poniedziałek, 17 grudnia 2012

Nie opanowane emocje..........

Dzisiaj w Bramkach pogoda jak to mowila moja babcia-zgnilizna.Ponuro,mgliscie ,mokro,snieg wogole znikl.Poniewaz mialam dzisiaj biala noc,wstalam dosc wczesnie.Nie mialo sensu,dalej sie wylegiwac.Ciagle przezywam ta wielka tragedie jaka sie zdarzyla w Stanach.Przypomnialo mi sie w zwiazku z tym pewne zdarzenie ktorego bylam uczestnikiem.Ja wiem ,ze kazdy ma teraz urwanie glowy,ale chwila przerwy tez zrobi wam dobrze i przeczytacie  o moim przezyciu.Co prawda jest to sprawa nie wesola ale,godna chwili zastanowienia.Byl rok 1959 marzec.Lesny garnizon-kompania radiolokacyjna miedzy Ostrowcem Swietokrzyskim a Sandomierzem.Tam wtedy sluzyl moj maz mlody pporucznik..Mieszkalismy w takich malych domkach typu barakowego.Naokolo las i kilka gospodarstw rolnych.Pewnego dnia marcowego /bylam wtedy w 8 -mcu ciazy/uslyszalam jakies krzyki z strony dziedzinca koszarowego.Odleglosc od nas byla jakies 12 metrow.Wyszlam na ganek nagle i zobaczylam zolnierza chowajacego sie za blok stolowki i krzyczacego do mnie-niech sie Pani chowa.Nie wiedzialam co sie dzieje nagle z swistem kolo mojejglowy cos przelecialo i walnelo w framuge drzwi.Spojrzalam w strone koszar i zobaczylam jedna osobe lezaca i druga pol lezaca na ziemi.Po chwili przybiegl moj maz i opowiedzial mi co sie stalo.Jeden z zolnierzy poprzedniego dnia mial niesnaski z swoim bezposrednim przelozonym.Ten postanowil go ukarac aresztem 3 dniowym.Po rozmowie z dowodca wyzszym ranga tenze postanowil mu zamienic ten areszt na sluzbe wartownicza.Nastepnego dnie kiedy przygotowani do sluzby wartowniczej po zaladowaniu do karabinow ostrej amunicji-tak nie myle sie wtedy uzywano jeszcze ostrej amunicji w sluzbie wartowniczej zolnierze wyszli z budynku na plac jeden zazartowal z tego zolnierza ukaranego -widzisz taki jestes madry a idziesz na warte.Ten nagle podniosl karabin i wycelowal w niego smiertelnie go raniac.Potem zaczal strzelac na oslep i wszyscy sie rozpierzchli i wtedy wlasnie w moja strone poleciala kula.W koncu strzelil do siebie bardzo ciezko sie raniac.Kiedy przyjechali sledczy i prokuratorzy wojskowi z Krakowa na wizje lokalna powiedzieli mi ,ze od smierci dzielilo mnie kilka centymetrow.Kula utkwila w framudze drzwi.Teraz jeszcze kiedy o tym pisze mam wrazenie ,ze to byl jakis film amerykanski gdzie trup sciele sie gesto.Bardzo nam zal bylo tego zolnierza ktory zginal,byl to mlody chlopak z wioski pod Krakowem .Byl juz zonaty,mial male dziecko.Znalam go dobrze bo czesto jezdzilam z nim bryczka do pobliskiego miasteczka Ozarowa.Byl woznica tej bryczki i opiekowal sie naszymi konmi..To byl nasz rodzin oficerow srodek lokomocji..Ten zolnierz ktory strzelal byl bardzo gwaltownym czlowiekiem,nie potrafil opanowac swoich emocji.Jego reakcje na stresujaca sytuacje byly bardzo gwaltowne i stad cala tragiczna sytuacja.Gdyby siedzial przez 3 dni w areszcie moze by do takiej tragedii nie doszlo.Kiedy bylam jakies pol roku pozniej w Krakowie u lekarza wojskowego  zobaczylam go .Doprowadzala go zandarmeria do lekarza ,stracil reke.Przechodzac kolo mnie skinal glowa ,czyli mnie rozpoznal.Potem dowiedzialam sie ,ze otrzymal wyrok 15 lat wiezienia.Teraz w obliczu tej amerykanskiej tragedii tak sobie mysle,ze bardzo trzeba umiejetnie postepowac z mlodymi gniewnymi.Trzeba wykazywac maksimum cierpliwosci i umiejetnie z nimi postepowac.Widze w tym role wielu psychologow ,pedagogow i wychowawcow zeby nigdy nie dochodzilo do takich gwaltownych reakcji i tragedii ........cdn.Hala

2 komentarze:

~łucja-Maria pisze...

Witaj Halinko!
Znam z opowiadań mojej Ukochanej Mamy bardzo podobny przypadek.
Mąż Jej ciotki został zastrzelony przez przyjaciela. Obaj pracowali w Milicji. Były to lata 50-te
Kolega szalał z jakiś przyczyn, ten krewny prosił aby oddał pistolet, prosił aby odszedł. Ten prosił go dalej podchodząc coraz bliżej, wystrzelił.
Zabił wuja a potem siebie.
Takie to są przypadki.
Serdecznie pozdrawiam

~Magda pisze...

WEsołych Swiat!