wtorek, 24 lipca 2012

daje sie zauwazyc.......

Mam nadzieje ,ze dzisiejszym tematem bede w stanie kilka osob zainteresowac.Musze to napisac bo musze sobie ulzyc.Dziiaj "general"wybral sie na zakupy.Zamarzyla mu sie kielbaska taka lekko podsuszana ,bardzo smaczna-podlaska z Sokolowa.Nie chce zeby mnie posadzono o reklame tych zakladow-ale kilkakrotnie ja kupowalismy i bardzo nam smakowala.Tym razem nie bylo jej w sklepie.Pan Darek sprzedawca bardzo zachwalal inna wyprodukowana przez maly prywatny zaklad.General od razu po przyjsciu domu skosztowal kawalek i od razu sie natknal na cos co wygladalo jak zmielone kawalki kosci z wlosami wlacznie.Kielbasa bez smaku.Organoleptycznie nawet jakos wygldala ,ale srodek sprawia wrazenie jakby do niego wpakowano to co pozbierano z podlogi rzezni.Dobre ,ze sa psy ktore jakos tochyba zjedza.Choc mam obawy czy arystokratka Sara da sie skusic.Jest bardzo we wszystkim wybredna.

Ztego wynika ,ze jednak te zaklady przemyslu spozywczego ktore pracuja na bazie dawnych duzych przetworni bardziej starannie przygotowuja towary ktore pozniej wedruja na nasze stoly.Maja kontrole techniczna ,produkty sa badane i przygotowywane zgodnie z normami.Choc to tez nie zawsze jest prawda.Panuje ogolny trend jak najtanszego kosztu przygotowania tego co pozniej zjadamy.Podam przyklad:puszkowany groszek zielony ,fasolka.z malej prywatnej przetworni jest twardy -niedogotowany.Bo bardzo jest drogi prad i gaz.Ale Pudliszki zaklad duzy z tradycja ma  wszystko i dogotowane i smaczne.Kiedy poprosil maz o groszek zielony z Pudliszek Pan Darek ochoczo powiedzial ale on jest drogi mamy tanszy od innego dostawcy.Pogon za  konkurencja wymusza stosowanie roznych chwytow marketingowych -jednym z nich jest cena.Ogorki kwaszone ktore ostatnio kupil moj maz nie nadawaly sie do jedzenia.Byly mam wrazenie solone sola przemyslowa -takie byly gorzkie i slone. Mysle ,ze dzieje sie to poniekad dlatego,ze bardzo wzrosly koszty produkcji.Prywatni przedsiebiorcy obciazeni sa duzymi kosztami osobowymi jak ZUS i rozne podatki.Ale tez jest inna sprawa -wszyscy ktorzy prowadza dzialalnosc gospodarcza sa tylko ludzmi.Jest tyle kuszacych sprawjak np.postawienie nowego basenu,wyjazdu na Bermudy bo tam jeszcze nie byli.Co tam Hiszpania,Turcja,Grecja  tam jezdza leszcze /jak sie kiedys jeden z tych pseudo przedsiebiorcow wyrazil/.Co tam ludzie wszystko kupia.Chociaz my juz tej samej kielbasy nie kupimy.Kupia inni i tez sie nabiora.Ale znowu beda nastepni i tak wkolo sie to kreci.

Ja z tego dzisiejszego doswiadczenia wysnulam jeden wniosek-nalezy kupowac tylko sprawdzone towary.Lepiej zjesc dwa plasterki szynki dobrej smacznej wedzonej niz 10 deko czegos takiego w plastikowej folii co nazywa sie szynka,a nia niestety nie jest..I takie to oto stwierdzenie na koniec mojej bardzo powaznej wypowiedzi.cdn......Hala

3 komentarze:

~http://bakhitaa.bloog.pl/ pisze...

Nie wszyscy mali producenci to fałszerze i kombinatorzy, tyle tylko, że uczciwością daleko nie zajadą :( W naszym kraju nie promuje się drobnej przedsiębiorczościI masz świętą racje Halinko - wolę raz na jakiś czas kupić kilka plasterków dobrej (więc drogiej) wędliny niż pospolite barachło. A ten Wasz Pan Darek jest po prostu nieuczciwy. Jeżeli decyduje się kupić towar nieznanego producenta, to najpierw zasięgam języka u znajomych. Sprzedawcy, niestety - rzadko wierzyć możnaMaryśkaPs. Czy u Was już też taki upał???

~halina40013@utograf.pl pisze...

U nas niestety upalu nie ma.Ja jestem zmarzluch moze tak nie odczuwam.Dziekuje Ci za komentarze.Jestes swietna w tym co robisz.Obys miala tylko dobre zdrowie dalej,i tego sympatycznego towarzysza Twoich podrozy u boku.Pozdrawiam Halina

~Sara-Maria pisze...

Witaj Halinko!Poruszyłaś bardzo ważny problem. Wciska się nam konsumentom często nie wiadomo co.Muszę to napisać,ale nie kupuję produktów z małych firm.Klika razy się na nich sparzyłam.Podejrzewam, że niema tam żadnej kontroli jakości.Halinko, bardzo dziękuję, że mimo wszystko ( bardzo rzadko ostatnio pisałam) umieszczałaś u mnie komentarze. To takie przyjemne, przecież sama o tym wiesz...Powiem Ci szczerze, że trochę się przejechałam na założeniu dwóch blogów. Porwałam się z motyką na księżyc. Ja po prostu niema czasu.Mimo, że mój Eryk mi bardzo dużo pomaga i do ogrodu przychodzi Pan, który spędza w nim trzy godziny dziennie 2 razy w tygodniu, to ze wszystkim nie nadążam.Serdecznie pozdrawiam