niedziela, 5 czerwca 2011

dzien za dniem........

Wczoraj przezylam wielkie chwile zwatpienia w slusznosc swej decyzji co do pisania bloga.Jakos tak sie zalamalam,stwierdzilam ze ,kiepsko pisze,ze nie umiem,ze jestem w tym do niczego,beznadziejna.Pomyslalam ze ktos kto przypadkiem to przeczyta pomysli "ale idiotka o czym ona pisze".Ale ja wreszcie w jesieni swego zycia moge cos robic tylko dla siebie.Moge byc wreszcie asertywna.Nie musze sie ogladac na nikogo.Dbac wreszcie tylko o siebie.Spelniac swoje najskrytsze marzenia.Pewnych rzeczy niestety juz nie moge zrobic,przezyc.Podroze do pieknych miejsc swiata sa poza moim zasiegiem.Wczoraj w Brennej odbywal sie zjazd rocznikowy moich kolezanek i kolegow z Szkoly Sredniej.55 rocznica.Nie moglam niestety tam byc razem z nimi.Choc bardzo chcialam.Smierc mego ziecia zmienila moje plany.Nie zaluje wcale tej zmiany.Podchodze do tego niezmiennie;widac tak mialo byc i juz..Obejrze piekne zdjecia i bede sie tak czula jak bym byla z nimi.Mam kolezanki i kolegow ktorzy bardzo duzo zawodowo osiagneli.Objechali niemal cala kule ziemska.Sa spelnieni.Mieszkaja za granica.Ja ,no coz zajelam sie swoja rodzina i w tym czuje sie spelniona i niczego bym w swoim zyciu nie zmienila .Oczywiscie wykluczylabym choroby z mego zycia definitywnie.I byloby "super" jak mowia mlodzi.Dzisiaj nasz maly kotek pokazal swoja samodzielnosc i niezaleznosc.Zniknela nasza Pusia na 10 godzin.Nasz dom otacza dziki las i tam widocznie buszowala.Zadne nasze nawolywania nie przynosily rezultatu.Przyszla sama.Bardzo glodna i spragniona.Jej historia jest przedziwna.W ub.roku poszlismy z mezem na cmentarz .Ja o kulach wolniutko.Cmentarz jest oddalony od naszego domu jakies 300 metrow.Wolniutko szlismy i nagle kolo naszych nog widzimy ocierajacego sie kota.Kot "trikolor".Pieknie umaszczony bialo -czarno-rudy.Przesliczny kotek.Ale przeciez ja nie lubie kotow.Po prostu nigdy ich nie rozumialam.Corka miala kotka ale ja,jakos nie moglam sie do jej kotka przyzwyczjic.Owszem jak gdzies wyjezdzali to sie nim zajmowalam ale,tak bez radosci.Ten maly kotek napotkany w drodze na cmentarz juz nas nie chcial odstapic.Szedl za namijak piesek.Kolo kosciola bawily sie dzieci i zaczal sie z nimi bawic.My weszlismy na cmentarz pewni ze kotek juz sobie polecial do swego domku.Wychodzimy a tu kolo nog znowu jest kotek mruczy i sie o nas ociera i idzie za nami.Maz zaczal go odganiac  a on wogole sie nie bal i idzie za nami.Maz zadzwonil komorka do corki aby puscila  nasze psy zeby go pogonily.Psy oczywiscie narobily rabanu a kotek wskoczyl na lipe.Jest to lipa przepieknej urody ma chyba juz z 60 lat.Kotek wystraszony siedzi na tej lipie i przerazliwie piszczy.Corka bierze drabine i sciaga tego kotka na dol i odgania go w strone cmentarza.Tam skad przyszedl.Nic to nie daje.Za chwilke kotek jest juz z powrotem.Wtedy moj wnuk wyrzuca ja do lasu.Wszak w domu sa dwa duze psy i kotek to juz za duzo.Za niedluga chwile widzimy ze kotek stoi na ganku,zadziera glowe do gory i przerazliwie miauczy.Nie zwaza nawet na ujadajace psy.Tego juz bylo za wiele.Corka bierze kotka na rece i idzie do sasiadki ktora ma kilka kotow myslac ze jest to moze jeden z jej kotow.Niestety kotek wogole nie okazuje zainteresowania tymi jej kotami.I znowu powtorka z rozrywki wskakuje na drzewo,szczesliwie dosc maly orzech.Corka widzi ze to nie przelewki -kotek sie zaparl na nasz dom.,i zabiera go do nas.W tym samym czasie znalezlismy malego jeza i musimy go podchowac przed zima.Smiesznie bylo patrzec jak pieknie startowali do jednej miski.Kotek bardzo czysty od razu zalapal gdzie nalezy sie zalatwiac.Rozlepilismy ogloszenia kolo sklepu o znalezieniu kotka.Lecz nikt sie nie zglosil.Kotek jest dziewczynka poddalismy ja sterylizacji i nadalismy jej imie Pusia.Nie wyszukane ale bardzo wdzieczne imie do niej pasujace.Jesli wierzyc w reinkarnacje to Pusia ktora przyszla do nas z cmentarza jest drugim wcieleniem mojej kochanej mamy.Jej charakter zdaje sie to potwierdzac ale,to tylko takie nasze gadanie.........Ale jak sie tak zastanowic? Cos w tym jest!Jeza odchowalismy do odpowiedniej wagi i przed mrozami wypuscilismy do lasu.Nasze psy jakos zaakceptowaly obecnoscnaszego kotka a ja studiuje fora internetowe o kotach,aby wiedziec jak sie ta mala istota opiekowac.W naszym domu zawsze byly psy.Wiec musze sie duzo nauczyc jak postepowac z kotem a,nie jest to latwe. Hala cdn.....

1 komentarz:

~maria.bloog,pl pisze...

Chciałam poczytać wcześniejsze notki ...klikam w przeglądaj a tam nic nie ma musisz w ustawieniach chyba zatwierdzić ............pozdrawiam i pisz dalej bo wspaniale się czyta.