środa, 22 czerwca 2011

Slaskie jadlo-co jedlismy.........

Chyba juz wszystko o slaskim jedzeniu zostalo opublikowane,opisane przez znawcow i koneserow sztuki kuchennej.Ja chcialabym opisac zwyczajna kuchnie codzienna jaka znam ze swej slaskiej rodziny.Nie wykwintna ,nie elegancka ale,taka prosta codzienna z malego gorniczego miasta i rodziny gornikow oczywiscie,z ub.wieku.Tak,tak -niestety uplynelo juz wiele lat i pewnie sie w tej materii duzo zmienilo ale ja co pamietam opisze:Po pierwsze:wspaniala zupa nigdzie indziej w Polsce i Swiecie nie majaca takiego powodzenia.Sa o niej piosenki na YouTube.Jest to "Wodzionka".Robi sie ja  z podsuszonego juz chleba./Na Slasku nigdzie nie zobaczysz suchego chleba wyrzuconego na smietnik./Kroimy chlebek ale, musi to byc chlebek upieczony na Slasku/Nigdzie indziej nie ma takiego chleba jak na Gornym Slasku.Wierzcie mi bo wiem co mowie.Siekamy duzo czosnkui zalewamy chlebek i czosnek wrzatkiem.Dodajemy kilka kropel przyprawy Magi,soli i lyzke swiezego masla na talerz.Zupa o wdziecznej nazwie wodzionka gotowa.Moj dziadek ktory zyl w XIX wieku jadl ja prawie codziennie.Do tego bardzo lubil jeszcze przypieczone kartofle w specjalnym rondelku tzw.brat kartofle.Do konca swoich dni zachowal sprawnosc umyslu be cienia starczej demencji.Zmarl w sedziwym wieku po wypadku kiedy spadl z okropnie kretych schodow.Zawsze mowilismy ze,te schody sa niebezpieczne.I niestety padlo na dziadka.Jak wystukamy na YOUTOUBE haslo "Wodzionka" ukaze sie kilkanascie utworow nagranych przez wiernych wielbicieli zupy wodzionka.Druga potrawa ktorej nie ma nigdzie jest wigilijna "moczka"Jest to rodzaj deseru roznie modyfikownyw zaleznosci od zwyczaju danej rodziny.Przed swietami Bozego Narodzenia  piekarnie wypiekaja specjalny postny piernik.Jest on w formie jakby sztabek i sprzedawany na wage.Ciemny pachnacy bardzo korzenny.Sluzy po namoczeniu kompotem z suszu jako baza do "moczki".Do tej tzw.bazy dodajemy wszystkie bakalie jakimi dysponujemy i odstawiamy w chlodne miejsce aby,sie przegryzlo.Musi byc geste i pachnace bakaliami.Jemy lyzeczka z miseczek kompotierek.W niektorych domach potrawe ta zageszczano  jeszcze aksamitna zasmazka z masla i maki.W moim domu jadlo sie bez zasmazki.Tradycyjnie  na wigilie musial byc karp  smazony na zloto.Nie bede opisywala klopotow z zakupem tej ryby w tamtym czasie.Poniewaz na Slasku jedzono karpia tylko raz w roku robiono wszystko aby go zdobyc.Zupa wigilijna w moim domu byla zupa grochowa z zoltego grochu przecieranego.Specjalnie doprawiana cebulka usmazona na zloto i z  zlotymi grzankami.W moim Warszawskim domu ta zupa bardzo sie przyjela.Wnuki nazwaly ja zupa "krajana" od grzanek i bardzo chetnie ja jadly.Nigdy indziej tak nie smakowala.Nie rozumialam fenomenu jej smaku w ten uroczysty wieczor wigilijny.Kiedy gotowalam ja czasem kiedy indziej.Nie byla taka smaczna.Kolacje konczyla "moczka".Potem szlismy wszyscy obowiazkowo na pasterke.Kazde Swieta spedzalam z moja mama albo u niej na Slasku albo u nas w naszym domu.Pierwszy dzien Swiat to obowiazkowo karp na zimno z chrzanem i "szalot".Szalot to salatka z ziemniakow z cebula surowa sparzona z rodzajem jakby sosu winegre.W moim domu bardzo lubilismy tez kolocz.Slaskie kolocze to cos o niebywalym smaku.Nigdzie indziej nie jadlam takich ciast.Owszem,jadlam ciasta  od slawnego Bliklego i Gajewskiego w Warszawie.Bardzo dobre.Ale po prostu nasze od piekarza cukiernika p.Kazika byly fenomenalne.Ich smaku nie zapomne do konca swoich dni.Teraz jeszcze mozna pokosztowac na Slasku dobrych wypiekow ale to nie to samo.Nie wiem w czym jest rzecz,i dlaczego sie tak wszystko szybko zmienia i wcale nie na lepsze.Mysle ze jeszcze jutro napisze o moich smakach i wspanialym prostym Slaskim jedzeniu.Hala cdn.

1 komentarz:

~jabed.bloog.pl pisze...

Ale ślinka mi cieknie na te śląskie specjały....szkoda ze nie dane mi było spróbować ich przyrządzonych wg. starej receptury...ale wszystko jeszcze przed mną... :-) Pozdrawiam