynnosc zwiazana z swietami.Nawet najbardziej zapracowane z nas od czasu do czasu postanawiaja ,ze w tym roku,napewno upieka ciasto.Postanowienie rzucone tak sobie "ad hoc" niesie za soba pewne konsekwencje i stajemy przed dylematem.Czy z naszej strony bedzie to tylko chec,czy wezmiemy sie ostro do roboty.Trudno jest odtworzyc przeszlosc ale kazdy moze ksztaltowac przyszlosc -tzn upiec wspaniale ciasto.W tym roku sprobojcie moje drogie /moi drodzy/pieczenie ciasta potraktowac jako swego rodzaju medytacje i terapie antystresowa.Wymyslcie najlepsze ,jakie mozecie sobie wyobrazic,ciasto swoich marzen,takie o jakim marzyliscie,ale nigdy nie mieliscie dosc czasu aby je upiec.Zawsze pieczenie wydawalo sie wam zbyt pracochlonne.Nie mozemy tego robic w pospiechu,trzeba sobiezarezerwowac na to czas.Domownikom oglaszamy ,ze przez jakis czas kuchnia jest niedostepna bo ja "artysta" tworze.Powoli ,dokladnie i z namyslem zgromadz wszystkie surowe skladniki do pracy tworczej:make,jajka, mleko ,dodatki,cukier.Potem korzystajac z swojej pamieci lub przepisu pomalu rob,miksuj, zagniataj,formuj.Wkladaj w to ciasto swoja dusze ,serce i wiedze.Kiedy wyjmiesz ciasto z pieca,smakowite,pachnace pomysl przez moment o roznicy miedzy tworzeniem ciasta-a sporzadzeniem go z"torebki" czy zakupie w cukierni.Takie ciasto z"torebki" moze zaoszczedzic nam czas,ale prawdziwy "artysta" kuchni -wie co jest prawdziwe a,co ledwie je udaje.Teraz kiedy zyjemy w wiecznym pedzie i,zabieganiu te chwile spokoju nad pieczeniem ciasta sa bezcenne.W moim domu kiedy moje wnuki byly male byla coroczna tradycja pieczenia ciastek i pierniczkow.Trzeba to bylo widziec;te umorusane buzie i male raczki zagniatajace ciasto.Ile radosci mielismy wtedy wszyscy.Ale swoja droga to ciekawa jestem czy pamietaja akcje pieczenia ciastek?Bo ja bardzo dobrze to pamietam.Dlugo po swietach jeszcze chrupalismy ciasteczka,Co utrwalilo sie ztego w ich pamieci ?Nigdy o tym nie rozmawialismy.Och ten pospiech .Ja jednak bardzo pamietam kiedy moja mama co roku piekla duze liosci pierniczkow na maslance taki to byl przepis.Byly swieze az,do Wielkanocy.Nigdy ich smaku nie zapomne.Bierzmy sie w tym roku za pieczenie czego Wam i sobie zycze.........cdn..Hala
piątek, 7 grudnia 2012
Jest pieknie.........
Wczoraj w Sw.Mikolaja nie dostalam zadnego prezentu-widocznie sobie nie zasluzylam.Ale przyrzeklam sobie poprawe i jak dozyje nastepnego roku to napewno Sw.Mikolaj o mnie nie zapomni.Wieczorem Pusia wyczula moj kiepski nastroj i przyszla do mnie i polozyla sie u mnie domagajac sie pieszczot.Bylo dobrze poki ja glaskalam jak tylko przestawalm uciekla.Pozniej maz zamknal ja przez nieuwage w szafie i siedziala tam cicho dopoki jej nie zaczelismy szukac.Az wreszczie zaczela sie dobijac zza zasuwanych drzwi cala wystraszona.Takich to roznych wrazen nam dostarsza nasza Pusi.A my starsi Panstwo badz co badz, musimy na to reagowac.
W tej chwili radio podalo "sensacyjna" wiadomosc.Eurodeputowany Marek Swiec postanowil po dwudziestu kilku latach opuscic partie SLD.Podal kilka roznych powodow.Jednym z nich ,iz nie mogl zniesc obecnej polityki SLD.Nie chce byc w Partii ktora jest juz 9 lat w opozycji.Ale sie jutro znowu rozszaleja wszystkie media.Moze to troche odwroci uwage od katastrofy Smolenskiej.Jak slucham tych wiadomosci z swiata to najbardziej sie ciesze z pozytywnych wiadomosci.Ale takich jest bardzo malo.Zobaczymy co jutro przyniesie nowy dzien -sobota......cdn...Hala
czwartek, 6 grudnia 2012
Moje pamietne Mikolajki......
Kiedy moje dzieci mialy juz swoje dzieci,a my wnuki.Mikolaje juz mialy inny charakter.W jednym roku byl to chyba rok 1992 za Mikolaja przebralam sie ja ich babcia.Bylam kiepskim Mikolajem.Stroj mialam taki troche wybrakowany,pozyczony w mojej pracy.Biedny byl ten Mikolaj troche taki wychudzony,ale prezentow mial caly wor.Najmlodsze wnuki mialy wtedy po 3 lata ,bardzo uwierzyli ,ze to prawdziwy Mikolaj.Pieknie mowili z wielkim przejeciem wierszyki i calkiem zasluzyli na prezenty.Glos tak zmienilam ,ze mnie nie poznali.Bylo wspaniale.W nastepnych latach juz nie pamietam jak bylo.Pamietam tylko taka gwiazdke ,kiedy moj syn pierwszy raz zobaczyl swego drugiego syna.Janusz przyjechal wtedy po dlugiej nieobecnosci w kraju.Sa piekne zdjecia z tej gwiazdki.Jeszcze pamietam kiedy wpadlam na pomysl kupienia na gwiazdke kazdemu szczoteczek elektrycznych do czyszczenia zebow.Ile bylo z tym zabawy i smiechu.Teraz juz wszyscy sa bardzo dorosli i od pewnego czasu prezenty to ksiazki o tematyce dostosowanej do zainteresowan osoby obdarowywanej.Ale tak naprawde to teraz to ja nie bardzo juz lubie swieta.Stracily dla mnie cala swoja magie .Juz nie mam przed oczyma tych rozdziawionych,zadziwionych buzi.Jest inaczej,rodzinnie ,nie ma gwaru,wszyscy powazni i zmeczeni bo intensywnie pracuja .Takie jest teraz to nasze zycie.Te moje wspomnienia sa checia przypomnienia tych innych wspanialych lat ktore teraz niektorzy chcieliby calkowicie zdeskrydytowac a,to jak widac nieprawda.........cdn..Hala
poniedziałek, 3 grudnia 2012
Barbary,Basienki,Baski,Basiulki,Barbry Barborki...........
W astrologii z tym imieniem wystepuja dwa zupelnie sobie odmienne symbole:lagodny wspolczujacy znak Ryby-moja corka Barbara jest z pod znaku Ryby o raz dzika planeta MarsKazdy z tych znakow pozostawia w ich charakterze swoj znak.Barbary z pod znaku Ryb bywaja natchnione i chodza wlasnymi sciezkami,ale rowniez potrafia w sobie uruchomic marsowa energie i oblicze.I wtedy nie ma zmiluj.Jesli sie raz straci zaufanie u Barbary ciezko jest to zmienic.Barbary sa bardzo wrazliwe na to co je otacza.Nie wytrzymuja dlugo w miescie i na salonach.Od wysoko cywilizowanego srodowiska ,wola wedrowki po polach i lasach,poranne mgly,zwierzeta i zabawy z nimi.Uwielbiaja dotyk ziemi bosa stopa ,nawet w domu kapcie sa im niepotrzebne.Bez klopotu aklimatyzuja sie na wsi,i w miejscach ktore mozna nazwac miejscami prymitywnymi.Stosunek Barbar do swoich najblizszych jest bardzo szczegolny.Jesli czas jest pomyslny pozwalaja szczegolnie swoim dzieciom,robic co sie im zywnie podoba.Nie ingeruje.Za to kiedy sie zaczyna cos zle dziac budza sie niej uczucia opiekuncze i poczucie odpowiedialnosci.W razie jakiegos zagrozenia gotowe sa walczyc jak lwice.Bardzo silnie jest u Barbar rozwiniety instynkt rodzinny,sa bardzo rodzinne i bardzo sie solidaryzuja z rodzina.Sa bardzo lojalne..Takie to sa w skrocie te nasze Barbary,Basie,Basienki..... W dniu ich swieta najlepsza zyczenia dla wszystkich mi znanych i ktore jeszcze poznam.Przedewszystkim zycze im zdrowia i bardzo duzo milosci.To dwie rzeczy dla ktorych jeszcze warto zyc...........cd.Hala.......