czwartek, 23 czerwca 2011

Jeszce troche o dobrym slaskim jedzeniu..........

Jeszcze troche o tym co jedlismy.W drugim dniu Swiat Bozego Narodzenia byl zawsze bardzo swiateczny obiad.Jaki? tradycyjny :rosol z nudlami recznie robionymi.Nudle czyli makaron byl robiony zawsze bez wody tylko na samych jajkach.Cieniutko pokrojony i ugotowany na odlanym specjalnie rosole.Na drugie danie musialy byc rolady wolowe.Zadne tam nadziewane ogorkami kwaszonymi,tylko nasze slaskie: kazdy plaster miesa posmarowany musztarda stolowa i boczek wedzony drobno pokrojony i cebulka najlepiej cukrowa drobno pokrojona i juz.Zawijane byly roladki i duszone w sosie wlasnympotem sos podprawiano kwasna smietana.Do tego kluski slaskie i modro kapusta.Kapusta modro troche byla obgotowana i tez podprawiona po odcedzeniu z wody wedzonym stopionym boczkiem i cebulka drobno pokrojona i cukrem.Zakwaszano kiedys octem teraz cytryna lub kwaskiem cytrynowym.Na deser byly rozne "szpajzy" To takie rozne desery w rodzaju kremu sultanskiego lub rozne rodzaje galaretek..Po poludniu podawano "bon cafe" parzona w dzbanku z serwisu kawowego.Do tego byly podawane wspaniale ciasta "kolocze".Nasz piekarz sw.pamieci p.Kazik piekl ciastka o nazwie "japanery".Skad ta nazwa nikt tego nie wiedzial.Ciastka te byly wyborne.Byly okragle jak filizanki takie male torciki.Mialy jakies takie ciasto dziwne:czuc bylo orzechy i bezy i wspanialy krem  slodko-kwasny winny i czekoladowy.Niestety kiedy zmarl tajemnice receptury zabral do grobu.Jego dzieci wyjechaly do Niemiec.Nigdzie nie jadlam juz takich pysznosci i moja rodzina z rozrzewnieniem nieraz wspomina jak moja mama obladowana jak wielblad  przywozila nam do Sandomierza te ciastka.Niestety wszystko co dobre szybko sie konczy. Z codziennej kuchni najbardziej zapamietalam i czasem jeszcze gotuje.Zupe nazwana przez moich domownikow" zupa nylonowa".Smiesznie prawda.!.Jest to wywar z wloszczyzny krotko gotowany z duza iloscia marchewki.Wrzucamy do tego kilka rozyczek kalafiora i koske rosolu z drobiu.Zasypujemy kaszka manna ,i po kilku minutach zupa gotowa.Ta zupe ze swych mlodych lat bardzo dobrze pamietam.Kiedy moja mama musiala czasem zostac na druga szychte/czesto byla to szychta w czynie spolecznym na odbudowe Warszawy/ja po przyjsciu ze szkoly czesto ja sobie gotowalam.Krasilam  tluszczem lojem.Teraz to nikt tego nie uzywa.Wtedy byl to tluszcz powszechnie uzywanyBardzo tez lubilismy kapuste tzw.dymfke.Teraz tez ja czasem gotuje.Kiedys przepis na nia podal w jakiejs gazecie p.Senator Kutz moj wielki krajan.Kapusta musi byc dobrze ukwaszona.Gotujemy ja bez niczego w niewielkiej ilosci wody.Nastepnie odcedzamy calkiem z wody w ktorej sie gotowala. Robimy w kapuscie dolek wlewamy goracy stopiony boczek na pokrojona drobno cebule.Dodajemy dosc duzo cukru/oczywiscie w zaleznosci od kwasowosci kapusty/dodajemy duzo pieprzu i na malym ogniu chwile"dymfujemy".Taka kapuste moga jesc nawet ludzie na diecie/oczywiscie w rozsadnej ilosci/.Jest bardzo dobra np.do kotletow schabowych lub mielonych.Sprzedalam ten przepis juz kilku znajomym i wszyscy chwalac podawali dalej.W piatki jedlismy zawsze albo grochowke z calego grochu namaczanego dzien przedtem,albo zupe z czarnej fasoli lub czerwonej.Zupe ta zaprawiano maslanka.Wogole to slaska kuchnia wydawala  mi sie kuchnia raczej niezbyt tlusta.Zup nie gotowano na miesie tak jak w Centralnej Polsce.Np.Zupa pomidorowa byla gotowana zawsze z duza iloscia wloszczyzny z ryzem gotowanym w zupie i okraszona swiezym maslem.Musze jeszcze napisac kilka slow o warzywach.Byly one podstawa naszego pozywienia a,w szczegolnosci wszystkie rodzaje kapust.Kisilo sie tez listki kapusty na golabki cale .Jaki to byl wspanialy smak tych golabkow.Zawsze mieso bylo z ryzem.Oj troche sie za duzo rozpisalam o tym naszym slaskim jedzeniu.W Swieta Wielkanocne na stole krolowaly pieczone miesa i rozne salatki.Nigdy nie gotowano bialego barszczu ani czerwonego.Gotowano za to zur.Albo z maslonki albo z wody z kwaszonej kapusty.To bylo dosyc postne jedzenie.Mysle jednak ze podstawa naszego pozywienia byl wspanialy chleb.Pieczony a nie gotowany parowany jaki niestety musimy teraz jesc.Mysle ze jeszcze napisze o roznychspecjalach ale,dzisiaj juz koncze.Dobranoc.Hala cdn.

1 komentarz:

~Ola pisze...

Uśliniłam się... pyszności opisujesz.