sobota, 31 marca 2012

Znajomi z Warszawy...........

Wczoraj przeczytalam na Facebooku ,ze zmarla Pani grajaca pielegniarke w serialu "Na dobre i na zle".Pani ta pracowala na recepcji szpitala w Lesnej Gorze.Nie byla to zawodowa aktorka,pracowala dlugie lata w pogotowiu ratunkowym na ul.Hozej i tam ja ja poznalam wiele lat temu.Byla wtedy bardzo ladna wiecznie rozesmiana dziewczyna.Kiedys przed laty pomogla mi w bardzo trudnej sprawie.Nie bede opisywala szczegolow .Ale pamiec o niej bedzie w moim sercu zawsze.Miala dopiero 58 lat .Dlugie lata walczyla z nowotworem ktory,niestety zwyciezyl

Kiedy przed 40-latach z okladem przyjechalam do Warszawy,bardzo tesknilam za Sandomierzem w ktorym przedtem mieszkalam.Bylo mi smutno.Pisalam rozpaczliwe listy do moich przyjaciol z Sandomierza.Co rano kiedy szlam do sklepu na zakupy przezywalam,trudne chwile.Nikt mi sie nie klanial,nie usmiechal do mnie,nie pytal o zdrowie i jak mi leci.Byla zima 1970 roku ludzie opatuleni,biegli szybko przed siebie,wszyscy zabiegani nie zwracajacy na nikogo uwagi......Z kazdym dniem sytuacja stawala sie dla mnie trudniejsza.Maz wyjechal na dluzszy czas na kurs a,ja sama w tym wielkim miescie.Postanowilam jednak sie zmierzyc z tym problemem.Pierwsze polrocze to bylo poznawanie miasta.W czerwcu postanowilam pojsc do pracy na 1/2 etatu.Byla to praca rejestratorki w poradni dermatologicznej w Srodmiesciu Warszawy .Ja mieszkalam na Mokotowie wiec dojazd bardzo dobry tramwajem.Jakich ja tam fantastycznych ludzi poznalam!!.Tak sie zlozylo ,ze trafilam na Zespol ludzi o ktorych mozna marzyc.Lekarze odnoszacy sie z wielkim szacunkiem i atencja do kolezanki /stojacej badz co badz nizej w hierarchi zawodowej/.Jeden z nich szczegolnie utkwil w mojej pamieci.Pan doktor S.Warszawiak z dziada pradziada,mial szczegolna milosc do swego miasta i staral sie z wszystkich,sil ta milosc w kazdym pobudzac.Ilez to razy jego malym trabancikiem,urywalismy sie po pracy na lotnisko Okecie,aby sie pogapic na samoloty.Lubil opowiadac o Warszawie ,znal wszystkie ciekawe miejsca a,ze byl juz starszym panem by madrym czlowiekiem.Musze wspomniec tez o swej pierwszej pani kierownik -pani dr,W.byla to osoba o wielkim poczuciu humoru ktorym rozladowywala wszystkie konflikty.Sama miala bardzo trudne zycie osobiste -zostala wdowa w mlodym wieku.Ale zawsze kierowala sie taka dewiza .Jesli pracownik ma dobrze ulozone stosunki w pracy z domem i zyciem prywatnym to bedzie dobrze pracowal.Pan doktor P.mlody dobry lekarz wspanialy kolega.Jako ,ze nie byl jeszcze obciazony rodzina,czesto zwalnial wczesniej swoje kolezanki do domu,sam przejmujac ich czesc obowiazkow.Kiedy nie bylo pacjentow,relaksowal sie robota na drutach.Robil dlugi szal.Ale chyba nigdy go nie skonczyl.Bylam taka szczesliwa poznalam tylu fajnych ludzi.Warszawa pomalu wkradala sie w moje serce.Poniewaz moja pani kierownik podpisala kontrakt na wyjazd jako lekarz do Maroka ,polecila mnie swojej kolezance  do Przychodni Rejonowej.I tam rozpoczelam prace na caly etat.Przychodnia byla przy Pl.Zbawiciela.W okolicy przychodni mieszkalo wiele slawnych ludzi-znanych artystow roznych scen.Byla to ich przychodnia ,tutaj sie leczyli.Poznalam wtedy prywatnie wiele aktorek i aktorow.Zobaczylam,ze sa to zupelnie normalni ludzie.Dlugo moglabym wymieniac ,kogo wtedy poznalam osobiscie.Duzo z nich juz odeszlo do lepszego swiata,ale wszystkich mam w swojej wdziecznej pamieci.To byly dla mnie wspaniale lata.Lubilam swoja prace.Pomagalam ludziom.Zespol z ktorym pracowalam w przychodni bardzo sie lubil.Nie bylo nam trzeba zadnych"wyjazdow integracyjnych" My razem maszerowalismy w pochodzie 1-szo majowym a potem szlismy cala gromada na lody "Do Wlocha".Kto zna troche Warszawe to wie co to bylo za kultowe miejsce.A Hortex na rogu Pieknej i Marszalkowskiej to tez bylo miejsce integracyjne-kultowe.Nasi lekarze bardzo nam ufali ,wiedzieli ,ze my personel pomocniczy jestesmy im bardzo pomocni.Jakaz bylam dumna kiedy po kilku dziesieciu latach potrzebowala pomocy jednego z lekarzy i sie nie zawiodlam.Wtedy ludzie mieli w sobie wiele empatii na drugiego czlowieka.Nie bylo tego Bozka Pieniadza.Potrafili Ci lepiej wyksztalceni usiasc przy jednym stole z sprzataczka i razem sie bardzo dobrze bawic,rozmawiac i miec o czym rozmawiac.Teraz to jest chyba nie mozliwe.No! coz to "se ne wrati" jak mowia nasi sasiedzi Czesi.W 1977 zaczelam nowy etap mojego zycia.Bylam juz jedna z mieszkanek Warszawy z stazem.Juz mi sie klaniano.....cdn.Hala

1 komentarz:

~sara-maria pisze...

Halinko, witam Cię bardzo serdecznie w ten śnieżny, świąteczny, palmowy dzień...Teraz wchodząc na Onet będę zażywać tabletkę na nerwy.Wczoraj wpadałam do Ciebie i za każdym razem wyświetlało się : Brak blog...Po sześciu wejściach odpuściłam...Miałam w domu zwariowane lotnisko. Chciałam posprzątać na święta, wyprać prania, wyprasować...by ten najbliższy tydzień był już na luzie...Piszesz o pracy w latach 70 XX w. Odnoszę wrażenie, że z obecnymi nie ma porównania. Teraz należy być odpornym na przeróżne podjudzania, donosy, plotki, posądzenia. Każdy musi mieć skórę twardą jak na słoniu.Z przyjemnością przeczytałam twoje wspomnienia. Dobrze, że piszesz. Wiele młodych osób, pozna dawną epokę...Zastanawiam się czy jednak uwierzą, że tak było ?W tej chwili przeszła kolejna burza śnieżna z błyskawicami i grzmotami. Zrobiło się ciemno. Musiałam zapalić lampy...Kończę, ślę serdeczne pozdrowienia i jak zawsze czekam z utęsknieniem na komentarze od Ciebie...Pa