piątek, 9 marca 2012

Jeszcze troche o Bobrce.na Ukrainie..........

Miasteczko rodzinne mojej mamy odwiedzilam,po raz drugi, w roku 1969 latem.Zaprosil mnie moj cioteczny brat ktory z rodzina swoja mieszkal w Lwowie.Syn moj mial wtedy 10 lat,a coreczka 3 latka.Troche sie umeczylam w podrozy,ale szczesliwie dojechalam na miejsce.Dworzec Lwowski zrobil na mnie teraz ogromne wrazenie.Piekny jasny gmach,perony przykryte dachem przezroczystym.Wspaniale sale udekorowane przepieknymi freskami,najwybitniejszych polskich malarzy.To miejsce robilo na mnie duze wrazenie.Bylam zauroczona wygladem tego dworca.Kiedy bylam tam pierwszy raz w roku 1956 jakos inaczej odebralam piekno tego miejsca.Moze ,dlatego ,ze mialam wtedy dopiero 17 lat.Teraz bylam juz matka dwojki dzieci,wiec i moj oglad rzeczywistosci juz byl bardziej dorosly.Poniewaz  wladza radziecka czula sie tam bardzo pewnie,wszystkie liczace sie stanowiska w przemysle,na Wyzszych Uczelniach, i wogole na wszystkich Urzedach byly obsadzone przez ludzi  pochodzacych z Centralnej Rosji.Ukraina to byla ktoras z rzedu Republika Kraju Rad.Nawet po kilku wodkach w towarzystwie Rosjan zartowano ,ze pewnie i Polska bedzie kiedys Republika Kraju Rad..Jak wiemy z historii  i z zycia na szczescie do tego nie doszlo.Poniewaz moj brat nie zawsze mogl mi towarzyszyc,duzo chodzilam z moimi dziecmi sama po Lwowie.Pewnego razu moja coreczka ktora jak na trzylatke byla bardzo rezolutna ,i pieknie juz mowila.Zaplakana krzyczala "chocmy stad ja nic nie rozumiem co ,oni mowia-nie podoba mi sie tu....."Podszedl do nas wtedy starszy przystojny pan i piekna polszczyzna powiedzial-Mnie tez sie tu nie podoba ale,coz robic,nie ma tu juz Polski.....Kiedy spojrzal na mnie moglam zauwazyc w jego oczach lzy,ktore ukradkiem ocieral.Takie bylo smutne spotkanie z polakiem zamieszkujacym Lwow. Codziennie zwiedzalismy jakies miejsce we Lwowie ,to jest takie cudowna miasto,ze nikt nie przesadzil nazywajac Lwow Rzymem Wschodu.Nie bede sie rozpisywac o zabytkach.Wszystko jest teraz w internecie i przewodnikach.Musze jednak opisac ,takie proste ludzkie roznosci ktore mnie bardzo zadziwily.Wszystkie kioski prowadzily sprzedaz roznych antybiotykow w tabletkach bez recepty pod takimi nazwami:streptocyd bielyj,penicilin ,i iinne medykamenty .Nie wiem ,czy to zaniechano ,ale budzilo to moje ogromne zdziwienie.Sklepy byly dobrze zaopatrzone ,ale duzo rzeczy mozna bylo kupic dopiero za tzw.kalym.To znaczylo tyle co nasza lapowka..Jeden z Rosjan chcial mi koniecznie udowodnic wyzszosc,ich techniki  nad nasza.Pokazywal mi radyjko tranzystorowe male jako ich ostatni cud techniki.Ja na to mu powiedzialam,ze u nas w Polsce to sa takie ktore sie wklada do ucha i graja.Pokonalam go jego bronia.Kiedy poprawila sie pogoda pojechalismy do Bobrki.Jest tam bardzo ladne male jeziorko otoczone zalesionymi wzgorzami,malymi Karpatami.Dzieci sie wspaniale bawily ,aja poznawalam swoja rodzine.Moja Ukrainska babcia i dziadek juz odeszli.Ale zyly jeszcze wtedy trzy siostry mojej mamy,i ich liczne rodziny.Bylo bardzo wesolo.Dzieci bardzo szybko /mimo roznic jezykowych/sie dogadaly.Wspaniale sie z soba integrowaly i przez dlugie lata z soba korespondowaly.Teraz niestety kiedy u nas,zmienilo sie wszystko nad czym ogromnie boleje .Zmienily sie i zanikly,prawie do zera nasze wiezi rodzinne.Siostry mamy poumieraly,cioteczne siostry i bracia tez,a mlodzi chyba nie bardzo sa tymi wiezami rodzinnymi zainteresowani.Ja probuje troche uruchomic kontakty ,ale skutek jest bardzo mizerny.Pozostaje mi tylko wirtualnie,uzupelniac historie naszej rodziny.Kiedy moj wnuk Adas mial 13 lat jego szkola pojechala na wycieczke do Lwowa.Bardzo mu sie podobalo we Lwowie.Kupil piekne pamiatki -reprodukcje starych rycin o Lwowie i jeden szczegolnie dla mnie bezcenny przedmiot.To krysztalowy wazon ,ciezki bardzo,pieknie wykonany z starym szlifem.Jest to dla mnie wspaniala pamiatka .Biedne dziecko taskalo dla babci taki prezent.Ja nawet do niego nie wkladam kwiatow bo sie boje ,zebym go nie rozbila.Kiedy na ten duzy wazon patrze ,to sie  rozczulam i wzruszam bardzo.Pare lat temu moj syn byl we Lwowie na wyjezdzie integracyjnym z jego firma.Przygotowalismy drobne prezenty dla rodziny   ktore zabral. Spotkal sie z moim ciotecznym bratem juz po raz ostatni.Wkrotce potem moj brat odszedl.Mam jednak nadzieje,ze moze mlodzi czlonkowie rodziny sie jeszcze kiedys z soba poznaja,bardzo bym tego chciala. ...........cdn.Hala

3 komentarze:

~http://bakhitaa.bloog.pl/ pisze...

Pięknie piszesz o Lwowie. Ja również z sentymentem to miasto wspominam.Mam także rodzinę na Wschodzie, ale na Białorusi :))Maria

~http://www.maria.bloog.pl/ pisze...

Ja Halinko jeszcze tam nie byłam .........wspomnienia są zawsze piękne .

~sara-maria pisze...

Halinko, wiele razy pisałam Ci, że dla mnie Twój post jest za krótki. Tak doskonale się go czyta.Barwne są Twoje wspomnienia. Byłam we Lwowie dwa razy. To miasto jest prześliczne. Niestety bardzo zapuszczone.Moc pieniędzy trzeba władować aby te wspaniale zabytki odremontować.Byłam w katedrze ormiańskiej.Dzięki Polakom jest odnawiana. Cudowne freski.Gdyby nie ten koszmarny przejazd prze granicę ukraińską bardzo chętnie bym tam pojechała.Halinko, bardzo dziękuję za fantastyczny i taki budujący komentarz, który zostawiłaś u mnie.Sprawiłaś mi wielką radość.Serdecznie pozdrawiam